Złote dziecko zaprogramowane na sukces. "Jest wyjątkowy, posiada wszystkie te atrybuty. Sprawi wiele radości"
Momentami aż trudno uwierzyć, że uznawany za złote dziecko węgierskiego futbolu Dominik Szoboszlai ma ciągle dopiero 20 lat. Na starcie nowego sezonu kupiony zimą przez RB Lipsk ofensywny pomocnik w końcu poradził sobie z kontuzjami i z miejsca zanotował piorunujące wejście do niemieckiej Bundesligi. Oto historia naznaczona ciężką pracą i wyjątkowym poświęceniem.
- Nie potrafię wyrazić słowami tego, co naprawdę czuję po siedmiu miesiącach leczenia kontuzji - powiedział bohater drugiej kolejki rozgrywek 2021/22 w Bundeslidze, Dominik Szoboszlai, po ostatnim spotkaniu RB Lipsk ze Stuttgartem (4:0). - Przez cały ten okres dawałem z siebie wszystko i trenowałem jeszcze ciężej niż zwykle. Bardzo w to wierzę. Jak zobaczyliście dzisiaj, ciężka praca popłaca.
Węgierski pomocnik przywitał się z nowymi kibicami w prawdziwie wielkim stylu, zdobywając w domowym debiucie w niemieckiej ekstraklasie dwie przepiękne bramki.
Nowy Beckham
Dominik Szoboszlai ma za sobą wyjątkowo trudne chwile. Końcówka ubiegłego roku należała przecież do niego. Najpierw, w doliczonym czasie gry barażowego meczu o awans do finałów EURO 2020 pomiędzy Węgrami a Islandią, jego niesamowita indywidualna akcja zapewniła “Madziarom” upragniony start w turnieju. Kilka tygodni później 20-latek stał się najdroższym piłkarzem w historii rodzimego futbolu. Jeszcze przed otwarciem styczniowego okna transferowego Lipsk zapłacił za niego Salzburgowi okrągłe 20 milionów euro.
Rozbłysk kariery Szoboszlaia stanowił na Węgrzech nie lada wydarzenie. W tamtejszej, sportowej telewizji wyemitowano nawet na jego temat film dokumentalny. Wypowiadający się w nim ówczesny trener Salzburga (a od tego sezonu Lipska), Jesse Marsch, przedstawił tego niezwykle utalentowanego zawodnika jako nowoczesną, bardziej atletyczną i dynamiczną wersję Davida Beckhama. Z równie dobrze ułożoną prawą stopą.
Pierwsza połowa bieżącego roku okazała się jednak dla Szoboszlaia wielkim wyzwaniem. Przewlekła kontuzja pachwiny odwlekła w czasie, aż do początku nowych rozgrywek, jego debiut w niemieckiej Bundeslidze. Zabrała mu też największe marzenie: występ przed własną publicznością na mistrzostwach Europy.
Złote dziecko
Jeśli jakikolwiek piłkarz miał otrzymać taki cios, dobrze, że padło akurat na Szoboszlaia. Mimo bardzo młodego wieku on przywykł bowiem do pokonywania trudności. I ciężkiej pracy od najmłodszych lat.
- Od trzeciego roku życia wstawałem i trenowałem niemal codziennie - powiedział we wspomnianym wyżej dokumencie telewizyjnym. - Jeśli włożysz odpowiedni wysiłek, szczęście w końcu cię odnajdzie, jak na przykład przeciwko Islandii, kiedy piłka odbiła się najpierw od słupka. Pracowałem na to.
Dziennikarz “Nemzeti Sport” Matyas Szeli pisał przed EURO 2020, gdy nieobecność Szoboszlaia stała jeszcze pod znakiem zapytania, że młody Węgier był zaprogramowany na sukces. Kluczową rolę odegrał w nim jego ojciec, czyli sam będący w przeszłości profesjonalnym piłkarzem, choć grającym tylko w ojczyźnie, Zsolt Szoboszlai.
- Trenował syna od najmłodszych lat, wynagradzając go za wykonaną pracę lodami lub czasem spędzonym na placu zabaw - pisał kilka miesięcy temu Szeli. - Wzajemna rywalizacja zawsze stanowiła część tej relacji na linii ojciec i syn, nawet kiedy chodziło o to, kto pierwszy dobiegnie do drzwi samochodu. Jego tata nigdy nie pozwalał mu wygrać.
- Nigdy nie miałem żadnych klocków Lego ani niczego podobnego - dodał sam Dominik Szoboszlai na łamach “FourFourTwo”. - Jedyną rzeczą, jaką się interesowałem, była piłka nożna.
W 2007 roku Szoboszlai senior wraz z dwójką znajomych założył młodzieżowy klubu Fonix Gold FC (co ciekawe, dzieci dwóch pozostałych założycieli grają obecnie na poziomie węgierskich reprezentacji młodzieżowych), gdzie położono duży nacisk na szlifowanie umiejętności technicznych zawodników. Małe boiska otaczano bandami, dzięki czemu piłka nigdy nie wychodziła na aut.
- On kontynuował trenowanie mnie po zakończeniu treningu drużynowego - zdradził Szoboszlai junior w innym wywiadzie, dla portalu “Goal”. - Zawsze robiłem więcej niż ktokolwiek inny. On miał ambicję zostania trenerem, więc zaczęliśmy wspólnie pracować, kiedy miałem trzy lata. Z wyjątkiem jednego roku, trenował mnie aż do przenosin do akademii Red Bulla Salzburg. Był i nadal pozostaje dla mnie ogromną inspiracją oraz idolem. Mój ojciec stanowi kluczowy czynnik w moim rozwoju. Tych wszystkich godzin, które spędził, ćwicząc i doradzając mi, nie da się zapomnieć.
Pod górę
Przeprowadzka do Salzburga, w wieku 16 lat, równała się dla Szoboszlaia z pierwszymi, poważnymi przeszkodami. Wróćmy do tekstu Szelego.
- Mimo że Austria nie jest daleko od Węgier, nastolatek znalazł się w zagranicznym kraju bez rodziców i przyjaciół - relacjonował węgierski dziennikarz. - Nie znał też tamtejszego języka, a podczas pierwszego treningu rozerwał się oznacznik, jaki miał na sobie. To wydarzenie sugerowało, że będzie musiał dosłownie walczyć o miejsce w składzie.
Pod koniec pierwszego sezonu za granicą Szoboszlai nie znalazł się w meczowej kadrze młodzieżowego zespołu Salzburga na finałowe spotkanie UEFA Youth League przeciwko Benfice (2:1). Powód? Dwa dni wcześniej miał zaspać na zbiórkę. Niedługo potem rozważał nawet odejście z klubu.
Na szczęście ostatecznie zmienił zdanie i kilkanaście miesięcy później przekonał do siebie ówczesnego szkoleniowca pierwszej drużyny, od niedawna opiekuna Borussii Dortmund, Marco Rose. Zanim związał się z Lipskiem, Szoboszlai zdążył zdobyć z poprzednim klubem dwa krajowe dublety, zostać wybranym zawodnikiem sezonu w austriackiej Bundeslidze oraz zagrać w fazie grupowej Lidze Mistrzów. Przez ostatnie półtora roku występów w Salzburgu strzelił 21 goli i zanotował 29 asyst.
Wyjątkowy
Na starcie nowego sezonu najgorsze wydaje się być już za nim. Po występie przeciwko Stuttgartowi wiele wskazuje na to, że w Lipsku będzie błyszczeć w tym sezonie jedna z największych wschodzących gwiazd europejskiego futbolu.
- Zdobył dwie fantastyczne bramki i myślę, że da nam znacznie więcej - skomentował boiskowe dokonania kolegi z zespołu inny strzelec gola we wspomnianym spotkaniu, Emil Forsberg. - Jest niesamowitym talentem. Każdego dnia ciężko pracuje i jestem przekonany, że sprawi nam wiele radości.
- Znam “Szobo” bardzo dobrze - dodał szkoleniowiec RB Lipsk, Jesse Marsch. - Jest młodym zawodnikiem z dużym potencjałem. Mówiąc o talencie, nie ma wielu lepszych graczy na jego pozycji. Niektórzy są silni, inni techniczni, jeszcze inni dobrzy taktycznie, a pozostali dobrze bronią lub dużo biegają. Dominik jest wyjątkowy, ponieważ posiada wszystkie te atrybuty.
Dominik Szoboszlai powrócił do gry z przytupem, zupełnie tak, jakby wielomiesięczne problemy zdrowotne nie pozostawiły w jego głowie żadnego śladu. Młody pomocnik najwyraźniej nie zamierza dopuścić do tego, by naznaczone wysiłkiem lata treningów poszły na marne. Pora, by nie tylko na Węgrzech zachwycono się jego talentem.