Problemy Arsenalu. Chcą być mistrzami wszystkiego, na razie są mistrzami jednego

Problemy Arsenalu. Chcą być mistrzami wszystkiego, na razie są mistrzami jednego
Izzy Poles / pressfocus
Radosław  - Przybysz
Radosław Przybysz14 Dec 2024 · 08:20
W sobotę Arsenal zagra u siebie z Evertonem, który 57 procent z goli w tym sezonie strzelił po stałych fragmentach gry. W zespole Mikela Artety proporcje nie są jeszcze aż tak zachwiane, ale coraz mocniej zmierzają w tym kierunku.
Nicolas Jover powoli zyskuje status postaci kultowej. Trener-specjalista od stałych fragmentów gry w Arsenalu, który w poprzednim miejscu pracy, Manchesterze City, był w zasadzie anonimowy, teraz coraz częściej jest pokazywany przez realizatora w trakcie transmisji z meczów. Nic dziwnego, bo piłkarze z Emirates Stadium trafiali po rzutach rożnych w trzech ostatnich spotkaniach. W sobotę mogą trafić w czwartym z rzędu, pierwszy raz w historii.
Dalsza część tekstu pod wideo
Od początku zeszłego sezonu po dośrodkowaniach z narożnika strzelili już 23 gole, więcej niż ktokolwiek inny w Premier League. Nie jest zbytnią kontrowersją stwierdzenie, że to zespół obecnie najskuteczniejszy w tym elemencie w Europie. Kibice po kolejnych rożnych śpiewają z radości, a niedaleko stadionu powstał właśnie mural z podobizną Jovera.
Wydawało się, że wraz z kontuzjami Gabriela i Bena White'a skuteczność londyńczyków z rożnych trochę spadnie. W końcu pierwszy był najczęstszym adresatem dośrodkowań i zdecydowanie najskuteczniejszym obrońcą AFC, a drugi był głównym "przeszkadzającym", który blokował bramkarza i obrońców rywala, torując Gabrielowi drogę do piłki.
Nic bardziej mylnego. Chociaż zestawienie personalne zdziesiątkowanej kontuzjami obrony ciągle się zmienia, to schematy są niezmiennie trudne do złamania przez rywali. W bardzo ciekawym artykule na The Athletic (można go przeczytać TUTAJ) wskazano pięć założeń stałych fragmentów gry Arsenalu: zajęcie pozycji, dezorientacja przeciwnika, zamieszanie, wyizolowanie adresata dośrodkowania i atak wskazanej przestrzeni, by zwiększyć szansę na strzelenie gola.
Dośrodkowania są niezmiennie dochodzące - z prawego narożnika patrząc w kierunku bramki przeciwnika wykonuje je lewonożny Bukayo Saka, a z lewego - prawonożny Declan Rice. Adresat z Gabriela zmienił się na Williama Salibę, którego gole w dwóch ostatnich spotkaniach to już jedna trzecia wszystkich jego trafień w Premier League. A wcześniej wydawało się, że akurat Francuz nie jest tak groźny w polu karnym rywala...
Dopracowanie SFG stało się na tyle zaawansowaną sztuką, że przed ostatnim ligowym meczem z Fulham dziennikarz Michael Cox typował, że kierunek wiania mocnego w tamten weekend wiatru w połączeniu z równoleżnikowym ułożeniem stadionu Craven Cottage sprawią, że dochodzące rożne Arsenalu będą groźniejsze dla rywali w drugiej niż w pierwszej połowie. I faktycznie tak było. O ile w pierwszej zagrożenie dla bramki Leno było niewielkie, o tyle w drugiej Arsenal po rożnym wyrównał i miał jeszcze kilka dobrych sytuacji.
Problem w tym, że z gry nie miał ich praktycznie wcale. Dochodził do pola karnego rywali, wręcz ich zdominował pod względem posiadania piłki, ale nic z tego nie wynikało. Fulham strzeliło gola po pierwszym kontakcie z piłką na połowie gości, złym zachowaniu Jakuba Kiwiora i świetnym wykończeniu Raula Jimeneza, a potem świetnie się broniło. Antonee Robinson agresywnie krył Bukayo Sakę, Sasa Lukić nie odstępował na krok Martina Odegaarda, a stoperzy wybijali spokojnie kolejne dośrodkowania zanim dopadał do nich Kai Havertz. Lewe skrzydło Arsenalu znowu nie działało. Słaby mecz rozegrał Leandro Trossard. Rozruszał to nieco po wejściu Gabriel Martinelli, który zaliczył nawet asystę przy golu na 2:1, ale wcześniej nie utrzymał linii spalonego i bramka została odwołana.
Tak się składa, że byłem na tym meczu. Dla Viaplay po ostatnim gwizdku porozmawiałem z Declanem Rice'em, który wyznał, że jego zespół nie poświęca stałym fragmentom tak dużo czasu jak wszystkim się wydaje. Czekając na rozmowy z Rice'em i Sanderem Berge z Fulham, który został wybrany Man of the Match, przysłuchiwałem się kolejnym wywiadom z Mikelem Artetą. Każdy, dosłownie każdy reporter pytał go o to, czy Arsenal nie strzela za dużo goli z SFG w porównaniu do goli z gry. Czy nie jest wręcz uzależniony od rzutów rożnych i czy nie przesunął wajchy za bardzo w te stronę. Coś, co jeszcze po meczu z Manchesterem United w poprzedniej kolejce było atutem, po kolejnych straconych punktach (siódmy raz na 15 kolejek) zaczęło uwierać.
Arteta na każde pytanie odpowiadał spokojnie, ale z coraz większym poirytowaniem. W istocie, temat jest mocno wałkowany od tygodni. Bo rzeczywiście widać, że jego zawodnicy momentami bardzo się męczą z przedarciem przez niski blok rywala. Coraz częściej, zwłaszcza w lidze, opierają się na schemacie: dajmy piłkę Sace i niech on indywidualnie coś wymyśli. A jak nie, to niech chociaż wywalczy rzut rożny.
Kilka faktów. Pod względem goli oczekiwanych z akcji, Arsenal jest w tym sezonie dopiero 13. w lidze. Z ostatnich ośmiu ligowych spotkań, tylko w jednym wicemistrzowie Anglii wykreowali xG z gry powyżej 1,0. W dziesięciu z 15 kolejek ich xG z gry nie przekroczyło 1,0.
Przez pewien czas tłumaczono to brakiem Martina Odegaarda. Kapitan i najbardziej kreatywny pomocnik AFC stracił kolejki 4-10 z powodu kontuzji kostki. Odkąd wrócił, Arsenal jeszcze nie przegrał, a Norweg wykreował najwięcej sytuacji w lidze (17). Ale z Fulham też nie miał swojego dnia, rywale traktowali go agresywnie i wyznał po meczu, że jego drużynie "brakowało energii".
Arteta stwierdził, że brakowało ostatniego podania, ale przed spotkaniem z Monaco w Lidze Mistrzów wyznał, że po ponownym obejrzeniu tego spotkania "nie wie, czy jego zespół mógł zrobić coś więcej".
- Wiem, że dla was gole z akcji i ze stałych fragmentów to dwie zupełnie różne sprawy, ale stały fragment jest konsekwencją tego, co robimy. Jest częścią całej gry - tłumaczył dziennikarzom.
Co ciekawe, dwukrotnie w jednej odpowiedzi podkreślił też, na jak niewiele Arsenal pozwolił rywalom. Rzeczywiście, Fulham wypracowało niecałe 0,2 xG. Gol Jimeneza to po prostu kunszt Meksykanina i jeden z zaledwie dwóch strzałów gospodarzy przez cały mecz. Tak niewielu nie oddali na własnym stadionie od... 20 lat. Mecz z MU - też 0,2 xGA. Mecz z Monaco - 0,5 xGA.
Widać, co tak naprawdę niezmiennie jest priorytetem Baska. Możliwie jak największa kontrola nad wydarzeniami. Widać, że od pewnego czasu wychodzi z założenia, że tytuły zdobywa się przede wszystkim szczelną obroną, a dopiero później efektownym atakiem. Raz za razem powtarza, że jego celem jest niedopuszczanie rywali do ŻADNYCH okazji i naprawdę wierzy, że jest to możliwe. Również z Jaakubem Kiwiorem w obronie.
W sezonie 2022/23 piłkarze Arsenalu zachwycali rozmachem w ofensywie, ale w bezpośrednich meczach z Manchesterem City przegrali 1:3 i 1:4. Sezon później grali już inaczej. Ściągnęli Davida Rayę, Declana Rice'a i Kaia Havertza. Z City nie przegrali (1:0 i 0:0), zdobyli pięć punktów więcej (tyle, ile City sezon wcześniej dało mistrzostwo), stracili 14 bramek mniej, ale nie przeszkodziło im to w zdobyciu 91 goli - trzech więcej niż sezon wcześniej i najwięcej od blisko stu lat.
Celem na ten sezon na pewno było przekroczenie granicy 90 punktów, ale żeby się to udało, w 23 kolejkach do końca mogliby pozwolić sobie już tylko na stratę ośmiu punktów. A już dotychczas stracili 16. Usprawiedliwieniem mogą być pechowe albo głupie czerwone kartki i kontuzje, przez które dłużej zajmuje choćby adaptacja w zespole Riccardo Calafiorego i Mikela Merino. Obaj wydają się kluczowi dla lepszego działania ofensywy, zwłaszcza z lewej stronie, która od długich miesięcy jest bolączką zespołu Artety.
Kibice zastanawiają się, czy latem trzeba było ściągać akurat właśnie Włocha i Hiszpana. Czy nie lepiej było te pieniądze przeznaczyć na transfer skutecznego napastnika albo wygrywającego pojedynki lewoskrzydłowego (choć to wybitnie deficytowe pozycje w całej Premier League). Zastanawiają ich też niektóre decyzje personalne Artety. Jak uporczywe wystawianie Thomasa Parteya na prawej obronie, co zdaje się ograniczać Sakę. Jak niechętne dawanie szans młodym wychowankom - Ethanowi Nwaneriemu i Mylesowi Lewisowi-Skelly'emu - choć tak ich chwali i zawsze, gdy dostaną szansę, wysyłają pozytywny sygnał.
Lewis-Skelly zagrał od początku w środę z Monaco i wyglądał znakomicie w roli lewego obrońcy wspierającego rozegranie, którą w tym sezonie zwykle pełnił Calafiori, a wcześniej Ołeksandr Zinczenko. Ale czy Arteta odważy się postawić też na niego w lidze? Czy pozwoli to wrócić na prawą stronę Jurrienowi Timberowi?
Im dłużej trwa oczekiwanie Arsenalu na jakiś nowy puchar w gablocie, tym większa część bazy kibicowskiej frustruje się słabszymi występami. Tym częściej wypominane są liczone w setkach milionów funtów wydatki na transfery z kadencji Artety. Tym częściej jego Arsenal porównywany jest do Evertonu czy Stoke Tony'ego Pulisa.
Gdy jego drużynę po wygranej z Manchesterem United nazwano "królami rzutów rożnych", Arteta odpowiedział w znakomitym stylu:
- Chcemy być królami wszystkiego. Chcemy być najlepsi na świecie w rzutach rożnych. W wysokim pressingu. W atakowaniu wolnych przestrzeni. W atmosferze na stadionie. Wcześniej (w domyśle - zanim to zmieniłem) mówiono, że nie strzelamy wystarczająco dużo goli, że jesteśmy za miękcy w obronie, że jesteśmy za słabi mentalnie, że nie rzucamy wyzwania wielkim klubom. (…) Chcemy być najlepsi we wszystkim.
Po sześciu latach jego pracy w północnym Londynie czas jednak, by za takimi deklaracjami poszły konkrety. Choć w tym sezonie więcej goli strzeliły tylko Chelsea Brentford i Tottenham, a mniej stracił tylko Liverpool, to kolejna frustrująca strata punktów w najbliższym czasie nie wchodzi w rachubę. A najbliższym rywalem będzie Everton, który też cofnie się nisko, będzie agresywny, który nieraz potrafił już postawić się Arsenalowi i z którym długo męczyli się w ostatniej kolejce zeszłego sezonu.
Dobrze, że w razie kłopotów są jeszcze stałe fragmenty gry. Arteta przyznał niedawno, że ich znaczenie docenił jeszcze jako zawodnik, właśnie w Evertonie pod wodzą Davida Moyesa. Oby tylko nie upodobnił za mocno do niego swojej drużyny.

Przeczytaj również