Z takimi transferami jak w zimie Legia nie ma czego szukać w Europie. "Należało spodziewać się więcej"

Z takimi transferami jak w zimie Legia nie ma czego szukać w Europie. "Należało spodziewać się więcej"
Jordan Krzeminski/Legionisci.com/PressFocus
Zima 2021 r.. Legia Warszawa szykuje się do rundy wiosennej. Trener Michniewicz oczekuje wzmocnień już na jedyny obóz przygotowawczy. Tych jednak nie otrzymuje. Trwa burza w Internecie. Kibice domagają się transferów. Radosław Kucharski jest wyszydzany, wytyka mu się nieporadność. Wreszcie klub ściąga czterech zawodników. Dziś możemy powiedzieć, że nie trzeba było się spieszyć, bo mistrzostwo legioniści obronili bez ich większego udziału.
Zacznijmy od początku. Kogo ściągnęła Legia w zimowym okienku?
Dalsza część tekstu pod wideo
  • Jasurbeka Jakszibojewa
  • Artema Szabanowa
  • Nazarija Rusyna
  • Ernesta Muciego
I żaden z nich nie miał specjalnego wkładu w zdobycie mistrzostwa Polski.

Papier wszystko zniesie

Największe wrażenie wśród nowo pozyskanych robił Jasurbek Jakszibojew. Pochodzący z Uzbekistanu zawodnik przez połowę poprzedniego roku grał w Szachtiorze Soligorsk, natomiast wcześniej reprezentował barwy innego białoruskiego klubu - Energetiku-BGU Mińsk. Łącznie w sezonie 2019/20 rozegrał 27 meczów, w których strzelił 16 goli i zanotował sześć asyst. Jego transfer rozpalał wyobraźnię w Warszawie. Bo skoro piłkarz poradził sobie na Białorusi, to zakładano, że podobnie będzie w Polsce. Pewne zastrzeżenia względem jego formy mógł budzić natomiast okres, w czasie którego gracz pozostawał bez treningu oraz wątpliwości dlaczego tak efektywny gracz wybrał Legię, a nie np. jeden z rosyjskich klubów.
Takie głosy były jednak nieliczne, a poza tym liczono, że w ciągu miesiąca Jakszibojew dojdzie do właściwej dyspozycji. - Duże nadzieje pokładamy w tym zawodniku. Znamy jego wartość, choć nie widziałem go na żywo, bo nie było okazji - mówił na konferencji prasowej Czesław Michniewicz. Na papierze wszystko wyglądało dobrze.
Ale tylko tam. Minęło niemal dwa i pół miesiąca od podpisania z Uzbekiem kontraktu do czerwca 2023 r., a on nadal nie zdołał zadebiutować w drużynie mistrzów Polski. Najpierw tłumaczono to koniecznością nadrobienia zaległości treningowych. Grywał za to w sparingach drugiej drużyny i w jednym meczu III ligi. Na początku marca po spotkaniu z Zawiszą Bydgoszcz doznał urazu mięśnia przywodziciela. Przywodziciele dokuczały zawodnikowi od czasu, gdy pojawił się w Warszawie i w meczu z bydgoszczanami doszło do ich naciągnięcia.
Po trzech tygodniach Jakszibojew wrócił do treningów na pełnych obrotach, a głośniej zrobiło się po tym, jak zdobył dwie bramki w meczu Legii z jej rezerwami. Niektórzy po tym oczekiwali katapulty zawodnika do pierwszej drużyny na mecz przeciwko Lechowi. Owszem, trafił do niej, ale w Poznaniu nie dostał szansy debiutu. Podobnie było w kolejnych próbach.
W międzyczasie rozpoczął się ramadan, a muzułmanin Jakszibojew przestał pić i jeść od wschodu do zachodu słońca. Klub ustami dr. Piotra Żmijewskiego z Legia Lab zapewniał, że okres postu nie powinien mieć wpływu na sportowca. Tymczasem sam Michniewicz w "Sekcji Piłkarskiej" przyznał, że zawodnikowi trenuje się ciężko i narzeka na brak sił. Z pewnością nie poprawia to jego pozycji w rankingu trenera. Wydaje się więc, że ten sezon może już spisać całkowicie na straty, a walkę o wyjściowy skład rozpocznie dopiero podczas przygotowań do nowych rozgrywek.

Deficytowy towar

Równie duże nadzieje budził Artem Szabanow sprowadzony z Dynama Kijów. Wprawdzie tylko wypożyczony do czerwca tego roku bez prawa pierwokupu, ale ze względu na upływający z końcem roku kontrakt w drużynie wicemistrzów Ukrainy z widokami na definitywny transfer na Łazienkowską. Środkowy obrońca nie mieścił się w składzie kijowskiej ekipy i w Dubaju podczas sparingu z "Wojskowymi" został zaoferowany przez Ukraińców Radosławowi Kucharskiemu. Lewonożny stoper to zawsze deficytowy towar, więc strony dość szybko doszły do porozumienia.
Wydawało się, że 29-latek z jakością oraz doświadczeniem z silniejszego klubu, występów międzynarodowych i w różnych systemach gry, stanie się ważną postacią w zespole Michniewicza, który właśnie przeszedł na ustawienie z trójką obrońców.
Ważnym elementem w takiej grze jest właśnie posiadanie lewonożnego środkowego defensora, który dysponuje dobrym wyprowadzeniem piłki. Szabanow wszystkie te wymogi spełniał. I co do zasady grał przyzwoicie, miał swój wkład w sześć zwycięstw, choć właściwie w każdym meczu popełniał proste błędy, a kilka z nich skończyło się bramkami dla rywali. Jednocześnie podpadł szkoleniowcowi ekspresyjnym rozpamiętywaniem pomyłek podczas meczów. W końcu w Poznaniu kijowianin doznał kontuzji i nie zagra już w tym sezonie. Wyjechał rehabilitować się na Ukrainie i - jak słyszymy - jeśli wróci do Warszawy, to raczej już tylko po to, by się rozliczyć i zobaczyć mistrzowską fetę. Drugą w odstępie kilku tygodni, bo Dynamo także zdobyło mistrzostwo.

Spakowane walizki

Zimą Legia ściągnęła też drugiego Ukraińca - Nazarija Rusyna. 22-letni napastnik został także wypożyczony z Dynama Kijów po zimowym zgrupowaniu w Dubaju. Z tą różnicą, że miał grać w Warszawie do końca 2021 r. i "Wojskowi" zagwarantowali sobie prawo jego pierwokupu. Od początku jednak było wiadomo, że zawodnik będzie tylko uzupełnieniem składu. Pewniakiem w wyjściowej "jedenastce" był i jest Tomas Pekhart, a do tego nowy nabytek dołączył do klubu dopiero pod koniec lutego, gdy rozgrywki trwały już od niemal miesiąca.
Szybko przy tym okazało się, że Legia sprowadziła piłkarza bardzo mocno przekonanego o swoich umiejętnościach. Tak mocno, że aż za bardzo. Już po pierwszych treningach widać było, że Rusyn myśli głównie o tym by się pokazać - grał bardzo egoistycznie, strzelał z nieprzygotowanych pozycji, rzadko podawał kolegom. I delikatnie mówiąc nie przypadł im do gustu swoją postawą. Ukrainiec nie dawał więc powodów Michniewiczowi, by ten obdarzył go zaufaniem. Zapracował jedynie na 30 minut w meczu Pucharu Polski przeciwko Piastowi. Z jego formą było na tyle słabo, że w sztabie "Wojskowych" wyrażane były wątpliwości, czy były gracz m. in. Zorii Ługańsk wywalczyłby sobie miejsce w Legii II.
Zawodnik był rozgoryczony, bo spodziewał się, że zawojuje Ekstraklasę. Moment kulminacyjny przyszedł na początku kwietnia, gdy Rusyn odmówił występu w meczu rezerw przeciwko Legionovii. Decyzję motywował obawą przed grą na sztucznej murawie, co mogłoby negatywnie wpłynąć na jego stan zdrowia. Problem w tym, że w Legionowie boisko jest naturalne. Za karę zawodnik został przeniesiony na dwa tygodnie do rezerw, ale po ich upływie nie został włączony do zajęć z pierwszym zespołem.
Oliwy do ognia dolał zaś jego brat, krytykujący na Instagramie politykę Legii i atakujący trenera. Nie jest tajemnicą, że Czesław Michniewicz nie wiąże z nim już przyszłości. Mariaż Nazarija z mistrzami Polski od początku wyglądał na nieporozumienie. W Warszawie nikt go już nie chce i trwają rozmowy z Dynamem o skróceniu wypożyczenia.

Powolny progres

Ernest Muci przyszedł do Legii anonsowany jako największy talent albańskiej piłki. Na treningach od początku zbierał pochlebne opinie. Nawet surowi recenzenci obserwujący zajęcia przyznawali, że 20-latek jest wyjątkowy. Problem w tym, że na razie Albańczyk nie potrafi udowodnić swej jakości w meczach o punkty. W czterech spotkaniach uzbierał raptem 91 minut gry. Nie ma więc takiego wejścia, jak Ondrej Duda, który w 2014 r. z marszu stał się podstawowym piłkarzem, czy nawet Dominik Nagy w 2017 r. W Legii mówi się, że Muci ma problem z przyzwyczajeniem się do nie nadzwyczajnego przecież tempa gry w Ekstraklasie. Trener Michniewicz wierzy jednak w zawodnika. Uważa go za progresywnego gracza i, podobnie jak klub, wiąże z nim nadzieje na przyszłość.
- Muci musi poczekać na szansę, ciężko pracować. Widzę, że coraz swobodniej porusza się między kolegami, swobodniej rozmawia, żartuje, zna każdego zawodnika z imienia, pseudonimu. Będzie gotowy do gry, dostanie minuty. Jestem przekonany, że będzie rósł razem z naszą drużyną, ale musi być bardzo cierpliwy - mówił niedawno na przedmeczowej konferencji szkoleniowiec mistrzów Polski.
Z cierpliwością u młodych piłkarzy różnie bywa, ale jak dowiedzieliśmy się w klubie, nie ma zastrzeżeń do postawy Muciego. Albańczyk pracuje rzetelnie, lecz sporo musi poprawić. Padają słowa o juniorskich nawykach, które trzeba krok po kroku eliminować oraz o tym, że nikt w zespole nie otrzyma miejsca na kredyt.

Klapa?

Zimowe okienko transferowe w Legii trudno więc uznać na tę chwilę za udane, ale też od początku mówiło się, że ci zawodnicy sprowadzani są bardziej z myślą o przyszłości i prawda jest taka, że, choć tego wprost nie mówiono, trzej mieli stanowić jedynie uzupełnienie kadry. Ich czas dopiero miał nadejść. Można przyjąć, że tylko Szabanow predestynował do gry od początku i choć nie zachwycił, to jednak swoje zadanie wykonał - szybko wskoczył do podstawowego składu i gdyby nie kontuzja, grałby do końca sezonu.
Jakszibojew przyleciał nieprzygotowany fizycznie, a Muci sportowo, ale z tym się liczono i jeszcze będą mieli swoje szanse. Całkowitym niewypałem okazał się więc tylko Rusyn. Tym samym mówienie o całkowitej klapie wydaje się przesadą. Z pewnością można było i należało spodziewać się więcej. Zimowy zaciąg na pewno musi dać coś od siebie już na początku przyszłej kampanii. Więcej też trzeba oczekiwać po letnim okienku, jeśli Legia chce - a chce bardzo, choć tak naprawdę musi - awansować do fazy grupowej któregoś z europejskich pucharów. Dużo więcej.

Przeczytaj również