Wygrany ostatniej prostej przed MŚ? Polak radzi sobie w Bundeslidze. "Z jego gry często wynika coś dobrego"
Jakub Kamiński w ostatnich tygodniach mocno pracuje na to, by Czesław Michniewicz poważnie rozważył go w kontekście regularnej gry na mundialu. Co słychać u “Kamyka” i od czego zależą jego szanse na występy w Katarze?
Letni transfer Jakuba Kamińskiego z Lecha Poznań do VfL Wolfsburg niósł za sobą nowe szanse, ale i ryzyka. Eksperci typowali, że jesień powinna być czasem na okrzepnięcie w nowej rzeczywistości, a dopiero wiosną Polak będzie pokazywał na co go stać. Takie głosy budziły niepokój w sprawie gotowości skrzydłowego do gry na mundialu. Obawiano się, że pierwsza część sezonu będzie obfitowała w zbyt małą liczbę rozegranych minut, by móc oczekiwać od niego optymalnej formy w Katarze. “Kamyk” daje jednak radę.
Umiarkowany optymizm
Reprezentant Polski we wtorek zdobył pierwszego gola w barwach Wolfsburga. Jego trafienie zapewniło zwycięstwo 2:1 w meczu 1/16 Pucharu Niemiec z Eintrachtem Brunszwik. Podziw budzi nie tylko sam gol, ale to, jak do niego doszło. Kamiński, stojąc na 16. metrze od bramki, intuicyjnie podbił piłkę w kierunku Lukasa Nmechy. Ten niezwłocznie odegrał ją do wbiegającego pomiędzy defensorów Polaka. “Kamyk” był na tyle rozpędzony, że w mgnieniu oka miał już wszystkich obrońców za sobą. Przyjął futbolówkę na klatkę piersiową, by po “koźle” strzelić obok wychodzącego z bramki Jasmina Fejzicia.
W pucharze były gracz Lecha Poznań błysnął. A jak radzi sobie w Bundeslidze? Na pierwszy rzut oka jego statystyki nie powalają. W ośmiu spotkaniach zaliczył jedną asystę. Grze “Kamyka” należy jednak przyjrzeć się bliżej, bo są argumenty, które stawiają skrzydłowego “Wilków” w pozytywnym świetle.
Najpierw rzućmy okiem na statystyki uzbieranych minut w lidze od początku sezonu.
- 1. kolejka: Werder Brema, 23 minuty
- 2. kolejka: Bayern, ławka rezerwowych
- 3. kolejka: Schalke 04, 76 minut, 1. skład
- 4. kolejka: RB Lipsk, 45 minut, 1. skład
- 5. kolejka: FC Koeln, 15 minut
- 6. kolejka: Eintracht Frankfurt, ławka rezerwowych
- 7. kolejka: Union Berlin, 12 minut
- 8. kolejka: Stuttgart, 76 minut, 1. skład
- 9. kolejka: Augsburg, 68 minut, 1. skład
- 10. kolejka: Gladbach, 90 minut, 1. skład
Najważniejsza w powyższych danych jest tendencja z ostatniego czasu. Kamiński w kolejkach 8., 9. i 10. po raz pierwszy zaliczył trzy spotkania w pierwszym składzie z rzędu, rozgrywając razem 234 minuty. To zdecydowanie więcej niż w pierwszych siedmiu seriach gier, kiedy łącznie przebywał na boisku przez zaledwie 171 minut.
Trudno określić, czy rosnący czas przebywania Kamińskiego na boisku wynika tylko z formy piłkarskiej. Być może dopiero teraz uznano, że młody organizm, który nadal adaptuje się do nowych obciążeń w Bundeslidze, jest już gotowy do takiej intensywności i częstotliwości rozgrywania meczów.
- Nie jest to rewelacyjne wejście do Bundesligi, ale radzi sobie dobrze. Posadził na ławce bardziej uznanych piłkarzy, z którymi klub nie wiąże nadziei. Co prawda, ma tylko jedną asystę, ale trzeba powiedzieć, że z jego gry wynika często coś dobrego. Nie każdy Polak poradził sobie ze zmianą Ekstraklasy na Bundesligę, tak jak na przykład Paweł Wszołek. Najważniejsze, że gra i sobie radzi, a dzięki temu się rozwija - mówi nam Tomasz Urban, komentator Bundesligi w “Viaplay”, którego teksty na naszym portalu znajdziecie TUTAJ.
Na podstawie ostatniego ligowego starcia “Wilków” z Borussią Moenchengladbach, trudno się nie zgodzić z tym, że z gry Kamińskiego wynika wiele dobrego dla zespołu. W miniony weekend Polak był blisko zdobycia gola po mocnym podaniu Wimmera z prawej strony boiska. Nabiegał za dalszym słupkiem, ale uderzył jednak w boczną siatkę. Następnie “Kamyk” zaliczył asystę drugiego stopnia, po tym jak podał do Otavio, a ten przekazał piłkę Yannickowi Gerhardtowi, który zamienił tę szansę na bramkę. Co więcej, w jednej z kolejnych akcji polski skrzydłowy ruszył odważnie wzdłuż lewej linii pola karnego, dośrodkował, a piłka lekko zmieniła tor lotu po odbiciu się od nogi jednego z obrońców Gladbach. Dopadł do niej zamykający akcję Wimmer i uderzył nieznacznie obok słupka. Warto dodać, że w spotkaniu z Augsburgiem Kamiński także zanotował asystę drugiego stopnia.
Reprezentant Polski ogólnie kreuje dużo zagrożenia pod bramką przeciwnika. Często wykorzystuje szerokość boiska i wykazuje chęć do dryblingów. Chociaż na ten moment ma zaledwie jedną asystę w lidze i świeżo strzelonego gola w Pucharze Niemiec, to ewidentnie “wiszą” nad nim lepsze liczby. Jeśli szczęście będzie sprzyjało nieco bardziej, to asysty i bramki mogą pojawiać się na jego koncie seryjnie.
Rola do odegrania na MŚ
Skrzydłowy został ostatnio zapytany przez jeden z południowoamerykańskich oddziałów “ESPN” o to, co wie o drużynie Argentyny i jak widzi szanse Polski na wyjście z grupy. Samo to, że zagraniczne media dostrzegają Kamińskiego, świadczy o tym, że przestaje on być postacią anonimową w piłkarskim świecie. Co więcej, uważany jest przez ten portal za największą nadzieję naszej kadry. Przesadzone? Trudno na ten moment ocenić, ale komplement to komplement.
Regularna gra z pewnością zwiększa szanse piłkarza Wolfsbura nie tylko na wyjazd na mundial, ale też występy na turnieju. Oczywiście, zależy to również od systemu wybranego przez Czesława Michniewicza. Jeśli selekcjoner postawi na wariant gry z wahadłowymi, to Kamiński raczej nie będzie kandydatem do rozpoczęcia meczu, a jedynie do wejścia z ławki w zależności od tego, jak będzie układało się spotkanie.
Natomiast wybór taktyki z klasycznymi skrzydłowymi sprawiłby, że pomocnik Wolfsburga stanie przed doskonałą okazją do wywalczenia miejsca w pierwszym składzie. Sytuacja na tej pozycji (zresztą nie tylko na tej…) jest bardzo słaba. Tak naprawdę tylko Nicola Zalewski to murowany pewniak do gry niezależnie od wariantu taktycznego. W tej chwili toczy się walka o status drugiego skrzydłowego w hierarchii Michniewicza. Kto konkuruje z Kamińskim?
Kamil Grosicki - podczas siedmiu meczów kadry Michniewicza, na boisku pojawił się dwukrotnie, grając łącznie przez 15 minut. Z drugiej strony, piłkarz Pogoni ma dobry sezon w Ekstraklasie, w której strzelił pięć goli i zaliczył jedną asystę.
Przemysław Frankowski - może grać zarówno na wahadle, jak i skrzydle. Występuje w każdym meczu ligowym Lens, choć wymiar minutowy jest bardzo zróżnicowany - nie zawsze gra od początku.
Michał Skóraś - objawienie tego sezonu w Lechu Poznań. Udowodnił, że potrafi wyróżniać się nie tylko w Ekstraklasie (trzy gole, jedna asysta), ale i w europejskich pucharach (cztery gole, dwie asysty)
Poza powyższą trójką nie ma raczej innych kandydatów do gry na tej pozycji. Mogą tam wystąpić także - rzecz jasna - Sebastian Szymański i PIotr Zieliński jako tzw. odwróceni czy też fałszywi skrzydłowi.
Wydaje się, że Jakub Kamiński ma wszelkie argumenty ku temu, by skutecznie rywalizować o miejsce w składzie z wymienionymi wcześniej piłkarzami. Kamil Grosicki, mający na koncie aż 86 spotkań w kadrze, najlepszy okres ma raczej ze sobą. Widać zresztą, że Michniewicz raczej widzi go jako awaryjną opcję na ostatnie minuty. Tak było w spotkaniach z Walią i Belgią, kiedy “Grosik” zagrał odpowiednio dziewięć i sześć minut.
Przemysław Frankowski ma już spore doświadczenie z gry w Ligue 1, gdzie występuje w roli wahadłowego. Wcześniej więcej było go widać na lewej stronie, teraz częściej biega na prawej flance. Jest to zawodnik, który może radzić sobie jako skrzydłowy. Udowodnił to w wyjazdowym spotkaniu z Holandią w czerwcu tego roku. To on zaliczył asystę przy bramce Piotra Zielińskiego. Wystąpił także we wrześniowym meczu rewanżowym z “Oranje”. Zagrał tam na wahadle, lecz zawiódł. W kolejnym spotkaniu z Walią nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych.Michał Skóraś to zawodnik prosperujący, który w tym sezonie udowadnia, że dojrzał do poziomu reprezentacyjnego. Należy jednak pamiętać, że do tej pory z orzełkiem na piersi rozegrał zaledwie 11 minut. To trochę za mało. Choć trzeba pamiętać, że pomocnik “Kolejorza” jest na dobrej drodze, by pójść śladami “Kamyka” i odejść do lepszej ligi za wielomilionowy transfer.
Sam Kamiński wystąpił do tej pory w trzech spotkaniach drużyny narodowej. Zadebiutował jesienią 2021 roku w meczu z San Marino, gdy selekcjonerem był jeszcze Paulo Sousa. Potem otrzymał dwie szanse od Czesława Michniewicza w czerwcowych spotkaniach z Walią i Belgią. W pierwszym meczu pojawił się na boisku w 60. minucie, a niespełna kwadrans później cieszył się z gola dającego nam wyrównanie. Niejako w nagrodę wystąpił tydzień później w pierwszym składzie przeciwko “Czerwonym Diabłom”, ale wówczas cała drużyna zagrała katastrofalnie i przegrała 1:6.
Wydaje się, że jeśli Jakub Kamiński utrzyma tendencję z ostatniego czasu gry w pierwszym składzie Wolfsburga i dojdą do tego kolejne gole i asysty, to jest w stanie wygrać rywalizację o miano drugiego skrzydłowego w hierarchii reprezentacyjnej. W meczach Bundesligi wygląda poprawnie i potrzebuje jedynie statystyk, które poprą jego udane występy. Warto przy tym dodać, że gdyby nie nieskuteczność kolegów z zespołu, to miałby na koncie więcej asyst. A reprezentacja Polski uboga jest w zawodników z inklinacjami do gry jeden na jeden. Nicola Zalewski wniósł w tej kwestii dużo świeżości, ale potrzebujemy zdecydowanie więcej tego typu piłkarzy. Kamiński daje nadzieję, że może być kimś takim.