Wygrani i przegrani zimowego okna transferowego. Mądry Arsenal FC, śpiąca FC Barcelona oraz piłkarze uwięzieni
Zimowe okno transferowe w czołowych ligach Europy zostało zamknięte. Nie obfitowało może w szczególnie dużo hitów, ale nie można też powiedzieć, że zabrakło ciekawych transakcji. Jedni wrócili z zakupów całkiem zadowoleni. Inni wręcz przeciwnie. My przyjrzymy się dziś obu grupom. Największym wygranym i przegranym zakończonego wczoraj mercato.
Pod naszą lupę trafiły nie tylko całe kluby i ich transferowe dokonania w ostatnich tygodniach, ale też konkretni zawodnicy, których ruchy uważamy za wyjątkowo udane lub też odwrotnie - mało przemyślane. Zanim przejdziemy do konkretów, musimy wspomnieć jeszcze, że okno transferowe w niektórych ligach (np. PKO Ekstraklasie) wciąż trwa. Stąd - przykładowo - brak Legii Warszawa w gronie największych przegranych.
WYGRANI
Wśród wygranych zakończonego wczoraj okna zdecydowaliśmy się umieścić trzy kluby i dwóch piłkarzy. O kim mowa?
Arsenal
“Kanonierzy” przeprowadzili przez ostatnie tygodnie potrzebne czystki i to przede wszystkim z tego względu trzeba uznać ich okienko za udane. W końcu pozbyli się Mesuta Oezila, a więc zawodnika, który przez ostatnie miesiące przesiadywał jedynie na trybunach, a i tak pobierał ogromną pensję. Skreślili z listy płac nieszczególnie potrzebnych już Shkodrana Mustafiego i Sokratisa, których oddali kolejno do Schalke i Olympiakosu. Wypożyczyli mających niewielkie szanse na grę Seada Kolasinaca, Joe Willocka, Williama Salibę i Ainsleya Maitlanda-Nilesa. Biorąc pod uwagę wciąż niezbyt dobrą sytuację finansową klubu, takie ruchy trzeba uznać za bardzo przemyślane. Sportowo nie powinni wiele stracić. Poprawią zaś nienajlepszy w ostatnim czasie stan klubowego konta.
Z drugiej strony udało się też zespół wzmocnić. Przynajmniej na papierze. Przez najbliższe miesiące zawodnikiem Arsenalu będzie bowiem Martin Odegaard. Norweg został wypożyczony na Emirates Stadium z Realu Madryt, gdzie nie mógł odnaleźć najlepszej formy. Jeśli jednak na wypożyczeniu do “The Gunners” będzie prezentował się tak, jak podczas czasowego pobytu w Realu Sociedad, to klub z Londynu może mieć z niego bardzo dużo pożytku.
AC Milan
Milan to jedna z rewelacji bieżącego sezonu. “Rossoneri” przegrali tylko dwa ligowe mecze i w efekcie przewodzą stawce w Serie A. Liderem zespołu jest oczywiście Zlatan Ibrahimović, który mimo słusznego już wieku oraz kilku ominiętych spotkań i tak znajduje się w czubie klasyfikacji strzelców. Zimą włodarze klubu postanowili jednak zabezpieczyć pozycję napastnika na wypadek problemów Szweda. Bez kwoty odstępnego sprowadzili Mario Mandżukicia. Snajpera o uznanej już we Włoszech marce. To może być istotny ruch w kontekście walki o Scudetto.
Co jeszcze wydarzyło się w ostatnich tygodniach na San Siro? Klub wypożyczył z Chelsea bardzo obiecującego obrońcę - Fikayo Tomoriego. 23-letni Anglik nie mógł liczyć ostatnio na regularne występy w Chelsea. Po przenosinach do Milanu niemal z miejsca stał się natomiast podstawowym zawodnikiem, choć w dłuższej perspektywie ma być graczem do rotacji z innymi środkowymi obrońcami. “Rossoneri” przeprowadzili dwa - w teorii - bardzo dobre transfery do klubu, jednocześnie nie tracąc też żadnego istotnego piłkarza.
Sevilla
W tym przypadku chodzi nam tak naprawdę o jeden transfer. Ale za to jaki. Alejandro Gomez - czyli słynny Papu - od kilku miesięcy tkwił w konflikcie ze szkoleniowcem Atalanty Bergamo, Gian Piero Gasperinim. Chociaż wcześniej był absolutnie jednym z kluczowych zawodników zespołu, ostatnie mecze oglądał już z trybun. Chciał zmienić otoczenie. Stał się nagle chyba najbardziej łakomym kąskiem zimowego okna transferowego.
Sytuację wykorzystał Monchi. Słynny dyrektor sportowy skusił Argentyńczyka wizją gry dla Sevilli, choć początkowo wydawało się, że Papu nie będzie chciał opuszczać ukochanej Italii. Klub z Andaluzji zyskał kapitalnego piłkarza, płacąc za niego na wstępie zaledwie 5,5 mln euro. Prawdziwa promocja. Gomez to jeszcze nie emeryt. Ma 32 lata i wygląda na zawodnika stworzonego do gry w technicznej lidze hiszpańskiej. Ściągnięcie Gomeza do Sevilli uznaliśmy na drugi najlepszy transfer minionego okienka. Całe zestawienie znajdziecie TUTAJ.
Ozan Kabak
Jednego dnia jesteś zawodnikiem ostatniej drużyny w tabeli Bundesligi. Kolejnego reprezentujesz już barwy mistrza Anglii. Musisz być wygranym takiej transakcji. Ozan Kabak to 20-letni środkowy obrońca, który wczoraj - dosłownie w ostatniej chwili - przeniósł się z Schalke 04 do Liverpoolu. I co istotne, najprawdopodobniej będzie na Anfield podstawowym zawodnikiem, bo kontuzje wyeliminowały do końca sezonu trzech piłkarzy grających na jego pozycji - Virgila van Dijka, Joe Gomeza i Joela Matipa.
Przed Turkiem ogromna odpowiedzialność. Zastąpić najlepszego defensora na świecie. Powalczyć z Liverpoolem o trofea w Anglii i Europie. Gdyby został w Schalke, za kilka miesięcy najprawdopodobniej byłby już piłkarzem klubu z drugiej ligi niemieckiej. Awans sportowy to w tym przypadku niedopowiedzenie.
Kamil Piątkowski
Na koniec tej kategorii jeszcze polski akcent. W ostatnim dniu okienka Kamil Piątkowski zamienił Raków na Red Bull Salzburg, a polski klub zarobił na tym transferze około 6 mln euro. Wygranymi są tu tak naprawdę wszystkie strony. Zespół z Częstochowy, który jeszcze do niedawna grał na zapleczu Ekstraklasy, a teraz sprzedaje piłkarza za wielkie pieniądze. Salzburg, który uprzedził kluby z bardziej atrakcyjnych lig. I w końcu sam Piątkowski, zyskujący szansę na rozwój w jednym z najciekawszych projektów współczesnego futbolu.
Po transferze z polskiej ligi do któregoś z wielkich zespołów Starego Kontynentu można szybko przepaść. 20-latek postawił na bardziej wyważoną ścieżkę kariery. W austriackiej ekipie powinien grać regularnie. Będzie miał tam kapitalne warunki do rozwoju. To nie tylko świetna baza treningowa, ale i znakomity sztab, któremu przewodzi jeden z najbardziej utalentowanych menedżerów - Jesse Marsch. Poza tym Salzburg to zespół regularnie grający w pucharach. Oglądany przez skautów wielkich klubów. To stamtąd w wielki świat futbolu ruszali Sadio Mane, Naby Keita, Erling Haaland, Dominik Szoboszlai czy Dayot Upamecano. W teorii ruch Piątkowskiego wydaje się naprawdę bardzo przemyślany.
***
TUTAJ znajdziecie listę najbardziej absurdalnych transferów styczniowego mercato. W roli głównej - ruchy Zinedine’a Zidane’a i jego Realu Madryt.
***
PRZEGRANI
Kto z kolei może uznać zakończone okno transferowe za nieudane? Mamy kilku kandydatów.
Dele Alli
Kiedyś kluczowy zawodnik Tottenhamu, dziś jego marginalna postać. Alli od dłuższego czasu gra tylko w pucharach, a na arenie Premier League dostaje co najwyżej epizody. I to też nie zawsze. Nic więc dziwnego, że chciałby zmienić barwy klubowe i wrócić do poważnego grania w piłkę. Przez ostatnie dni mówiło się o tym, że może trafić do PSG. Tottenham zastrzegł jednak, że puści go tylko wówczas, jeśli znajdzie zastępstwo. Najlepiej w postaci Christiana Eriksena.
Stworzył się więc w tym przypadku zestaw naczyń połączonych. Inter ostatecznie nie chciał jednak wypuścić Eriksena, co automatycznie do minimum ograniczyło szansę na przeprowadzkę Alliego. I faktycznie. Cudu nie było. Anglik nie zmienił klubu i przez najbliższe miesiące - najprawdopodobniej - wciąż będzie miał problemy z regularną grą. Raczej nie wróci więc też do kadry na mistrzostwa Europy. Ostatni mecz dla reprezentacji rozegrał jeszcze w 2019 roku.
Edin Dżeko
Bośniacki snajper niemal co okienko jest bohaterem transferowych plotek. Ostatnio doszedł do tego jeszcze głośny konflikt ze szkoleniowcem Romy, Paulo Fonsecą. Po pucharowym spotkaniu ze Spezią piłkarz i trener starli się w tunelu prowadzącym do szatni. Sytuacja miała powtórzyć się kolejnego dnia. Podobno Dżeko kwestionował decyzje menedżera i miał do niego sporo pretensji. W efekcie nie znalazł się w kadrze na kolejne spotkanie. Władze klubu stanęły w tej sprawie po stronie trenera.
Wydawało się więc, że Dżeko w ostatniej chwili może zmienić barwy klubowe. Tak się jednak nie stało. Jeśli konflikt między nim i Fonsecą nie zostanie szybko zażegnany, możemy być świadkami kolejnej historii ze słynnym klubem kokosa w tle. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Bośniak męczy się w stolicy Włoch i chce w końcu zrobić krok do przodu. Interesują się nim kluby Premier League oraz potęgi Serie A - Inter i Juventus. Wobec tego pozostanie w Romie na przynajmniej kilka kolejnych miesięcy można uznać za lekkie rozczarowanie. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że Bośniak wrócił dziś do treningów z zespołem.
Christian Eriksen
Ostatnio pojawiło się światełko w tunelu. Eriksen najpierw strzelił decydującego gola w pucharowym meczu z Milanem, a później pierwszy raz od dawna rozpoczął ligowe spotkanie Interu w podstawowej jedenastce. Być może to znak, że jest jeszcze dla niego przyszłość w Mediolanie. Wcześniej jednak przygoda Duńczyka z Interem nie wyglądała kolorowo. I nadal może tak nie wyglądać.
Eriksen miał być wielkim wzmocnieniem ekipy z Giuseppe Meazza, a szybko stał się synonimem nieudanego transferu. Przesiadywał głównie na ławce, a Conte najczęściej upokarzał go, wpuszczając np. w doliczonym czasie gry. Obaj Panowie ewidentnie nie mogą znaleźć wspólnego języka. Wobec tego wydawało się, że najlepszym rozwiązaniem będzie po prostu pożegnanie. Chętny na ponowne przyjęcie Eriksena był Tottenham. Ostatecznie jednak “Nerazzurri” nie zdecydowali się na wytransferowanie swojego pomocnika. Jeśli to prognostyk, że wciąż na niego liczą, to Duńczyk może patrzeć w przyszłość z umiarkowanym optymizmem. Bardziej prawdopodobne wydają się jednak kolejne miesiące męczarni.
Isco
Lepiej nie wygląda wcale sytuacja Isco w Realu Madryt. A może wygląda nawet gorzej. Hiszpan nie gra lub wchodzi na końcówki. Rośnie w nim frustracja, bo wielkimi krokami zbliża się Euro, na którym pomocnik “Królewskich” bardzo chciałby się pokazać. Bardzo prawdopodobne jednak, że nie doczeka się powołania, jeśli dalej będzie pełnił w zespole Zinedine’a Zidane’a tak mało istotną rolę. Na przestrzeni trwającego sezonu spędził na murawie tylko 473 minuty.
W ostatnich tygodniach głośno mówiło się o ewentualnym transferze Isco do Arsenalu. Ostatecznie na Emirates Stadium wylądował jednak jego klubowy kolega, Martin Odegaard. A Isco musiał obejść się smakiem. Czekają go kolejne miesiące w Madrycie. Musi więc - kolokwialnie rzecz ujmując - spiąć się i wykorzystać swoje nieliczne szanse. Inaczej nie tylko dorobi się odcisków od siedzenia na ławce, ale obejrzy też mistrzostwa Europy w telewizji.
FC Barcelona
W stolicy Katalonii cisza. Chociaż nie jest żadną tajemnicą, że Barcelona potrzebuje wzmocnień, choćby na pozycji napastnika czy środkowego obrońcy, to zimowe okno transferowe było w klubie z Camp Nou zamknięte niemal na cztery spusty. Nie przyszedł nikt. Na wypożyczenia powędrowali jedynie Jean-Clair Todibo i Carles Alena.
Kołderka w ekipie “Blaugrany” wydaje się wyjątkowo krótka, a do końca sezonu jeszcze kawał czasu. O ile czasami spokojne okno transferowe, bez wielkich rewolucji, jest oznaką stabilnej sytuacji w danym klubie, o tyle akurat przypadek Barcelony wygląda trochę inaczej. Tu potrzeba wzmocnień.