Wywiad, który wstrząsnął Włochami. Juventus już miał koszmarny sezon. Aż legenda zrezygnowała

Wywiad, który wstrząsnął Włochami. Juventus już miał koszmarny sezon. Aż legenda zrezygnowała
screen youtube
Wojciech - Klimczyszyn
Wojciech KlimczyszynDzisiaj · 14:00
Jeśli kibice Juventusu nie mogą dziś patrzeć na swoją drużynę, jest dobra wiadomość. Nie z takich tarapatów klub wychodził. Pomijając relegację z Serie A w aferze Calciopoli, turyńczycy potrafili wpaść również w typowo sportowy dołek. Po jednym z najlepszych sezonów, 1997/98, przyszedł ten najgorszy.
Wiosną 1998 roku turyńczycy zdobyli krajowy skalp bez większych problemów. Przegrali jedynie dwa mecze, z kolei ich główny rywal, Inter Mediolan, mocno wierzący w przełamanie dominacji piłkarzy z północy, potykał się na przeciwnikach aż siedmiokrotnie. W maju dotarli do finału Ligi Mistrzów, który wprawdzie przegrali z Realem Madryt, ale nieszczęśliwie i po golu z wyraźnego spalonego. Szefowie “Juve” nie mieli z tym problemów, bo ich drużyna zdobyła dziewięć trofeów w ciągu czterech lat - nikt nie wątpił że wkrótce pojawi się kolejna szansa.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wywiad, który wstrząsnął Włochami

Na włoskim rynku działali w oparciu o zasadę “już jesteśmy najlepsi”. Poszukiwanie kogoś do pierwszego składu było zbyteczne. Luciano Moggi, współtwórca potęgi “Starej Damy”, twierdził, że nie znajdzie nikogo bardziej wartościowego od Alessandro Del Piero, Zinedine’a Zidane’a, Filippo Inzaghiego czy Edgara Davidsa. 25 lipca, na kilkanaście dni przed startem nowych rozgrywek, niejaki Zdenek Zeman przerwał tę błogość działaczy Juventusu. Wystarczyło kilka zdań:
- Rozwój mięśni niektórych graczy, przede wszystkich Del Piero i Gianluigiego Viallego, wygląda podejrzanie. Uprawiałem różne dyscypliny sportu i zawsze sądziłem, że taką masę można uzyskać tylko po wielu latach ćwiczeń. Lekarze zmienili piłkę nożną w kolarstwo. Graczom coraz trudniej odmawiać przyjmowania magicznych pigułek. Jestem przekonany, że wiele osób w Serie A łyka zakazane substancje - oświadczył ówczesny szkoleniowiec Romy.
Tym samym rozpętał burzę.
Wywiad wstrząsnął całym calcio. Trener Juventusu Marcelo Lippi nazwał Zemana hipokrytą i nieudacznikiem. Paolo Negro, który grał w Lazio za kadencji Czecha, twierdził, że on sam faszerował go tabletkami. Wszyscy patrzyli się po sobie i nikt nikomu nie ufał. Jeśli chodziło o to, by w lidze wprowadzić chaos, plan ziścił się w stu procentach. Oczywiście, “Juventini” złożyli pozwy o zniesławienie. Dopiero wtedy Zeman ustąpił, ale całkowicie nie wycofał się z wcześniejszych twierdzeń.
- Nie spodziewałem się takiej reakcji. Uważam, że nie ma sensu wszczynać sporu sądowego, ja jedynie wyraziłem swoją opinię. To inni powinni sprawdzić, co się naprawdę dzieje w klubowych budynkach - powiedział.
Za późno. Karabinierzy zabrali Czecha prosto ze śniadania z drużyną. Gracze Juventusu również otrzymali wezwania na przesłuchanie. Rozpoczęto dochodzenie oparte na słowach, które nic nie znaczyły. Zdenek Zeman wywołał tę awanturę, bo otrzymał od jednej z firm farmaceutycznych broszury. Uznał, że to nie może być przypadek.
Właściciel “Juve” Umberto Agnelli oprowadził śledczych po “tajnym laboratorium, gdzie tworzy się doping”. Była to supernowoczesna siłownia, która kosztowała ponad milion dolarów. Wyposażona w 124 symulatory i dziesiątki komputerów. Jeden z nich badał zmiany w strukturze mięśniowej podczas ruchu, inny śledził obciążenie w czasie rzeczywistym. Każdy piłkarz otrzymywał codziennie spersonalizowany program ćwiczeń oparty na megabajtach danych. Żadnego śladu po strzykawkach i zestawach do transfuzji krwi.
Dopiero po dziewięciu latach śledztwa ustalono to, co wszyscy wiedzieli od samego początku. Afera była dęta, a Zeman paplał bez sensu. Juventus został uniewinniony, ale po latach - to gorzka satysfakcja. Oskarżenia wpłynęły na sytuację drużyny. A na pewno na atmosferę w zespole.

Uraz zmienił wszystko

“Juve” zaczęło sezon od porażki w Superpucharze Włoch, przegrywając z Lazio. Półtora tygodnia później mistrzowie nagle utknęli w meczu pucharowym z Ravenną. Dopiero kunszt Del Piero obudzonego z drzemki na ławce rezerwowych przekształcił 0:0 w coś akceptowalnego. Objawy wyglądały jednak niepokojąco. Turyn nie był sobą. 8 listopada na Delle Alpi przyjechało Udinese. Mecz zmierzał ku trzem punktom dla gospodarzy, gdy Alex wpadł na Zanchiego. Gracze w polu karnym usłyszeli głośne chrupnięcie. Gwiazdę Juventusu zniesiono z boiska na noszach.
- Moje biodro uderzyło w bok rywala, a noga na zasadzie bezwładności poszła dalej. Wtedy kolano nienaturalnie się skręciło - relacjonował napastnik.
Lekarze zdiagnozowali jednocześnie zerwanie więzadeł przednich i tylnych, uszkodzenie więzadła pobocznego oraz uszkodzenie miejsca, w którym stykają się różne części kolana. Diagnoza jak wyrok. Dziewięć miesięcy przerwy. Drużyna straciła swoją siłę napędową. A to jeszcze nie był koniec.
Półtora miesiąca po szoku, na twarzach “Juventini” pojawił się uśmiech. Zinedine Zidane odebrał Złotą Piłkę, choć na samej gali przyznał się, że widziałby kogoś innego na swoim miejscu:
- Nominowałbym Gabriela Batistutę, Ronaldo lub Del Piero. Dziękuję za nagrodę, ale nie należę do najlepszych na świecie - stwierdził skromnie. Zbyt skromnie jak na mistrza świata i MVP mundialu z 1998 roku.
Teraz “Zizou” znów musiał udowodnić swoją wartość. Bez Alexa to on i Pippo Inzaghi przejęli funkcję liderów drużyny. Tymczasem sprawy przybrały jeszcze gorszy obrót. Od czasu kontuzji Alexa, “Juve” nie zdobyło gola w pięciu kolejnych meczach ligowych. Fatalna passa ośmiu spotkań bez zwycięstwa we wszystkich rozgrywkach ciążyła na francuskim pomocniku. - To wina całego zespołu, a nie jednego czy dwóch zawodników! - grzmiał w wywiadach.
7 lutego Juventus przegrał z Parmą i spadł na dziewiątą lokatę. Marcelo Lippi, najlepszy trener w historii tego klubu, zwołał konferencję prasową i oświadczył:
- Drużyna nie zasłużyła na taki koniec. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, by podnieść morale i dać odpowiedni impuls. Skoro się nie udało, to problem leży we mnie. Rezygnuję.

Fatalne wybory

Na ławkę trenerską wskoczył Carlo Ancelotti, z kolei działacze weszli zimą w transferowy rynek. Sprowadził 22-letniego Thierry’ego Henry, choć Arsenal zaoferował prawie dwukrotnie większą kwotę. Moggi miał coś, co pozwalało wywierać presję na wszystkie strony. Jednak francuski skrzydłowy kiepsko wspomina pół roku w stolicy Piemontu, gdzie zdobył zaledwie trzy gole w 16 meczach.
- Przesunęli mnie na skraj boiska, z dala od pola karnego. Kiedy się broniliśmy, ja kręciłem się w defensywie. Gdy atakowaliśmy, zostałem trzecim napastnikiem. Nie rozumiałem zadań trenera - mówił.
Po zmianie szkoleniowca Juventus zanotował niezłą serię sześciu gier bez porażki, dotarł do półfinału Ligi Mistrzów, gdzie w ciężkich walkach uległ Manchesterowi United. Przełomu nie odnotowano. W kwietniu drużyna odbiła się od Empoli i Bolonii, w maju od Milanu i Salernitany. Sezon zakończyła na wstydliwym, kompromitującym siódmym miejscu. Jedynym pocieszeniem był fakt, że jeszcze niżej zameldował się Inter. Henry skonfliktował się z prezesem Moggim i po sezonie poszedł do swojego mentora Arsene’a Wengera, do Arsenalu.
Hegemonia Juventusu we Włoszech została oficjalnie przerwana. “Stara Dama” wróciła na tron dopiero trzy lata później, a na swoje złote czasy musiała poczekać kolejną dekadę. Obecny kryzys trwa już stanowczo zbyt długo. W maju minie pięć lat, od kiedy “Bianconeri” nie zaznali smaku triumfu w ligowych rozgrywkach. Jak na rekordzistę - to całe wieki.

Przeczytaj również