Życiowy wieczór Kiwiora! Meczem z Realem kupił sobie przyszłość
To będzie wieczór, który Jakub Kiwior zapamięta do końca życia. Polak zagrał w podstawowym składzie przeciwko Realowi Madryt, a jego zespół w spektakularnym stylu pokonał obrońcę tytułu 3:0.
Złe miłego początki - tak można określić to, co wydarzyło się tuż po pierwszym gwizdku sędziego. Jakub Kiwior w ten mecz nie wszedł dobrze. Tuż po rozpoczęciu gry nieudanie interweniował na własnej połowie, nie przejął piłki, co doprowadziło do okazji strzeleckiej zza pola karnego dla Kyliana Mbappe. W głowach wielu kibiców Arsenalu zapewne pojawiły się wtedy myśli: czy Kiwior da radę?
Później miała miejsce jeszcze jedna nerwowa sytuacja. W 24. minucie Polak podał do środka, a jego partner z obrony William Saliba nie bardzo się w tym zorientował. Arsenal w środku pola stracił piłkę, a cała akcja zakończyła się groźnym strzałem Mbappe. Szybko okazało się jednak, że Francuz w momencie podania był na spalonym.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o trudne dla Polaka momenty. Wszyscy, którzy nastawiali się na liczne pojedynki z Mbappe i pozostałymi ofensywnymi zawodnikami, muszą czuć się rozczarowani. Natomiast dla polskiego obrońcy najważniejsze jest to, że był elementem defensywy, która na własnym stadionie nie dala sobie wbić gola obrońcy tytułu.
W całym spotkaniu drużyna Carlo Ancelottiego wypracowała zaledwie xG o wartości 0.5. Nie miała ani jednej dużej szansy, oddala zaledwie trzy celne strzały. Zmiana Gabriela na Kiwiora nie spowodowała, że Arsenal w jakikolwiek sposób przeciekał w obronie. To nadal była niesamowicie dobrze zorganizowana, dobrze zespołowo broniąca drużyna.
Jeśli chodzi o pojedynki z Mbappe, to bezpośrednich starć nie było wiele. W 41. minucie Polak wybiegł za przeciwnikiem bardzo wysoko i ostatecznie blisko pola karnego Realu sfaulował Francuza, dzięki czemu powstrzymał potencjalnie groźny kontratak. To był jego jedyny faul w meczu. W drugiej części spotkania zaliczył natomiast udany pojedynek i odbiór w rywalizacji z gwiazdorem Realu.
Na plus można zaliczyć Kiwiorowi także inteligentne podania w kierunku Davida Rayi w końcówce meczu. Niby prosta, oczywista sytuacja, ale zachował wszystkie zasady bezpieczeństwa i nie zagrywał pod presją w światło bramki, lecz tam gdzie należy, czyli do boku.
Tak naprawdę więcej możemy mówić o rozgrywaniu piłki niż pojedynkach w obronie. Starć w defensywie bowiem zaliczył łącznie zaledwie trzy. Miał jeden udanych przechwyt, nie zaliczył natomiast ani jednego wybicia piłki, ani razu nie został też przedryblowany. Po prostu zespół z Hiszpanii nie zmuszał we wtorkowy wieczór do ciężkiej pracy w obronie.
W całym spotkaniu miał 64 kontakty z piłką. Na 61 podań aż 57 było celnych. Trzeba zauważyć, że większość zagrań do partnerów była bardzo bezpieczna. Z 2-3 razy spróbował ambitniejszego wariantu, ale tak to stawiał głównie na precyzję w zagraniach w poprzek bądź do tyłu. Nic w tym złego. Od początku było też widać, że to Myles Lewis-Skelly ma brać znacznie większą odpowiedzialność za rozgrywanie futbolówki na połowie przeciwnika.
Tym występem Polak bez wątpienia ugruntował pozycję na środku defensywy. W tym momencie będzie oczywistym partnerem dla Saliby. Tak jak jeszcze kilka dni temu można było się zastanawiać czy Mikel Arteta nie będzie kombinować z przesuwaniem kogoś z dwójki Ben White/Jurrien Timber na centralną pozycję w obronie, tak teraz Kiwior jest po prostu naturalnym wyborem na najważniejsze mecze. A tych, po zwycięstwie z Realem, prawdopodobnie jeszcze kilka Arsenal w Lidze Mistrzów rozegra.