Wyśmiewany napastnik w formie życia. Warto było odrzucać kolejne oferty. "Przedziwny piłkarz"

Wyśmiewany napastnik w formie życia. Warto było odrzucać kolejne oferty. "Przedziwny piłkarz"
pressinphoto/SIPA USA/PressFocus
Nie chce iść do MLS, bo czuje się ważny, potrzebny, doceniany i kochany. Był bohaterem derbów Madrytu, strzela jak na zawołanie w lidze i Lidze Mistrzów. Czy Alvaro Morata jest właśnie w formie życia? Można kiwnąć głową twierdząco.
Morata zalicza właśnie serię czterech meczów z rzędu, w których trafia do siatki. To najlepszy okres w jego karierze.
Dalsza część tekstu pod wideo

Up and down

Alvaro Morata to przedziwny napastnik. Przez całą karierę gra w najlepszych europejskich klubach - Realu Madryt, Chelsea, Juventusie i Atletico. W wielu momentach miało się wrażenie, że zwyczajnie jest na nie za słaby. Bo przytrafił mu się banalny błąd techniczny, robił wiele rzeczy ślamazarnie, marnował stuprocentowe okazje. Człowiek patrzył na tego Moratę i się zastanawiał... co robi znaczek Realu Madryt lub Chelsea na jego koszulce. Gdzie on wygrał miejsce w składzie? Dobrze, ale skoro jest taki słaby, to dlaczego grał tyle u Massimiliano Allegriego, Diego Simeone czy też Antonio Conte? Coś jednak ci menedżerowie musieli w nim widzieć. Problem w tym, że trenerzy to "coś" widzieli, ale kibiców to mało gdzie przekonał i zadowolił. "The Blues" wydali na niego 60 milionów funtów. Na Wyspach poradził sobie najgorzej.
I tak to z tym Moratą było. Wieczne skoki i upadki. Up and down. Zapisz i powtórz. Jest za słaby na (tu wstaw obojętnie jaki klub, w którym grał) czy nie? Uda mu się powrót do Juventusu, w którym czuł się doceniany? Udźwignie presję ceny w Chelsea? Zrobi coś z nim Diego Simeone? I tak mijała kariera, aż skończył 31 lat. Chimeryczny gość, któremu zdarzyło się zagrać doskonały mecz.
W listopadzie 2023 to nieaktualne. Złapał wyjątkową powtarzalność. Kojarzył się z tym, który może nie trafić jajkiem w patelnię, a teraz w życiu kogoś takiego nie przypomina. Dziesięć strzałów (siedem celnych) i pięć bramek w Champions League, statystyki expected goals na poziomie +3,1. Czyli strzelił o trzy więcej niż wskazuje jakość jego okazji. Za to w lidze oddał 23 strzały (12 celnych) i zdobył siedem bramek, a statystyka expected goals +2,8 mówi nam. Tu też strzela więcej, niż wskazuje na to jakość wypracowanych mu szans. W 2019/20 miał w Atletico -4,0, a w Chelsea -2,0 w lidze i -3,1 w Champions League w jedynym pełnym sezonie (2017/18). Można zobaczyć wiele spektakularnych angielskich pudeł poniżej:

Napastnik na 15 goli

Już teraz ma 12 goli we wszystkich rozgrywkach. Przez cały zeszły sezon uzbierał ich 15. Najważniejsza blokada nastąpiła w europejskich pucharach, gdzie z Mister Zero stał się Mister Champions League, bo po czterech meczach ma pięć bramek.
Porównajmy jeszcze jego liczby w karierze:
  • 15 goli w Atletico w sezonie 2022/23
  • 12 goli w Juventusie w 2021/22
  • 20 goli w Juventusie w 2020/21
  • 16 goli w Atletico w sezonie 2019/20
  • 15 goli w Chelsea/Atletico w 2018/19 (zimą został z Chelsea wypożyczony na 18 miesięcy)
  • 15 goli w Chelsea w 2017/18
  • 20 goli w Realu w 2016/17
  • 12 goli w Juventusie w 2015/16
  • 15 goli w Juventusie w 2014/15
  • 9 goli w Realu Madryt w 2013/14
Oczywiście trzeba wziąć też pod uwagę mięśniówki, kontuzje kolan, problemy ze ścięgnem czy więzadłem, które miał się w różnych momentach kariery, jednak Morata miał to szczęście w nieszczęściu, że były to krótkie pauzy, najczęściej dwu- lub trzytygodniowe. W Realu na przykład (sezon 2016/17) ścięgno Achillesa zaczęło mu dokuczać, kiedy akurat miał świetną serię z trzema meczami z bramką z rzędu i to mimo tego, że dwa razy wchodził z ławki, bo był tylko zmiennikiem Karima Benzemy. Gdyby zliczyć średnią, to wychodzi niemal idealnie 15 goli na sezon (dokładnie 14,9). Takie liczby gwarantuje Alvaro Morata. Mamy pierwszą część sezonu, a on zaraz może do tej średniej dojechać.
No i strzela też w ważnych meczach, jak 24 września w derbach z Realem Madryt. Atletico wygrało to prestiżowe spotkanie 3:1, a sam Morata popisał się dubletem:
- Wszystkie dzieciaki, które kibicują “Atleti”, będą jutro szczęśliwe i dumne. Mogą znowu założyć pasiaki i szaliki. Kiedy moje dzieci się obudzą, to jestem pewien, że będą wręcz żądały, żebym zawiózł je do szkoły, dlatego chcę zakończyć wszystkie te wywiady, wrócić do domu, pójść od razu do łóżka, bo muszę wcześnie rano wstać! A jeśli chodzi o to, jak się czuję w życiu, to... musisz poczuć, że w ciebie wierzy. A teraz czuję się ważniejszy w “Atleti” niż w poprzednich sezonach - podkreślał w pomeczowym wywiadzie.

Mental

Żeby Alvaro Morata wypalił, musi czuć się doceniany i uwielbiany. A kiedy zawodnik się tak czuje? Najczęściej świeżo po nowym transferze/powrocie po latach. Kibice wciskają reset. Dają nową szansę, witają jak zbawcę, ekscytują się, pamiętają głównie te dobre momenty. Dlatego Morata najlepszy jest chwilę po tym, jak zmieni klub.
- To ewidentnie mega wrażliwy facet, w Chelsea, gdy akurat złapał formę, to nagle zmarł mu najlepszy przyjaciel, a żona bardzo cierpiała w ciąży. Do tego sam Alvaro miał nawracającą kontuzje pleców, kompletnie siadła mu głowa, nie poradził sobie - wspomina Kuba Karpiński, redaktor naczelny “ChelseaPoland.com”.
W Chelsea był bardzo blisko depresji. Czekała na niego już za rogiem, ale na szczęście akurat tam nie zajrzał. Morata miał być następcą uwielbianego w Londynie Diego Costy. To był gość, który dał im mistrzostwo Anglii. Walczak, zadziora, zakapior. I często zdobywał niesamowite bramki właśnie przez swoją determinację. Jakże innym zawodnikiem od niego jest Morata. Dużo mniej prowokacyjnym, bardziej eleganckim, wrażliwym, nie aż takim bezwzględnym egzekutorem. Generała Maximusa zamienili w Chelsea na Piotrusia Pana, a ten zagubił się nie w tej bajce, w której powinien grać.
- Nigdy nie miałem depresji i mam nadzieję, że nigdy jej nie doświadczę, ale byłem blisko. Nie sądzę, że przywiązywano do tego wagę. Kiedy twoja głowa nie działa prawidłowo, to jesteś swoim największym wrogiem. W takich chwilach, niezależnie od tego, co robisz, zawsze walczysz sam ze sobą. Depresja to choroba. Tak, jak złamanie kostki. I tak samo, jak jak trenujemy na siłowni lub na korcie, żeby poprawić naszą technikę i umiejętności taktyczne, to sądzę, że umysł również należy trenować. Musisz być przygotowany, a wizyta u psychologa bardzo pomaga. Nawet w moim pokoleniu wizyta u psychologa nie była postrzegana jako coś normalnego, jednak to musi zmierzać do tego, by było powszechne. Dziś jest takie bardziej i nadejdzie dzień, kiedy będzie to obowiązkowe. Są ludzie, którzy przeżywają trudne chwile… - mówił w 2021 roku w hiszpańskim dzienniku "El Mundo".

Po trzydziestce

- W “Atleti” kibice go lubią i bardzo szanują też za to, jaki jest poza boiskiem, gdzie robi dużo fajnych akcji dla nich, dla ich dzieci, niepełnosprawnych i wygląda przy tym szczerze. Jakoś tak zawsze miałem do niego trudną do opisania sympatię. Miałem wrażenie, że jest strasznym pechowcem, a z racji empatii i przekory chciałem, żeby mu się wreszcie powiodło. Widziałem, że ma świetny timing i wejście w pole karne. Trudno go przy tym kryć, dobrze gra bez piłki, a jak głowa dojeżdża, to też świetnie kończy. I wygląda na to, że nareszcie tam wszystko jest poukładane. Stąd takie wyniki - dodaje Kuba Karpiński, który może naprawdę świętować znakomitą formę swojego ulubieńca.
Doceniony czy niedoceniony? Doceniony czy niedoceniony? Doceniony czy niedoceniony? Morata ciągle analizował. Mógł wziąć stokrotkę, obrywać po jednym listku i rozkminiać. To jest dla niego klucz, by właśnie czuć się uwielbianym i docenionym. Nadal to powtarza. Latem miał ofertę z Romy, ale “Cholo” Simeone odbył z nim rozmowę, w której go przekonał. Powiedział, że w niego szczerze wierzy i jeszcze zobaczy, że będzie strzelał gole. Niech się tylko zgodzi zostać. Matteo Moretto pisał o zainteresowaniu Milanem, Nicolo Schira o wspomnianej Romie, nawet w trakcie tego sezonu pojawiła się informacja, że przejdzie do MLS. Co zrobił Morata? Według Fabrizio Romano nie chce nigdzie się ruszać i podpisał nową umowę z Atletico, przedłużając tę do 2026 roku o jeszcze kolejny.
- To prawda, że odbyliśmy rozmowę, której potrzebowałem, z Cholo, Gustavo Lopezem Andreą Bertą i Miguelem Angelem. Chciałem poczuć się ważny w klubie i przebywać na boisku więcej niż rok temu. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek grał tak często w Atletico, jak w tym sezonie - potwierdził napastnik w październiku na antenie radia "Cadena SER".
“Cholo” to oczywiście Diego Simeone i nie trzeba go przedstawiać. Gustavo Lopez to piłkarz, reprezentant Argentyny, ostatnio komentator, a od ponad roku członek sztabu. Andrea Berta to dyrektor sportowy, a Miguel Angel prezes klubu. Wszyscy dali do zrozumienia Alvaro Moracie, że w Atletico jest kimś ważnym. Teraz za tę wiarę im się odpłaca.

Przeczytaj również