Zapaść Luisa Suareza. Legendarny napastnik wypada z poważnej piłki

Zapaść Luisa Suareza. Legendarny napastnik wypada z poważnej piłki
Marca/Pressfocus
Wielka kariera Luisa Suareza chyli się ku końcowi i to w coraz szybszym tempie. O ile w poprzednim sezonie Urugwajczyk po raz ostatni potwierdził, dlaczego zasługuje na miano legendy, o tyle teraz udowadnia, że jego czas w wielkiej piłce minął. Najlepszym rozwiązaniem dla 35-latka byłaby ucieczka za ocean na zasłużoną emeryturę.
Jeszcze przed rokiem niewiele zwiastowało tak rychły zjazd Luisa Suareza. Doświadczony snajper poprowadził Atletico Madryt do mistrzostwa Hiszpanii, został MVP La Liga, uplasował się w czołowej 20 plebiscytu Złotej Piłki. W futbolu jednak nic nie trwa wiecznie i wczorajszy lider ekipy z Wanda Metropolitano dziś jest jednym z jej największych problemów. Dalsze trwanie Suareza w stolicy Hiszpanii nie ma większego sensu. On już swoje w “Atleti” zrobił. Teraz powinien czym prędzej zejść ze sceny, już nie niepokonany, ale jeszcze w chwale minionych wyczynów.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wypalone pistolety

Oglądając grę Suareza w ostatnich miesiącach, można odnieść wrażenie, że napastnik zatracił dosłownie wszystkie swoje atuty. Przez lata jego znakiem firmowym była umiejętność zdobycia dwóch goli, mając połowę okazji. Teraz stosunek skuteczności do okazji jest proporcjonalnie odwrotny. Dość powiedzieć, że od 8 listopada zdobył on dwie bramki w czternastu meczach ligowych.
Przydarzyła mu się nawet passa ośmiu kolejnych spotkań bez zdobyczy w La Liga. Takiej bramkowej posuchy nie miał od 2014 roku, kiedy przechodził z Liverpoolu do Barcelony. Warto jednak przypomnieć, że wówczas Suarez wkraczał do ekipy “Dumy Katalonii” po czteromiesięcznej absencji od jakiejkolwiek piłkarskiej aktywności. W dodatku może na początku nie imponował skutecznością na Camp Nou, ale wynagradzał to sporą liczbą asyst. Aktualnie w ofensywie nie oferuje on właściwie nic.
Bilans dziewięciu trafień w 26 ligowych kolejkach nie jest tragiczny, ale problem polega na tym, że z tygodnia na tydzień obserwujemy coraz gorszą wersję Suareza. Na początku rozgrywek jeszcze próbował nawiązywać formą do pierwszego sezonu w Atletico. Teraz jest tylko mglistym widmem cienia samego siebie. Potwierdza to zarówno tzw. eye test, jak i wszelkiego rodzaju liczby. Suarez po raz pierwszy w karierze notuje sezon z mniejszą średnią oddanych strzałów na 90 minut niż trzy. Nigdy nie brał on również tak małego udziału w kreacji gry. Jego wskaźnik oczekiwanych asyst jest najniższy odkąd rozpoczął profesjonalną przygodę z piłką i wynosi zaledwie 0,08 xA (expected assist) na mecz.
- Luis Suarez nie odgrywa tak ważnej roli w Atletico, jak w poprzednim sezonie. Simeone już mu nie ufa w takim stopniu. Myślę, że Suarez niedługo będzie chciał to rozwiązać - przyznał niedawno Alvaro Montero, dziennikarz stacji “Deportes Cuatro”.
Zdarzają się mecze, w których Suarez ma problem z niemal każdym aspektem sztuki piłkarskiej. Nie oddaje strzałów, nie stwarza zagrożenia, nie próbuje dryblingów, unika gry, a jego heatmapa wskazuje raczej na zbłąkanego wędrowca niż niegdyś rasowego snajpera. Liczba tych mizernych występów jest zbyt duża, aby mówić o drobnym kryzysie czy regresie formy. Obserwujemy zmierzch Urugwajczyka.

Zbędny element

Diego Simeone również zauważa równię pochyłą, po której stąpa Suarez. Już w piętnastu meczach w tym sezonie 35-latek musiał godzić się z ławkę rezerwowych. Bywały także spotkania, w których grał na tak niskim poziomie, że czym prędzej był zdejmowany z boiska.
- Zas***y dupek. Zawsze to samo - rzucił Suarez do Simeone, kiedy został zmieniony w meczu z Sevillą.
- Zachowanie Luisa? Bez komentarza - stwierdził “Cholo” na konferencji prasowej, kiedy zapytano go o ten incydent.
Trudno, aby trener ciągle stawiał na zawodnika, który w żaden sposób nie odwdzięcza się za zaufanie, ani nawet nie angażuje w poczynania zespołu. Pod względem fizycznej formy Suarez prezentuje się dramatycznie. Nigdy nie słynął on z sylwetki godnej Cristiano Ronaldo, ale teraz przesadził z folgowaniem, co brutalnie odbija się na jego dyspozycji. Po boisku porusza się z kilkoma kilogramami nadbagażu, brakuje mu dynamiki, zwrotności. Aby ujrzeć jego sprint do piłki, prawdopodobnie trzeba by odpalić kompilację z czasów gry dla Barcelony. Chociaż brzmi to szokująco, żaden inny napastnik w pięciu najsilniejszych ligach nie jest tak leniwy jak Luis Suarez. To właśnie “dziewiątka” Atletico wykonuje najmniej zrywów do pressingu. Obrońców rywali częściej atakują napastnicy Burnley, Bochum czy Levante.
Nie jest łatwo znaleźć wytłumaczenie tak potężnej zapaści zawodnika, który jeszcze przed rokiem był jednym z najlepszych piłkarzy na Półwyspie Iberyjskim. Być może dotarł on do momentu swojej kariery, w którym pokłady motywacji zostały już wykorzystane do cna. Wystarczy przypomnieć sobie, z jaką pasją “El Pistolero” debiutował w Atletico. Wtedy obserwowaliśmy starego dobrego Suareza, który z powodzeniem udowodnił Barcelonie, że prawdopodobnie ciut zbyt wcześnie pokazano mu drzwi wyjściowe. Jednak tytuł mistrzowski zdobyty w Madrycie prawdopodobnie był ostatnim tańcem wielkiego snajpera.
Teraz może on się wściekać na “Cholo”, kiedy ten odsyła go na ławkę, ale prawda jest taka, że napastnik zbyt mocno odstaje od reszty, by jego status i marka wystarczyły do regularnej gry. Zwłaszcza, że wewnętrzna frustracja Suareza nie przekłada się na jakiekolwiek symptomy poprawy. Odreagowuje on swoją złość w najgorszy możliwy sposób. W tym sezonie zgarnął dziewięć żółtych kartek, tyle samo, co goli w lidze. A przecież upomnienia nie wynikają z fauli, bowiem już ustaliliśmy, że Urugwajczyk raczej nie przykłada się do walki o piłkę czy jakiejkolwiek aktywności w fazie obronnej.

Czas odpuścić

Umowa Suareza z Atletico obowiązuje do końca tego sezonu i na razie nic nie wskazuje na to, aby którakolwiek ze stron garnęła się do rozmów w sprawie prolongaty. Urugwajczyk jeszcze swoje pogra w Madrycie, ale najpewniej będą to już jego ostatnie podrygi w piłkarskiej elicie. Media od pewnego czasu łączą dwukrotnego zdobywcę Złotego Buta z przejściem do MLS.
O 35-latka ma zabiegać sam David Beckham, chcący stworzyć w Interze Miami stowarzyszenie jeszcze niewymarłych gwiazd, które jednak swój peak mają stanowczo za sobą. Suarez idealnie wpisuje się w profil zawodnika jeszcze wystarczającego na amerykańską ligę. Samym nazwiskiem przyciągnąłby on do klubu tysiące fanów pamiętających jedną z ponad 400 bramek zdobytych przez niego w trakcie seniorskiej kariery.
Dalsza gra w Atletico czy innym klubie z europejskiego TOP5 może tylko negatywnie wpłynąć na karierę Luisa Suareza. On już dotarł do ściany i jest zbyt ociężały, by ją przeskoczyć, zbyt słaby, by ją przebić i zbyt wypompowany, by ją obejść. Urugwajczyk mógł błyszczeć na światowych arenach dopóki instynkt snajpera maskował wszelkie jego braki. Ten czas nadszedł. A włodarze Atletico nie powinni wylewać łez z powodu utraty Urugwajczyka. W ostatnich spotkaniach ofensywa w składzie Joao Felix - Angel Correa funkcjonowała znakomicie. Portugalczyk i Argentyńczyk doskonale się rozumieją, wnoszą do drużyny świeżość, polot. Do końca sezonu rola Suareza powinna się ograniczać do epizodów z ławki. O sile ataku niech stanowią zawodnicy młodsi, bardziej perspektywiczni i na tę chwilę znacznie lepsi.
Urugwajczyk ma dopiero 35 lat, jednak ewidentnie widać, że nie starzeje on się jak Zlatan Ibrahimović czy Robert Lewandowski. W coraz szybszym tempie wkracza w indywidualny wiek emerytalny. Pora odpuścić i dokończyć karierę w mniej wymagającym miejscu. Europę już podbił i to kilkukrotnie. Czas na podróż za ocean.

Przeczytaj również