ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w finale Ligi Mistrzów! Siatkarski horror, osiem zmarnowanych meczboli i awans!
Siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle jako pierwsi awansowali do finału Ligi Mistrzów. Polski zespół w rewanżu przegrał z Zenitem Kazań 2-3, marnując po drodze siedem piłek meczowych. O awansie rozstrzygnął jednak "złoty set", wygrany przez Polaków 15:13. ZAKSA skończyła spotkanie za dziewiątą okazją.
W pierwszym spotkaniu ZAKSA przegrywała już 0-2, a w trzecim secie broniła kilku piłek meczowych. Ostatecznie skończyło się zwycięstwem polskiej drużyny 3-2 po wielkim horrorze i bardzo długiej walce.
Również w rewanżu początek należał do Rosjan. W pierwszym secie ZAKSA ani razu nie zdołała wyjść na prowadzenie. Po stronie gości szaleli Bednorz, Ngapeth oraz Michajłow, którzy zdobywali kolejne punkty. Rywale szybko odskoczyli, a później kontrolowali przewagę, wygrywając 25:17.
Na szczęście tym razem kędzierzynianie obudzili się zdecydowanie szybciej. W drugiej partii to oni szybko zdobyli przewagę, wykorzystując błędy rywali. Dobrze funkcjonował środek - punkty zdobywali Smith oraz Kochanowski, na skrzydle szalał Kaczmarek. Efektem była wygrana do 16.
Nerwy u Rosjan było widać szczególnie w czwartej partii. Goście kilkukrotnie podarowali punkty naszej drużynie, chociaż warto podkreślić także dobrą dyspozycję serwisową Polaków. Asami popisali się Śliwka oraz Kochanowski. Po zagrywce tego drugiego zrobiło się 16:9.
Po stronie rywali Ngapeth robił wszystko, co było w jego mocy, aby przywrócić Zenit do gry. W pewnym momencie przewaga ZAKSY stopniała do trzech punktów, ale ostatecznie gospodarze zwyciężyli 25:21.
Dzięki temu potrzebowali już tylko jednej partii, aby awansować do finału rozgrywek. Rosjanie musieli natomiast wygrać 3:2, a później zwyciężyć jeszcze w "złotym secie".
W czwartej odsłonie u Polaków znów funkcjonował dobry serwis. Po asie Kaczmarka i zagrywce Semieniuka zrobiło się 16:13. Przewaga ZAKSY szybko stopniała do jednego punktu, po chwili znów się zwiększyła, a po paru akcjach był remis.
Końcówka była prawdziwą wojną nerwów. ZAKSA miała aż pięć piłek meczowych przy grze na przewagi. Nie zdołała jednak zakończyć spotkania, a gdy na zagrywce stanął Ngapeth, pokazał klasę. Asem serwisowym dał Zenitowi prowadzenie, a po chwili zablokowany został Semeniuk i goście wygrali 30:28.
Na szczęście stracona szansa nie podłamała gospodarzy. W tiebreaku znów to oni zdobyli dwupunktową przewagę, tym razem asem serwisowym popisał się Semeniuk. W końcówce znów było nerwowo - z 13:11 zrobił się remis. ZAKSA znów nie wykorzystała dwóch piłek meczowych.
Przy stanie 15:15 sędziowie orzekli aut po ataku Semeniuka w bardzo długiej akcji, ale powtórki pokazały, że Polak trafił w boisko. Niestety, gospodarze nie zdecydowali się na challenge. Ostatecznie tiebreaka po wielkiej nerwówce wygrał Zenit - 20:18.
ZAKSA wypuściła z rąk wielką szansę, ale w dwumeczu i tak był remis. Konieczne był więc rozegranie tzw. "złotego seta". Rywalizacja znów toczyła się do 15 wygranych punktów.
Decydująca partia początkowo była wyrównana. Od stanu 4:4 inicjatywę przejęła ZAKSA. Znakomicie serwował Semeniuk, a na środku szalał Smith. Trener Zenita prosił o przerwę, ale i tak zrobiło się 8:4.
Gorąco zrobiło się przy serwisie Ngapetha. Z czteropunktowej przewagi zrobiło się jedno "oczko", ale w końcu Francuz zepsuł zagrywkę. Ostatecznie wszystko skończyło się happy-endem.
Siatkarze ZAKSY wygrali 15:13 i awansowali do finału Ligi Mistrzów. Tam zmierzą się z Włochami - Perugią lub Trentino. Pierwszy mecz 3:0 wygrał ten drugi zespół.