Brutalne wyznanie Chalidowa. "Znienawidziłem ten sport"

Przez długie lata zawodowej kariery Mamed Chalidow stał się legendą MMA w Polsce. Z nielicznymi wyjątkami od 17 lat wciąż reprezentuje barwy tej samej federacji - KSW.

Już w sobotę 44-latek zmierzy się z Adrianem Bartosińskim w walce wieczoru gali KSW 100. Przyznał, że nikt nie zakładał, że jego macierzysta organizacja tak się rozwinie.

- Nikt się nie spodziewał, że KSW tak się rozwinie i stanie się najlepszą organizacją w Europie. Poszczęściło się, że taka organizacja powstała w Polsce i miałem okazję zacząć tu swoją karierę. Sytuacja była taka, że nawet Maciek Kawulski na początku sam się nie spodziewał, że tak będzie. Mówił: "Mamed, no niestety jesteś pionierem i w Polsce nie utrzymasz się z tego". On wtedy znał realia tych pieniędzy. I mówił, że jedyne co mogą, to mnie wesprzeć, żeby organizować mi walki gdzieś za granicą - poinformował Chalidow w wywiadzie z TVP Sport.

- Myślę, że jak zacząłem w 2007 roku, to gdzieś w okolicach 2012-2013 roku czułem się już tak spokojnie, że bez żadnego problemu utrzymam się tego sportu - powiedział.

Doświadczony fighter przeżywał nieraz zarówno wzloty, jak i upadki. Przyznał nawet, że w pewnym momencie nienawidził swojej pracy, choć przynosiła mu spore pieniądze.

- Są różne momenty. Jest zafascynowanie na początku, potem kilka lat ciężkiej pracy. Gdy dochodzi się do pewnego poziomu sportowego, popularności, to zaczyna trochę "siadać" ci na głowie. I był taki moment, że znienawidziłem ten sport, naprawdę. Był taki okres, że musiałem znowu go pokochać, wrócić na salę i poczuć tę samą chemię, jak wcześniej, choć ciężko, żeby była ona taka, jak na początku. Jestem prawie w tym miejscu, co na początku. Znów lubię ten sport i tak długo, jak się dobrze czuję, to w nim będę - zadeklarował 44-latek.

Bilans pojedynków Chalidowa w MMA imponuje. Jak dotychczas wziął on udział w 47 konfrontacjach. 37 wygrał, osiem przegrał, dwie zakończyły się remisowym rezultatem.