Wykryto u niego problemy z sercem, stał się inspiracją dla młodych piłkarzy. "Powiedział, że mogę umrzeć"

Wykryto u niego problemy z sercem, stał się inspiracją dla młodych piłkarzy. "Powiedział, że mogę umrzeć"
screen youtube
Jude Bellingham, Kieran Trippier, George Cox. Co łączy tę trójkę piłkarzy? Oto wybrani spośród najlepiej, i to od dłuższego czasu, spisujących się angielskich zawodników występujących za granicą. To ostatnie nazwisko znalazło się na tej liście nieprzypadkowo. Przygotujcie się na historię mrożącą krew w żyłach.
Było lato 2018 roku. W karierze 20-letniego George’a Coxa właśnie miał nastąpić przełom. Wychowanek Brighton and Hove Albion został zaproszony do trenowania z pierwszym zespołem macierzystego klubu. Lewemu obrońcy pozostały jeszcze tylko do zaliczenia rutynowe badania medyczne.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Podczas okresu przygotowawczego do sezonu sprawdzamy rytm pracy serca wszystkich naszych zawodników - tłumaczył kilka miesięcy później na łamach portalu “BBC Sport” kierownik działu medycyny w Brighton, Adam Brett. - George został przebadany rano, po czym miał wziąć udział w treningu pierwszej drużyny.
Przeprowadzone 2 lipca badanie niespodziewanie wykazało jednak, że serce Coxa nie pracuje prawidłowo.
- Musieliśmy powiedzieć menedżerowi, że George nie wyjdzie na trening - dodał klubowy lekarz. - Jakiekolwiek, choćby najmniejsze, ryzyko było niewskazane.
Dodatkowe badania pokazały, że aż 18 400 spośród 115 tysięcy (16%) dziennych bić serca 20-latka wykraczało poza normę.

Ukryte zagrożenie

Cox nie był jednym z wielu dobrze rokujących wychowanków akademii klubu z południowego wybrzeża Wielkiej Brytanii. Rok wcześniej, kiedy Brighton po raz pierwszy w historii awansowało do Premier League, to właśnie u niego dostrzegano największy potencjał.
- Chris Hughton woli stawiać na doświadczonych zawodników, a pierwszy sezon w Premier League niekoniecznie będzie stanowić najlepsze miejsce do rozwoju dla młodych graczy - napisano latem 2017 w dzienniku “Daily Mail”. - Warto obserwować jednak George’a Coxa, czyli młodego obrońcę obdarzonego dobrym uderzeniem z dystansu. W Brighton nie ma wielkiej tradycji wprowadzania do zespołu wychowanków, ale to może wkrótce się zmienić.
Ofensywnie usposobiony lewy obrońca musiał początkowo cierpliwie poczekać na szansę. Kiedy Brighton zapewniło sobie utrzymanie, coraz więcej wskazywało jednak na to, że kolejne rozgrywki okażą się dla niego debiutanckimi na najwyższym poziomie. Aż do feralnego, lipcowego poranka. To wtedy młody piłkarz dowiedział się, że podczas każdego treningu lub meczu był narażony na doznanie zawału serca.
- Poczułem coś pomiędzy niedowierzaniem a rozczarowaniem - mówił sam Cox jakiś czas później. - Ciężko było mi pojąć, że grałem wcześniej z takim problemem i zupełnie nie zdawałem sobie sprawy z zagrożenia. Byłem przerażony. Przez moją głowę przechodziły różne myśli.
Moment zdiagnozowania nieprawidłowości był dla 20-latka tym trudniejszy, że rozpoczynał się właśnie ostatni rok obowiązywania jego kontraktu z Brighton. Nadchodzący okres przygotowawczy do sezonu miał zadecydować, czy Cox wywalczy sobie miejsce w szerokiej kadrze zespołu Hughtona. Inną realną opcją było wypożyczenie do klubu z niższej klasy rozgrywkowej, gdzie lewy obrońca mógłby nabrać cennego doświadczenia. Latem 2018 roku nie to stało się jednak najważniejsze.
- To był dla mnie ważny rok - przyznał Anglik. - Z jednej strony zastanawiałem się zatem, czy będę w stanie wrócić do gry w dobrej formie jako, że musiałem opuścić okres przygotowawczy do sezonu. Z drugiej, martwiłem się o moje zdrowie oraz o to, czy w ogóle będę mógł jeszcze grać w piłkę nożną.

Chwile grozy

George Cox musiał przede wszystkim niezwłocznie poddać się zabiegowi. W pewnym momencie sam już nie wiedział, jak bardzo poważnemu.
- Dzień przed zaplanowanym zabiegiem spotkałem się z chirurgiem - wspominał wychowanek Brighton, w którym trenował od 11. roku życia. - Powiedział mi, że istnieje ryzyko przecięcia arterii w mojej pachwinie, co może mieć negatywny wpływ na moją zdolność do gry. Ale powiedział też, że wykonał wcześniej wiele takich operacji i każda zakończyła się powodzeniem.
- Następnego dnia przyszedł jednak inny chirurg, jakieś 15 minut, zanim miałem zostać przewieziony na salę operacyjną - dodał Cox. - Powiedział, że nie można wykluczyć, że umrę lub doznam zawału serca. Pomyślałem: “chyba żartujesz?” O mało nie wybuchnąłem płaczem. Wpadłem w straszną panikę.
Dramaturgii z pozoru rutynowej procedurze nadawał fakt, że piłkarz musiał podczas zabiegu pozostać wybudzony. Nieregularne bicia jego serca nie występowały bowiem w trakcie snu.
- Miałem coś nad głową i podciągnięto do góry prześcieradła, więc nie byłem w stanie spojrzeć w dół - przywoływał decydujące chwile swojego życia Cox. - Poczułem, że rozcięli moją pachwinę. Pamiętam widok rozmawiającego z kimś chirurga. Całe jego ręce były umoczone w mojej krwi. Pomyślałem: “nie, to się nie dzieje”.
Na szczęście operacja przebiegła pomyślnie. Teraz kluczowe miały okazać się powtórne badania, przeprowadzone kilka tygodni później.
- Byłem przed nimi cały spocony - nie ukrywał bohater tego artykułu. - Niesamowicie się denerwowałem. Patrzyłem na monitor, by zobaczyć, czy serce bije prawidłowo.
Raz jeszcze nie obyło się bez chwili grozy.
- Widziałem moje poprzednie wyniki i sam mogłem powiedzieć, że moje serce biło wtedy nierównym rytmem - wyjaśniał Cox. - Momentami się zatrzymywało, po czym znowu pracowało normalnie. Tym razem biło równo. Nagle pojawiła się jednak zmiana. Pomyślałem: “o nie, to nie zdarzyło się ponownie, prawda?”
Serce zabiło nierówno tylko raz. Nie 18 400. Zabieg okazał się sukcesem. George Cox był zdrowy. I mógł wznowić karierę.

Nowe otwarcie

Jak radzi sobie dziś, trzy lata później, niezmiennie utalentowany lewy obrońca? Cox ostatecznie nie przebił się do pierwszego zespołu Brighton, choć na AMEX Stadium wyciągnięto do niego pomocną dłoń. Wychowanek pozostał związany z klubem o rok dłużej, niż zakładała to wygasająca latem 2019 roku umowa. Skończyło się na wypożyczeniach: najpierw do grającego na poziomie angielskiej czwartej klasy rozgrywkowej Northampton Town, a następnie do występującej w holenderskiej Eredivisie Fortuny Sittard. Tam Anglik zaaklimatyzował się na tyle dobrze, że kilkanaście miesięcy temu na stałe przeprowadził się za granicę.
Jak to często bywa, wcale niewykluczone, że jego kariera przybrałaby zupełnie inny obrót, gdyby nie życiowa trudność, jaką napotkał na swojej drodze.
- Przeżyłem szok, który sprawił, że bardziej doceniłem wiele rzeczy - przyznał ostatnio Cox w wywiadzie udzielonym dziennikowi “The Guardian”. - Nigdy nie wiadomo, co czai się za rogiem. To doświadczenie naprawdę otworzyło mnie jako człowieka. Stałem się bardziej otwarty na więcej rzeczy w codziennym życiu.
Dotychczasowy dorobek lewego obrońcy w 11. drużynie ubiegłych rozgrywek Eredivisie jest całkiem imponujący:
  • skrócony sezon 2019/20 - 21 występów, 1 zdobyta bramka
  • sezon 2020/21 - 33 występy, 5 goli i 5 asyst
  • początek sezonu 2021/22 - 11 występów, 1 bramka i 1 asysta (plus dwa gole w pucharze)
Cox w żadnym wypadku nie porzucił marzenia o grze w ojczyźnie. W ostatnim okienku transferowym był bliski przenosin do występującego na poziomie Championship Queens Park Rangers. Jego wcześniejsza decyzja o wyjeździe za granicę była jednak całkowicie przemyślana.
- Kluczowe było dla mnie pójście gdzieś, gdzie będę grał - wyjaśniał swoją ścieżkę kariery ciągle młody Anglik. - To liczyło się dla mnie najbardziej. Jeśli pójdziesz do League One, wiesz, jak jest. Popełnisz jeden błąd i wypadasz ze składu na sześć tygodni. To nie jest dobre dla rozwoju.
Czym różni się zatem holenderskie środowisko?
- Ludzie mówią ci oczywiście, co należy poprawić, ale nie tak jak w Anglii, gdzie cztery czy pięć osób na ciebie krzyczy - zilustrował kontrast Cox. - Podczas gdy tam trzeba “dorosnąć i robić to teraz”, tutaj rywalizacja jest bardzo duża, ale popełnianie błędów stanowi część procesu uczenia się. Ja jestem już gotowy do zrobienia następnego kroku, ponieważ przeszedłem tamten etap, ale dla młodych zawodników to coś dobrego. Młodsi chłopcy, którzy się uczą, przepadają w niższych ligach, ponieważ nie potrafią sobie tam poradzić. Kiedy tylko popełnią błąd, zostają odsunięci od gry i nie są w stanie złapać rytmu meczowego.
Nauka to zresztą nie wszystko. Wyjeżdżając za granicę, można też np. strzelić dwa gole w wyjazdowym meczu z Ajaksem. Dokładnie tak, jak uczynił to Cox w ubiegłym sezonie. I nie miało wielkiego znaczenia, że mistrzowie Holandii zwyciężyli w tamtym spotkaniu aż 5:2.
- Mój telefon nigdy nie “zwariował” w takim stopniu, jak po tamtym meczu - wspominał Anglik. - Dopiero dzień później zdałem sobie sprawę, że zdobyłem dwie bramki przeciwko Ajaxowi na jego stadionie. Ludzie pytają mnie o to do dziś. To jedna z tych chwil, które zostaną ze mną na zawsze.

Inspiracja

George Cox miał ogromne szczęście. Od czasu zawału serca, jakiego doznał na murawie stadionu White Hart Lane Fabrice Muamba w marcu 2012 roku, na Wyspach ze znacznie większą regularnością niż wcześniej bada się rytm bicia serca piłkarzy. Jak widać, można dzięki temu nie tylko zapobiec potencjalnej tragedii, ale także uratować karierę młodego, obiecującego zawodnika. A nawet nadać jej nowy kształt.
Wychowanek Brighton stał się wręcz inspiracją dla wielu młodszych kolegów, znajdujących się na tym samym etapie kariery, co on sam parę lat temu.
- Zawodnicy, którzy “zeszli” grać do niższych lig i im się nie powiodło, chcą wiedzieć, jak gra się za granicą - zdradził Cox. - To dobre miejsce do nauki zawodu.
Dla bramkostrzelnego, niespełna 24-letniego lewego obrońcy Fortuny Sittard Eredivisie stanowi jednak tylko i niezmiennie przystanek na drodze do spełnienia największego marzenia. Wydaje się kwestią czasu, aż Cox wyląduje w końcu z powrotem w ojczyźnie.

Przeczytaj również