Zanotował pudło stulecia i był wszędzie wyśmiewany, a niedawno przyćmił Neymara. Pokręcone losy Choupo-Motinga

Zanotował pudło stulecia i był wszędzie wyśmiewany, a niedawno przyćmił Neymara. Pokręcone losy Choupo-Motinga
Sipa / PressFocus
Gdy oficjalnie potwierdzono jego transfer, kibice PSG zastanawiali się, czy to nie jest przypadkiem spóźniony żart na Prima Aprilis. Kiedy zmarnował dogodną okazję, wylało się na niego tak gigantyczne wiadro pomyj, że myślał nawet o zakończeniu kariery. Ale jednak się nie poddał. A teraz Eric Choupo-Moting może się wdrapać na piłkarski Olimp.
W futbolu jeden moment potrafi zmienić dosłownie wszystko. Teraz analizujemy siły Bayernu i PSG, zachwycamy się Neymarem, a Thomas Tuchel wyrasta na jednego z najlepszych trenerów na świecie. A tych dyskusji nie byłoby, gdyby nie trafienie Choupo-Motinga. Kameruńczyk osobiście wprowadził paryżan do półfinału golem w samej końcówce spotkania z Atalantą Bergamo. To dzięki niemu francuski klub wreszcie zerwał z łatką wiecznego przegranego. Nie Neymar, nie Kylian Mbappe, nie Angel di Maria, ale właśnie niepozorny 31-latek był bohaterem potyczki z włoską rewelacją.
Dalsza część tekstu pod wideo

“But can he do it on a cold rainy night in Stoke?”

- To była fantastyczna okazja, aby Eric coś udowodnił. Ja wiedziałem, że jest znakomitym zawodnikiem i może odmienić losy tego meczu. Udało się - mówił Thomas Tuchel po ćwierćfinale.
Trzeba pochwalić Niemca za wiarę i wytrwałość, ponieważ dotychczasowa kariera Choupo-Motinga nie zwiastowała takiego obrotu spraw. Oczywiście, potrafił zdobywać gole, jednak nigdy nie pokazał, że jest gotowy na pójście o krok wyżej. Wydawał się solidny i nic poza tym. Przed przejściem do Parku Książąt w jego CV były m.in. Hamburg, Mainz, Schalke i Stoke City. Z całym szacunkiem dla każdej z tych ekip, ale daleko im do poziomu finału Ligi Mistrzów. A nawet fazy pucharowej rozgrywek.
Zwłaszcza, że sam napastnik niespecjalnie wyróżniał się w barwach poprzednich zespołów. W swojej karierze tylko dwa razy dobił do bariery minimum dziesięciu ligowych bramek w sezonie. Kolejno osiem i sześć lat temu. Jego jedną z niewielu zalet była uniwersalność, bo mimo pokaźnych warunków fizycznych dobrze wyglądał w bocznych sektorach jako skrzydłowy.
Nie zmienia to faktu, że jego transfer do Paryża wywołał prawdziwy szok i konsternację. Dwa lata temu Stoke z hukiem spadło do Championship. Choupo-Moting przyłożył rękę do relegacji “The Potters”, ponieważ przez cały sezon uzbierał ledwie pięć trafień. W pewnym momencie rozgrywek lepszą skutecznością popisywali się nieśmiertelny Peter Crouch i Charlie Adam. Kameruńczyk zamienił ten duet na możliwość współpracy z Neymarem i Kylianem Mbappe.

O północy w Paryżu

Do momentu wydania oficjalnego komunikatu, mało kto w ogóle wierzył w ten transfer. PSG to przecież klub-marka. Tu szalejący Neymar, tam hitowa kolaboracja z firmą Jordan, wszechobecny prestiż, a tu nagle pukają do drzwi angielskiego Stoke. Tego samego Stoke, które słynie z chłodnych wieczorów, brutalnej gry i nikłych umiejętności piłkarskich. Coś się w tym transferze nie kleiło, mimo że paryżanie potrzebowali jedynie zmiennika dla Edinsona Cavaniego. Jakąś rolę w tej zaskakującej transakcji z pewnością odegrała presja czasu. Transfer ogłoszono 31 sierpnia, w ostatnim dniu okienka. Choupo-Moting raczej nie był planem B czy C, a co najwyżej planem Z paryskiego dyrektora sportowego, Leonardo.
Kandydatura rosłego napastnika pojawiła się oczywiście za sprawą Thomasa Tuchela. Niemiec znał Choupo-Motinga jeszcze z czasów prowadzenia Mainz. Razem osiągnęli nawet mały sukces, awansując do Ligi Europy. Chociaż próżno w tym szukać udziału Kameruńczyka, który przez cztery lata uzbierał na koncie 22 gole. Mimo wszystko, Tuchel coś w nim widział. Uważał, że jako etatowy zmiennik poradzi sobie doskonale. Nikt na poważnie nie myślał o Choupo-Motingu jako realnej alternatywie dla Cavaniego. Raczej miał on od czasu do czasu zapewniać urugwajskiemu snajperowi wolny weekend, gdy na Parc des Princes akurat przyjeżdżały ekipy pokroju Amiens czy Metz.

Kariera na włosku

Początki nie należały do najłatwiejszych. A 7 kwietnia ubiegłego roku miała miejsca sytuacja, która mocno wpłynęła na kameruńskiego atakującego. W Ligue 1 PSG podejmowało Strasbourg. Choupo-Moting zdobył w tym spotkaniu bramkę, ale po ostatnim gwizdku nikt o tym nie pamiętał. Internet zalała fala urywków z sytuacji, którą trudno logicznie wytłumaczyć. Żyjemy w świecie modeli expected goals, gdzie “setka” już nie jest “setką”, ale chyba każdy zgodzi się, że tej okazji po prostu nie dało się zmarnować. A jednak. Eric tego dokonał. Spudłował.
Po meczu przeprosił za ten błąd. Niezbędne wsparcie okazali mu koledzy z drużyny. Kylian Mbappe napisał na Instagramie, że sam zmarnował więcej dogodnych sytuacji i Choupo nie powinien się niczym przejmować. Świat przecież nie kończy się na remisie ze Strasbourgiem. Chociaż było blisko, aby Choupo-Moting rzeczywiście zawiesił buty na kołku.
- To wydarzenie źle na niego wpłynęło. Był bardzo krytykowany przez wszystkich, prasę, dziennikarzy, własnych kibiców. W mediach społecznościowych otrzymał mnóstwo obelg. To go przytłoczyło, myślał nawet o zakończeniu kariery. To był bardzo trudny okres - wspominał dla “L’Equipe” ojciec zawodnika.
Po tym incydencie włodarze PSG doszli do wniosku, że potrzeba kolejnych wzmocnień. Rok temu pozyskano Mauro Icardiego, ograniczając rolę Choupo-Motinga do granic możliwości. W poprzednim sezonie zagrał w 22 spotkaniach Ligue 1. W tegorocznych rozgrywkach nie przekroczył bariery dziesięciu meczów. Mało tego, Tuchel nie zgłosił go na wstępną listę powołanych na Ligę Mistrzów. Był jedną nogą poza Paryżem. A w zeszłym tygodniu wprowadził zespół do bram piłkarskiego nieba.

Bohater

- Kontrakt Erika niedługo wygaśnie, a i tak zawsze daje z siebie wszystko. Cały czas trenuje, jakby to był ostatni trening jego życia. To świetny gracz - stwierdził niedawno Ander Herrera.
Taka postawa zasługuje na ogromny szacunek. Obok Neymar, Mbappe czy Icardi, a awans daje zawodnik niechciany, wyszydzany, wypychany tylnymi drzwiami. Bez wątpienia trafienie przeciwko Atalancie to najważniejsza bramka w karierze Choupo-Motinga. Dość powiedzieć, że po raz pierwszy od sześciu lat w ogóle znalazł drogę do siatki w Lidze Mistrzów. I to w takim momencie.
- Powiedziałem sobie, że nie możemy wrócić do domu w taki sposób. Nie z taką drużyną. Wiem, że wszystko jest w życiu możliwe, a każdy mecz to osobna historia. Trudno jest opisać, co tak naprawdę teraz czuję - mówił rozemocjonowany napastnik po meczu.
Z Atalantą dostał jedenaście minut gry. Przeciwko RB Lipsk zaledwie cztery. Jutro prawdopodobnie również wejdzie z ławkii. Kto wie, może ta historia dopiero czeka na piękny epilog. Eric Choupo-Moting udowodnił, że pod żadnym pozorem nie należy go zbyt szybko skreślać. Nie dał rady w słynny chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. A udało mu się w blasku Ligi Mistrzów. Spadek z ligi i najcenniejsze trofeum dzieli tylko jeden krok. Jutro Kameruńczyk będzie mógł go postawić.

Przeczytaj również