Lukratywna propozycja walki dla Dariusza Michalczewskiego. "Oferowali mi sześć mln euro za powrót do ringu"

W listopadzie zeszłego roku szerokim echem odbiła się walka Mike'a Tysona, który wrócił do ringu po latach. Rywalizował z innym dawnym mistrzem, Royem Jonesem Juniorem.

Tę inicjatywę zdecydowanie krytykuje Dariusz Michalczewski. Polak przyznał, że już po tych wydarzeniach sam dostał propozycję zmierzenia się z 51-latkiem. Zdecydowanie odmówił, choć mógł zarobić wielkie pieniądze.

- Nie ma co ukrywać, że tu chodzi o kasę i jest to dla mnie przykre, że ci panowie się na to decydują. Mnie też proponowali powrót do ringu i walkę z Royem Jonesem Jr. w Dubaju. To było po jego walce z Tysonem. Oferowali pięć mln euro, potem sześć - ujawnił.

- Ja krzyknąłem, że chcę 10 mln euro, ale powiedziałem tak dlatego, żeby się ode mnie odczepili. Moi koledzy, poważni biznesmeni, przekonywali mnie, bym trochę obniżył oczekiwania. Powiedziałem, że chcę 7,5 mln euro i niżej nie zejdę. Na szczęście nie znaleźli tej kasy - dodał.

Michalczewski wyklucza, żeby pojawił się jeszcze w ringu podczas jakiejkolwiek walki. W przeszłości niewiele brakowało, aby Polak zmierzył się z Jonesem Juniorem, gdy obaj byli mistrzami świata w wadze półciężkiej. Teraz dla "Tygrysa" na takie przedsięwzięcie jest już zdecydowanie za późno.

- Nie chciałbym, żeby ktoś mnie oglądał w ringu w tym wieku. Bez refleksu, siły. Ludzie oglądali moje walki z czasów zawodowej kariery i chciałbym, by takiego mnie pamiętali. Szkoda byłoby mi tylu lat wyrzeczeń, żeby teraz na stare lata musieć się wydurniać. Dla byłych pięściarzy, którzy kiedyś zarabiali potężne pieniądze, ale wszystko stracili, takie oferty mogą wydawać się lukratywne. W moim życiu takie kwoty nic by nie zmieniły, mógłbym tylko stracić - zakończył.