Uciekali przez Morze Śródziemne, trafiali do obozu dla uchodźców. Teraz podbijają włoską Serie A
Mówi się, że piłka nożna uratowała życie wielu piłkarzom. Dzięki niej Romelu Lukaku uciekł przed ubóstwem, a Vedad Ibisević przed wojną. Słowa te nigdy nie miały jednak tak dosłownego znaczenia jak w przypadku kilku gambijskich chłopaków, grających na co dzień w Serie A.
Od życia pod dyktaturą w jednym z najmniejszych państw Afryki, podróż przez Morze Śródziemne, aż do gry w najwyższej klasie rozgrywkowej we Włoszech. Tak w skrócie można określić życie Ebrimy Darboe, czy Musy Juwary.
Na pontonie do ligi włoskiej
W 2016 roku Włochy zarejestrowały napływ aż 25 000 nieletnich imigrantów, przybyłych do Włoch drogą morską. 13% dzieci z tej grupy uciekało z Gambii, niewielkiego afrykańskiego państwa, w którym jeszcze do niedawna panowała krwawa dyktatura.
Historia większości tych chłopaków była łudząco podobna i zaczynała się w zatłoczonym busie, transportującym ludzi z Gambii do Libii. Po wyczerpującej podróży, każdy bez wyjątku trafiał do obozu dla uchodźców. Wyzwiska, prześladowanie i przemoc - tego wszystkiego doświadczył nastoletni Ebrima Darboe w jednym z takich obozów. Każdego dnia odliczał czas do najważniejszej podróży w życiu. Podróży przez Morze Śródziemne.
Ostatecznie wsiadł do łodzi mając jedynie 14 lat. W grze o lepsze jutro postawił wszystko na jedną kartę.
Kiedy jego łódź została bezpiecznie odprowadzona do celu, ratownicy zwrócili uwagę na niezwykle niską wagę chłopca. Przy dość wysokim wzroście, Gambijczyk ważył tylko niecałe 50 kg. Miał niedowagę, był posiniaczony i zaniedbany. Jego życie zmieniło się na lepsze za sprawą pewnej włoskiej rodziny, która wkrótce postanowiła go przygarnąć i zapewnić mu dach nad głową. Mowa o rodzinie Peruzzich. Ostatnio we włoskich mediach zaczęła się przejawiać informacja, jakoby Darboe zechciał zmienić nazwisko właśnie na Peruzzi. Najpierw musi się jednak zakończyć jego proces adopcyjny. 19-latek zagrał w pięciu ostatnich meczach Romy na boiskach Serie A, cztery razy w podstawowym składzie. Wielka kariera stoi przed nim otworem.
Gambijski cud
5 lipca 2020 roku to dzień, w którym cała Italia usłyszała o grupce uchodźców z Gambii, grających dla Boloniii. To właśnie wtedy drużyna Sinisy Mihajlovicia pokonała Inter Mediolan, prowadzony przez Antonio Conte. Młodzi Gambijczycy dwukrotnie trafiali do bramki Samira Handanovicia - najpierw strzelił Musa Juwara, następnie Musa Barrow - zapewniając ekipie “Rossoblu” zwycięstwo 2:1. Co ciekawe, ważną rolę we wspomnianym meczu odegrał także Polak, Łukasz Skorupski, który obronił rzut karny wykonywany przez Lautaro Martineza.
- Jeżeli strzelimy teraz bramkę, wygramy ten mecz - powiedział swoim zawodnikom Mihajlović w przerwie spotkania, a już kilkanaście minut później wpuścił na boisko Musę Juwarę. Jego zmiana wcale nie była jednak tak oczywista.
- Moim pierwszym pomysłem było wpuszczenie Svanberga na prawą stronę boiska, ale im dłużej oglądałem to spotkanie, tym częściej myślałem o daniu szansy Musie. On potrafi zrobić na boisku prawdziwy bałagan, dzięki czemu rywale zaczynają się gubić - tłumaczył Sinisa na konferencji prasowej.
Nie pożałował tej zmiany. Od początku miał nosa. Tamtego dnia Juwara rozegrał najlepsze spotkanie w dotychczasowej karierze. Wszedł na boisko w 65. minucie meczu, a już dziewięć minut później zdobył zwycięską bramkę. Z biegiem czasu jego gwiazda zaczęła jednak powoli gasnąć. W Bolonii grał coraz mniej, a gdy został już wypożyczony do ligi portugalskiej, większość sezonu przesiedział na ławce. Ma jednak tylko 19 lat, więc najprawdopodobniej wszystko, co najlepsze, dopiero przed nim. Szczególnie, że już zrobił całkiem niezłą karierę, jak na nastolatka, którego losy potoczyły się podobnie, jak wspomnianego na początku Ebrimy Darboe. Ich historie mają wiele punktów wspólnych. Ucieczka z Gambii, niebezpieczna podróż przez Morze Śródziemne, aż do azylu we Włoszech i debiutu w Serie A. Co więcej, Juwara jest już tak zżyty z Italią, że do niedawna rozważał grę dla reprezentacji Roberto Manciniego.
Inna droga do sukcesu
Teoretycznie najłatwiejszą drogę spośród Gambijczyków grających w Serie A przeszli Musa Barrow, Ebrima Colley oraz Omar Colley. Każdy z nich został odpowiednio wcześnie zauważony, zanim w ogóle zdążył jeszcze pomyśleć o nielegalnej emigracji. Pierwszych dwóch Atalanta Bergamo sprowadziła z lokalnego Hawks FC. Omar Colley został natomiast ściągnięty przez fińskie KuPS z Realu de Banj. Ich droga była inna, ale to właśnie oni przetarli szlaki dla pozostałych Gambijczyków, planujących zrobienie kariery we włoskiej piłce. Każdy z nich jest w swoim kraju wręcz uwielbiany. W szczególności Barrow. Na jego cześć powstał już nawet hip-hopowy kawałek, choć wykonanie pozostawia jednak wiele do życzenia.
Broń obosieczna
Bardzo ciekawym aspektem tej historii jest wpływ sukcesu gambijskich piłkarzy na tamtejszą młodzież. Jak się okazuje, sukcesy rodaków poza granicami kraju zachęciły wielu młodych Gambijczyków do bardzo ryzykownej emigracji. Trzeba jednak pamiętać, że na szlakach morskich nie każdy ma tyle szczęścia, co grający na boiskach Serie A reprezentanci kraju. Perspektywy młodych Afrykańczyków zaczynają się jednak powoli poprawiać. Tamtejszy rynek transferowy wciąż jest przecież obserwowany przez kluby pokroju Atalanty Bergamo, a sytuacja polityczna po wygnaniu prezydenta Jammeha (22 lata rządów twardej ręki) zaczyna się powoli stabilizować. W jednym z najbiedniejszych krajów świata nie brakuje zatem nadziei na piłkarskie "lepsze jutro".