Złota Piłka, która najmniej obchodzi triumfatora? Kibice się kłócą, w mediach wrze, faworyci mają inne cele
Największa gala, najbardziej prestiżowa ceremonia i... najmniejsze zainteresowanie głównych bohaterów? Plebiscyt Złotej Piłki generuje gigantyczne emocje wśród kibiców, ekspertów i dziennikarzy. Być może są one nawet nieco większe u osób postronnych niż samych kandydatów, którzy już wcześniej zasłużyli na miano zwycięzców.
Złota Piłka to bez wątpienia najcenniejsza indywidualna nagroda w świecie piłki. Dziś, w poniedziałek 30 października, już po raz 67. zostanie ogłoszone nazwisko zawodnika, którego można uznać za numer jeden. Przy czym powszechnie wiadomo, że moment wręczenia statuetki nie zakończy różnorakich debat na temat tego, kto faktycznie jest najlepszym piłkarzem. Zdaniem wielu potencjalny triumfator wcale nie musi przecież górować nad wicemistrzem wskazanym przez elektorów. Niewykluczone jednak, że główni faworyci do zwycięstwa nie traktują tego wszystkiego priorytetowo, ponieważ swoje cele osiągnęli już wcześniej. Właśnie dlatego zostali nominowani.
Dlaczego ten, a nie ktoś inny?
Jak w przypadku większości edycji, teraz znów mamy do czynienia z dwoma głównymi faworytami do sięgnięcia po Ballon d’Or. W tym roku nastąpił ciekawy rozkład sił, ponieważ Leo Messi i Erling Haaland dominowali w zupełnie różnych kategoriach. Pierwszy wraz z Argentyną sięgnął po mistrzostwo świata, dominując piłkę reprezentacyjną. Z kolei Norweg był filarem Manchesteru City, który rzucił na kolana Premier League i Ligę Mistrzów. Za każdym z tych dwóch kandydatów są oczywiście pewne za i przeciw. Eksponowane i przykrywane w zależności od indywidualnych preferencji. Messi wygrał upragniony mundial, udźwignął gigantyczną presję, zwyciężył finałową bitwę pokoleń z Kylianem Mbappe. Ale nie można zapominać o tym, że jego dokonania na arenie klubowej ograniczają się do obowiązku, czyli wygrania Ligue 1 z PSG. Za to Haaland został królem strzelców ligi angielskiej i Champions League, pobił multum rekordów i trafiał do siatki niemal dla zabawy. Nie robił tego jednak w półfinałowych i finałowych meczach, kiedy większym blaskiem błyszczeli Rodri, Bernardo Silva lub Ilkay Guendogan.
Spokojnie można zatem dojść do wniosku, że obaj faworyci w pełni zasłużyli na Złotą Piłkę. Messi za zwieńczenie kariery i piłkarską kompletność, a Haaland za notowanie spektakularnych liczb, o których się fizjologom nie śniło. Dobrze podsumował to zresztą Pep Guardiola.
- Zawsze mówiłem, że powinny być dwie Złote Piłki, jedna dla Messiego, druga dla innych piłkarzy. Tak, Haaland może powinien wygrać, bo zdobyliśmy potrójną koronę, a on strzelił 50 czy milion goli. Ale najgorszy sezon Messiego jest najlepszy dla pozostałych graczy, więc obaj na to zasługują - wytłumaczył trener Manchester City.
Rzadko kiedy mamy jednak do czynienia ze stonowanymi opiniami na temat nadchodzącego triumfatora. W dyskusji publicznej mimo wszystko niezmiennie są obecne słowa o skandalu czy kompletnej niesprawiedliwości. Zwolennicy Leo Messiego nie mogą uwierzyć, że ktokolwiek mógłby rywalizować z mistrzem świata. Obóz Erlinga Haalanda podkreśla, że miesięczny turniej nie powinien być jedynym wyznacznikiem nagrody przyznawanej za cały rok. Nikt nikogo nie przekona do zmiany zdania, chociaż wszyscy będą próbować.
- Jeśli Haaland nie zdobędzie Złotej Piłki, to będzie skandal. Nie można przejść obojętnie wobec tego, czego dokonał w tym sezonie. Nie można patrzeć tylko na to, że Messi wygrał mundial, on teraz gra w Stanach Zjednoczonych, a Haaland w Premier League - grzmiał Michail Antonio w "Footballer's Football Podcast". - To byłoby nielogiczne, gdyby Messi nie wygrał w tym roku Złotej Piłki. To najlepszy piłkarz w historii tej dyscypliny i w tym roku wygrał jeszcze mundial - odpowiadał Eden Hazard na antenie "Telefoot". - W każdym innym roku Erling Haaland pewnie by wygrał, ale trzeba oddać Messiemu to, czego dokonał na mundialu. Podchodził do turnieju z taką presją, z takimi oczekiwaniami i udźwignął to, nie tylko strzelał gole, ale cała jego gra była niesamowita - podkreślał Micah Richards, ekspert stacji "CBS Sports".
Dwóch zwycięzców
Gdy eksperci i dziennikarze bronią swoich racji, główni zainteresowani mogą nawet nie przywiązywać do tego wielkiej wagi. A powód jest bardzo prosty. Obaj w ostatnich miesiącach już zdobyli to, co dla siebie najważniejsze. Dokonali czegoś gigantycznego, chociaż sugerowano, że na pewno im się to nie uda. Messi miał zawodzić na arenie reprezentacyjnej, miał być systemowym piłkarzem FC Barcelony, który nigdy nie dostarczy rodakom szczęścia, jakie zapewnił legendarny Diego Maradona. W Katarze wszystkie potencjalne zarzuty zderzyły się z wielkością Argentyńczyka, który udźwignął na barkach odpowiedzialność doprowadzenia swojej kadry do największego sukcesu od ponad trzech dekad. Sam 36-latek regularnie mówi, że ewentualne zdobycie Złotej Piłki nijak się ma do euforii, jaką poczuł po finale mundialu.
- Wygrałem Ligę Mistrzów, krajowe mistrzostwa, Copa America, mundial i inne rzeczy. Złota Piłka jest uhonorowaniem, ale to są dla mnie najważniejsze nagrody. Sukces nie polega tylko na indywidualnych nagrodach - zaznaczył Messi w wywiadzie na kanale "Olga" - Mówiłem wiele razy, że Złota Piłka to cenna nagroda indywidualna, ale nigdy nie przywiązywałem do niej wielkiej wagi. Najważniejsze były dla mnie trofea drużynowe. Miałem szczęście, że po mistrzostwach świata wreszcie zdołałem osiągnąć wszystko w swojej karierze. Po mundialu znacznie rzadziej o tym myślę, bo już mam swoją nagrodę. Jeśli dostanę kolejną Złotą Piłkę, to dobrze, a jeśli nie, to nic się nie stanie - dodał Leo cytowany przez portal "Goal.com".
Podobnie Erling Haaland zdusił w zarodku wątpliwości, które pojawiały się przy okazji jego przenosin do Manchesteru City. Bo może zawieść w lepszym klubie, bo Premier League to nie Bundesliga, bo “Obywatele” przecież wcale nie potrzebują typowego napastnika. Takich głosów było naprawdę sporo, zwłaszcza po pamiętnym meczu o Tarczę Wspólnoty, w którym Norweg zmarnował kilka dogodnych okazji, czym przyczynił się do porażki z Liverpoolem. Po upływie roku już nikt nie uważa, że “The Citizens” mogliby się obejść bez takiego snajpera. On sam spełnił swoje największe marzenie o triumfie w Lidze Mistrzów, który był ukoronowaniem sezonu z potrójną koroną.
- Najlepsza chwila w karierze? To nastąpiło 30 sekund po ostatnim gwizdku w finale Ligi Mistrzów. Nie wiem nawet, jak to opisać, ale mam nadzieję, że jeszcze doświadczę w życiu czegoś podobnego. To było najlepsze uczucie, wręcz nierealne. Spełniłem wtedy jedno ze swoich największych marzeń. Od zawsze na to czekałem. Następny cel? Zdobyć kolejną potrójną koronę - powiedział Haaland w rozmowie z "The Telegraph".
Dodatek
Sergio Ramos powiedział kiedyś, że gdyby skupiał się na nagrodach indywidualnych, to nie byłby piłkarzem, ale tenisistą. Neymar kilka lat temu stwierdził, że na koniec kariery będzie patrzył na to, co udało mu się osiągnąć w Lidze Mistrzów i z reprezentacją Brazylii, a nie na ewentualne statuetki indywidualne. Zlatan Ibrahimović w swoim stylu rzucił, że Złota Piłka go nie obchodzi, bo i tak jest najlepszy. Erling Haaland i Leo Messi również nie boją się mówić o swoich priorytetach, do których niekoniecznie zalicza się statuetka Ballon d’Or.
Oczywiście, że miano najlepszego piłkarza świata jest niewątpliwym prestiżem i uznaniem wielkiej sportowej klasy. Jednak prawdopodobnie żaden gracz nie zamieniłby sukcesu drużynowego w imię indywidualnej pychy. Tego typu plebiscyty stanowią zaledwie miły dodatek, są wisienką lub jak kto woli truskawką na torcie. Słodyczy tej dyscyplinie nadają chwile, w których sędzia gwiżdże po raz ostatni w finałowym meczu, a piłkarz wie, że właśnie odniósł zwycięstwo z całym zespołem. Pokonał rywala w bezpośredniej boiskowej rywalizacji. Za moment podniesie puchar, na który pracował całą karierę. Takie przeżycia nijak się mają do siedzenia w garniturze i usłyszenia swojego nazwiska po dwugodzinnym show, które tylko w teorii jest związane z piłką nożną. Szczególnie, że poziom napięcia sięga niziutkich pułapów, skoro od kilku dni dobrze wiemy, kto zostanie nagrodzony.
Jeśli nie wydarzy się nagła sensacja, a topowi dziennikarze nie szerzyli dezinformacji, Złota Piłka zaraz trafi do rąk Leo Messiego. Czy ta nagroda zmieni diametralnie przebieg jego kariery? Czy jedna statuetka robi wielką różnicę, kiedy ma się już siedem identycznych? Pewnie, że sensem życia każdego sportowca jest niekończąca się ambicja. Żaden piłkarz nie osiągnąłby czegoś, gdyby nie chciał jeszcze więcej. Ale w przypadku zarówno Argentyńczyka, jak i Erlinga Haalanda, kwestie ambicji nie wykraczają poza granice boiska. To tam obaj udowodnili, że w poprzednim roku byli najlepsi na świecie. Za swoje wyczyny otrzymali już najcenniejsze możliwe wyróżnienia. Złote medale na szyi, puchary do wspólnej gabloty i wieczne wspomnienia historycznych triumfów. Cała reszta jest tylko niekoniecznie niezbędną rozrywką.