Życiowa forma Puchacza, wreszcie znalazł miejsce na ziemi. Kierunek EURO? "Liczby też mówią same za siebie"
Powrót do reprezentacji Polski, awans na EURO 2024, a teraz do finału Pucharu Niemiec. Tymoteusz Puchacz jest prawdopodobnie w najlepszym momencie kariery. Kolejne cele: utrzymanie w 2. Bundeslidze, próba sprawienia cudu 25 maja w Berlinie i powrót tam z kadrą niecały miesiąc później.
23 stycznia Tymoteusz Puchacz skończył 25 lat. Od tego czasu zaliczył cztery asysty w 2. Bundeslidze i dwie w Pucharze Niemiec. Ostatnia - celne, długie dośrodkowanie z rzutu wolnego na głowę Almamy'ego Toure - przypieczętowała awans Kaiserslautern do finału Pucharu Niemiec, pierwszy od 21 lat.
Jego miejsce na ziemi
- Ma tam pewne miejsce w składzie, w tej rundzie w każdym meczu wychodził od pierwszej minuty. Co ważne, ma miejsce w drużynie bez względu na strukturę taktyczną - grywa zarówno jako wahadłowy, jak i jako boczny obrońca. Cenne jest też to, że jego sytuacji w żaden sposób nie zmieniła zmiana trenera. Można więc powiedzieć, że znalazł wreszcie swoje miejsce na ziemi, gdzie go doceniają i gdzie na niego stawiają - mówi nam Tomasz Urban, dziennikarz Viaplay i ekspert od piłki niemieckiej.
Kaiserslautern nie dołączyło do Bayernu Monachium, Eintrachtu Frankfurt i Borussii Moenchengladbach, które w tej edycji Pucharu Niemiec sensacyjnie uległy Saarbrucken, ale w finale zagra z Bayerem Leverkusen i, mówiąc delikatnie, faworytem nie będzie.
- Ich szanse są… żadne. Jedyny argument, jaki za nimi przemawia, to wyświechtane sformułowanie, że w piłce wszystko się może zdarzyć. Jakiś szybko strzelony gol połączony z czerwona kartką dla kogoś z Bayeru i może mecz ten przybierze korzystny obrót dla "Czerwonych Diabłów". Ale porzucając scenariusze sci-fi - nic w tym finale nie przemawia na korzyść drużyny Friedhelma Funkela, a sam Tymek będzie miał mnóstwo roboty, zwłaszcza w defensywie, ze znakomitym i piekielnie szybkim Jeremie'em Frimpongiem - przekonuje Urban.
Spadek jest realny
Dość powiedzieć, że zespół Xabiego Alonso w półfinale rozbił 4:0 Fortunę Duesseldorf, która w ostatnim meczu ligowym pewnie pokonała Kaiserslautern 3:1. Zaś zanim będą myśleć o finale, piłkarze z Fritz-Walter-Stadion muszą się skupić na tym, żeby nie spaść do 3. Bundesligi. Choć ostatnio punktowali nieco lepiej, to na siedem kolejek przed końcem zajmują 16. miejsce, oznaczające baraże o utrzymanie.
- Ich spadek to z kolei absolutnie realny scenariusz, choć na dole panuje taki ścisk, że nic jeszcze nie zostało przegrane. Problemem może być terminarz, bo Lautern czekają jeszcze arcytrudne wyjazdy (HSV, Holstein, Hertha). Z drugiej strony, bezpośrednich konkurentów w walce o utrzymanie będą gościć u siebie (Wehen, Magdeburg, Brunszwik), co może być kluczowe. Nie można jednak wykluczyć i takiego scenariusza, że kilka dni po finale Pucharu Niemiec będą musieli zagrać w barażach o utrzymanie z wicemistrzem 3. ligi. Byłby to niebywały rollercoaster - zauważa nasz rozmówca.
Spokojnie się obroni
Na brak emocji w karierze Puchacz nie może narzekać. Choć przecież nadal jest piłkarzem Unionu Berlin, to w ostatnich latach zdobywał już sensacyjne mistrzostwo Turcji z Trabzonsporem, był wicemistrzem Grecji z Panathinaikosem, a teraz przeżywa przygodę z Kaiserslautern. Wydaje się, że 2. Bundesliga to właśnie jego poziom i nawet w razie spadku nie będzie musiał się martwić o zatrudnienie na tym szczeblu. Urban zwraca jednak uwagę, że sytuację komplikuje jego sytuacja kontraktowa.
- Jego umowa z Unionem kończy się w 2025, więc kolejne wypożyczenie niespecjalnie się Unionowi kalkuluje. Puchacz musiałby przedłużyć umowę z berlińczykami, co z kolei raczej nie interesuje ani jednej, ani drugiej strony. Możliwe więc, że Union zażyczyłby sobie za Tymka jakieś pieniądze, a to ograniczy pole manewru. Pod kątem stricte piłkarskim sądzę, że spokojnie by się obronił w innym klubie 2. Bundesligi. Wnosi na boisko pozytywną energię. Jest zawzięty i wybiegany, świetnie bije stałe fragmenty gry. Liczby tez mówią same za siebie. W 28 meczach jeden gol i dziesięć asyst (licząc ligę i Puchar Niemiec) - to znakomity dorobek jak na bocznego obrońcę - przekonuje.
Finalista (skoro ustaliliśmy, że raczej nie zwycięzca) Pucharu Niemiec w kadrze na EURO 2024 - to brzmi dobrze. Ale gorzej już brzmi zawodnik, który spadł właśnie do 3. Bundesligi. Puchacz w najbliższych tygodniach musi więc zrobić jak najwięcej, by wrócił na Stadion Olimpijski 21 czerwca. To by oznaczało, że jest w kadrze Polski na grupowy mecz z Austrią.
Chociaż w finale baraży z Walią nie zagrał, a po wejściu z ławki z Estonią nie zachwycił (wszyscy pamiętamy statystykę jednego celnego dośrodkowania na 11 prób), to już sam powrót do reprezentacji po prawie dwóch latach może być dla niego dużym sukcesem i motywacją.
"Pyry" łączą klocki
Tak się złożyło, że nie było go "na kadrze" prawie dokładnie tyle czasu, co jego przyjaciela, Jakuba Modera. Na ostatnich vlogach Łączy Nas Piłka widać było, że ten duet nie odstępuje się na krok, ale również, że "pyry" cieszą się sympatią Roberta Lewandowskiego. Zdaniem Urbana nie możemy deprecjonować wpływu "Puszki" na budowanie pozytywnej atmosfery w zespole.
- Turniej to nie tylko to, co dzieje się a boisku. To tez ciągłe przebywanie ze sobą. Uważam, że selekcjoner musi wyważyć w powołaniach wszystkie składniki. Dwudziestukilku nawet bardzo dobrych piłkarzy wcale nie musi zagrać dobrego turnieju, jeśli poza boiskiem nie wszystkie klocki będą do siebie pasować. Mam wrażenie, że Tymek jest takim spoiwem, które te klocki ze sobą wiąże. A piłkarsko też ma kilka atutów, które mogą się przydać, choćby wspomniane stałe fragmenty gry. Powiem tak: nie byłby ani zdziwiony, ani skonsternowany, gdyby Michał Probierz znalazł dla niego miejsce w kadrze na EURO 2024.
A wy?