XI rozczarowań 2023 r. w ligach TOP5. Oni najbardziej zawodzili, wielkie nazwiska na liście
Kto najbardziej rozczarowywał w 2023 roku? Oto jedenastka tych, którzy w ostatnich 12 miesiącach spisywali się poniżej oczekiwań. A w niej przede wszystkim gwiazdy Manchesteru United i Chelsea.
Bohaterowie wielkich transferów, legendy futbolu, młodzi zawodnicy. Łączy ich jedno - oni też czasem zawodzą. W poniższym zestawieniu prezentujemy jedenastu piłkarzy, którzy najbardziej rozczarowali nas w 2023 roku. Swoją uwagę skupiliśmy wyłącznie na graczach z tradycyjnego TOP5 lig w Europie.
David de Gea (Manchester United/bez klubu)
Chyba nikt nie spodziewał się, że tak to się skończy. Owsze, David de Gea był wyszydzany przez wielu kibiców Manchesteru United, chciano jego odejścia, w marcu wpuścił przecież siedem goli w spotkaniu z Liverpoolem (0:7). Niemniej, sposób, w jaki rozegrano tę sprawę, zaskoczył wszystkich. Bez większego pożegnania mimo 12 lat współpracy i 545 meczów na koncie. Krótka informacja o braku przedłużenia wygasającej umowy i tyle Hiszpana widzieli na Old Trafford.
Niemniejszą niespodzianką jest fakt, że 33-latek do tej pory nie znalazł żadnego zatrudnienia. Chociaż jego notowania nie stoją tak mocno, jak jeszcze kilka sezonów temu, to jednak mowa o jednym z najbardziej rozpoznawalnych bramkarzy na świecie. To jednak nie wystarczyło, aby znaleźć uznanie w oczach nowego pracodawcy. Mówiono o Realu Madryt, mówiono o Realu Betis, ale żaden z takich ruchów nie doszedł do skutku.
Reece James (Chelsea)
Gdyby miał zdrowie, mógłby mieć wszystko. Szkopuł w tym, że zdrowie to ostatnia rzecz, na jaką może liczyć Reece James. Nieobecność reprezentanta Anglii jest dla kibiców Chelsea niezmiennym rozczarowaniem. Trudno się dziwić, bo ze względu na rozmaite kontuzje prawy obrońca opuścił już 34 mecze i to licząc tylko od początku 2023 roku. Próżno się oszukiwać, że dramat ten nie będzie trwał dalej. Obecnie 24-latek zmaga się kolejnym urazem uda.
Należy też przyznać, że gdy już James pojawia się na boisku, to nie zawsze prezentuje najwyższy możliwy poziom. Trudno żeby było inaczej ze względu na ciągłe przerwy w grze, ale i tak wypada zwrócić uwagę na wątpliwe występy przeciwko Realowi Madryt (0:2), Brighton (1:2) oraz Newcastle United (1:4). Niewiele już zostało z dawnego lidera "The Blues".
Benoit Badiashile (Chelsea)
Chociaż Francuz gra na Stamford Bridge już blisko rok, to trudno znaleźć kogoś, kto byłby do niego w 100% przekonany. Młody zawodnik trapiony jest przez kontuzje, ale uwagę zwracają po prostu niezbyt dobre mecze w jego wykonaniu. Dość przypomnieć słabiutkie spotkania z Wolverhampton (2:3) oraz Newcastle United (1:4). Wreszcie Badiashile jest ofiarą pieniędzy, jakie za niego wyłożono.
22-latek nie zawsze stanowi pierwszy wybór Mauricio Pochettino, wcześniej miał problemy z przekonaniem Franka Lamparda. Jednocześnie AS Monaco zainkasowało za niego około 35 milionów funtów. Kwota spora jak na rezerwowego. Pocieszeniem fakt, że w tym zestawieniu to właśnie Badiashile pozostaje najbardziej perspektywicznym graczem.
Nicolas Tagliafico (Olympique Lyon)
Symbol problemów Olympique Lyon. Zasłużony klub długo znajdował się w strefie spadkowej Ligue 1, istniała realna groźba spadku na drugi poziom rozgrywkowy. Teraz sytuacja wygląda nieco lepiej, udało się opuścić najgorszą trójkę, ale nikt nie ma wątpliwości, że "Les Gones" mają swoje trudności, przewaga nad 16. Toulouse wynosi zaledwie dwa punkty. Nicolas Tagliafico zaś długo nie pomagał.
Reprezentant Argentyny, długo przymierzany do FC Barcelony, współtworzy w końcu jedną z najmniej szczelnych defensyw we Francji. Zaliczył między innymi beznadziejne występy przeciwko Montpellier (1:4) oraz FC Lorient (3:3), lecz najważniejsze jest chyba, że nominalny lewy obrońca nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań. Nie jest postacią anonimową, wróżono mu wielkie transfery, tymczasem pobyt w Lyonie, a przede wszystkim ostatnie pół roku, właściwie przekreśliły na to szanse.
Enzo Fernandez (Chelsea)
Najważniejszy punkt styczniowego zaciągu Chelsea, a jednocześnie największe niepowodzenie transferowe "The Blues". Po roku nie da się uzasadnić wyrzucenia 106,8 mln funtów na reprezentanta Argentyny. To nie są pieniądze duże, to są pieniądze absurdalne. Dość powiedzieć, że środkowy pomocnik czasami ląduje na ławce rezerwowych, Mauricio Pochettino nie widzi dla niego miejsca w pierwszym składzie. W wygranym meczu z Sheffield United (2:0) szkoleniowiec wolał postawić na Cole'a Palmera, Moisesa Caicedo i Conora Gallaghera. Podobnie z Luton Town (3:2).
Wątpliwości dotyczące Enzo Fernandeza są gigantyczne i nieprędko znikną. 22-latka nie broni fakt, że pełni niewdzięczną rolę na boisku. W końcu nikt nie miał złudzeń, jak ważnym zawodnikiem jest dla swojej drużyny narodowej. W Chelsea gra po prostu bardzo słabo. Próżno go szukać w zestawieniu najlepszych pomocników w Premier League.
Mason Mount (Chelsea/Manchester United)
Jeśli ktoś oszukiwał się, że nieprzekonujące występy Masona Mounta są związane z tym, jak kiepsko radziła sobie Chelsea, to pobyt w Manchesterze United skutecznie zaprzeczył takiemu rozumowaniu. To nie w samych klubach jest problem, złe występy są przede wszystkim efektem mało efektywnej pracy reprezentanta Anglii. Na Stamford Bridge nikt już o nim nie pamięta, Cole Palmer zupełnie zatarł wspomnienie o wychowanku, o czym pisaliśmy TUTAJ.
Na ten moment Mount pozostaje zawodnikiem drugiego szeregu dla "Czerwonych Diabłów" i trudno orzec, co z nim zrobić. Erik ten Hag absolutnie nie ma do niego przekonania, trudno się dziwić. Piłkarz kosztujący 60 milionów funtów siedzi na ławce rezerwowych, a też nikt nie spieszy się do tego, aby go z Old Trafford wyciągnąć. Zresztą jakie są ku temu podstawy? Jedna asysta w 12 meczach i to w dodatku w Carabao Cup z Crystal Palace (3:0)? Bez gola w całym 2023? Wolne żarty.
Antony (Manchester United)
W momencie gdy Mychajło Mudryk powoli zrywa z łatką najgorszego transferu skrzydłowego w ostatnich latach, Antony konsekwentnie utwierdza w przekonaniu, że to do niego powinno należeć to miano. Reprezentant Brazylii jest mistrzem w efektownych akcjach, ale miejsce na nie jest raczej w nieudanej podróbce Cirque du Soleil, a nie na boiskach piłkarskich. W tym drugim miejscu nie niosą one ze sobą właściwie żadnego pożytku.
W Manchesterze United bardziej skuteczny jest Alejandro Garnacho, liczby są absolutnie bezwzględne. O ile bowiem Antony miał po swojej stronie jakiekolwiek gole i asysty w poprzednim sezonie, o tyle w obecnym... nic. Dla porównania wspomniany reprezentant Argentyny może pochwalić się sześcioma punktami w klasyfikacji kanadyjskiej. Różnic jest oczywiście więcej - jeden kosztował 90 milionów funtów, drugi 400... tysięcy.
Brenden Aaronson (Leeds United/Union Berlin)
Z przybyciem reprezentanta USA do Leeds United łączono wielkie nadzieje. Zespół, mający za sobą trudny sezon, potrzebował kogoś, kto byłby w stanie pociągnąć za sobą drugą linię. Nie udawało się to jednak od samego początku, a 2023 rok stał się na to najlepszym dowodem. Jeszcze w Premier League ofensywny pomocnik zanotował koszmarną wręcz serię. Od stycznia do maja zaliczył zaledwie jedną asystę i to przy 22 występach. Co więcej, Brenden Aaronson nie został w drużynie po spadku do Championship.
Latem tego roku wypożyczono go do Bundesligi. Ten region Amerykanin dobrze znał, był przez lata związany z RB Salzburg. Jego pobyt w stolicy Niemiec jest jednak nieporozumieniem. Chociaż młody piłkarz rozpoczynał sezon w pierwszym składzie, to szybko został od niego odsunięty. Aaronson walnie się do tego przyczynił, gdyż w meczu z Darmstadt (4:1) wyleciał z boiska za dwie żółte kartki i to po... 20 minutach. Dalej lepiej nie było, łączny bilans to 19 meczów bez strzelonego gola lub asysty. Wartość Aaronsona spadła już do 14 milionów euro i trudno wskazać dla niego nowy, lepszy kierunek.
Jadon Sancho (Manchester United)
Jeśli nie wspomniani wcześniej Mychajło Mudryk i Antony, to w konkursie na najgorszy transfer skrzydłowego w Premier League trzeba postawić właśnie na Jadona Sancho. Reprezentant Anglii nie przekonywał swoją formą już wcześniej, ale konflikt z Erikiem ten Hagiem zupełnie zmienił skalę tego, jak paradna jest to transakcja. W tym sezonie 23-latek zaliczył trzy (sic!) spotkania, ani razu nie wyszedł w podstawowym składzie (sic!!). Sancho na Old Trafford po prostu nie ma, stał się duchem.
Jednocześnie duchem tak drogim (około 80 milionów funtów), że gdyby podzielił się kwotą tą ze zjawami z "Opowieści wigilijnej", to te raczej nie kłopotałyby się w nawiedzaniu Ebenezera Scrooge'a. W ostatnim czasie pojawiły się zaś spekulacje dotyczące tego, ze Manchester United może ostatecznie rozwiązać umowę ze swoim zawodnikiem. Byłby to monstrualny szok zważywszy na oczekiwania, jakie rodził powrót 23-latka do ojczyzny.
Neymar (PSG/Al-Hilal)
W 2023 roku Neymar nie tylko wpisał się z walki o tytuł Ligi Mistrzów z PSG (0:1, 0:2 z Bayernem), ale też z poważnej piłki w ogóle. Nie chodzi nawet o sam transfer do Arabii Saudyjskiej, bo Cristiano Ronaldo wciąż jest w stanie trafiać na czołówki gazet oraz portali sportowych. Reprezentant Brazylii na ten moment nie ma na to szans, a przecież jest graczem znacznie młodszym, bo zaledwie 31-letnim.
Zerwanie więzadła krzyżowego to często wyrok na karierze piłkarza. Neymar może jeszcze zachwycić, ale nadzieje na to są znacznie mniejsze niż w poprzednich sezonach. Minie mnóstwo czasu, zanim Al-Hilal przebije się do mainstreamu, a nie wiadomo przecież, czy taki proces w ogóle nastąpi. Pozostają zatem rozgrywki międzynarodowe, w których Brazylijczycy na szeroką skalę występują okazjonalnie.
Robert Lewandowski (FC Barcelona)
Polski wątek, który niestety był konieczny. Robert Lewandowski jeszcze kilkanaście miesięcy był uznawany nie tylko za jednego z najlepszych napastników na świecie, ale też czołowego piłkarza bez podziału na kategorie. Obecnie zawodnik FC Barcelony musi bezwzględnie uznać wyższość Erlinga Haalanda oraz Harry'ego Kane'a, a w plebiscytach Złotej Piłki trudno liczyć na to, aby łapał się do TOP10. W ostatniej edycji wyprzedzili go między innymi Victor Osimhen, Julian Alvarez oraz Rodri. "Lewy" powoli przegrywa z nimi nie tylko pod względem sportowym, ale i popularności.
Niemniej najważniejsza pozostaje ta pierwsza kwestia, która w końcówce 2023 roku spadła na łeb, na szyję. Od września napastnik reprezentacji Polski strzelił tylko trzy gole dla "Blaugrany" i to w meczach z Deportivo Alaves (2:1) oraz Gironą (2:4). Trudno się zachwycać, z czego sprawę zdają sobie także Hiszpanie, wieszczący, że Lewandowski będzie musiał walczyć o miejsce w składzie z dwa razy młodszym Vitorem Roque. Oj, pozmieniało się w karierze "Lewego" i to pozmieniało w zasadzie wszystko. A przecież słowem nie wspomnieliśmy jeszcze o popisach w kadrze, gdzie kapitan też ma mnóstwo za uszami. Przejście obok spotkań z Albanią (0:2) i Czechami (1:3, 1:1) - pamiętamy.
XI rozczarowań 2023 roku
De Gea - James, Badiashile, Tagliafico - Enzo Fernandez, Mount - Antony, Aaronson, Sancho - Neymar, Lewandowski