Zwolnienie Tuchela głupie i niezrozumiałe. W Chelsea absurd goni absurd. Nowi właściciele toną w chaosie
Thomas Tuchel został zwolniony z Chelsea. I o ile gra drużyny “The Blues” od dłuższego czasu nie zachwycała, o tyle ta decyzja wygląda na absurdalną na wielu płaszczyznach. Amerykańscy właściciele londyńskiego klubu nie wytrzymali ciśnienia.
Z PSG Thomas Tuchel niespodziewanie został wyrzucony w przeddzień Bożego Narodzenia. Tamto zwolnienie nie było jednak aż tak sensacyjne jak to dzisiejsze z Chelsea. Londyńczycy dokładnie o godz. 11:05 polskiego czasu poinformowali o rozstaniu z niemieckim szkoleniowcem. Około 15 godzin po klęsce drużyny “The Blues” w Zagrzebiu, gdzie podopieczni Tuchela wstydliwie przegrali 0:1 z Dinamo.
Jak jednak donosi “The Athletic”, kompromitacja w Chorwacji nie miała znaczenia dla przyszłości Tuchela. Władze klubu podjęły decyzję o jego wyrzuceniu jeszcze przed porażką na inaugurację fazy grupowej Ligi Mistrzów.
I tutaj możemy zadać sobie pytanie: który scenariusz gorzej świadczy o chaotycznie działających amerykańskich właścicielach Chelsea? Czy gorsze byłoby pożegnanie trenera pod wpływem impulsu, świeżo po przegranej z Dinamem? A może jednak to, co zdaniem “The Athletic” w istocie nastąpiło, czyli decyzja jeszcze przed wtorkowym spotkaniem?
W obu przypadkach jasno możemy stwierdzić, że pomysł, by w tym momencie wyrzucić Tuchela ze stanowiska, jest absurdalny.
Todd Boehly i jego ludzie mieli wprowadzić na Stamford Bridge nową jakość, poprowadzić Chelsea właściwą drogą po przejęciu jej z rąk Romana Abramowicza. Tymczasem wyglądają na osoby zupełnie nieprzygotowane do sterowania tak wielką instytucją, jaką jest jeden z największych klubów w Wielkiej Brytanii i Europie. Świadczył o tym wszechobecny chaos w działaniach na letnim rynku transferowym, świadczy także o tym zwolnienie Tuchela.
Niemiecki menedżer latem długo domagał się, by przygotowano mu kadrę gotową do walki o najwyższe cele. Irytował się, że ma źle zbilansowany skład, w którym brakuje zawodników przez niego pożądanych, a są za to tacy, którzy przebierają nogami, by jak najszybciej odejść. Właścicielom trochę zajęło, zanim spełnili większość oczekiwań szkoleniowca. Przypuścili ofensywę transferową na finiszu okienka. Zapewnili Tuchelowi drugiego (po Kalidou Koulibalym) nowego obrońcę w postaci Wesleya Fofany. Na jego prośbę sprowadzili z Barcelony Pierre-Emericka Aubameyanga, doskonale Niemcowi znanego z współpracy w Borussii Dortmund. Dorzucili do tego Marca Cucurellę (choć tutaj można zadać sobie pytanie, ile było w tym sensu zważywszy na posiadanie w kadrze Bena Chilwella), Denisa Zakarię i młodego Carneya Chukwuemekę.
Tym samym trener wreszcie otrzymał narzędzia, by na nowo zbudować skuteczny zespół i tchnąć w niego świeżego ducha. Dostał, co chciał. Oprócz, jak widać, jednego - czasu. Okienko transferowe zostało zamknięte mniej niż tydzień temu. Zakaria został ogłoszony nowym nabytkiem Chelsea w piątek, 2 września, około godziny 2:00. Tuchela wyrzucono pięć dni i kilka godzin później. To jest niewytłumaczalne, absurdalne i anormalne.
Szczególnie, że według Jamesa Benge’a z “CBS Sports” w ubiegłym miesiącu władze rozmawiały z Tuchelem… na temat nowego kontraktu. Co więcej, to na prośbę Niemca pozbyto się Romelu Lukaku, który kosztował klub ponad 110 mln euro, a w jego miejsce sprowadzono kilka lat starszego Aubameyanga.
Reasumując - Todd Boehly i spółka ułożyli kadrę zespołu na modłę Thomasa Tuchela, planowali podpisać z nim nowy kontrakt, po czym wyrzucili go po średnim początku sezonu, tuż po zamknięciu letniego okienka. Aubameyang przebywał na boisku pod okiem ulubionego menedżera mniej niż godzinę. Cyrk na kółkach. To działania właścicieli kojarzące się nam bardziej z rodzimym, polskim podwórkiem, aniżeli szczytami poważnego futbolu.
Thomas Tuchel zapewnił Chelsea triumf w Lidze Mistrzów, dwukrotną obecność w TOP4 Premier League, Superpuchar Europy, Klubowe Mistrzostwo Świata, dwa finały Pucharu Anglii oraz finał Carabao Cup. Wykręcił średnią 2,07 punkta na mecz. Choćby tymi osiągnięciami zasłużył na zaufanie. Na czas, by - choć gra “The Blues” od dłuższego czasu była niepokojąca - wyjść z kryzysu, szczególnie po letnich zmianach kadrowych. Tymczasem został zwolniony przy pierwszej, lepszej okazji.
Takie irracjonalne zachowanie amerykańskich właścicieli Chelsea to poważna lampka ostrzegawcza dla wszystkich jej sympatyków. Kolejna, po dość dziwnie poprowadzonym letnim oknie transferowym. Nie wystarczy mieć góry pieniędzy, by świetnie sobie radzić z zarządzaniem klubem i ludźmi na takim poziomie. A nawet jeśli na linii władze-trener pojawiały się niesnaski (“Telegraph” mówi m.in. o napiętej atmosferze na zgrupowaniu w USA czy nieporozumieniu ws. transferu Cristiano Ronaldo, więcej TUTAJ), to nagłe wyrzucenie Tuchela jest objawem paniki, głupoty, absurdu i jedynie dowodem na to, że sporo nauki przed Boehlym i jego ludźmi.
Można mówić o przyspieszeniu nieuniknionego, o chęci wdrożenia długofalowej wizji z nowym szkoleniowcem u sterów, lecz inni trenerzy, widząc postawę Amerykanów względem Niemca, pewnie dwa razy się zastanowią, zanim przyjmą ofertę pracy z niebieskiej części Londynu. Stąd trudno oczekiwać, by na Stamford Bridge wybrał się np. już łączony z klubem Zinedine Zidane. Kto by nie przejął schedy po Tuchelu, będzie musiał być czujny. Praca w takich warunkach nie może być i nigdy nie będzie komfortowa.