Zmiana, która zadziwiła Fabiańskiego. Zdecydować mógł jeden argument. "Moyes wcześniej miał z tym problemy"
Wszystko wskazuje na to, że Łukasz Fabiański przestał być podstawowym bramkarzem West Hamu. Na inaugurację Premier League, przeciwko Bournemouth, w bramce zagrał Alphonse Areola. Najwiecej szumu w ostatnich dniach zrobiła jednak nie sama decyzja Davida Moyesa, a reakcja polskiego bramkarza.
- Informację o odesłaniu na ławkę przyjąłem fatalnie. Jak mam być szczery, to ogromne, raz, zaskoczenie, a dwa, złość związana z tą informacją. Trzy, kompletnie nie byłem na coś takiego przygotowany pod względem mentalnym - powiedział Fabiański w programie "Jej Wysokość Premier League”.
Sam Fabiański mówi o zaskoczeniu, braku przygotowania, że sezon rozpocznie na ławce rezerwowych, ale nie ma się też co oszukiwać: taka decyzja wisiała w powietrzu od dość dawna. I nie jest to żadne wotum nieufności pod adresem Fabiańskiego, który rozegrał dobry sezon. Spoglądając w liczby, statystyki, to ani nie był on dużo lepszy, ani dużo słabszy od kilku poprzednich w West Hamie.
Podobne liczby
Miał podobny procent obronionych strzałów, podobną liczbę czystych kont. Niemal nie różnił się też wskaźnik PsxG, który statystycznie wskazuje czy bramkarz zapobiegł utracie większej liczby goli, czy też przepuścił nieco więcej niż powinien. W przypadku Fabiańskiego dwa ostatnie sezony Premier League były na minusie. Ten zakończony w maju (-1.2), a 2021/22 (-1.1).
Gdyby personalnie chcieć obwiniać go za jakieś przegrane mecze ligowe, to tak naprawdę można by za jeden - przeciwko Newcastle United, gdzie popełnił indywidualne błędy, dostosował się do chaotycznego poziomu defensywy i nie zapobiegł wysokiej porażce - 1:5. Już wtedy sporo było dywagacji czy czasem nie dojdzie do zmiany w bramce. Nie było to może oparte na słabej formie Fabiańskiego, ale bardziej na przeciętnej dyspozycji całej drużyny, która do ostatniej części sezonu broniła się przed spadkiem. Roszadę w bramce postrzegano jako ewentualny impuls dla zespołu, ale Moyes do końca w lidze grał "starą gwardią".
Kilka tygodni później, na inaugurację sezonu, na roszadę już się zdecydował. W bramce z Bournemouth stanął Areola, który w poprzednich rozgrywkach regularnie grał w zwycięskiej dla West Hamu Lidze Konferencji Europy. Francuz do Londynu trafił dwa lata temu, co ważne, podpisał dość wysoki kontrakt. Zapewne z perspektywą, że z czasem zmieni Fabiańskiego w roli pierwszego bramkarza.
Groźny konkurent
Areola to pięciokrotny reprezentant Francji, bramkarz, który zaliczył epizod w Realu Madryt, zagrał ponad sto meczów dla PSG, a w sezonie poprzedzającym transfer został uznany piłkarzem sezonu w zdegradowanym Fulham. Mimo to trudno stwierdzić, żeby przez ostatnie dwa lata Fabiańskiego przerastał sportowo. Patrząc na czas, który wspólnie spędzili w klubie, tak naprawdę możemy mówić o dwóch równorzędnych golkiperach. W niewielu klubach Premier League, szczególnie poza czołową szóstką, trener ma na tej pozycji aż taki komfort.
To, co prawdopodobnie zdecydowało o zmianie hierarchii, to wiek obu zawodników. Francuz jest od Polaka aż osiem lat młodszy. Klub zainwestował w niego sporo środków, przez ostatnie dwa lata opłacał pensję zdecydowanie przewyższającą średnie zarobki rezerwowego bramkarza zespołu z drugiej części tabeli. Można podejrzewać, że sam Areola też dostał w momencie transferu jakieś zapewnienie, że na pewnym etapie dostanie okazję na regularną grę w Premier League. Nie możemy wykluczyć scenariusza, że w głowie Moyesa czy tez ludzi zarządzających klubem miało to się stać znacznie wcześniej, a tylko regularna i niezła forma Fabiańskiego odsunęła zmianę aż do początku sezonu 2023/24.
Zła komunikacja
Zupełnie czy innym jest natomiast fakt, o który być może Fabiański ma największe pretensje. - Cały sposób tego, jak zostało to rozegrane i przedstawione, jest dla mnie bardzo dziwny. Powiem tylko tyle, bo myślę, że czuć w moich słowach dużo bólu związanego z tą okolicznością, która się wydarzyła. Natomiast uważam, że swoją postawą od momentu, kiedy jestem w tym klubie, pracą i współpracą z trenerami, ze sztabem szkoleniowym, zasłużyłem na zdecydowanie lepsze okoliczności i miejsce i czas. Na pewno jest to moja subiektywna opinia, ale uważam, że powinno się mnie lepiej potraktować w tym danym momencie a propos danej sytuacji, która miała miejsce - dodał bramkarz na antenie "Canal+ Sport".
Czytając miedzy słowami można odnieść wrażenie, że to właśnie sposób zakomunikowania decyzji, a także czas, w którym to zrobił Moyes, najbardziej rozczarował byłego reprezentanta Polski. I pod tym kątem nie ma się mu co dziwić, bo na pewno przez kilka lat gry dla West Hamu zasłużył, aby trener podchodził do niego z odpowiednim szacunkiem. Znów tak naprawdę poruszamy się jednak w sferze spekulacji, bo o tym, jak to wszystko dokładnie zostało rozegrane wiedzą tylko Moyes i Fabiański.
Warto jednak przypomnieć, że kilka tygodni temu Polak prolongował umowę z klubem o dwanaście miesięcy, a też wcześniej dawał do zrozumienia, że nie bardzo uśmiecha mu się rola rezerwowego. Nie możemy zatem wykluczyć scenariusza, że gdyby od początku wiedział, jak będzie wyglądała hierarchia w nowym sezonie, to po prostu podpisałby kontrakt gdzie indziej i stąd żal do trenera.
- W przeszłości kojarzę sytuacje, kiedy sposób komunikacji Moyesa były przeszkodami w transferach przychodzących. Rozmowy były na zaawansowanym poziomie, ale po kontakcie ze Szkotem upadły. W niektórych przypadkach, kojarzę np. Fikayo Tomoriego, nie potrafił tego odpowiednio dyplomatycznie ograć. Sposób, w jaki Moyes się komunikuje chyba nie każdemu musi odpowiadać - zauważył Maciej Kurek, kibic West Hamu, w podcaście "Młotcast".
Szansa na coś nowego
W Polsce wypowiedź Fabiańskiego odbiła się szerokim echem, na Wyspach też ją odnotowano, ale sprawa nie została poruszona podczas piątkowej konferencji Moyesa. Skoro już Areola w bramce się pojawił, z Bournemouth zagrał nieźle, to nie ma raczej co oczekiwać, iż Fabiański w Premier League szybko wróci miedzy słupki. Jeśli pozostanie w West Hamie, to pozostaje mu zacisnąć zęby i w końcówce kariery doświadczyć czegoś, czego za wiele nie miał - pięknych nocy w europejskich pucharach. West Ham, dzięki wygranej w Lidze Konferencji, zagra w tym sezonie w Lidze Europy.