Wypędzona gwiazda krzyczy: ja jeszcze żyję. Razem z Cashem idą na całość. Apetyty potężne
Aby wreszcie zostać gwiazdą i liderem na pełny etat, opuścił wygodny fotel w Realu Madryt. W PSG jednak się nie odnalazł i minionej zimy kariera Marco Asensio stanęła na zakręcie. Pomocną dłoń wyciągnęła do niego Aston Villa. Hiszpan już spłaca kredyt zaufania, a zaraz może zemścić się na paryżanach.
Kiedy latem 2023 roku Marco Asensio zdecydował się na odejście z Estadio Santiago Bernabeu, opuszczał jakby własny dom. Choć pochodzi z Majorki, w Realu Madryt spędził blisko dekadę. W młodości wielu wróżyło mu zdobycie Złotej Piłki i przez lata wymieniany był w gronie tych, którzy zrobią wielką karierę. I choć jako piłkarz “Los Blancos” wygrał wszystko, co się tylko da, czuł, że sięgnął tam już sufitu. Nowym otwarciem miało być dla niego Paris Saint-Germain, ale szybko okazało się, że musiał przeczekać jeszcze półtora roku w Ligue 1, aby wreszcie odnaleźć dawnego siebie. I tak oto stał się dyrygentem - tyle że już w Aston Villi. A teraz stoi przed okazją, by utrzeć nosa tym, którzy się na nim nie do końca poznali.
Z deszczu pod rynnę
W Madrycie notował kolejne sezony, dokładał na półkę coraz to cenniejsze trofea, ale tak naprawdę nigdy nie zdołał wywalczyć sobie niepodważalnej pozycji. Nawet podczas dwóch ostatnich lat spędzonych na Bernabeu, które pod względem liczb były dla niego najlepszymi, rzadko kiedy grał wszystko od deski do deski. Oczywiście, po części wynikało to z ówczesnego kłopotu bogactwa “Królewskich”. Nie ulega jednak wątpliwości, że do pewnego stopnia Hiszpan mógł czuć urazę, że żaden ze szkoleniowców Realu nie zdecydował się powierzyć mu roli lidera.
- O jego odejściu z Realu mogło zadecydować to, że klub praktycznie cały czas szukał nowych napastników, czego najlepszym dowodem jest Kylian Mbappe. To normalne, że Asensio nie czuł się doceniony, gdy widział, że klub stale próbuje znaleźć nowego zawodnika na jedną z jego pozycji. Sam też był mocno nieregularny i często przeplatał lepsze i gorsze występy. Tyle że PSG ma przecież w zwyczaju kontraktować wielu świetnych zawodników, przez co konkurencja w tym zespole również jest naprawdę wysoka - opowiada w rozmowie z nami Pascual Ruiz Arnal, dziennikarz Radio Castilla-La Mancha.
Dlatego decyzja Asensio o przeprowadzce akurat do Paryża od początku wydawała się co najmniej ryzykowna. W katarskiej erze klubu przewinęło się wielu piłkarzy jego pokroju, którzy w stolicy Francji kompletnie ginęli. Tu natomiast wiele wskazywało, że może być inaczej. Przecież do Ligue 1 ściągnął go Luis Enrique, u którego wcześniej pełnił ważną rolę w reprezentacji Hiszpanii. Plany byłej gwiazdy Realu w pierwszym sezonie w Paryżu pokrzyżowały problemy zdrowotne, a w drugim poniekąd ten, który go tam sprowadził.
- W PSG na pewno nie pomogła mu kontuzja odniesiona praktycznie tuż po transferze. Stracił wtedy prawie dwa miesiące, więc po powrocie tak naprawdę musiał wchodzić do tej drużyny na nowo. Ogółem próbowany był na kilku pozycjach i na każdej z czasem pojawiała się jakaś mocniejsza opcja, ponoć Luisowi Enrique nie podobała się też jego praca w pressingu. Trzeba jednak mu oddać, że nie był w PSG tak przezroczystym zawodnikiem jak np. Carlos Soler. Zresztą to od niego w tym sezonie zaczęły się eksperymenty z rolą środkowego fałszywego napastnika, którą na tak wysoki poziom wyniósł później Ousmane Dembele - zauważa z kolei Bartosz Gabryś, ekspert od francuskiego futbolu.
Królowie zimowego okna
Skoro Asensio jesienią stracił swojego największego sojusznika w Paryżu, czyli Enrique, zimą nie pozostało mu nic innego jak tylko szybko znaleźć nowy klub. 29-latek potrzebował minut, szczególnie że po transferze do PSG wypadł też z reprezentacji. Na ratunek przyszedł Unai Emery, który o rodaka zabiegał praktycznie od momentu podjęcia pracy w Aston Villi. Ale nawet przy dość sporych możliwościach “The Villans”, w trakcie poprzednich okienek transferowych nie byli oni w stanie w jakikolwiek sposób ruszyć po hiszpańskiego piłkarza. Jego sytuacja na Parc des Princes spadła im więc jak gwiazdka z nieba.
- Wydaje się, że Unai Emery znalazł dla niego idealną rolę, aby wydobyć wszystkie jego dobre cechy. Asensio świetnie wpasował się w styl zespołu. Może z powodzeniem występować jako rozgrywający lub na dowolnym skrzydle. Często zdarza się, że zawodnicy o tak wysokiej klasie i talencie po słabszym okresie odzyskują formę dopiero w zupełnie nowym środowisku. Tak też było w przypadku Marco. W Paryżu wyraźnie przygasł - w połowie sezonu miał na koncie niewiele ponad 700 minut - a teraz w Birmingham znów świeci pełnym blaskiem, co pokazują jego liczby w Premier League - opowiada nam Pablo Montano, korespondent Diario AS i Cadena SER w Londynie.
Asensio do Aston Villi dołączył na początku lutego i w nieco ponad dwa miesiące przebił swój bramkowy dorobek z całego półtorarocznego pobytu w PSG. Trafił do siatki po trzy razy w Premier League i Lidze Mistrzów oraz dwukrotnie w Pucharze Anglii. W dużej mierze to jego gole zadecydowały o przejściu Club Brugge i awansie do ćwierćfinału LM. Świetne występy przeciwko Chelsea czy Brighton przybliżyły z kolei zespół z Birmingham do ligowej czołówki. Dublet z Cardiff w FA Cup sprawił natomiast, że “The Villans” wciąż mają w obecnym sezonie realne szanse na pierwsze od blisko trzech dekad trofeum.
- Wpływ Hiszpana na grę Aston Villi jest tak duży, że przełożyło się to na formę całego zespołu. Również inne zimowe wzmocnienia dokonane przez klub okazały się skuteczne. Nowi gracze odmienili jego oblicze i dostarczyli trochę świeżej krwi, której tak potrzebował Emery. Marcus Rashford przecież także pokazał się z dobrej strony, swój wkład dołożył też Donyell Malen, a Axel Disasi udanie zadomowił się w formacji defensywnej. Cała ta sytuacja sprzyja takiej wewnętrznej konkurencji. Nie ma zawodników, którzy spoczywają na laurach, bo wiedzą, że i tak zagrają w kolejnym meczu. Na tym wszystkim wygrywa cała drużyna - dodaje Montano.
Podwójna dawka zemsty
“Lwy” odzyskały formę w kluczowym momencie sezonu, u progu ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Kiedyś już zdobyły Puchar Mistrzów, ale miało to miejsce 43 lata temu i w nowej erze rozgrywek dopiero stawiają swoje pierwsze kroki. Z Unaiem Emerym na ławce i Monchim w roli dyrektora ds. operacji piłkarskich ambicje klubu z Birmingham są naprawdę wysokie. W zeszłym sezonie skończyło się na czwartym miejscu w Premier League i półfinale Ligi Konferencji. Teraz apetyty są jeszcze większe, a dzięki takim piłkarzom jak Asensio - możliwe do spełnienia. Więcej o fantastycznym zimowym okienku Villi pisaliśmy TUTAJ.
- Unai Emery bardzo chciał mieć u siebie Asensio, więc gdy tylko pojawiła się ku temu sposobność, nie wahał się ani chwili. Na pewno miał już na niego jasno przygotowany pomysł, stąd Hiszpan radzi sobie tak dobrze już od początku przygody w klubie z Birmingham. Patrząc na to, jak łatwo został tej zimy odstawiony i wypchnięty przez PSG, nie spodziewam się, aby dostał tam jeszcze szansę. Jeśli wróciłby do Paryża, musiałby się pogodzić z rolą rezerwowego, wchodzącego w celu odciążenia podstawowych zawodników. Dlatego latem będzie to raczej dobra okazja, aby znalazł już na stałe nowy zespół - uważa Gabryś.
W Birmingham chcieliby, aby tym nowym zespołem na stałe została Aston Villa. Klub nie zapewnił jednak sobie prawa wykupu Hiszpana po sezonie, a jego kontrakt z PSG wygasa dopiero w przyszłym roku. Trudno powiedzieć, czy latem Marco powróci jeszcze do Paryża - mistrzowie Francji raczej nie powinni go zbytnio zatrzymywać, ale mogą chcieć na nim trochę zarobić. Natomiast pewne jest, że Asensio zaraz może zostać katem własnego klubu. Aston Villa zmierzy się bowiem z PSG w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.
- Asensio trafił do Aston Villi na zasadzie wypożyczenia do końca sezonu, ale w przeciwieństwie do Rashforda - właśnie bez opcji wykupu. Ponadto nie obowiązuje go tak zwana “klauzula strachu”, więc będzie mógł zagrać w Lidze Mistrzów przeciwko PSG. Wszystko wskazuje na to, że choć będzie musiał wrócić do Paryża w czerwcu, Aston Villa może negocjować jego kupno. W końcu Hiszpan nie liczy się ani dla Luisa Enrique, ani dla całego paryskiego klubu. Widać z kolei, że Birmingham znalazł swoje miejsce. Wydaje się szczęśliwy, odzyskał radość z gry. Poza tym, jeśli Aston Villa ponownie zakwalifikuje się do LM, będą potrzebować zawodników tej klasy - podsumowuje Montano.