"Prawie umarłem". Zawodnik przeżył piekło po gali KSW

"Prawie umarłem". Zawodnik przeżył piekło po gali KSW
Rafal Rusek / pressfocus
Po gali KSW 99 miała miejsce niebezpieczna sytuacja. Zwycięski zawodnik zaraził gronkowcem od rywala i przeżył chwile grozy.
19 października w małej Arenie Gliwice odbyła się gala KSW 99. Podczas wydarzenia Michał Sobiech skrzyżował rękawice z Karolem Kutyłą.
Dalsza część tekstu pod wideo
Tamto starcie rozstrzygnęło się na pełnym dystansie. Sędziowie podjęli jednogłośną decyzję i wskazali na wygraną Sobiecha.
W wywiadach po pojedynku przegrany fighter przyznał się, że wyszedł do oktagonu, mając gronkowca. Jak się później okazało, ten zaraził przeciwnika.
W poniedziałek Sobiech zaczął bardzo źle się czuć. Miał wysoką gorączkę, przez którą zdecydował udać się na SOR. Wyniki badań fightera były niezadowalające.
Lekarz powiadomił Sobiecha, że ten musi przyjąć antybiotyk i zostać w szpitalu. Na USG zdiagnozowano u fightera zapalenie woreczka żółciowego. Zawodnik był świadomy, że ma wrodzoną wadę tego organu.
Mimo to usłyszał od lekarza, że jeśli chce zostać w szpitalu, konieczne jest usunięcie woreczka żółciowego. Jego drugą opcją był wypis na własną rękę.
- Lekarz, który przyjął mnie na SOR-ze, Robert Tobias, zauważył mnie i podszedł do mnie. Mówi: "Co, panie Michale, mamy tu zapalony woreczek?". Usiadł ze mną na korytarzu, opowiedziałem mu swoje odczucia, poprzednie przeżycia, wszystko, co myślę. Powiedział, że też nie operowałby tego woreczka (nie usuwał), bo nie ma w nim kamieni, ale procedury są takie, że jeśli jest problem i nie znaleźli nic innego poza tym (chyba zapalonym) woreczkiem, to muszą go usunąć. Przecież woreczek żółciowy jest nikomu niepotrzebny, można go normalnie wyciąć. Co z tego, że potem do końca życia musisz przyjmować endogenną żółć, gdy chcesz, by twój układ trawienny pracował prawidłowo. Robert ustalił, że ryzykujemy. Wypisuje mnie, daje mi antybiotyki, idę do domu i kolejnego dnia rano wracam na badania - przekazał Sobiech na swoim blogu.
Finalnie stan zdrowie fightera zaczął się poprawiać. W późniejszych badaniach stwierdzono, iż faktycznie doszło u niego do zarażenia gronkowcem.
- Wyniki były dodatnie. Mój przeciwnik w trakcie walki zaraził mnie gronkowcem i paciorkowcem, przez co prawie usunięto mi niesłusznie woreczek żółciowy, prawie umarłem, straciłem tydzień życia, mnóstwo zdrowia, a moja rodzina przeżyła koszmar. Czuję się jak gówno, a moje ciało jest w tragicznym stanie od leków, zakażenia i innych czynników. A dodatkowo zniszczyłem urodziny mojej Emilce i straciłem bilet za 1,5 tysiąca złotych (w środę mieliśmy lecieć do Hiszpanii) - dodał Sobiech.
Niedługo po całym zajściu Kutyła przyznał się do popełnienia błędu. We wpisie na Instagramie przeprosił swojego przeciwnika oraz federację KSW.
Redakcja meczyki.pl
Filip Węglicki29 Oct 2024 · 09:11
Źródło: michalsobiech.pl

Przeczytaj również