Zgrzyty w madryckim raju. Gwiazda Realu traci cierpliwość, Ancelotti musi reagować

Zgrzyty w madryckim raju. Gwiazda Realu traci cierpliwość, Ancelotti musi reagować
Źródło: Jose Breton / Pics Action / Shutterstock
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski24 Sep · 07:30
Za dużo grzybów w barszczu. Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Te i inne powiedzenia w pewien sposób odzwierciedlają sytuację w Realu Madryt. W ofensywie “Los Blancos” robi się zbyt duży natłok topowych piłkarzy. Dlatego coś trzeba zrobić z Rodrygo Goesem.
W Realu teoretycznie wszystko funkcjonuje bez zarzutu. “Królewscy” wygrali cztery ostatnie spotkania, w samej lidze nie zaznali smaku porażki od ponad roku. Do tego Kylian Mbappe regularnie trafia do siatki, Jude Bellingham odzyskuje formę, a Vinicius Junior udowadnia, dlaczego za kilka tygodni sięgnie po Złotą Piłkę. W madryckim raju powoli zaczyna jednak brakować miejsca dla jeszcze jednej ofensywnej gwiazdy. Rodrygo dokłada pojedyncze bramki i asysty, ale zdecydowanie nie jest pierwszoplanową postacią na Santiago Bernabeu. I ewidentnie nie akceptuje takiego położenia.
Dalsza część tekstu pod wideo

Klęska dobrobytu

W poprzednim sezonie Carlo Ancelotti znalazł idealny przepis na sukces. Odejście Karima Benzemy zupełnie nie zdestabilizowało drużyny, która znalazła nową drogę do zwyciężania. Zastosowanie formacji 4-4-2 z czwórką pomocników w rombie doprowadziło “Królewskich” do triumfów w La Liga i Champions League. Vinicius i Rodrygo stworzyli idealny duet napastników, który był wspierany przez piorunująco skutecznego Jude’a Bellinghama. Pod względem osiąganych liczb wychowanek Santosu wypadał nieco bladziej od partnerów z ataku, ale trudno było mieć do niego jakiekolwiek zarzuty. Bilans 17 goli i dziewięciu asyst w 52 spotkaniach zasługiwał na pochwały. Szczególnie, że 23-latek potrafił błyszczeć w najważniejszych momentach. W ćwierćfinale Ligi Mistrzów zdobył dwie bramki z Manchesterem City, w kolejnej fazie dołożył otwierające podanie z Bayernem. Generalnie wszystko funkcjonowało bez zarzutu. Chociaż sam zainteresowany nie był w pełni usatysfakcjonowany.
- Zawsze mówiłem, że mogę grać na obu skrzydłach. Nie lubię za to występować w roli "dziewiątki", ale w Realu muszę. Ze względu na moje cechy nie do końca mi to pasuje. W Brazylii mogę poruszać się po całym boisku, co pomaga w mojej grze - rzucił kilka miesięcy temu, cytowany przez Cope.
Uważaj, o co prosisz, bo możesz to dostać. W tym sezonie Brazylijczyk już nie musi grać bliżej środka, ponieważ ten sektor został zagospodarowany przez Kyliana Mbappe. Transfer gwiazdy takiego formatu skłonił Ancelottiego do zmiany systemu, który w poprzednim sezonie był gwarantem zwycięstw. Od początku sezonu Real gra z ofensywną trójką, którą zwykle tworzą Vinicius, Mbappe i Rodrygo. Problem polega na tym, że każdego z nich ciągnie na lewe skrzydło, co wprowadza pewien brak balansu. Madrycka prasa apelowała już o konieczność znalezienia równowagi w ataku.
Mistrzowie Hiszpanii unikają porażek, ale czuć, że jeszcze nie grają na miarę swoich możliwości. W spotkaniach z Betisem, Realem Sociedad czy Stuttgartem przez długi okres męczyli oczy. Na pierwszy rzut oka widać, że zespół musi się dotrzeć po małej rewolucji, którą przeprowadzono w letnim okienku. Odejście Toniego Kroosa przy jednoczesnym pozyskaniu Mbappe sprawiło, że wajcha powinna przesunąć się w kierunku ofensywnym. Ale powszechnie wiadomo, że większa liczba napastników wcale nie musi wpłynąć na poprawę gry w ataku. Właśnie dlatego już pojawiają się głosy o możliwym powrocie do sprawdzonej formuły z zeszłego sezonu.
- Sztab trenerski szuka recepty na odzyskanie formy. Klub dokonuje tego, nie ponosząc porażek, ale wygrywając z większymi problemami niż się spodziewano. Pierwszy wniosek Ancelottiego jest taki, że musi ponownie rozważyć grę czterema pomocnikami, aby odzyskać brakującą równowagę. System nie będzie widoczny w każdym meczu, ale pomysł może zostać wdrożony podczas spotkań o największym ciężarze gatunkowym, być może już podczas nadchodzących derbów z Atletico. Taki pomysł pojawia się w Valdebebas - opisał Jose Felix Diaz z dziennika Marca.

Zespół R

Jeśli Ancelotti faktycznie będzie znów stosował system z czterema pomocnikami, Rodrygo najprawdopodobniej zostanie poświęcony. Trudno bowiem wyobrazić sobie, aby nagle zrezygnowano z usług Viniciusa czy Mbappe. Oni mogą mieć minimalne wahania formy, ale koniec końców gwarantują jakość w praktycznie każdym meczu. Z kolei wychowanek Santosu coraz częściej próbuje walczyć o swoje, ale niekoniecznie podczas meczów.
- Wynik ostatniego meczu z Mallorką nie był taki, jakiego oczekiwaliśmy. W lidze hiszpańskiej na końcu każdy punkt ma znaczenie. Jestem zadowolony ze strzelonego gola i z rozwoju drużyny. W zeszłym tygodniu sporo mówiono o tercecie Bellingham - Mbappe - Vini, ale będą musieli dodać R do skrótu BMV. Mamy kwartet napastników i resztę drużyny. Wszyscy pokażą swoją wartość w tym sezonie - na początku sezonu taką wiadomość napisał Rodrygo do swoich obserwatorów w aplikacji WhatsApp.
Po kilku godzinach wpis został usunięty. W internecie jednak nic nie ginie, a powyższe słowa wzbudziły spore kontrowersje. Napastnik zasugerował bowiem, że nie podoba mu się bycie czwartym do brydża. Ewidentnie chciałby mieć status niepodważalnej gwiazdy, który przysługuje Viniemu, Mbappe i Bellinghamowi. Już wcześniej 23-latek sugerował, że musi być doceniony, aby móc kontynuować karierę w Realu.
- Cała Europa cię chce, ale czy ty chcesz na zawsze zostać w Madrycie? - takie pytanie zadał dziennikarz DAZN.
- Cóż, wszystko może się zdarzyć. Obowiązuje mnie kontrakt, lata, które tu spędziłem, były dla mnie przyjemnością. Nie martwcie się o przyszłość, jak mówiłem, chciałbym zostać, ale zobaczymy - odpowiedział Rodrygo. - Chcę zostać w Realu tak długo, jak będę czuł, że pomagam i jestem ważny dla drużyny. Kiedy zobaczę, że już nie jestem ważny, może nadejdzie czas, aby poszukać innego miejsca. Ale nie sądzę, żeby coś takiego nastąpiło w tej chwili, nie myślę o tym. Zawsze marzyłem o tym, aby grać w Realu, to mój ukochany klub - dodał w rozmowie z magazynem GQ.
Te wypowiedzi również odbiły się szerokim echem. Rodrygo teoretycznie mówił o miłości do drużyny, ale dodawał gwiazdkę. On chce nadal odnosić sukcesy na Santiago Bernabeu, aczkolwiek pragnie, aby doceniono go w odpowiedni sposób. A coraz mocniej uwidacznia się różnica w poziomie 23-latka w porównaniu z pozostałymi filarami ataku. W tym sezonie zanotował on raptem dwa gole i dwie asysty w ośmiu spotkaniach. Zdarzają się kilkudziesięciominutowe fragmenty spotkań, w których po prostu znika. Nie angażuje się w podbramkowe akcje, nie wchodzi w pojedynki, chowa się od piłki. Po sześciu kolejkach ligowych ma na koncie tylko dziewięć oddanych strzałów. Mniej od Ardy Gulera, który przecież nie zawsze jest pierwszym wyborem. Dla porównania, Mbappe tylko w meczu z Espanyolem oddał dziewięć uderzeń. Brazylijczyk oczywiście nie musi być tak aktywny, jak Francuz, który żyje z szukania okazji na gole. Skoro jednak liczy na podobną rewerencję, to należałoby oczekiwać nieco większego wkładu.
- Mam wrażenie, że Rodrygo większą pazerność na laury wykazuje poza boiskiem niż na nim - powiedział Tomasz Ćwiąkała, komentując mecz Realu z Espanyolem na antenie Canal+ Sport. - Dziennikarze dużo piszą o tercecie BMV, ale my znamy jakość Rodrygo i wiemy, jaki ma wpływ na drużynę. Nie ma powodu, żeby się o to złościł, chociaż jeśli ma z tego powodu grać lepiej, to pozwólmy mu się złościć - przyznał zaś Thibaut Courtois w rozmowie z Ibaiem Llanosem.

W poszukiwaniu kompromisu

Obserwując aktywność medialną Rodrygo, można zauważyć stosunkowo dużą wrażliwość na punkcie oceny swojej gry. Trudno zniósł choćby brak nominacji do Złotej Piłki. Pewnie, że istniały przesłanki za jego kandydaturą, mówimy przecież o mistrzu Hiszpanii i triumfatorze Ligi Mistrzów. Jednocześnie brak wyróżnienia nie był szczególnie wielką kontrowersją. Z Realu doceniono tych, którzy najbardziej na to zasłużyli. W gronie liderów drużyny znajdują się Vinicius, Bellingham, Carvajal, Valverde, do niedawna Kroos, a od paru tygodni także Mbappe. 23-latek znajduje się na nieco dalszym planie, co ewidentnie nie jest mu w smak.
- Zdenerwował mnie brak nominacji do Złotej Piłki. Myślę, że na to zasłużyłem. Nie chcę nie doceniać graczy, którzy tam są, ale uważam, że zasłużyłem na miejsce w najlepszej 30. Jego brak był dla mnie zaskoczeniem. Ale nie mogę nic zrobić, nie ja decyduję o takich rzeczach - skomentował na antenie ESPN. - Często wypełniam na boisku puste miejsca. Brakuje kogoś na prawym skrzydle? Daj tam Rodrygo. Potrzebna "dziewiątka"? Wystaw Rodrygo. Luka w innym miejscu? Rodrygo. To wszystko. To może trochę irytować, ale jestem graczem zespołowym i akceptuję to - dodał w tym samym wywiadzie.
Ancelotti musi znaleźć wyjście z tej sytuacji. Real oczywiście nadal powinien sukcesywnie kompletować punkty w lidze hiszpańskiej, ponieważ po prostu góruje jakością nad niemal każdym rywalem. Pozostaje kwestia podejścia do najważniejszych spotkań, które zdefiniują cały sezon. Przed prestiżowymi meczami Włoch będzie musiał podjąć niełatwą decyzję. Jeśli pozostanie przy formacji z trzema napastnikami, zaryzykuje brakiem symetrii i dublowaniem lub nawet potrajaniem się największych gwiazd. Na papierze obiecująco wygląda możliwy powrót do formacji 4-4-2. Z przodu duet Vini - Mbappe, za ich plecami Bellingham, a do tego Valverde, Camavinga i Tchouameni? Takie zestawienie wygląda na idealne połączenie jakości przy odpowiednim rozłożeniu czynników ofensywnych i defensywnych.
- Brak balansu? Naszym celem jest bycie zwartą drużyną. Jeśli Vini, Kylian i Rodrygo będą próbowali wywierać wysoki pressing, a pomocnicy nie podejdą wyżej i obrońcy też zostaną niżej, to będziemy mieli problem. Ale to nie będzie wina trójki z przodu, tylko ruchu w pozostałych formacjach. Linie muszą grać blisko siebie. Rozumiem, że myślicie, że brak równowagi wynika z gry ofensywnego tercetu, ale tak nie jest. Nie wymagam od nich, aby pracowali za pomocników i obrońców, mógłbym wystawić dodatkowych trzech defensorów, ale to też by nie działało. Dlatego potrzebna jest równowaga, którą osiągamy, pracując z piłką i bez niej. Powrót do 4-4-2? Myślimy nad tym, to ustawienie, które stosowaliśmy w poprzednim sezonie i stwarzało nam dużo możliwości - tłumaczył Ancelotti, cytowany przez dziennik AS.
Większość trenerów pewnie chciałaby mierzyć się z takimi problemami. Włoch może bowiem zastanawiać się nad tym, czy wystawić trzech topowych napastników, a może czterech rewelacyjnych pomocników. Trzeba bowiem podkreślić, że w przypadku Rodrygo wciąż mówimy o klasowym graczu. W wielu drużynach z najwyższej półki miałby pewne miejsce w składzie, może nawet wyrósłby na pełnoprawnego lidera. Ale Real dysponuje tak piekielnie mocną kadrą, że Brazylijczykowi bliżej do bycia opcją numer trzy lub cztery niż jeden. Czas pokaże, czy zaakceptuje on swoje położenie. Innego wyjścia nie ma, jeśli chce kontynuować marzenie, jakim jest gra na Santiago Bernabeu.

Przeczytaj również