Zaskakujący transfer Atletico. Nowy as w talii Simeone? "Oni często poszukują takich ukrytych skarbów"
Trudno uzyskać status gwiazdy ligi portugalskiej, jeśli nie gra się w którymś z czołowych klubów. Samuel Lino doprowadził jednak Gil Vicente do historycznego wyczynu na krajowych boiskach i zasłużył na transfer do Atletico Madryt. - Atletico często poszukuje takich ukrytych skarbów na rynku transferowym i wypada nam wierzyć, że w tym przypadku jest tak samo - słyszymy.
Gil Vicente za dwa lata będzie obchodzić swoje stulecie, ale klub z północy kraju mimo dość długiej historii jeszcze nigdy nie miał okazji zaznać smaku gry w europejskich pucharach. Zmieni się to już w najbliższym czasie, kiedy zespół nazwany na cześć słynnego portugalskiego poety i dramaturga zadebiutuje w Lidze Konferencji UEFA, w której to rywalizację rozpocznie od trzeciej rundy eliminacji. W ekipie z Barcelos nikt nie myślałby teraz o europejskich wojażach, gdyby nie świetny sezon, którego jednym z głównych bohaterów był właśnie Samuel Lino.
Brazylijczyk barwy Gil Vicente reprezentował przez trzy lata. Eksplozja jego talentu miała jednak na dobre miejsce właśnie w świeżo zakończonych rozgrywkach. Lewoskrzydłowy strzelił w Primeira Lidze 12 goli (to prawie 1/4 wszystkich bramek całej drużyny!) i dołożył do tego pięć asyst. Już zimą chciały go u siebie zarówno Benfica, jak i Porto. Ostatecznie wyścig o podpis 22-latka wygrało jednak właśnie Atletico, które zapłaciło za niego 6,5 miliona euro. Lino dokończył sezon w Portugalii, a teraz ruszy na podbój Primera Division.
Najbardziej wartościowy
Oglądając Lino w akcji, z miejsca da się określić jego cechy charakterystyczne. Świetne przyspieszenie na lewym skrzydle, fenomenalna kontrola piłki, umiejętność strzału obiema nogami. Już dziewięć goli w sezonie 2020/2021 dawało podstawy ku temu, by myśleć o nim w kontekście przynajmniej czołówki portugalskiej stawki. Fenomenalne występy w niedawno zakończonych rozgrywkach tylko potwierdziły ogromny potencjał drzemiący w młodym Brazylijczyku.
- Samuel Lino był jednym z najbardziej wartościowych zawodników Gil Vicente w minionym sezonie. Strzelił bardzo ważne bramki dla klubu, a sam dowiódł, że jest dobrym zawodnikiem. Jego postawa była dla wszystkich pewnego rodzaju zaskoczeniem. Jednakże Ricardo Soares, trener Gil Vicente, swego czasu powiedział, że to zawodnik, który może zagrać dla zespołu z portugalskiego topu - mówi w rozmowie z nami Vitor Maia z “Maisfuetbol.pt”.
Lino dokonał czegoś, co nie zdarza się w lidze portugalskiej zbyt często - został jedną z gwiazd tych rozgrywek, choć nie występował dla klubu z tradycyjnej ligowej czołówki. Nic dziwnego, że w swojej grupie wiekowej pod względem potencjału wyprzedzali go na portugalskich boiskach jedynie przedstawiciele “Os Tres Grandes”, czyli tamtejszej “Wielkiej Trójki” - Darwin Nunez z Benfiki i Goncalo Inacio ze Sportingu.
Ukryty skarb
Licytację wygralo jednak Atletico i to właśnie z tym zespołem Lino ma rozpocząć przygotowania do następnego sezonu. Na pierwszy rzut oka ten transfer wydaje się dla “Rojiblancos” świetną opcją. Z jednej strony madrytczycy pozyskali gwiazdę naprawdę solidnej europejskiej ligi. Z drugiej - kwota, za którą wykupili go z Gil Vicente, na pewno nie spowoduje ani finansowej, ani wizerunkowej klęski, jeśli ostatecznie Lino nie okaże dla “Los Colchoneros” wielkim wzmocnieniem.
- Atletico często poszukuje takich ukrytych skarbów na rynku transferowym i wypada nam wierzyć, że w tym przypadku jest tak samo. Czołowe portugalskie kluby chciały go mieć u siebie, dlatego “Rojiblancos” musieli dopiąć ten transfer już w styczniu. Jest postrzegany jako zawodnik o na pewno ogromnym potencjale, a eksplozja jego talentu w Portugalii sprawiła, że dla klubu z Madrytu był po prostu ciekawą opcją na rynku - podkreśla w rozmowie z nami Amer Al-Hashimi, prowadzący twitterowe konto “Atletico Universe”.
Ruch ten przypomina póki co więc nieco transfer Diogo Joty. Może mało kto bowiem pamięta, ale zanim obecny gwiazdor Liverpoolu trafił do Premier League, zanotował epizod w Atletico. Choć to może i tak za dużo powiedziane. Portugalczyk po świetnym okresie w Pacos de Fereira został bowiem wykupiony przez “Los Indios”, ale nigdy nie zadebiutował nawet w ich barwach - jeden sezon spędził na wypożyczeniu w Porto, kolejny w Wolverhampton, aż wreszcie już na stałe trafił do Anglii. W efekcie Atletico jeszcze na nim zarobiło.
Lek na brak goli
Niewykluczone, że teraz podobny scenariusz czeka Lino. Najpierw spróbuje on jednak powalczyć o swoją szansę w ekipie Diego Simeone. Trzecia drużyna ubiegłego sezonu Primera Division już niedługo rozpocznie przygotowania w Los Angeles de San Rafael, urokliwie położonej miejscowości, którą od stolicy Hiszpanii dzieli niecała godzina drogi. To właśnie tam Lino wkrótce stoczy walkę o miejsce w składzie Atletico na nadchodzące rozgrywki.
- Myślę, że Lino może znajdować się w jakichś planach Simeone na przyszłość, bo to piłkarz o podobnym profilu co Carrasco. Atletico zawsze cierpi z powodu braku takiego niezłego technicznie zawodnika, który pomógłby im stworzyć niebezpieczeństwo pod bramką rywala. Zwykle największym problemem “Rojiblancos” jest właśnie przecież brak goli. Okres przygotowawczy będzie jednak dla niego kluczowy, bo na razie jest dla kibiców Atletico postacią niemal anonimową - mówi nam Pascual Ruiz Arnal z dziennika “Marca”.
Niektórzy w Madrycie uważają nawet, że przyjście Lino jest tylko początkiem dalszych działań transferowych, w które zaangażowany będzie młody Brazylijczyk. Według niektórych doniesień, 22-latek może posłużyć do obniżania kosztów innych zakupów “Atleti”. Dlatego też nie jest pewne, czy będzie go nam dane w ogóle zobaczyć w barwach stołecznego klubu w sezonie 2022/2023.
Gorące lato
Co się odwlecze, to nie uciecze. Historia zna bowiem przypadki zawodników Atletico, którzy najpierw musieli dzielnie poradzić sobie na wypożyczeniu, a dopiero potem zostali gwiazdami “Rojiblancos”. Tak było w przypadku zarówno Diego Costy, jak i Saula Nigueza - obaj z czasem stali się bardzo ważnymi elementami układanki Simeone. Z drugiej strony, ktoś może oczywiście przywołać przykład choćby Joty, a to przecież nie jest jedyny piłkarz, który tylko przewinął się przez korytarze madryckiego klubu w ostatnich latach bez dostania poważniejszej szansy w pierwszym zespole.
- Takie wypożyczenie do innego zespołu wydaje się jednak chyba najbardziej rozsądnym rozwiązaniem. Jest młody i nie wydaje się typem gracza, który odegrałby dużą rolę w swoim pierwszym sezonie u Simeone. Przykłady podobnych transferów możemy mnożyć - Marcos Paulo, Nehuen Perez, Borre, Jota… Opcja, że Atletico wykorzysta go, by zrealizować inny transfer, jest też realna - podkreśla Ruiz Arnal.
Tak jak Lino może zostać tego lata bohaterem zupełnie innego transferu, tak samo jego pobyt na Wanda Metropolitano zależeć może również od odejścia któregoś z obecnych zawodników Atletico. Z klubem już teraz pożegnał się Luis Suarez, a niepewna jest przyszłość innych ofensywnych zawodników “Los Colchoneros”. Stolicę Madrytu mogą opuścić w najbliższym czasie Yannick Carrasco i Angel Correa. Wówczas piłkarz, który w tym momencie jest dla “Atleti” poniekąd rezerwową opcją, może stać się paradoksalnie bezcenny.