Ten freak-fighter jest po prostu maszyną. Zawodowcy mogą drżeć

Denis Labryga pokazał się szerszej publiczności na galach Wotore. Wygrał dwa pojedynki na gołe pięści z Piotrem Więcławskim. Każde ze starć kończyło się brutalnym nokautem.

Po zwycięstwach Labryga otrzymał angaż w federacji High League. Na wydarzeniu z numerem sześć rozprawił się z Konradem Karwatem fundując mu brutalny finisz.

W kolejnej walce fighter obdarzony imponującymi warunkami fizycznymi zadebiutował pod szyldem Clout MMA. Na inauguracyjnej gali skrzyżował rękawice z dobrze dysponowanym Dawidem Załęckim.

Podczas walki kibice mogli obejrzeć prawdziwy festiwal bólu. Labryga zgotował rywalowi piekło i uszkodził jedną z jego kończyn. Ostatecznie Załęcki nie był w stanie kontynuować pojedynku. Tym samym jego przeciwnik dopisał kolejne zwycięstwo do swojego konta.

W poprzedniej walce Labryga zmierzył się natomiast z profesjonalnym zawodnikiem MMA, Kamilem Mindą. Wówczas po raz kolejny mocno naruszył rywala.

W przerwie między rundami lekarz zbadał jego przeciwnika i nie dopuścił go do kolejnej odsłony. Labryga odnotował zatem czwartą wygraną w karierze.

- Jest bardzo dobrym materiałem na zawodnika wagi ciężkiej. (...) Są dwie drogi. Idziesz na zawodowstwo i zarabiasz od trzech do czterech tysięcy za walkę i walczysz co miesiąc, musisz przetrwać. Poszedł drugą drogą. Chcemy robić medialną pracę. On nie szuka łatwego wyzwania. Nie można powiedzieć, że na Wotore miał słabych przeciwników. Nie można powiedzieć, że z byle kim walczył - mówił trener Labrygi, Arbi Shamaev, w rozmowie z Arturem Przybyszem.

Koronną płaszczyzną Labrygi jest kickboxing. Freakfighter umiejętnie wykorzystuje kombinacje stójkowe, dzięki czemu aktualnie może pochwalić się nieskazitelnym rekordem.