Marcin Najman z dużym długiem u Przemysława Salety. "Do dziś nie zobaczyłem tych pieniędzy"
W przeszłości Marcin Najman oraz Przemysław Saleta byli przyjaciółmi, ale później znacznie się poróżnili. Ten drugi w rozmowie z Andrzejem Kostyrą na kanale "KOstyra SE" przyznał, że 41-latek ma u niego spory dług. Chodzi o nierozliczony zakład sprzed lat.
Konflikt Marcina Najmana z Przemysławem Saletą trwa od ponad dekady. Ten pierwszy miał bowiem romans z żoną byłego kolegi, co rozwścieczyło 52-latka. Obaj dwukrotnie spotkali się w formule MMA. Za każdym razem wygrywał Saleta.
Niedawno zwrócono uwagę na to, że Najman przywłaszczył sobie pas IBO, należący do wrocławianina. Okazuje się, że jest mu winny także duże pieniądze.
Saleta opowiedział o tym w rozmowie z Andrzejem Kostyrą. Przyznał, że 15 lat temu zabrał Najmana do USA, aby uczestniczył w jego przygotowaniach do pojedynku z Oliverem McCallem.
- Treningi w klubie na Florydzie zawsze były o 12, ale ja wcześniej wychodziłem sobie pobiegać. Marcin wyszedł ze mną raz, a potem długo odchorowywał to bieganie. Tak poza tym spał do tej 12. A jak mówiłem mu, że nie ma mistrza świata, a nawet Polski, który by spał do tej godziny, miał taką wymówkę, że on lepiej zna swój organizm i wie, co dla niego jest dobre. Albo np. jadł ciastko, a umówmy się, że nie jest szczupły, i kiedy mówiłem mu, by tego nie robił, odpowiadał: "ale to sernik, przecież to białko. A pączki to węglowodany" - mówił Saleta.
52-latek przyznał, że obaj założyli się wówczas o dziesięć tysięcy złotych. Najman przegrał, lecz nie rozliczył się z tych pieniędzy. On sam wyszedł zresztą wówczas z propozycją całego zakładu.
- Pamiętam, że po walce z McCallem wracaliśmy jeszcze do Miami. Marcin zaczął w pewnym momencie rozmowę na temat swoich planów sportowych. Ale ja już wcześniej, podczas tych wspólnych sześciu tygodni, zobaczyłem, jak on trenuje. I mówię mu: "Marcin, przyjaźnimy się i wszystko jest okej, ale nie rozmawiajmy na poważnie o sporcie, bo ty, żeby cokolwiek osiągnąć, musisz po prostu zacząć trenować i zrzucić zbędne kilogramy, by walczyć w junior ciężkiej, a może nawet w półciężkiej". Na to Marcin do mnie: "Załóż się, że w ciągu roku Don King będzie chciał podpisać ze mną kontrakt". No i się założyliśmy, o 10 tysięcy złotych, których nie zobaczyłem do dziś - zakończył.