"To wielkie nieporozumienie". Przerażające okoliczności lotu polskich siatkarzy na kolejny mecz ME
Polscy siatkarze przeżyli nerwowe chwile przy okazji przenosin ze Skopje do Bari na fazę pucharową mistrzostw Europy. Samolot, którym lecieli, miał potężny nadbagaż.
Mistrzostwa Europy siatkarzy odbywają się w czterech krajach. Polacy w fazie grupowej rywalizowali w Macedonii Północnej. W 1/8 finału przeciwko Belgii zagrają we włoskim Bari.
Organizatorzy mistrzostw zapewnili ekipom transport do Włoch. Do specjalnie wyczarterowanego samolotu wsiadły ekipy, które będą uczestniczyć w 1/8 finału. Poza Polakami byli to Holendrzy, Czesi i Macedończycy.
"Przegląd Sportowy Onet" ujawnił, że początkowo kapitan samolotu nie chciał zgodzić się na start. Powodem był nadbagaż - limit został przekroczony aż o tonę!
Pierwotnie samolot miał przez dwie godziny spalać nadwyżkę paliwa, by w ten sposób zmniejszyć swój całkowity ciężar. Na pas startowy ruszył jednak już po 20 minutach. Potem wzbił się w powietrze.
Grzegorz Łomacz wyjaśnił, że pasażerowie powód zamieszania poznali pocztą pantoflową. W wyjaśnianie sytuacji zaangażowali się przedstawiciele wszystkich ekip. Ostatecznie lot przebiegł bezpiecznie, choć atmosfera była nerwowa.
- To był potężny dyskomfort wśród większości osób na pokładzie. Cała sytuacja bardzo wpłynęła na wyobraźnię. Dla mnie to jest wielkie nieporozumienie, że w ogóle doszło do takiej sytuacji. Jeszcze większym nieporozumieniem jest to, że w ogóle polecieliśmy. Siedząc w samolocie przed startem, każdy przeżywał to wewnątrz, nikt z nikim nie rozmawiał - powiedział Łomacz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet".
Polacy trenowali już w Bari. W niedzielę zagrają o awans do ćwierćfinału z Belgią. Początek gry zaplanowano na 21:00.