Odbywały trening, gdy zawalił się dach hali. Zginęło kilkanaście młodych siatkarek

Do tragicznych wydarzeń doszło w niedzielę. Betonowy dach szkolnej sali gimnastycznej w Qiqihar runął w czasie treningu juniorskiej drużyny siatkarek z tego miasta. Jak podaje agencja "Reuters", na terenie obiektu w chwili zawalenia się dachu znajdowało się 19 osób. Cztery zdołały opuścić halę, pozostałe znalazły się pod gruzami.

Na miejsce przyjechały liczne zastępy służb ratunkowych. Akcja trwała kilkanaście godzin i zakończono ją dopiero w poniedziałek nad ranem. Niestety, w poniedziałek lokalne władze poinformowały, że w wyniku tragicznego zdarzenia zginęło 11 osób. Większość z ofiar to właśnie młode dziewczęta. Zginął również ich trener.

- Zespół składał się z uczennic z różnych klas. Wróciły do szkoły kilka dni temu po zakończeniu odbywających się poza miastem zawodów - powiedział jeden ze świadków w rozmowie z rządowym radiem.

Chińskie władze zabroniły rodzicom oglądania zwłok swoich dzieci. Wielu z nich nie jest pewnych, że ciała zostały poprawnie rozpoznane.

- Powiedziano mi, że moja córka zginęła, ale nie dali mi jej zobaczyć. Wszystkie dzieci miały twarze pokryte pyłem i krwią. Błagałem: "Proszę, pozwólcie mi zidentyfikować dziecko". A jeśli to nie było moje dziecko? - komentował jeden z obecnych na miejscu tragedii rodziców.

Lokalne władze jako możliwy powód runięcia dachu wskazały niezgodne z prawem składowanie na nim materiałów, które nadmiernie obciążyły konstrukcję. Wstępne wyniki dochodzenia wykazały, że był to perlit, skała wchłaniająca wodę.

W ostatnich dniach północno-wschodnie Chiny nawiedziły ulewne deszcze, doprowadzając w wielu miejscach do powodzi. Przypuszcza się, że perlit wchłonął wodę deszczową, zwiększając w ten sposób swoją wagę, co doprowadziło do zawalenia się dachu. Kilku pracowników firmy budowlanej zostało już zatrzymanych.