Wygrani i przegrani ćwierćfinałów EURO. "Z taką samą regularnością marnują kolejne szanse"

Wygrani i przegrani ćwierćfinałów EURO. "Z taką samą regularnością marnują kolejne szanse"
MB Media/PressFocus
Kolejny konkurs rzutów karnych z udziałem reprezentacji Szwajcarii, niesamowity pojedynek Belgów z Włochami, podtrzymana passa Danii i rozpędzająca się Anglia. Ćwierćfinały EURO 2020, jeśli nie dorównały, to przynajmniej zbliżyły się poziomem emocji do wcześniejszej fazy tego niesamowitego turnieju. Działo się!
W ramach podsumowania wskazujemy największych naszym zdaniem wygranych i przegranych ćwierćfinałów EURO 2020. Opisy uzupełniliśmy kilkoma statystykami, które mocno was zaskoczą! Do dzieła.
Dalsza część tekstu pod wideo

WYGRANI

Dania
Wcale nie każdy turniej o mistrzostwo Europy ma swojego “czarnego konia”. W XXI wieku po brązowe medale czempionatu Starego Kontynentu sięgały reprezentacje Walii (EURO 2016), Rosji czy Turcji (obie na EURO 2008), podczas gdy Grecja sensacyjnie wygrała nawet całą imprezę (EURO 2004). Zdarzyło się też jednak, że prestiżowe krążki rozdzieliły pomiędzy sobą wyłącznie największe piłkarskie nacje (EURO 2012). Tym większe osiągnięcie stanowi zatem awans do strefy medalowej reprezentacji Danii.
W ćwierćfinałowym spotkaniu z Czechami podopieczni Kaspera Hjulmanda znowu pokazali momenty zachwycającej gry (asysta Joakima Maehle przy trafieniu Kaspera Dolberga!), jak i musieli przejść do głębokiej chwilami defensywy, a nawet liczyć na początku drugiej połowy na łut szczęścia. Niezależnie od tego, czy starczy im “pary” w półfinale, to oni mogą już uchodzić za największych wygranych całego turnieju.
I to nie tylko ze względu na dramatyczne wydarzenia z samego początku zbliżającej się do końca imprezy.
Trenerzy
Żaden z półfinalistów Euro 2020 nie ma w składzie prawdziwie wielkiej, znajdującej się w życiowej formie gwiazdy, a spotkania ćwierćfinałowe miały raczej nieoczywistych bohaterów: Unaia Simona, Nicolo Barellę, duński kolektyw oraz, co już wtedy można było uznać za absurdalne, krytykowanego jeszcze tydzień temu Harry’ego Kane’a. A tam, gdzie nie świecą gwiazdy, na pierwszy plan wysuwają się trenerzy.
Luis Enrique, Roberto Mancini i Kasper Hjulmand doprowadzili prowadzone przez siebie reprezentacje do strefy medalowej wielkiego turnieju za pierwszym podejściem, będąc ciągle w trakcie - a może nawet na stosunkowo wczesnym etapie - budowania silnych zespołów. Tymczasem Gareth Southgate awansował wraz z reprezentacją Anglii do półfinału mistrzostw Europy lub świata po raz drugi z rzędu (na dwa podejścia). Podczas gdy Wyspiarze nadal nie stracili na Euro 2020 gola, a ich własny łup bramkowy rozdzielili jak na razie pomiędzy sobą głównie Kane i Raheem Sterling, aż siedmiu różnych zawodników wpisało się już na tym turnieju na listę strzelców dla Danii. Dla Włoch i Hiszpanii - po sześciu.
Można zaryzykować hipotezę, że tegorocznym mistrzem Europy zostanie ten zespół, który najlepiej wykorzysta siłę szerokiej kadry. Kto wie, czy bohaterem finału nie zostanie zawodnik, który jeszcze na tej imprezie nie błysnął. Już selekcjonerów w tym głowa, kto to będzie.
Jeremy Doku
Wygrany zawsze znajdzie się również wśród przegranych. O ile reprezentacja Belgii nie po raz pierwszy nie spełniła oczekiwań podczas finałów mistrzostw Europy, o czym niżej, o tyle całkiem możliwe, że w piątkowy wieczór na Allianz Arenie byliśmy świadkami narodzin kolejnej piłkarskiej gwiazdy z tego kraju.
Zaledwie 19-letni Jeremy Doku dość nieoczekiwanie zastąpił w podstawowym składzie Belgów na mecz z Włochami kontuzjowanego kapitana zespołu Edena Hazarda, i mimo porażki swojej drużyny pokazał prawdziwie wielki - ba, ogromny! - talent. Skrzydłowy Rennes najpierw przywrócił podopiecznych Roberto Martineza “do życia”, kiedy tuż przed przerwą, a chwilę po drugiej bramce dla Italii, wywalczył rzut karny, który na kontaktowe trafienie zamienił Romelu Lukaku. W drugiej połowie Doku rozkręcał się z minuty na minutę, mijając rywali niczym slalomowe tyczki i o mały włos nie doprowadzając w końcówce do dogrywki po niesamowitej, indywidualnej akcji. Nastolatka, który wykonał aż osiem skutecznych prób dryblingu w meczu mistrzostw Europy lub świata, prawdopodobnie jeszcze nie było.
Następny wielki turniej będzie już należał do niego?

PRZEGRANI

Złote pokolenia
Siedem lat temu, podczas mistrzostw świata w Brazylii, żadna reprezentacja nie miała tylu strzelców bramek poniżej 23. roku życia, co Szwajcaria. Xherdan Shaqiri (trzy trafienia), Granit Xhaka, Haris Seferović i Admir Mehmedi (po jednym) zdobyli wtedy sześć z siedmiu turniejowych goli dla zespołu, w którym występowali już wówczas również Ricardo Rodriguez i Fabian Schaer. W 1/8 finału późniejszy finalista tamtego mundialu - Argentyna potrzebowała bramki w 118. minucie dogrywki, by wyrzucić Helwetów za burtę imprezy.
Od tamtej pory coraz bardziej doświadczona Szwajcaria zawsze wychodzi na wielkich turniejach z grupy i z taką samą regularnością marnuje kolejne szanse na największy sukces w historii. Na dwóch poprzednich imprezach przegrywała zacięte boje z Polską (EURO 2016) i Szwecją (mistrzostwa świata 2018) w 1/8 finału. Tym razem sprawiła największą sensację turnieju, eliminując na tym etapie Francję, lecz nie wykorzystała okazji, by pójść za ciosem i pokonać nieprzekonującą tego dnia (aż do czerwonej kartki dla Remo Freulera), Hiszpanię. Czy taka szansa jeszcze się Helwetom powtórzy?
O wielkim rozczarowaniu, zwłaszcza po odpadnięciu z turnieju we wcześniejszej rundzie faworyzowanej Francji, mogą mówić także Belgowie. Prowadzącym nieprzerwanie od blisko trzech lat w rankingu FIFA podopiecznym Roberto Martineza z pewnością trochę zabrakło na EURO 2020 szczęścia. Po pierwsze, “Czerwone Diabły” musiały zmagać się z kontuzjami kluczowych zawodników (Kevin De Bruyne, Eden Hazard, Axel Witsel). Po drugie, trafiły do trudniejszej części turniejowej drabinki, w której poradziły sobie w 1/8 finału z broniącą tytułu mistrzów Europy Portugalią, ale ostatecznie nie dały rady w ćwierćfinale znakomitym Włochom.
Belgijska “złota generacja” osiągnęła oczywiście historyczny sukces, zdobywając brązowy medal ostatnich mistrzostw świata. Po raz drugi z rzędu nie potwierdziła jednak wysokich aspiracji na Starym Kontynencie. Na szczęście, w odróżnieniu do Szwajcarii, Belgowie mogą pocieszać się tym, że nadal mają spore szanse na wielki triumf i to już wkrótce: podczas jesiennego finału Ligi Narodów oraz przyszłorocznego mundialu w Katarze.
W ich przypadku nie wszystko jeszcze stracone.

Przeczytaj również