Złoty plan FC Barcelony. Tak Laporta chce znów wprowadzić ją na szczyt. "Ryzykuje niewiele, dużo może zyskać"

Złoty plan Barcelony. Tak Laporta chce znów wprowadzić ją na szczyt. "Ryzykuje niewiele, dużo może zyskać"
screen youtube
Chociaż okienko transferowe oficjalnie otworzy się dopiero za cztery miesiące, Barcelona już nakreśliła jasny plan działania. Klub celuje w zawodników, którzy latem będą do wzięcia bez konieczności uiszczania kwot odstępnego. Praktycznie za darmo “Duma Katalonii” może dokonać wielkich wzmocnień. Zapowiada się to pasjonująco.
Fabrizio Romano donosi, że włodarze Barcelony są pewni pozyskania Andreasa Christensena. Kataloński “Sport” dodaje, że warunki kontraktu na Camp Nou ustalił także Cesar Azpilicueta. “La Gazzetta dello Sport” informuje zaś o porozumieniu na linii Barcelona - Franck Kessie. Mike Verveij z “De Telegraaf” podaje z kolei wiadomości o zaawansowanych rozmowach Katalończyków z Noussairem Mazraouim. Poza możliwym i coraz bardziej prawdopodobnym kontynuowaniem kariery w Barcelonie, całą czwórkę łączy coś jeszcze - 1 lipca będą mogli całkowicie za darmo zmienić pracodawcę.
Dalsza część tekstu pod wideo
Oczywiście, w przyrodzie i świecie biznesu nic nie ginie, ale nawet prowizje dla agentów czy premie za sam podpis nie nadszarpną budżetu Barcelony w takim stopniu, jak ewentualne transfery gotówkowe. I nie tylko względy finansowe mogą skłaniać włodarzy z Camp Nou do przeprowadzenia tych transakcji. Każdy z tych ruchów na papierze broni się także, jeśli chodzi o najważniejszy aspekt - sportową przydatność.

Andreas Christensen - szyty na barcelońską miarę

- Jestem pewien, że Andreas Christensen stanie się topowym zawodnikiem - stwierdził w 2014 roku John Terry.
Trudno nie pogratulować byłemu obrońcy wprawnego oka. Chociaż Duńczyka jeszcze nie można zaliczyć do ścisłej elity na swojej pozycji, połączenie umiejętności, młodego wieku i już zdobytego doświadczenia z pewnością predestynuje go do wkroczenia na poziom światowej czołówki. Tylko w poprzednim roku wygrał z Chelsea Ligę Mistrzów i Superpuchar Europy, a z reprezentacją Danii dotarł do półfinału mistrzostw Europy. W drodze do tego sukcesu strzelił pięknego gola reprezentacji Rosji, co w obliczu aktualnych wydarzeń trzeba uznać za dodatkowy plus.
Przede wszystkim Christensen jest zawodnikiem idealnie skrojonym pod barceloński styl. To obrońca, który właściwie posiada umiejętności klasowego rozgrywającego. W systemie opartym na posiadaniu piłki stoper potrafiący wymienić po 90-100 celnych zagrań na mecz to prawdziwy skarb. “Blaugrana” pod wodzą Xaviego odchodzi od utartych schematów w postaci bezcelowego klepania piłki i baśni tysiąca i jednego podania, ale nadal jej obrońcy muszą mieć w swoim arsenale umiejętność dystrybuowania futbolówką. Trudno na rynku znaleźć defensora, który w tym aspekcie choćby dorównywałby 25-latkowi.
Przy okazji umiejętności Christensena idealnie korespondowałyby ze stylem gry Ronalda Araujo, co mogłoby zażegnać barcelońskie problemy w obronie na długie lata. Urugwajczyk wyróżnia się siłą, skocznością i dynamiką, ale najgorzej wygląda z piłką przy nodze. Duńczyk wprost przeciwnie, uwielbia chwile, kiedy może sam zainicjować akcję, poszukać przeszywającego podania lub przebiec z futbolówką kilkanaście, kilkadziesiąt metrów. Ma do tego naturalne predyspozycje, bowiem według oficjalnych statystyk w trakcie ostatniego EURO był zawodnikiem z siódmym najlepszym wynikiem szybkościowym. Duński dynamit wybuchał, nim rywale spostrzegli jarzący się lont.

Cesar Azpilicueta - urodzony kapitan

W tak młodym zespole jak “Barca”, niewątpliwie potrzeba też autorytetów, chodzących przywódców. Nie dziwi zatem, że klub prowadzi rozmowy z kolejnym zawodnikiem, który niezbyt chętnie garnie się do przedłużenia umowy z Chelsea. Cesar Azpilicueta już swoje osiągnął na Stamford Bridge. Być może przyszedł czas na powrót do ojczyzny.
Ściągnięcie Azpilicuety za jednym zamachem rozwiązałoby kilka problemów Barcelony. Hiszpan jest tak wszechstronnym piłkarzem, że spokojnie mógłby grać na boku defensywy, zaostrzyć rywalizację na pozycji stopera czy nawet momentami wcielić się w rolę zmiennika Jordiego Alby. “Azpi” w swojej karierze notował dziesiątki występów w każdym z sektorów obrony i nigdy nie widać było, aby zmiana pozycji jakkolwiek wpłynęła na obniżenie jego poziomu.
- Drużyna złożona z jedenastu Cesarów Azpilicuetów mogłaby wygrać Ligę Mistrzów - stwierdził Jose Mourinho na łamach “Daily Mail”.
Warto dodać, że Barcelona nie zainwestowałaby tylko w czysto piłkarskie umiejętności Azpilicuety, ale również w jego charyzmę i umiejętności przywódcze. Obrońca od lat jest kapitanem Chelsea i boiskowym wzorem do naśladowania. Stosunkowo młoda szatnia na Camp Nou może potrzebować jeszcze jednego zawodnika z takim charakterem, doświadczeniem, obyciem na najwyższym poziomie. Przykład transferu Erika Garcii pokazuje, że młodość niemal zawsze idzie w parze z błędami. A tych “Barca” w przyszłości musi się wystrzegać, jeśli poważnie myśli o powrocie na szczyt.
- Praca z Cesarem to czysta przyjemność. Zawsze daje z siebie na boisku wszystko, co może. Jest niesamowitym profesjonalistą. To skromny i nieugięty wojownik - chwalił go Thomas Tuchel na antenie “Sky Sports”.

Noussair Mazraoui - uosobienie nowoczesności

Trzecim defensorem poważnie przymierzanym do wzmocnienia Barcelony jest Noussair Mazraoui. Według holenderskich mediów w połowie lutego w księstwie Monako Joan Laporta i Jordi Cruyff mieli spotkać się z Mino Raiolą, aby porozmawiać nie tylko o Erlingu Haalandzie, ale również o zawodniku Ajaksu. Niedługo potem amsterdamczycy mierzyli się z Benfiką w Lidze Mistrzów. Wówczas sam Mazraoui pokazał, dlaczego “Barca” jest nim zainteresowana.
Marokańczyk idealnie wpisuje się w sylwetkę bocznego obrońcy, którego od lat poszukuje Barcelona. Dotychczasowe łowy były na tyle nieskuteczne, że w końcu najlepszym następcą Daniego Alvesa okazał się… Dani Alves. Brazylijczyk z wielką werwą wrócił na Camp Nou, ale wiadomo, że nie jest on długoterminową opcją dla drużyny. Jego kontrakt obowiązuje tylko do końca sezonu, zatem Mazraoui mógłby spokojnie próbować wejść w buty żywej legendy “Blaugrany”. Pod względem charakterystyki pasuje on do profilu zawodnika, którego Xavi oczekuje na tej pozycji. Aktualny system Barcelony trenera opiera się na schodzeniu prawego obrońcy bliżej środkowej strefy i robieniu miejsca dla Adamy Traore czy Ousmane’a Dembele. Na podobnej zasadzie w Amsterdamie funkcjonuje współpraca Mazraouiego z Antonym. Ajax właściwie szlifuje Barcelonie gotowy diament.
- Czasem gram jako obrońca, czasem bardziej jako pomocnik. Nasza taktyka polega na tym, że rywale nie wiedzą, czego się spodziewać. Na treningach często trenujemy wymienność pozycji, ja, Antony i Berghuis mamy opanowane schematy - stwierdził 24-latek w rozmowie z “ESPN”.
Tylko w tym sezonie Marokańczyk strzelił pięć bramek i dołożył do tego cztery asysty. W wielu meczach jest go pełno na boisku, nie boi się gry, wzięcia na siebie ciężaru odpowiedzialności. O jego talencie wiele mówi fakt, że przed trzema laty wygryzł ze składu Ajaksu Sergino Desta, który musiał szukać szczęścia na Camp Nou. Teraz mogliby znów stanąć w szranki, napędzając rywalizację, która Barcelonie wyszłaby tylko na dobre.

Franck Kessie - ryzyko warte grzechu

W ostatnich dniach włoskie media podały, że Barcelona osiągnęła wstępne porozumienie z Franckiem Kessiem. Z zawodnikiem miał się już nawet skontaktować Xavi Hernandez, który optował za tym transferem. Choć Iworyjczykowi daleko do barcelońskiego kanonu pomocnika idealnego, ten ruch też powinien mieć swoje zalety. Paradoksalnie to właśnie kompletnie odmienny styl Kessiego może być jego głównym atutem po ewentualnych przenosinach na Camp Nou. Xavi ma już do dyspozycji filigranowych artystów pokroju Gaviego czy Pedriego. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że w środku pola Barcelony brakuje nieco mięśni, fizyczności, czystej siły. Przypomnijmy, że “Duma Katalonii” nigdy nie stała samymi mikrymi wirtuozami pokroju właśnie Xaviego czy Andresa Iniesty. Pep Guardiola też miał swojego Seydou Keitę. Niedawno w stolicy Katalonii błyszczeli Paulinho czy Arturo Vidal, czyli kolejni pomocnicy nastawieni raczej na noszenie fortepianu niż odgrywanie pięknych symfonii.
- To normalne, że Barcelona interesuje się takim zawodnikiem, jak Kessie. Nasze stanowisko wobec niego jest bardzo jasne. Nie zmienimy swoich warunków - przyznał niedawno Paolo Maldini na antenie stacji “Mediaset”.
Wszem i wobec wiadomo, że Milan nie jest w stanie dogadać się z Kessiem w sprawie wysokości jego wynagrodzenia. “La Gazzetta dello Sport” podaje, że Barcelona jest gotowa zaproponować pomocnikowi 6,5 mln euro netto za sezon. W obliczu ostatnich występów 25-latka można obawiać się o przepłacenie Iworyjczyka. Z drugiej jednak strony, warto pamiętać, że w ubiegłym sezonie był on jedną z czołowych postaci w ekipie “Rossonerich”. Po tak udanych występach miał prawo domagać się podwyżki, której finalnie nie dostał. Stanowcza odmowa ze strony Paolo Maldiniego mogła wywrzeć decydujący wpływ na regres formy. Niewykluczone jednak, że w nowym środowisku znów ujrzelibyśmy starego, dobrego Francka Kessiego.

Misja: Erling Haaland

Intensywne działania Barcelony poszukującej przyszłych wolnych agentów mogą pozwolić na przeprowadzenie najważniejszego ruchu nadchodzącego okienka. “Duma Katalonii” prawdopodobnie chce postawić wszystko na jedną kartę, Erlinga Haalanda. Nie jest żadną tajemnicą fakt, że 21-latek to wymarzony zakup Joana Laporty. Snajper Borussii Dortmund miałby być twarzą nowego projektu odrodzonej “Blaugrany”.
- Barcelona ma pieniądze na Erlinga Haalanda. Pod względem finansowym ten transfer jest możliwy do przeprowadzenia - podkreślił niedawno Enric Masip, doradca Laporty.
Klub powoli wydostaje się z finansowej zapaści, ale transfer Norwega byłby absolutnie nierealny, gdyby Katalończycy musieli sięgnąć głębiej do kieszeni w przypadku pozostałych transferów. Wiadomo przecież, że całkowity koszt zakupu Haalanda nie zamknie się w 75 mln euro, czyli jego klauzuli wykupu. W końcu Mino Raiola też musi zarobić na przysłowiowy chleb.
Na szczęście dla Barcelony 1 lipca rynek wolnych zawodników aż w nadmiarze zapełni się ciekawymi nazwiskami. Tego typu ruchy stanowiłyby prawdziwy zastrzyk jakości do drużyny przy minimalnym wkładzie własnym. Zarówno z ekonomicznego, jak i sportowego punktu widzenia transfery Christensena, Azpilicuety, Mazraouiego i Kessiego po prostu się bronią. Katalończycy niewiele ryzykują, a mają szansę naprawdę wiele zyskać.

Przeczytaj również