Wyjątkowy przeciwnik Legii. Dwa kraje budują sensacyjny projekt. Dyrektorem znana postać
Jeszcze dekadę temu grali na peryferiach poważnego futbolu. Od tego czasu FK TSC Backa Topola urosło do miana potentata bałkańskiej piłki. Węgiersko-serbski projekt stanowi wzór do naśladowania dla innych klubów z regionu. Teraz zmierzy się w Lidze Konferencji z Legią Warszawa.
Region Vojvodiny posiada bogatą, acz burzliwą historię. Przez lata zmieniało się zwierzchnictwo nad tymi ziemiami. Backa Topola leżała na terytorium Austro-Węgier, Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców, była częścią Węgier, Jugosławii, Serbii i Czarnogóry, aż wreszcie i samej Serbii. Przez te burzliwe sto lat nie zmieniło się jedno. Większość populacji tego miasta przeważnie stanowiły osoby pochodzenia węgierskiego. Nic więc dziwnego, że FK TSC Backa Topola to klub, którym w pewnym momencie zainteresował się sam Viktor Orban.
Węgierski premier wraz z rządowymi firmami i sprzyjającymi mu biznesmenami już od jakiegoś czasu rozwija siatkę zagranicznych klubów o madziarskim rodowodzie. FK TSC na tle swoich “bratnich” zespołów z Chorwacji, Rumunii czy Słowacji posiada chyba najbardziej spektakularną historię. Klub, który jeszcze dziesięć lat temu bił się bowiem na półamatorskim poziomie, teraz konkuruje z dwoma krajowymi gigantami, którzy jeszcze jakiś czas temu wydawali się nietykalni. Ambitny zespół z Backiej Topoli z roku na rok przebija jednak kolejne szklane sufity.
Węgierski rodowód
Biorąc pod uwagę pierwotną datę założenia FK TSC, to klub o jednym z najstarszych rodowodów w Serbii. Przez lata występował na niższych poziomach jugosłowiańskiej piramidy ligowej. I choć przetrwał wojnę domową z lat 90., kryzys z początku XXI wieku okazał się dla niego dużo bardziej brzemienny w skutkach. Doszło nawet do sytuacji, że przez dwa lata istniał jedynie na poziomie młodzieżowym, ale potem wrócił do rywalizacji seniorów w wyniku fuzji z innym lokalnym zespołem, FK Bajsa. Swoją obecną nazwę przyjął natomiast zaledwie dekadę temu, kiedy klub przejął lokalny biznesmen - Janos Zsemberi.
- To rzeczywiście stosunkowo młody projekt. W Backiej Topoli jeszcze za czasów ligi jugosłowiańskiej mieliśmy zwykle do czynienia z drugoligowym futbolem. Zespół przez wiele lat nosił nazwę AIK, ale w 2003 roku zbankrutował i tak naprawdę do świata żywych przywrócił go właśnie dopiero Janos Zsemberi, obecny prezes i właściciel TSC, który urodził się w Serbii, ale ma węgierskie pochodzenie, zresztą podobnie jak połowa populacji tego regionu. Północna Serbia jest historycznie obszarem wielokulturowym i tak też jest w przypadku naszego klubu - opowiada nam Ivan Kepcija, doradca zarządu ds. sportu w TSC Backa Topola, a w przeszłości dyrektor techniczny w Legii Warszawa.
Zsemberi fortunę zarobił dzięki swojemu przedsiębiorstwu telekomunikacyjnemu. Biznesmen odgrywa niekwestionowaną rolę we wspólnych interesach Węgrów oraz Serbów i aktywnie uczestniczy w projektach mających połączyć te narody. I choć prezes FK TSC na każdym kroku podkreśla, że to przede wszystkim serbski klub, nie odrzuca swojego węgierskiego pochodzenia i wsparcia. Klub, który jeszcze w 2016 roku występował na trzecim poziomie rozgrywkowym, nigdy nie znalazłby się w tym miejscu, w którym się teraz znajduje, gdyby nie wsparcie właśnie ze strony Węgrów.
- Za ich sukcesem stoi bardzo dobra współpraca Serbii i Węgier. TSC to klub mniejszości węgierskiej w Serbii. Oba te kraje współcześnie mają bardzo dobre relacje i to mimo historycznych nieporozumień. TSC za pozwoleniem prezydenta Serbii Aleksandara Vucicia jest sponsorowane przez rząd węgierski. Premier Viktor Orban bardzo wspiera TSC. Zbudowano im piękny nowoczesny stadion, który jest jednym z najnowszych stadionów w Serbii, a dzięki pomocy Węgier TSC jest bardzo stabilne finansowo - mówi w rozmowie z nami Przemek Siemieniako, kibic serbskiego futbolu z projektu Piłkarskie Bałkany.
Biją rywali o głowę
Orban już wcześniej inwestował państwowe pieniądze w inne kluby, których kibice należą do węgierskiej diaspory. DAC Dunajska Streda na Słowacji, Sepsi OSK w Rumunii czy NK Osijek w Chorwacji to jedynie flagowe przykłady klubów, który w ostatnich latach zostały zasilone przez fundusze inwestorów w jakimś stopniu powiązanych z rządem Orbana. W przypadku FK TSC Węgrzy wsparli przede wszystkim rozwój klubowej infrastruktury. W Backiej Topoli powstał nowoczesny ośrodek treningowy z akademią oraz nowiutki stadion, który zresztą we wrześniu 2021 roku otworzył sam premier Węgier - oczywiście przy okazji meczu z Ferencvarosem.
- Kiedy Zsemberi przejął klub, pełnił też funkcję wiceprezesa Partizana Belgrad. Dzięki odpowiedniemu doświadczeniu i kontaktom udało mu się zbudować w Backiej Topoli naprawdę ciekawy projekt. Nie byłoby to możliwe bez jego pasji i zaangażowania. Prezes potrafi się też otaczać fachowcami. Od lat jednym z nich jest dyrektor generalny, Sabolcs Palagyi. Co czyni ich wyjątkowymi, to fakt, że działacze dwukrotnie mimo wywalczenia awansu na boisku rezygnowali z gry poziom wyżej, bo wiedzieli, że nie byli wtedy jeszcze na to gotowi. Mimo że w mieście żyje tylko 15 tys. mieszkańców, władze doprowadziły do budowy nowego stadionu o pojemności 4,5 tys. miejsc. Do tego TSC dysponuje też najnowocześniejszym ośrodkiem treningowym na Bałkanach. Infrastruktura na takim poziomie znacząco pomaga nam obecnie w pracy - uważa Kepcjia.
Co najważniejsze, w przeciwieństwie do wielu polskich klubów, FK TSC najpierw wybudowało sobie bazę treningową, a dopiero później nowy stadion. Wraz z rozbudową infrastruktury i rozwojem całego klubu przyszły również sukcesy na boisku. Po historycznym awansie do Superligi w 2019 roku, w kolejnym sezonie przyszedł debiut w eliminacjach europejskich pucharów, a w rozgrywkach 2022/23 Backa Topola sięgnęła po wicemistrzostwo kraju, co stanowi największy sukces w jej dziejach. Przełamanie duopolu Partizana i Crvenzy Zvezdy było ukoronowaniem ciężkiej pracy całego klubu.
- Backa Topola jest dużo lepiej zorganizowana niż większość jej ligowych rywali. Piłkarze chętnie więc tam przychodzą. Przez dobrą płynność finansową i świetne warunki infrastrukturalne TSC jest atrakcyjne dla piłkarzy. Mimo że mieli ciężkie momenty, to i tak ciągle utrzymują się w czołówce. Mają ambitnych działaczy, którzy znają swoje możliwości i chcą utrzymać się na dobrym poziomie - uważa Siemieniako.
Najcenniejsze zdobycze
Jednym z nich jest właśnie Kepcija, który mimo zaledwie 42 lat ma bardzo bogate CV. Karierą zaczynał jako dyrektor akademii w Dinamie Zagrzeb. W Polsce najmocniej kojarzą go kibice Legii Warszawa, w której pełnił rolę dyrektora technicznego w latach 2017-2018. W czasie jego kadencji “Wojskowi” sięgnęli po swój ostatni dublet w historii. Później pracował jeszcze jako dyrektor sportowy w Hajduku Split, szef rekrutacji w Hibernian FC, doradzał zarządom FK Sarajewo i Honvedu. To jednak w dużo mniejszej Backiej Topoli znalazł idealne miejsce do rozwoju.
- Pracowałem już w różnych rolach w różnych klubach i środowiskach. To właśnie z prezesem FK TSC zbudowałem świetną relację i naprawdę bardzo dobrze się nam się współpracuje. Czuję się komfortowo w związku z tym projektem. W klubie pracują ludzie, z którymi dzielimy te same wartości, myślimy w podobny sposób sposób i doceniamy wzajemny wkład w rozwój TSC. I chociaż to dużo mniejszy klub od niektórych z moich poprzednich miejsc pracy, w tym Legii, to uważam, że mogę czuć się uprzywilejowany, że znalazłem się w takim środowisku - opowiada Kepcija.
I widać, że praca Kepciji, który de facto wykonuje obowiązki dyrektora sportowego, przynosi efekty. W tym czasie klub zainkasował spore fundusze na rekordowych w historii transferach wychodzących. Mihajlo Banjac powędrował do Krasnodaru za 1,6 mln euro, Petar Ratkov za 5 mln do Salzburga, a ostatnio Nemanja Stojić trafił za milion do Crveny. Nie oznacza to jednak, że te pieniądze nie zostały odpowiednio zainwestowane. Oprócz rozwoju infrastruktury, w Backiej Topoli mądrze budują też kadrę. W składzie TSC można znaleźć następców wyżej wymienionych graczy, a ich transfery mogą już wkrótce zapewnić klubowi kolejny zastrzyk finansowy.
- Najcenniejszym zawodnikami TSC są aktualnie Ifet Djakovac i Aleksandar Ćirković. Djakovac to wszechstronny pomocnik, który gra jako taki wolny elektron. Może występować zarówno jako “dziesiątka”, jak i ofensywna “ósemka”. Dysponuje świetnym strzałem z dystansu i lubi efektowne wejścia w pole karne rywali. Ma nisko zawieszony środek ciężkości i trudno jest mu odebrać piłkę. Z kolei Ćirković to szybki, efektowny skrzydłowy, który lubi rajdy po linii. Jest bardzo dynamiczny. Jego zejścia ze skrzydła do środka i mocne strzały sieją postrach w szeregach rywali. Jego dobra postawa sprawiła, że ostatnio został powołany do reprezentacji Serbii - wymienia Siemieniako.
Nie wylecą z czołówki
Jak widać, Backa Topola nie zamierza więc być klubem z gatunku “one-season wonder” i planuje zadomowić się w serbskiej czołówce na dłuższy czas. Biorąc pod uwagę odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i finansowe, jest na to spora szansa. W zeszłym sezonie TSC zmagania w Lidze Europy zakończyło na fazie grupowej, w której spotkało się jednak z wymagającymi rywalami - West Hamem, Olympiakosem oraz Freiburgiem. Mimo udziału w pucharach udało im się zakończyć zmagania w Superlidze na trzecim miejscu, dzięki czemu w obecnym sezonie znów są obecni jesienią w Europie.
- Występy w europejskich pucharach to dla nas ponadprzeciętne osiągnięcie - szczególnie jak na drużynę o tej wielkości i z tym budżetem, którym dysponujemy, który teraz wynosi około 8-9 milionów euro. W pewnym sensie wykorzystaliśmy dobry współczynnik krajowy Serbii i dzięki temu mieliśmy nieco prostszą drogę do fazy grupowej czy ligowej pucharów. Mam jednak nadzieję, że w przyszłości uda nam się utrzymać miejsce w czołowej piątce SuperLigi i będziemy w stanie wywierać presję na gigantach serbskiego futbolu, czyli Partizanie i Crvenie Zvezdzie. Ale naszym chlebem powszednim powinien być przede wszystkim rozwój młodych zawodników - zaznacza Kepcjia.
Podopieczni młodego serbskiego trenera Jovan Damjanovicia otarli się w obecnym sezonie nawet o fazę ligową Ligi Europy. W dwumeczu IV rundy eliminacji ulegli jednak Maccabi Tel Awiw, którego szkoleniowcem jest od niedawna Zarko Lazetić, twórca sukcesów TSC w latach 2021-2024. Ekipie z Backiej Topoli przyszło więc rywalizować w Lidze Konferencji, w której w teorii powinno być jej łatwiej o korzystne wyniki. W debiucie w tych rozgrywkach mimo sporej przewagi i aż trzech poprzeczek serbski zespół przegrał na wyjeździe 0:1 z Astaną. W kolejnych spotkaniach TSC zmierzy się jeszcze z Lugano, St. Gallen, Gent oraz Noah. Najpierw czeka go jednak czwartkowe spotkanie z Legią Warszawa, które dla Kepciji będzie wyjątkowym pojedynkiem.
- Oczywiście, że będzie to dla mnie wyjątkowy mecz. Mam świetne wspomnienia ze ze spędzonego tam sezonu, który zakończyliśmy wtedy dubletem i wypromowaniem takich zawodników jak Sebastian Szymański czy Jarek Niezgoda. Wymieniłem już kilka wiadomości z osobami, z którymi miałem bliższą relację w czasie mojej pracy w Warszawie. Do tego grupy zaliczają się Dariusz Mioduski, Radek Mozyrko, Jacek Zieliński i Tomasz Zahorski. Ten ostatni był naprawdę wyjątkową osobą w czasie mojego pobytu w Legii, którego cenię jako przyjaciela i profesjonalistę. Już nie mogę się doczekać ich przyjazdu do Backiej Topoli - wyznaje Kepcija.
- Jestem ostatnim dyrektorem, który zdobył z Legią dublet, ale mam nadzieję, że już niedługo po to samo sięgnie też Jacek. Faworytem tego spotkania jest Legia, bo to klub o przynajmniej trzy lub czterokrotnie wyższym budżecie, który ma w swojej kadrze droższych zawodników. Mam jednak nadzieję, że nasze doświadczenie z zeszłorocznej Ligi Europy teraz nam pomoże - podsumowuje były dyrektor techniczny “Wojskowych”.
***
Na relację LIVE z meczu TSC - Legia zapraszamy na Meczyki.pl od 20:30.