To wygrani i przegrani tego EURO. "Zmarnował szansę"

To wygrani i przegrani tego EURO. "Zmarnował szansę"
Mateusz Porzucek / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik Budziński26 Jun · 07:00
Reprezentacja Polski zakończyła swój udział w EURO 2024. Kto z biało-czerwonych, mimo ostatecznie kiepskiego wyniku kadry, może czuć się wygranym, a kogo należy określić mianem przegranego? Mamy kilku kandydatów, których dopasowaliśmy do obu grup.
To był dla reprezentacji Polski słodko-gorzki turniej. Z jednej bowiem strony podopieczni Michała Probierza zdobyli tylko jeden punkt, zajęli ostatnie miejsce w grupie, a z imprezą pożegnali się jako pierwsza drużyna z całej stawki. Z drugiej natomiast potrafili zremisować z silną Francją i do końca walczyć o korzystny wynik z równie mocną Holandią.
Dalsza część tekstu pod wideo
Biało-czerwoni wracają zatem do kraju z podniesioną głową. Wstydu na pewno nie przynieśli. Wynik jest oczywiście rozczarowujący, ale w tunelu pojawiło się światełko. Ta kadra w końcu zmierza w jakimś kierunku. Dziś nie musimy drżeć o przyszłość. Dziś możemy mieć nadzieję na lepsze jutro.
Nie oznacza to natomiast, że niektórzy piłkarze nie zawiedli. Bo zawiedli. Są natomiast i tacy, którzy zaprezentowali się na tyle dobrze, że ich notowania, mimo słabego rezultatu drużyny, po turnieju tylko urosły. Oto najwięksi przegrani i wygrani EURO 2024 wśród przedstawicieli polskiej reprezentacji.

Najwięksi wygrani

Michał Probierz

Zanim przejdziemy do piłkarzy, kilka słów o selekcjonerze, który tchnął w ten zespół nowe życie. Jasne, patrząc na suchy wynik, Probierz nie osiągnął niczego spektakularnego. Wręcz przeciwnie. Zespół pod jego wodzą ugrał tylko punkt i szybko wyleciał za burtę turnieju. Warto spojrzeć jednak na tę sprawę znacznie szerzej. Reprezentacja w końcu jest jakaś. Ma pomysł na grę, ma liderów, potrafi zatrzymać nawet naszpikowaną gwiazdami Francję. Przecież jeszcze do niedawna ten zespół kompromitował się w meczach z Mołdawią.
Dziś, co pokazały te mistrzostwa Europy, Polska jest w stanie powalczyć z każdym. To w dużej mierze właśnie zasługa Probierza. Selekcjoner może nie wykorzystał w Niemczech życiowej szansy, ale na pewno też całkowicie jej nie zmarnował. Zyskał czas i zaufanie. Piłkarzy, kibiców, włodarzy. Wiemy już, że będzie pracował z kadrą dalej. I bardzo dobrze. Nie czas na kolejną rewolucję. Jeśli możemy coś Probierzowi po tym EURO zarzucić, to chyba wybory personalne na mecz z Austrią. Gdybyśmy zagrali wówczas w podobnym składzie jak z Holandią czy Francją, być może wszystko zakończyłoby się zupełnie inaczej. Teraz to natomiast tylko gdybanie.

Kacper Urbański

19-latek zadebiutował w reprezentacji tuż przed EURO 2024 i od razu zrobił na tyle dobre wrażenie, że stał się istotnym ogniwem tej kadry. Wyszedł w podstawowym składzie na mecze z Holandią oraz Francją, a więc dwoma europejskimi potęgami, i nawet na ich tle wyglądał jak Pan Piłkarz. Zero kompleksów, mnóstwo odwagi, szeroki repertuar zagrań. Pomocnik występujący na co dzień we włoskiej Bolonii przyćmił kilku zdecydowanie bardziej doświadczonych kolegów. Pokazał, że nie ma się czego bać. Trzeba po prostu grać swoje, niezależnie od tego, kto jest akurat po przeciwnej stronie barykady.
Urbański to bez wątpienia największy wygrany tych mistrzostw Europy w szeregach reprezentacji Polski. Nie dość, że zadomowił się w zespole narodowym i powinien być w nim teraz istotnym graczem, to jeszcze zrobił sobie kapitalną reklamę na oczach skautów z całego kontynentu. Jeśli jakość regularnie będzie potwierdzał w klubie, może czekać go naprawdę świetlana przyszłość. Ten chłopak po prostu ma to coś. Trzeba odważnie na niego stawiać. Szkoda, że Urbański w kluczowym meczu z Austrią był jedynie zmiennikiem.

Łukasz Skorupski

Wojciech Szczęsny poważnie rozważa zakończenie reprezentacyjnej kariery, co w ostatnich dniach wydawało się już w sumie przesądzone, a teraz, po ostatnich wypowiedziach golkipera Juventusu, stanęło bardziej pod znakiem zapytania. Niezależnie jednak od tego, jaką decyzję podejmie “Szczena”, o odpowiedni poziom w polskiej bramce nie musimy się martwić. Łukasz Skorupski dostał szansę w meczu z Francją i zagrał po prostu fenomenalnie.
33-latek dopiero drugi raz wystąpił z orzełkiem na piersi w meczu o punkty. W przeszłości zaliczył jeden mecz w Lidze Narodów, a teraz, podczas najważniejszej imprezy kontynentu, zatrzymał Mbappe i spółkę. Momentami bronił jak w transie. Naszpikowani gwiazdami “Trójkolorowi” nie potrafili znaleźć na niego sposobu. Znakomity występ Skorupskiego został zresztą doceniony, bo to właśnie jego wybrano oficjalnie piłkarzem meczu. Zasłużenie.

Najwięksi przegrani

Jakub Piotrowski

Jeszcze w barażach do EURO 2024 był jednym z najbardziej wyróżniających się piłkarzy reprezentacji. Na zgrupowanie przed turniejem przyjechał jednak w widocznie kiepskiej formie. Źle wyglądał już w towarzyskim meczu z Turcją i był to niestety kiepski prognostyk przed startem mistrzostw Europy. Pomocnik Łudogorca Razgrad zainaugurował je co prawda na ławce (nie bez powodu), ale już drugi mecz z Austrią rozpoczął w podstawowym składzie. I co? I zagrał fatalnie. Nie wychodziło mu kompletnie nic, a Michał Probierz ściągnął go z murawy już w przerwie.
O tym, że notowania 26-latka po meczu z Austrią bardzo spadły, może świadczyć fakt, że w starciu przeciwko Francji nie powąchał już murawy. Całe spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych, choć przecież selekcjoner miał ograniczone pole manewru przez kontuzję Tarasa Romanczuka. Piotrowski miał na EURO wypromować się jeszcze bardziej przed wyjazdem z Bułgarii do silniejszej ligi. Obawiamy się natomiast, że raczej nie trafił do notesów skautów. Prędzej został z nich wykreślony. Miejsce w hierarchii pomocników reprezentacji też jest dziś znacznie gorsze niż jeszcze kilka tygodni temu.

Bartosz Slisz

Drugi ze środkowych pomocników, który zmarnował szansę w meczu z Austrią. Slisz, podobnie jak Piotrowski, bardzo dobrze wyglądał jeszcze w barażu z Walią. Wydawało się, że jest absolutnym faworytem do obsadzenia podczas EURO 2024 pozycji numer “6”. Tymczasem już w czerwcowym sparingu z Turcją prezentował się tak źle, że mistrzostwa Europy zaczął tylko na ławce. Wygryzł go, co do niedawna wydawało się mało prawdopodobne, Taras Romanczuk.
Slisz musiał obejść się smakiem, w rywalizacji z “Oranje” zagrał ostatecznie 35 minut, ale już na mecz z Austrią wrócił do podstawowej jedenastki. Miał zatem możliwość, by udowodnić swoją wartość i pokazać, że to on powinien być pierwszym wyborem na pozycji defensywnego pomocnika. Były już gracz Legii Warszawa zagrał jednak bardzo słabo. Efekt? W rywalizacji z Francją nie podniósł się z ławki, a przecież w kadrze nie było nawet Tarasa Romanczuka.

Przeczytaj również