Wyjątkowe osiągnięcie Kamila Glika. W jednym aspekcie przebił nawet Roberta Lewandowskiego i Łukasza Piszczka

Wyjątkowe osiągnięcie Kamila Glika. W jednym aspekcie przebił nawet Roberta Lewandowskiego i Łukasza Piszczka
Adam Starszynski / PressFocus
W ostatni weekend Kamil Glik dołączył do prawdziwie elitarnego grona polskich piłkarzy, którzy zgromadzili na koncie 300 występów w pięciu największych ligach w Europie. Z tej okazji wybraliśmy kilka jego szczególnie pamiętnych występów na stadionach włoskiej Serie A i francuskiej Ligue 1.
Robert Lewandowski i Łukasz Piszczek - to najbardziej znani polscy piłkarze, którzy mogą pochwalić się podobnym osiągnięciem, co obecny zawodnik Benevento. Można pokusić się jednak o stwierdzenie, że Kamil Glik dokonał czegoś więcej niż jego dwaj reprezentacyjni koledzy. A konkretnie? Otóż były gracz Torino czy Monaco święcił triumfy w dwóch różnych spośród pięciu najsilniejszych lig w Europie. Poniżej przypominamy jego najlepsze, pojedyncze występy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Lecce 0:1 Bari

Kamil Glik nigdy nie zagrał w najwyższej klasie rozgrywkowej w barwach swojego pierwszego włoskiego klubu - Palermo. Po tym, jak latem 2010 roku związał się z klubem z Sycylii, reprezentant Polski musiał poczekać na debiut w Serie A niemal równo pół roku. Doczekał się w połowie sezonu, kiedy został wypożyczony do ostatecznego spadkowicza z włoskiej ekstraklasy w postaci Bari.
Warto było czekać. Zanim ekipa znad Adriatyku z hukiem spadła z ligi, Glik zanotował w jej koszulce wymarzony debiut. W święto Trzech Króli Bari zwyciężyło na wyjeździe w derbowym spotkaniu z Lecce (1:0), a 22-letni wtedy środkowy obrońca nie dość, że rozegrał całe zawody, to jeszcze zebrał za swój występ szczególnie pozytywne recenzje.
- Po tym meczu kibice nazwali go “Tytanem” - pisał w autoryzowanej biografii piłkarza pt. “Kamil Glik: Liczy się charakter” Michał Zichlarz. - Był bohaterem, bo jako nowo pozyskany piłkarz zagrał dobre spotkanie. Walczył, wybijał, przecinał co trzeba. Szybko go tam polubiono.

Lazio 1:1 Torino

Kamil Glik na dobre zadomowił się na najwyższym klubowym poziomie w rozgrywkach 2012/13. Już jako zawodnik Torino. Po tym, jak sezon wcześniej pomógł zasłużonemu włoskiego klubowi wywalczyć awans z Serie B i powrócić po trzyletniej przerwie do elity.
Dokładnie 31 października 2012 roku nasz rodak zdobył również pierwszą bramkę w jednej z pięciu najsilniejszych lig w Europie. W środowy wieczór na Stadionie Olimpijskim w Rzymie to właśnie Glik otworzył wynik meczu przeciwko faworyzowanemu, zajmującemu wówczas czwarte miejsce w tabeli Lazio. W drugiej połowie wyrównał Stefano Mauri. Torino wywiozło jednak ze stolicy cenny punkt.

Torino 2:0 Sassuolo

Niewykluczone, że największym osiągnięciem w całej karierze Kamila Glika nie okaże się tytuł mistrza Francji (o którym niżej) ani nawet pokaźna liczba występów (na tę chwilę 79) w reprezentacji Polski. Pozostanie nim pełnienie roli kapitana zagranicznego klubu.
“Il Capitano” po raz pierwszy założył na ramię prestiżową opaskę w oficjalnym meczu na inaugurację rozgrywek 2013/14, czyli na starcie dopiero trzeciego sezonu występów w barwach Torino. Gospodarze pewnie pokonali wtedy debiutujące na poziomie Serie A Sassuolo, a Glik zagrał na środku obrony u boku bardziej doświadczonych Emiliano Morettiego oraz Urugwajczyka Guillermo Rodrigueza. Kapitanem Torino pozostał przez trzy sezony, aż do przeprowadzki do Monaco.
Takiego zaszczytu dostąpiło niewielu: polskich piłkarzy grających za granicą, “stranieri” we Włoszech i wreszcie cudzoziemców w historii turyńskiego klubu.

Fiorentina 2:2 Torino

Kto wie, czy najbardziej dramatyczny spośród 300 występów Kamila Glika w pięciu najsilniejszych europejskich ligach nie stał się jego udziałem w ostatniej kolejce wspomnianego wyżej sezonu 2013/14. Przystępując do 38. serii gier tamtych rozgrywek, Torino potrzebowało pokonać na wyjeździe Fiorentinę, by zapewnić sobie awans do eliminacji Ligi Europy. “Viola” zajmowała wtedy czwarte miejsce w tabeli, którego nie mogła już jednak ani poprawić, ani spaść w klasyfikacji niżej.
W drugiej połowie spotkania na Stadio Artemio Franchi drużyna kapitana Glika dwukrotnie odrabiała straty, zanim w trzeciej minucie doliczonego czasu gry stanęła przed wymarzoną szansą na sięgnięcie po komplet punktów. Okazji nie wykorzystała. Z rzutu karnego spudłował Alessio Cerci. Mecz zakończył się remisem. Torino zajęło w tabeli ósmą, zamiast szóstej lokaty.
Do “Byków” uśmiechnęło się jednak szczęście. Ostatecznie do udziału w europejskich pucharach nie została dopuszczona bowiem szósta w końcowej klasyfikacji Parma. Jej miejsce zajął zespół Glika, który dotarł zresztą następnie aż do 1/8 finału Ligi Europy, eliminując po drodze po równie pełnym dramaturgii meczu Athletic Bilbao. Awans do europejskich rozgrywek stanowi jak na razie największy drużynowy sukces reprezentanta Polski na włoskich boiskach.

Torino 2:1 Genoa

Zanim przeniesiemy się wraz z Kamilem Glikiem do Francji, pozostańmy jeszcze na chwilę na Półwyspie Apenińskim. Kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia w 2014 roku środkowy obrońca Torino został pierwszym polskim piłkarzem od czasów Zbigniewa Bońka, który wpisał się na listę strzelców w meczu Serie A aż dwukrotnie.
Co więcej, dwa gole Glika w drugiej połowie spotkania sprawiły, że broniące się w tamtym okresie przed spadkiem z Serie A Torino z nawiązką odrobiło straty i wygrało z zajmującą wówczas miejsce w czołówce tabeli Genoą. Nasz rodak zanotował zresztą wtedy rekordowy pod względem bramkowym sezon. Do siatki trafił aż siedem razy, w tym przeciwko Milanowi czy Napoli.

Monaco 2:0 Saint-Etienne

Zamieniając latem 2016 roku Serie A na Ligue 1, Kamil Glik w najśmielszych marzeniach nie mógł przypuszczać, co spotka go już w pierwszym sezonie występów w koszulce AS Monaco. Niemożliwe stało się rzeczywistością w przedostatniej kolejce sezonu 2016/17. Gol Kyliana Mbappe oraz pieczętujące trafienie Valere’a Germain w doliczonym czasie gry domowego meczu przeciwko Saint-Etienne zapewniły zespołowi z Księstwa - z reprezentantem Polski na środku obrony - sensacyjny tytuł mistrza kraju.
Mbappe, Bernardo Silva, Radamel Falcao, Fabinho, Joao Moutinho, Thomas Lemar, Benjamin Mendy - gra w jednej drużynie z zawodnikami tej klasy z pewnością pozostanie jednym z najpiękniejszych wspomnień, kiedy Glik zawiesi za kilka lat piłkarskie buty na kołku. Nasz rodak w żadnym wypadku nie był zresztą w Monaco statystą. Na koniec wspomnianego sezonu wybrano go do najlepszej jedenastki rozgrywek Ligue 1. To dopiero doborowe towarzystwo.

Monaco 6:1 Olympique Marsylia

W Księstwie Kamil Glik udowodnił coś jeszcze. Pokazał, że polski piłkarz może odgrywać wiodącą rolę w zagranicznym zespole w więcej niż jednym kraju. Podobnie jak w Torino, w ostatnim sezonie gry we Francji nasz reprezentant zakładał opaskę kapitana Monaco. Wcześniej należał też do najbardziej bramkostrzelnych obrońców nie tylko w lidze, w której aktualnie występował, ale w ogóle na całym kontynencie.
Kiedy Glik już w drugiej minucie gry otworzył wynik spotkania czwartej kolejki rozgrywek 2017/18 z Olympiquiem Marsylia, zanotował zarazem ósme trafienie w zaledwie 40. meczu rozegranym we francuskiej elicie. Średnio wpisywał się zatem na listę strzelców w co piątym występie. I to w barwach zespołu mistrzów Francji i półfinalisty Ligi Mistrzów.
Nasuwa się wręcz pytanie: czy tak wyjątkową, zagraniczną karierą może pochwalić się jakikolwiek inny polski piłkarz?

Przeczytaj również