Zmienił się skład, nie zmieniło się nic. Reprezentacja w piłkę grać nie potrafi
Założenia na ten mecz były piękne. Bardzo ofensywy skład, sprawdzian dla kilku wywoływanych zawodników. A potem przyszedł czas na realizację i kibice dostali mokrą ścierą.
Niestety, ale reprezentacja Polski w piłkę nożną wciąż ma największy problem z grą w piłkę nożną. Niewiele jej było w spotkaniu ze Szkocją. Opieraliśmy się przede wszystkim na przebłyskach, w genialnej dyspozycji był Nicola Zalewski. Z Chorwacją wskaźnik sztuki w sztuce jeszcze spadł.
Oczywiście, Chorwacja to zespół od nas lepszy, ale też nie podchodzę do niego w sposób czołobitny. Nie powinniśmy się takich reprezentacji obawiać z miejsca, a skład wybrany przez Michała Probierza sugerował, że bać się nie będziemy. Boisko w bardzo bezwzględny sposób zweryfikowało te założenia. Od pierwszego gwizdka graliśmy z toną węgla na plecach.
Najbardziej widoczne było to w środku pola. O ile w linii obrony lub na wahadłach dało się znaleźć pozytywne występy, o tyle Kacper Urbański, Sebastian Szymański, Piotr Zieliński i schodzący Mateusz Bogusz po prostu zawiedli. Brakowało napędzenia akcji, w czym w pierwszej połowie nie pomagał też Robert Lewandowski regularnie zbiegający na pozycję zajmowaną wcześniej przez Grzegorza Krychowiaka.
Złe funkcjonowanie drugiej linii doprowadzało do powstawania martwej strefy. Z jednej strony pojawiał się problem z odbiorem piłki, z drugiej, gdy już do niego doszło, opcji rozegrania było skrajnie mało. Piłkarze albo chowali się za plecami rywali, albo tkwili w obstawionych przez rywali strefach. Gdy już się ktoś urwał, to zazwyczaj zostawał sam.
A przecież prosiło się o większą agresję. Choćby wtedy, gdy celny strzał oddał Zalewski, a Dominik Livaković wypluł piłkę przed siebie. Do Chorwata nie doskoczył żaden z Polaków. Nie mówię, że w tej sytuacji powinniśmy zdobyć bramkę, ale bez prób nic do siatki nie wpadnie.
Na koniec wypada chyba zwrócić uwagę na to, co zrobili nasi zmiennicy, chociaż zwrot "zrobili" nie jest w tym miejscu najbardziej właściwy. Żaden nie dał dobrej zmiany. Jeśli Jakub Moder będzie tak truchtał na treningach w Brighton, to do pierwszej drużyny długo nie wróci. Karol Świderski nie był w stanie opanować piłki, chociaż ta leciała około dwóch minut. Wprowadzenie Bartosza Slisza za Piotra Zielińskiego było moim zdaniem dyskwalifikujące się już w momencie podjęcia decyzji. Występy Przemysława Frankowskiego i Kamila Piątkowskiego można w gruncie rzeczy przemilczeć.
To samo tyczy się występu całej reprezentacji. W niedzielę połknął ją niemal 39-letni Luka Modrić. Gdyby pomocnika Realu Madryt posadzić na rowerze napędzającym turbinę, to wygenerowałby większą energię niż całe grono podopiecznych Probierza. U weterana rzucała się w oczy dynamika, chęć, technika. U nas, znów, niechlujstwo, brak zaangażowania oraz to, że piłka wciąż nas parzy.
Skład się zmienił, problemy pozostały.