Żaden bajkopisarz z kosmosu. Tak Santos zapunktował na samym starcie. "Te detale napawają optymizmem"
Fernando Santos pokazał się z dobrej strony podczas pierwszej konferencji w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Ameryki nie odkrył, ale zrobił naprawdę niezłe wrażenie. Nie mamił, nie odleciał na inną planetę. Wystartował z gracją i wzbudził respekt.
Najbardziej pamiętnym momentem pierwszej konferencji prasowej Fernando Santosa w Polsce będzie wpadka Cezarego Kuleszy, który zrobił z nowego podwładnego “Filipe” tudzież “Felipe”. Nie może to jednak przesłonić dobrego występu selekcjonera. Oby jego piłkarze prezentowali się tak, jak dziś 68-latek na Narodowym.
Pozytywny
- Piłka nożna to bardzo prosta gra. Tworzymy zawiłe sformułowania, ale najważniejsze to strzelać i nie tracić. Jeżeli nie postawimy fundamentów, budynek się zawali. Musimy je stworzyć - można było się uśmiechnąć po tych słowach Fernando Santosa, sugerujących filozofię gry pt. “po pierwsze zero z tyłu”. Raczej nie ma co się jednak obawiać o powtórkę z rozrywki, czyli taktykę nie tyle defensywną, co archaiczną, antypiłkarską. Defensywa fundamentem, celem: zwycięstwo - Portugalczyk nie owijał w bawełnę.
“My” i “wygrać” - te dwa słowa Santos uznaje za niezwykle istotne. I ta żądza zwycięstwa jest u niego widoczna. Powtarzał to kilkakrotnie, ale mówił rzeczowo. Nie uciekał się do bajkopisarstwa, nie starał się nas mamić. Nie robił ukłonów pod publikę. Oczywiście, trudno uznać tę konferencję za odkrywczą, nie brakowało ogólników, 68-latek wybierał bezpieczne odpowiedzi. Ale robił to z klasą. Wzbudzał zaufanie. Darował sobie farmazony, nawet jeśli te dobrze by się sprzedały. Pokazał się jako osoba bezpośrednia, a przy tym nadzwyczaj kulturalna, z klasą, jak i luzem. Nie jest to człowiek z przypadku. Widać po nim, że pracował w poważnych miejscach i spędził w poważnym futbolu kawał życia.
Swoją postawą zaprzeczył też teoriom, że będzie nudziarzem schowanym przed mediami. Wręcz przeciwnie - wydaje się być otwarty, nie marudzi. To pozytywne zaskoczenie. Obawiałem się, czy nie ujrzymy dziś powolnego seniora bez entuzjazmu. Absolutnie nie. Fernando Santos sprawia wrażenie, jakby z radością otwierał kolejny rozdział bogatej, trenerskiej kariery. I raczej nie jest to gra.
Ważne detale
Napawać optymizmem mogą też inne zagadnienia poruszone przez Fernando Santosa. Portugalczyk przyznał, że każdy może liczyć u niego na szansę. Podkreślił, że nie patrzy w metrykę - to istotna rzecz, powtórzył ją zresztą w rozmowie z Sebastianem Staszewskim dla “Interii”. Nie planuje także, co zrozumiałe, rewolucji kadrowej. Oczywiście zasadniczą kwestią pozostaje współpraca z kilkoma weteranami, ale stricte rewolucji nie da się w Polsce wykonać. Co najwyżej kontynuować ewolucję rozpoczętą przez poprzedników, uwzględniając zapewne świeże twarze kadry, jak Jakubowie Kiwior i Kamiński. Selekcjoner mówił o “udoskonalaniu” reprezentacji. Zapowiedział chęć rozmowy z wszystkimi piłkarzami. A już po konferencji, na łamach “TVP Sport””, dał też do zrozumienia, że zespół ma być jednością.
- Jestem człowiekiem rodzinnym. Chcę, żeby wszyscy w moich drużynach czuli się jak w rodzinie. Jestem też wymagający w stosunku do piłkarzy, współpracowników i siebie. Bardzo istotna dla mnie jest troska o drugiego człowieka - zauważył.
Wcześniej zwrócił również uwagę na inną, ważną sprawę:
- Chcę wyjaśnić sobie z zawodnikami na jakich pozycjach czują się najbardziej komfortowo - podkreślił.
Od razu na myśl przychodzi Piotr Zieliński, który w kadrze notorycznie był rzucany po wielu pozycjach, na czele ze skrzydłem, a nie ma wątpliwości, że należy mu się “kierownica” reprezentacji. Gra przed piłką, a nie za nią. Nie rola drugiego najbardziej wysuniętego zawodnika za plecami Roberta Lewandowskiego.
Warto też docenić, że nowy trener “Biało-czerwonych” pragnie szkolić język polski i mieszkać w Warszawie, by wraz ze sztabem być na miejscu. Miejmy jednocześnie nadzieję, że grono samozwańczych ekspertów nie będzie go męczyć o ciągłe wizyty na stadionach Ekstraklasy. Pamiętajmy o jego współpracownikach, pamiętajmy o poziomie tej ligi, pamiętajmy o tym, że znaczna większość ważnych reprezentantów grywa zagranicą. Na szczęście wydaje się, że Santos to trener znający własne priorytety.
Fernando Santos mówił, że chce, by jego piłkarze mieli do rywala szacunek, ale podchodzili do niego bez strachu. Wypisz-wymaluj tak możemy opisać wrażenia po pierwszej konferencji. Portugalski trener wzbudził duży szacunek, nikogo jednak nie wystraszył. Wręcz przeciwnie. I oby w tę stronę szedł, gdy zabierze się już do pracy. Reprezentacja Polski zyskała nadzieję i spokój, tak potrzebne po słodko-gorzkim mundialu oraz tzw. aferze premiowej. A to już duży kapitał na start.