Zaskakujący bohater Liverpoolu. U Kloppa grzał ławę, dziś zachwyca
To jedno z największych zaskoczeń na starcie tego sezonu Premier League. Arne Slot znalazł sposób, by wycisnąć z Ryana Gravenbercha to, co najlepsze dla Liverpoolu.
Letnie zakusy Liverpoolu na Martina Zubimendiego zakończyły się niepowodzeniem. Tym samym “The Reds” drugi rok z rzędu nie zdołali kupić defensywnego pomocnika, na którym naprawdę im zależało. Kibice byli wściekli, zawiedzeni i zmartwieni. Start rozgrywek rozwiał jednak ich obawy. Remedium na te kłopoty okazał się zawodnik znajdujący się już w kadrze - Ryan Gravenberch, ustawiony w nowej roli przez Arne Slota. Na razie wydaje się, że to świetna decyzja.
Transferowe deja vu
Latem 2023 roku na Anfield przeprowadzono przebudowę środka pola. Z klubem pożegnali się doświadczeni Fabinho, Jordan Henderson, James Milner, Alex Oxlade-Chamberlain i zawodzący Naby Keita. W ich miejsce przyszli Dominik Szoboszlai, Alexis Mac Allister, Wataru Endo i Ryan Gravenberch. “The Reds” zapłacili za nowy kwartet pomocników 170 milionów euro. Ale i tak pozostawał niedosyt. Po dopięciu transferów Węgra i Argentyńczyka cel na tamto okienko stanowiło pozyskanie defensywnego pomocnika o zdecydowanie większym potencjale niż Endo. Mówiąc wprost - wszystko wskazuje, że 30-letni Japończyk był tylko opcją rezerwową. Na liście życzeń znajdowały się dwa mocno komplementowane odkrycia Premier League: Moises Caicedo i Romeo Lavia. Obaj wylądowali w Chelsea. Skończyło się zawodem i poszukiwaniem planu “B”. Stanęło na graczu Stuttgartu.
Zaskakujący zakup Gravenbercha, który niespecjalnie potrafił odnaleźć się w Monachium po transferze do Bayernu zaledwie 12 miesięcy wcześniej, wyglądał z kolei na ruch lekko improwizowany: wykorzystanie rynkowej okazji bądź ruch w kategorii panic buy, zwłaszcza że miał miejsce w Deadline Day. Niemniej, udało się skompletować nową “paczkę” w drugiej linii. Juergen Klopp wciąż miał jednak problem. Brakowało oczywistego kandydata do zajęcia miejsca najbardziej cofniętego z tercetu pomocników. Początkowo Niemiec próbował w tej roli Mac Allistera, ale efekty nie zachwycały. Braki Argentyńczyka, jeśli chodzi o intensywność i aspekty defensywne sprawiały, że zwłaszcza w starciach z mocnymi rywalami nie gwarantował odpowiedniej stabilizacji. Wreszcie, w grudniu, jego miejsce zajął Endo. Choć początkowo stanowił opcję rezerwową, okazał się zaskakującą odpowiedzią na problemy drużyny. O jego roli pisaliśmy szerzej TUTAJ.
Tymczasem kolejny sezon przyniósł nowe rozdanie. Odchodzącego Kloppa zastąpił Arne Slot. Holender ewidentnie nie jest wielkim entuzjastą Japończyka. Już podczas okresu przygotowawczego można było zakładać, że widzi w nim co najwyżej rezerwowego. Klub z kolei rozglądał się za nową “szóstką”. Próbował skusić do przenosin na Anfield Martina Zubimendiego z Realu Sociedad, ale ostatecznie ta transakcja spaliła na panewce. Nie ściągnięto też żadnego innego gracza na tę pozycję. Tym samym kibice Liverpoolu na starcie rozgrywek mogli mieć deja vu. Ich ukochany klub znów znalazł się w punkcie wyjścia. Drugi rok z rzędu nie wzmocnił newralgicznej pozycji tak, jak planował. Drugi sezon z kolei rozpoczął bez defensywnego pomocnika, który stanowiłby podporę drugiej linii.
Pomysł Slota
Slot zaproponował jednak inny system taktyczny niż jego poprzednik. Klopp grał najczęściej ustawieniem 4-3-3. Nowy menedżer woli ustawiać jednego z piłkarzy środka pola wyżej i nie widzi miejsca dla typowego “przecinaka”. Stąd Endo nie do końca pasuje do jego koncepcji. Trzeba było wymyślić, jak najlepiej wykorzystać dostępne personalia. W ten sposób miejsce tego najciężej pracującego w obronie pomocnika przypadło Gravenberchowi. To on miał odciążyć występującego obok Mac Allistera, przejmując na siebie większość pracy w destrukcji. Holender stanowił wybór nieoczywisty. Choć w debiutanckiej kampanii w czerwonej części Merseyside nie trapiły go praktycznie urazy, zaliczył w nim najmniej minut ze wszystkich środkowych pomocników pierwszej drużyny. Tymczasem u Slota stał się fundamentem pomocy w nowym wydaniu.
Trener podkreślał przed inauguracyjnym meczem z Ipswich Town jego wybieganie i intensywność. Widział w nim gracza, który mógłby wnieść zastrzyk fizyczności u boku bardziej statycznego, “miękkiego” Argentyńczyka. Rosły Gravenberch po przechwycie może ruszyć z piłką, podciągnąć akcję. Wydaje się, że właśnie to sprawia, że Slot postawił na niego.
“Klasa światowa”
Liverpool w pierwszych pięciu kolejkach Premier League zachował aż cztery czyste konta, tracąc zaledwie jedną bramkę. 22-letni Holender pomaga kontrolować wydarzenia w centralnej strefie boiska. Często podkreślana jest jego bardzo ważna rola w drużynie. A statystyki tylko ją potwierdzają. Gravenberch ma najwięcej przechwytów ze wszystkich pomocników “The Reds” w lidze - aż dziesięć. Zgodnie z danymi portalu FBref w przeliczeniu na 90 minut notuje je niemal pięciokrotnie częściej niż jakikolwiek kolega z drugiej linii. Pod względem odbiorów ustępuje tylko jednemu graczowi środka pola, Mac Allisterowi (1,80 do 2,55/90 minut). Ma też najwięcej kontaktów z piłką (78,2/90 minut).
Wychowanek Ajaksu Amsterdam nie zaliczył jeszcze ani jednego słabego występu w aktualnych rozgrywkach. Błyszczał w prestiżowych starciach z Manchesterem United i AC Milan. W tym pierwszym, wygranym 3:0 na Old Trafford, pierwszy gol padł po jego przechwycie. Po drugim, zakończonym zwycięstwem 3:1 na terenie “Rossonerich”, Slot nie szczędził mu pochwał. Za oba te występy pomocnik dostał zresztą nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu.
- Pokazał klasę na stadionie, gdzie wielu Holendrów zaliczało niesamowite występy. Marco van Basten, Ruud Gullit, Frank Rijkaard, a później ten tutaj [stojący niedaleko Clarence Seedorf] - mówił trener Liverpoolu w rozmowie z Amazon Prime Sport po końcowym gwizdku na San Siro. - Ryan był dziś niesamowity. Nie można tak powiedzieć tylko o nim, ale rozumiem, dlaczego skupiacie się akurat na nim.
Po niedawnym zwycięstwie 3:0 z Bournemouth komplementował go też Caoimhin Kelleher, który wskoczył między słupki w obliczu kontuzji Alissona.
- Jak na razie był w tym sezonie niesamowity, pokazał klasę światową. Naprawdę mi zaimponował i oczywiście zasłużył na wszystkie nagrody zawodnika meczu, był najlepszym piłkarzem - stwierdził, cytowany przez portal Rousing the Kop.
Wyczekiwana osłoda
Rozczarowujący sezon w Bayernie i przeciętna debiutancka kampania w Liverpoolu mogły sprawić, że niektórzy zwątpili w talent uważanego jeszcze w czasach gry w Ajaksie za wielką nadzieję zawodnika. Slot widział jednak drzemiący w nim potencjał, więc nie bał się mu zaufać.
- Nie powiedziałbym, że mnie zaskoczył. Widziałem, jak grał w Ajaksie, gdy wskoczył do pierwszej drużyny i wszyscy dostrzegali w nim wyjątkowy talent. Dlatego właśnie poszedł do dwóch wspaniałych klubów: Bayernu Monachium i Liverpoolu. Możesz do nich trafić tylko, jeśli masz naprawdę dużo jakości - można przeczytać słowa holenderskiego szkoleniowca na oficjalnej stronie Liverpoolu. - (...) Widzicie Ryana, który jest pełen wiary w siebie, a to przychodzi zwykle z dobrymi występami i zaufaniem do kolegów, a także wiedzą, że możesz spełnić wymagania na tak wysokim poziomie.
Sam piłkarz również zwracał uwagę na znaczenie sfery mentalnej, gdy podczas ostatniej przerwy reprezentacyjnej rozmawiał z holenderskim ESPN.
- Mówiąc szczerze, czuję się po prostu dobrze. Skąd się to bierze? W klubie wszystko idzie dobrze. Robię to, co do mnie należy i wszystko się układa - tłumaczył. - [Trener Slot] napełnia mnie wiarą w siebie. Wystawia mnie w podstawowym składzie. Wszystko zgodnie z planem. Jako piłkarz oczywiście chcesz łapać minuty. Dla mnie pewność siebie wynika właśnie z tego. Dzięki niej czuję się komfortowo, a z kolejnymi minutami staję się coraz lepszy. To dobry trener. Wie, czego chce. Ma jasny plan. Na razie dobrze go wcielamy w życie. Przejrzystość od samego początku mi się podoba - podsumował.
Gravenberch znalazł w osobie Slota człowieka umiejącego wreszcie uwolnić drzemiący w nim potencjał. Odpowiednia atmosfera, zmiana roli na boisku i zaufanie sprawiły, że na starcie tego sezonu w Premier League stał się jedną z rewelacji.
Liverpool z kolei znalazł piłkarza, który pomógł szybko otrząsnąć się po drugim z rzędu letnim okienku z rozczarowaniem. Rok temu Caicedo i Lavia. Tym razem Zubimendi. “The Reds” mają dzięki Gravenberchowi rozwiązanie na pozycji defensywnego pomocnika - przynajmniej do momentu, gdy wreszcie uda się ściągnąć zawodnika z topu na tę pozycję. Choć jeśli Holender utrzyma obecną formę, to kto wie? Możliwe, że nie będą musieli już takiego szukać.