Zaufanie po blamażach popłaca. Planuje emeryturę, a gra o najlepszy wynik od lat. "Polak to jego ulubieniec"
Jesienią pałętali się w dolnych rejonach tabeli i wydawało się, że znów jedyne o co powalczą, to utrzymanie. Jednak bardzo dobra forma sprawiła, że Southampton po raz pierwszy od pięciu lat ma szansę zakończyć sezon w górnej części tabeli. Wyróżniają się nie tylko wynikami, ale też odważnym, atrakcyjnym stylem gry.
W tym roku zdążyli już zagrać z Manchesterem City, Tottenhamem i Manchesterem United. Z czołowymi drużynami w lidze, dwukrotnie rywalizując na wyjeździe, zdobyli aż pięć punktów. Drużynie Pepa Guardioli postawili się nie po raz pierwszy, we wrześniu zremisowali też na Etihad Stadium. W obu meczach nie stracili gola z gry. Z liderem Premier League będą mieli okazję zagrać raz jeszcze. Po zwycięstwie w Pucharze Anglii z West Hamem w ćwierćfinale zmierzą się właśnie z City.
Dwie porażki 0:9
Wydaje się, że wreszcie efekty daje ogromne zaufanie, jakie dostał Ralph Hasenhuttl. Austriacki trener przetrwał niejeden kryzys, na czele z porażką 0:9 z Leicester. Takich przykrych momentów było jednak więcej, choćby przegrana w takich samych rozmiarach z Manchesterem United. Problemem były przede wszystkim masowo tracone gole. W poprzednich rozrywkach tylko West Bromwich Albion straciło ich więcej. Niewiele lepiej było też w sezon wcześniej.
Personalnie sporo się w obronie zmieniło. Latem odeszli Jannik Vestergaard i Ryan Bertrand. Zastąpić ich mieli Romain Perraud i Valentino Livremento. Szczególnie sprowadzenie tego drugiego zawodnika z Chelsea za 5 milionów funtów okazało się majstersztykiem. Młodzieniec, który nigdy dotąd nie rozegrał na poziomie Premier League choćby minuty, z miejsca wszedł do składu i stał się jednym z ważniejszych piłkarzy w zespole. To bardzo ofensywnie nastawiony boczny obrońca, świetnie wyszkolony technicznie, który jednak nie zapomina o pracy w defensywie. Livremento najczęściej gra na prawej stronie, co oznacza, że na lewej o miejsce w składzie walczą Kyle Walker-Pieters i Perraud. Większa konkurencja wyraźnie służy temu pierwszemu, który mimo że jest prawonożny, to na przeciwległej stronie radzi sobie obiecująco.
Polak jednym z filarów
Na środku defensywy też pojawiła się stabilizacja. Hasenhuttl najczęściej stawia na duet Jan Bednarek - Mohammed Salisu. Polak to jeden z ulubieńców trenera, w zasadzie trudno sobie wyobrazić, co musiałby zrobić, żeby stracić miejsce w składzie. Miał zaufanie nawet po słabszych spotkaniach, błędach, które w ostatnim czasie też znacznie ograniczył. Być może służy mu właśnie duet z Salisu, który w klubie jest już od pewnego czasu, ale dopiero od niedawna zaczął sobie radzić na miarę oczekiwań. Lewonożny stoper zwrócił na siebie uwagę szczególnie w meczu przeciwko City, kiedy kilkoma znakomity interwencjami ratował drużynę przed stratą gola.
Za lidera drużyny należy jednak uznać przede wszystkim Jamesa Warda-Prowse’a. To pomocnik, który ma świetne uderzenie ze stałych fragmentów gry. Korzysta z tego choćby Bednarek, który w tym sezonie strzelił już trzy gole, a w kilku innych sytuacjach był blisko zdobycia bramki. Często miało to miejsce właśnie po świetnych dośrodkowaniach Warda-Prowse’a, który sam strzelił w lidze sześć goli i dołożył cztery asysty. W środkowej strefie najczęściej partneruje mu Oriol Romeu, który jest w życiowej formie.
W ofensywie Austriak najczęściej stawia na dwóch napastników. Furorę robi wypożyczony z Chelsea Armando Broja, którego pewnie trudno będzie zatrzymać dłużej niż do końca sezonu. Być może w kolejnym sezonie stanie się już ważnym graczem The Blues, a jeśli nie, to chętnych, by go pozyskać w Europie brakować nie będzie. Partneruje mu najczęściej Che Adams, który w lidze ma nawet jednego gola więcej niż Albańczyk. Udało się tym samym zastąpić Danny’ego Ingsa, najlepszego strzelca z poprzedniego sezonu, który przeniósł się do Aston Villi.
Coraz lepiej prezentują się też skrzydłowi. Progres widać szczególnie u tych, którzy nazywani byli "jeźdźcami bez głowy". W wysokiej formie jest Mohamed Elyounoussi, pięć asyst ma już Nathan Redmond. Dobry poziom utrzymuje też zawodnik o nieco innej charakterystyce, elegancko grający Stuart Armstrong.
Liderzy statystyk
Przez lata współpracy z Hasenhuttlem wszyscy dobrze mogli poznać jego założenia. Drużyna ma grać agresywnie, wysoko atakować rywala, jak najszybciej odebrać piłkę. Przekłada się to na konkretne statystyki. Żaden zespół w Premier League nie ma więcej przechwytów niż Southampton. Zawodnicy najczęściej budują akcje krótkimi podaniami, w lidze nie ma drużyny, która miałaby mniej podań zagranych na więcej niż 30 metrów. W liczbie oddanych strzałów ustępują tylko klubom z tzw. Big Six i Leeds.
- W naszym zachowaniu na boisku można zobaczyć wiele automatyzmów. Znacznie poprawiliśmy grę w posiadaniu piłki. Rywalowi trudno jest przewidzieć, w jaki sposób będziemy atakować. Nie tylko gramy systemem 4-2-2-2, potrafimy być elastyczni. Najważniejsze jest to, że cały czas się rozwijamy - powiedział ostatnio Hasehuttl.
Nie wiadomo jak długo Austriak pozostanie trenerem Southampton. Kilka tygodni temu napomknął, że nie wyklucza odejścia na emeryturę, gdy w czerwcu 2024 roku skończy mu się kontrakt.
Nie wiadomo jak długo Austriak pozostanie trenerem Southampton. Kilka tygodni temu napomknął, że nie wyklucza odejścia na emeryturę, gdy w czerwcu 2024 roku skończy mu się kontrakt.
- Jeśli wypełnię umowę, to będzie oznaczało, że przepracowałem pięć i pół roku. To bardzo dużo czasu we współczesnym futbolu. Potrzeba na to mnóstwo energii, trudno mi sobie wyobrazić, że będę chciał podjąć kolejne wyzwanie. Moim celem jest doprowadzenie do sytuacji, w której Southampton w 2024 roku będzie w dobrej sytuacji. Skończę wtedy 57 lat i na pewno chciałbym w życiu doświadczyć też innych rzeczy. Nie wyobrażam sobie pracy w wieku 74 lat, jak Roy Hodgson - przyznał.
Nawet jeśli nie zmieni zdania, to przed nim jeszcze sporo czasu. W Southampton ma młodą i rozwojową kadrę. Ostatnio, w meczu z Evertonem, najstarszym zawodnikiem z pola był Romeu, który ma 30 lat. W przeszłości już nawet kilka razy był łączony z pracą w czołowych angielskich klubach. Ostatnio jako następcę Ralfa Ragnicka w Manchesterze United wskazał go Paul Scholes. Jeśli dobra passa Southampton potrwa dłużej, to niewykluczone, że jego deklaracja zostanie wystawiona na poważną próbę.