XI Polaków regularnie grających w ligach TOP5. Są zaskoczenia, niepokojące wyniki eksperymentu. "Szału nie ma"
Czy da się stworzyć normalnie ustawioną jedenastkę z Polaków regularnie grających w ligach TOP5 Europy? A jeśli tak - to jak bardzo na siłę? Jakie są perspektywy na przyszłość i o kogo powinniśmy, a o kogo nie musimy się martwić? Wyniki naszego eksperymentu są dość niepokojące.
Pomysł na ten tekst dał jeden z widzów programu “International Level”, emitowanego 4 grudnia na kanale Meczyki.pl na YouTube. Marek Baranowski zapytał, czy “jesteście w stanie złożyć 11 Polaków regularnie grających w ligach zagranicznych? top 5-7 lig”.
No to próbujemy. Zacznijmy od TOP5 lig, tego zwyczajowego, z ligą francuską jako numer pięć w Europie.
Lekko naginamy zasady
Na pierwszy rzut oka to trudne zadanie. Pod uwagę bierzemy stan obecny, “na dziś”, a polscy piłkarze gremialnie przesiadują na ławce rezerwowych - od Niemiec, przez Anglię i Francję, po Włochy, gdzie biało-czerwona kolonia jest najliczniejsza. Wielu z nich sporadycznie wchodzi na boisko, o części można powiedzieć, że nie tyle gra, co grywa. Szału nie ma.
Najważniejsze pytanie brzmi - czy wskazaną jedenastkę da się złożyć? Da się, leciutko naginając zasady “regularnej gry”. Do tej kategorii musimy bowiem zaliczyć Pawła Dawidowicza, który owszem, gra regularnie, pełni istotną rolę w Hellasie Werona, ale jak jest zdrowy, a aktualnie od kilku tygodni leczy kontuzję. Drugie nazwisko nieco na wyrost to Arkadiusz Milik. Napastnik Juventusu ledwo przekroczył 350 minut w tym sezonie Serie A. Z drugiej strony, faktycznie właściwie co mecz wchodzi na boisko, tyle że na “ogony”.
Gdyby chodziło nie o jedenastkę naturalnie ustawioną w systemie taktycznym, a po prostu o 11 piłkarzy, nasza misja byłaby łatwiejsza. Za Dawidowicza i Milika można bowiem wrzucić dwóch bramkarzy. Poza wybranym do składu Wojciechem Szczęsnym pewniakami do gry są Łukasz Skorupski w Bologni i Marcin Bułka w Nicei. Cała trójka spisuje się zresztą doskonale, na czele z tym ostatnim, który stracił tylko sześć goli przez 15 kolejek i zachował dziesięć czystych kont. Nie dziwi, że to dziś jeden z najbardziej ekscytujących bramkarzy młodego pokolenia w Europie. Polska szkoła bronienia ma się doskonale.
Przynajmniej grają
Patrzymy na linię obrony. Dawidowiczowi towarzyszy dwóch piłkarzy - nasz skład ustawiliśmy w taktyce 1-3-5-2. Pierwszy z nich to Bartosz Bereszyński, który dopiero niedawno wskoczył do wyjściowej jedenastki Empoli. Od 5 listopada pięć razy z rzędu dostał szansę w podstawowym składzie. Można więc powiedzieć, że po tym, jak od 26 sierpnia przez dwa miesiące uzbierał ledwie 197 minut gry, wreszcie ugruntował swoją pozycję w zespole. Oby uraz, którego doznał w pierwszej połowie ostatniego meczu z Lecce (1:1), nie okazał się poważny.
Drugim zawodnikiem jest Robert Gumny. On, podobnie jak “Bereś”, dopiero z biegiem obecnego sezonu zaczął zyskiwać na znaczeniu w ekipie Augsburga. Do szóstej kolejki włącznie miał 19 minut gry. W sześciu następnych pięć razy zagrał od początku. I choć ostatnio wrócił na ławkę rezerwowych, to można umieścić go w gronie regularnie ostatnio grających. Z zastrzeżeniem, że perspektywy na najbliższy czas są mało obiecujące.
Na wahadłach mamy Matty’ego Casha i Przemysława Frankowskiego. Pierwszy z nich przekroczył 1100 minut w tym sezonie ligowym, nie zagrał tylko w jednym meczu i właściwie dopiero niedawno minimalnie spadł w hierarchii Unaia Emery’ego, dwukrotnie wchodząc z ławki rezerwowych. O jego regularną grę nie trzeba się jednak martwić, o ile tylko jest zdrowy. Mniej minut od Casha ma choćby Frankowski, a wynika to z rotacji w rywalizującym w Lidze Mistrzów RC Lens. Niekiedy w minionych miesiącach “Franek” odpoczywał, bo trener Franck Haise oszczędzał siły czołowych piłkarzy.
Zaskakujące nazwiska
W drugiej linii ustawiliśmy trzech środkowych pomocników. Żadnym zaskoczeniem nie jest obecność w tym gronie Piotra Zielińskiego. On wprawdzie ma słabsze ostatnie tygodnie, szczególnie po anginie, ale i tak w Napoli gra wszystko. Osiągnął podobny wynik minutowy co Cash, zagrał w każdej kolejce, niezależnie od trenera to nadal jeden z czołowych piłkarzy Napoli.
Drugie nazwisko może być mniej oczywiste. Karol Linetty. Piłkarz, który zmarnował chyba nie kilka, a kilkanaście szans w reprezentacji Polski, stanowi ważny element układanki trenera Ivana Juricia w Torino. Ustawiany jako defensywny pomocnik stał się filarem ekipy “Granaty”, jego rola wzrosła szczególnie po październikowej przerwie reprezentacyjnej. Ostatnio zagrał koncert z Atalantą, a gdy zabrakło go w następnej kolejce z powodu zawieszenia za kartki, media pisały o dużym osłabieniu drużyny z Turynu. Więcej o renesansie Linettego pisaliśmy w obszernym tekście TUTAJ.
Tercet pomocników zamyka Mateusz Łęgowski. On nie zawsze może liczyć na miejsce w pierwszym składzie, ale rozegrał 14 na 15 możliwych spotkań, co przełożyło się na blisko 600 minut. Ostatnie pięć kolejek to kolejno: 69, 30, 29, 32 i 64 minuty. Co więcej, młody piłkarz zbiera całkiem solidne recenzje jak na występy w “czerwonej latarni” Serie A, a przecież dopiero co wyjechał z Ekstraklasy. Jak kogoś chwalić, to właśnie byłego zawodnika Pogoni Szczecin.
W ataku obok Milika miejsce zajmuje oczywiście Robert Lewandowski, który razem z Cashem i Zielińskim (wszyscy ze zbliżonym wynikiem) obsadzają podium graczy z pola z największą liczbą minut w ligach TOP5. W efekcie nasza jedenastka prezentuje się następująco:
Dwie zmiany
A co, jeśli byśmy uwzględnili biało-czerwonych nie z pięciu, a z siedmiu najlepszych lig Europy? Dorzucając do tego zestawienia Holandię i Portugalię dokonujemy dwóch zmian w składzie. Z Eredivisie dołączają Kacper Kozłowski oraz Paweł Bochniewicz, którzy zajmują miejsce Arkadiusza Milika oraz Pawła Dawidowicza. Pierwszy z nich nie zagrał tylko w jednym meczu Vitesse, generalnie jest piłkarzem pierwszej jedenastki, ma koncie trzy asysty - wygląda to całkiem nieźle. Mankament? Jego zespół to druga najsłabsza siła ligi holenderskiej. Lepiej w tabeli wypada Heerenveen Bochniewicza. Stoper to jeden z kapitanów zespołu, jego lider, ale obecnie leczy kontuzję, której nabawił się podczas meczu Polska - Czechy. Ma więc sytuację podobną do Dawidowicza.
Przy postawieniu na duet Kozłowski-Bochniewicz kosztem Milika i Dawidowicza skład wygląda tak:
Rzadko albo wcale
Czas przejść do nieobecnych. Piłkarzy bez regularnej gry znajdziemy w każdej z topowych lig poza Hiszpanią, gdzie po prostu nikogo więcej poza Robertem Lewandowskim z Polaków nie ma.
Włochy
Tutaj ponad 500 minut na koncie ma Sebastian Walukiewicz z Empoli. Obrońca grał od deski do deski we wrześniu i październiku, ale później złapał uraz, po którym nie wrócił do wyjściowej jedenastki. Aktualnie jest tylko rezerwowym, tak samo jak Mateusz Wieteska w Cagliari. “Wietes” spadł na dno hierarchii stoperów klubu z Sardynii, od 8 października nie wszedł w lidze choćby na minutę. Lepiej wygląda sytuacja Nicoli Zalewskiego, ale wahadłowego Romy trudno sklasyfikować jako piłkarza regularnie grającego. Dziewięć występów na 15 możliwych, niewiele ponad 350 minut - kiepsko to wygląda. Warto z kolei rzucić okiem na Kacpra Urbańskiego z rewelacyjnej Bologni. Młody pomocnik powoli przebija się do składu. Dziś ma trzy mecze z rzędu jako zmiennik w końcówkach. To niezły prognostyk na resztę sezonu.
Anglia
W Premier League najczęściej na boisku pojawia się Jakub Kiwior. Ostatnie siedem kolejek to cztery występy, tyle że dwa z nich zaledwie po kilka minut w doliczonym czasie gry. Stąd obrońcy Arsenalu nie wrzuciliśmy do wyjściowej jedenastki, bo mimo wszystko częściej nie gra niż gra. Ponadto Łukasz Fabiański jest rezerwowym West Hamu, choć ostatnio z uwagi na kontuzję Alphonse Areoli zanotował dwa mecze po 90 minut. Jakub Moder powoli łapie zaś rytm meczowy. Odkąd wrócił do kadry meczowej Brighton, pojawił się z ławki dwukrotnie (razem 19 minut), trzykrotnie pozostał na niej do ostatniego gwizdka.
Niemcy
Jakub Kamiński w sześciu minionych kolejkach Bundesligi: 0, 6, 55, 0, 0, 10 minut. Dawid Kownacki: minuta od 21 października.
To chyba wystarczy za komentarz. Oby karta odwróciła się w drugiej połowie sezonu, szczególnie w przypadku “Kamyka”, który zdążył już udowodnić, że liga niemiecka go nie przerasta.
Francja, Holandia
Z kronikarskiego obowiązku: poza Frankowskim i Bułką we Francji mamy Karola Filę (Strasbourg, zerwane więzadło krzyżowe) i Radosława Majeckiego (rezerwowy bramkarz Monaco). W Holandii z kolei “dwójką” Twente Enschede jest Przemysław Tytoń.