Dwa filary pracy Paulo Sousy. Właśnie tak Portugalczyk chce zaszczepić własną filozofię kadrowiczom

- Praca selekcjonera ma swoje ograniczenia. Nie mam wpływu na formę piłkarza. Nie wystawiam go co tydzień na boisko. W klubie trener zarządza czterema obszarami wpływającymi na zawodnika: fizycznym, technicznym, mentalnym i taktycznym. Pierwsze dwa są w pracy z reprezentacją ograniczone do minimum - mówi Paulo Sousa. Dlatego opiekun reprezentacji Polski w swoich pierwszych tygodniach pracuje nad dwoma filarami, na które wpływ ma. Stara się zaszczepić swoją filozofię piłkarzom i otoczeniu. Jak to robi i jak będzie chciał grać w marcu?
Wiara czyni cuda
Paulo Sousa był kilkuletnim chłopcem, gdy jego ojciec uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu. Lekarze dawali niewielkie szanse, że wyjdzie z takiej kraksy bez szwanku, a być może nie wyjdzie wcale. Długo utrzymywano go w śpiączce farmakologicznej. Wtedy mały Sousa wraz z matką zaczął regularnie jeździć z rodzinnego Viseu do Fatimy, znanego ośrodka kultu maryjnego w środkowej Portugalii, modlić się za zdrowie taty. Prośby rodziny zostały wysłuchane. Ojciec wyzdrowiał, a Sousa na zawsze wykuł w sobie przekonanie, że wiara czyni cuda.
Sfera mentalna jest dla niego niemal tak samo ważna jak wskazówki przekazywane zawodnikom w trakcie zajęć na boisku. W roli selekcjonera, w czasie pandemii, gdy bezpośredni kontakt jest ograniczony, a kalendarz wypełniony po brzegi, nabiera jeszcze większego znaczenia. Portugalczyk mocno podkreślał znaczenie znalezienie klucza do głów piłkarzy. Otrzymania od nich zaufania, że to co zaprezentuje im podczas zgrupowania ma sens.
- Najważniejsza różnica pomiędzy byciem trenerem w klubie a prowadzeniem reprezentacji? Nie mam wpływu na formę piłkarza. W klubie trener zarządza czterema obszarami wpływającymi na zawodnika: fizycznym, technicznym, mentalnym i taktycznym. Pierwsze dwa są w kadrze ograniczone do minimum - mówi.
Sousa zaznacza, że w pierwszej kolejności skupia się na człowieku, a dopiero potem zawodniku. Stara się poznać charakter, z którym będzie miał do czynienia. Dlatego od początku swojej pracy w roli opiekuna reprezentacji Polski chciał dotrzeć do jak największej grupy piłkarzy. Każdemu powtarzał: „Jesteś ważną częścią planu. Liczę na ciebie”.
Taki przekaz otrzymali zresztą nie tylko sami zawodnicy, ale również pracownicy PZPN, z którymi Portugalczyk poznał się w Warszawie. Pachnie poradnikiem dla mentalnych coachów, ale im dłużej obserwuje się Portugalczyka, tym bardziej nabiera się przekonania, że to nie tekturowa fasada, a jego twarde przekonania.
Po jego zatrudnieniu zastanawiano się, czy kanał „Łączy nas piłka” będzie mógł funkcjonować w dotychczasowej formie, czyli pokazywać zakulisowe kadry z życia piłkarzy podczas zgrupowań. Czy selekcjoner z zagranicy będzie na tyle otwarty, żeby kamera zaglądała mu przez ramię. Sousa w ogóle nie miał z tym problemu. Na odprawie z Departamentem Komunikacji od razu przekazał, że to część pracy reprezentacji jako całości. Współpraca medialna jest ważna i tworzy otoczkę sukcesu.
W pierwszych tygodniach Sousa wykazał się zresztą sporą elastycznością. Widać u niego spory poziom skromności i świadomości, że praca z reprezentacją Polski to szansa także dla niego. Krótki kontrakt? Nie ma problemu. Biuro? Bez większych wymagań i fanaberii. W jego gabinecie stoi długi stół do narad naprzeciwko którego wisi telewizor plazmowy, dzięki któremu można analizować wybrane fragmenty meczów.
Z reguły to przy swoim biurku je obiady zamawiane w korporacyjnej stołówce. Żadnych fanaberii. Portugalczykowi smakuje ponoć ogórkowa, ale kucharz, który jest fanem piłki już szykuje dla niego Bacalhau - sztandarowe portugalskie danie z dorsza.
Wymiana myśli - przekazanie planu i szczerość
Otwartość Portugalczyka objawiła się także w jego podróżach do reprezentantów. Przed marcowym zgrupowaniem chciał przekazać im pierwsze wskazówki i przekonać do planu, który zamierza wdrożyć od poniedziałku. To kluczowe spotkania w kontekście ograniczonych jednostek treningowych i początek realizacji dwóch obszarów, na które ma bezpośredni wpływ: mentalnego i taktycznego.
Choćby rozmowa z Kamilem Glikiem była symptomatyczna. Selekcjoner zdradził, że panowie długo rozmawiali na temat pomysłów na grę w defensywie. Sposób jej organizacji, a także moment przejścia z obrony do ataku Sousa uważa za kluczowy. Do tej pory plan Biało-Czerwonych opierał się na głębokim przyjęciu przeciwnika i szybkiej kontrze. Portugalczyk już zapowiedział, że nie zrezygnuje z tej broni, ale polska szkoła kontrataku ma zostać ograniczona do narzędzia rezerwowego. Kadra ma być skuteczniejsza z piłką przy nodze. Grać efektywniej w ataku pozycyjnym.
W pierwszej kolejności Sousa zapytał Glika, jak lubi ustawiać się na boisku. Piłkarz Benevento zdradził, że przez swoje parametry fizyczne preferuje grać głęboko. Ustawiony blisko bramki kontrolować wydarzenia naprzeciwko siebie. Wtedy czuje się najbardziej komfortowo i może wykorzystać swoje doświadczenie do przewidywania rozwoju akcji przeciwnika.
Wszystko wskazuje na to, że Sousa ma inny pomysł. Chce, aby ciężar gry spoczywał bliżej bramki przeciwnika. Dlatego linia obrony w większości spotkań z rywalami o podobnej lub niższej klasie ma być ustawiona wysoko. Dobrze komunikować się z wyżej ustawionymi partnerami i być przez nich wspomagana.
- Centrum gry jest miejsce, w którym znajduje się piłka - powtarza Sousa. To je trzeba zdominować i otoczyć największą „opieką”. Dlatego można domyślać się, że Polacy będą mieli za zadanie grać agresywnie w walce o drugie piłki. Wspierać się w ich zbieraniu pressingiem i podwajaniem przeciwnika. Defensywa ma grać wysoko, aby szybko reagować na rozwój sytuacji. Nie wysyłać zbyt wielu zaproszeń blisko swojej bramki.
Nie wiemy, czy Sousa przekonał Glika do swojej koncepcji, ale takich rozmów odbył kilkanaście. Najwyraźniej ceni sobie zdanie swoich podopiecznych i nie lekceważy ich opinii. Już sam ten zabieg daje piłkarzom mentalne przekonanie, że są potrzebni. Ich wizja gry reprezentacji jest ceniona i ważna.
Podobnie jak szczerość, której wymaga od siebie, ale także od swoich piłkarzy. Podkreślił to przy Kamilu Grosickim, do którego wyciągnął rękę pomimo że ten nie ma szans na grę w WBA. Skrzydłowy ma sam ocenić, na ile minut walki w najbliższych meczach jest gotowy. „Grosik” trenuje w Warszawie pod okiem trenerów przygotowania fizycznego już od ponad tygodnia.
Hybrydowy styl i wielka elastyczność taktyczna
Sousa ciągle powtarza, że dopiero po wyjściu zawodników na boisko i zobaczeniu jego pomysłu w praktyce będziemy mieli większą świadomość tego, o czym do tej pory nam mówił. Natomiast ze słów, jakie Portugalczyk wypowiadał na konferencjach prasowych, można wyciągnąć i zrozumieć dość dużo.
O agresywnej grze obronnej było wyżej, ale generalnie to jedna z cech, których będzie wymagał Portugalczyk u wszystkich. Agresja i szybki doskok do przeciwnika po piłkę - kiedy wskazywał mankamenty Ekstraklasy, jakie widział z trybun podczas kilku obejrzanych meczów, wskazał właśnie te cechy.
Tranzycja pomiędzy fazą obrony i ataku wiąże się z doskonałą organizacją gry. Ze słów Sousy można wywnioskować, że rysunek taktyczny z początku meczu nie będzie miał pełnego pokrycia z ustawieniem poszczególnych formacji w rzeczywistości, bo wymiana pozycji ma być duża i wiązać się ze zmianą ustawienia właśnie w fazach defensywnej i ofensywnej.
To hybrydowy styl gry, który Sousa bardzo często uprawiał w dwóch najsilniejszych klubach, w których pracował - Fiorentinie i Girondins Bordeaux. Najczęściej na boisko desygnował jedenastkę w ustawieniu 1-3-4-2-1. We Włoszech 61 razy na 95 meczów, a we Francji 26 na 42 poprowadzone przez niego spotkania.
Podobnej taktyki można spodziewać się w reprezentacji Polski, co widać po powołaniach na poszczególne pozycje. Mamy wielu środkowych obrońców, a mniej piłkarzy potrzebnych na boczne sektory boiska.
Jak może wyglądać gra Biało-Czerwonych? Do składu typujemy kilku pewniaków. Wspomnieliśmy o wyborze Szczęsnego na jedynkę. Ewidentnie wysoki status będzie miał Bartosz Bereszyński - jedyny nominalny prawy obrońca w 27-osobowej kadrze, który w Sampdorii grał także w trójce obrońców. Idealnie pasuje do taktyki preferowanej przez Portugalczyka.
Selekcjoner rozpływał się nad talentem Piotra Zielińskiego. To on będzie mózgiem zespołu - miejmy nadzieję, że w formie z ostatnich miesięcy w Napoli. Ustawiony wyżej, wyzwolony do wspierania dwóch napastników. Niżej ustawionego Arkadiusza Milika i narodowego skarbu - Roberta Lewandowskiego.
Sousa nie ukrywa, że jest podekscytowany pracą z tercetem tak dobrych snajperów jak Lewandowski, Milik i Piątek. Będzie chciał to wykorzystać. W klubowej karierze nigdy nie miał porządnych armat. Gdy o to pytamy, łączy palce i nimi pociera na znak, że we Florencji czy Bordeaux brakowało na takich gotówki.
Polska ma naprawdę spory urodzaj z przodu. Wiele silniejszych reprezentacji możne nam zazdrościć. Dlatego być może warto odważnie przestawić wajchę na ofensywę. Lewandowski jest poza wszelkimi zbiorami, ale Milik po reanimacji formy w Marcylii może wreszcie zasługiwać na ustawianie go regularnie obok kapitana, z którym świetnie współpracował w dużej części kadencji Adama Nawałki.
Tak jak wspomnieliśmy, to ustawienie wyjściowe. Na boisku może wyglądać to w różnych momentach inaczej. Na przykład w fazie obrony do pierwszej linii przed Szczęsnym zejdzie Maciej Rybus. Natomiast w fazie ofensywnej możemy zaatakować dwoma wahadłami - Rybusem i Bereszyńskim - a niżej do pary stoperów zejdzie Krychowiak lub Klich.
Ta taktyka daje elastyczność. Przy dużej świadomości zawodników łatwo może przechodzić w 1-4-4-2, 1-3-5-2 czy 1-4-2-3-1 bez dokonania ani jednej zmiany. Zaprezentowana jedenastka oczywiście nie musi pokrywać się w stu procentach z wyborami Sousy, ale mamy w zasadzie niewiele wątpliwości.
Rybusa może zastąpić Arkadiusz Reca, ale ten miał ostatnio kłopoty ze zdrowiem. Natomiast Kamila Jóźwiaka Portugalczyk może zastąpić Sebastianem Szymańskim, który w Dynamie Moskwa gra w środku pola, ale występy na skrzydle nie są mu obce.
Szymański za Milika, Płacheta za Jóźwiaka, czy Grosicki na ostatnie 20 minut meczu - to już wszystko zależy od planu, jaki będzie miał na dane spotkanie Portugalczyk. Równie dobrze może zdecydować się na dwa defensywne wahadła i zamiast skrzydłowego Derby przestawić na bok Bereszyńskiego, a w trójce obrońców dostawić Michała Helika czy Kamila Piątkowskiego.
Nie ukrywamy, że na papierze podoba nam się ten plan. Podobnie jak wiele punktów z filozofii Sousy. Wielu już było jednak przypadków, gdy zapowiedzi nie pokrywały się z rzeczywistością. Wiele można sobie założyć, ale sztuką jest zamienienie słów w czyny.
Oby Sousie to się udało w pierwszym meczu, który już w czwartek przeciwko Węgrom w Budapeszcie.