Wybraliśmy XI sezonu Premier League! Człowiek Guardioli znowu to zrobił

Wybraliśmy XI sezonu Premier League! Człowiek Guardioli znowu to zrobił
Andy Sumner / pressfocus
Fantastyczny, trzymający do końca w napięciu sezon 2023/24 Premier League dobiegł końca. Oto jego najwięksi bohaterowie. Wybraliśmy najlepszą jedenastkę rozgrywek.
Jedenastkę sezonu Premier League wyłoniliśmy na podstawie głosowania dziennikarzy i współpracowników Meczyki.pl, w którym wzięli udział eksperci od Premier League: Maciej Łuczak, Jan Piekutowski, Kacper Klasiński oraz niżej podpisani Radosław Przybysz i Mateusz Hawrot. Zespół ustawiliśmy w systemie 4-3-3. Co ciekawe, nie Manchester City ma w nim najliczniejszą reprezentację. Warto dodać, że o włos od załapania się do składu byli Nathan Ake czy Anthony Gordon.
Dalsza część tekstu pod wideo

Emiliano Martinez (Aston Villa)

To nie był oczywisty wybór. Punkty w naszym głosowaniu otrzymywali też, między innymi, Jordan Pickford, Guglielmo Vicario czy Andre Onana. Co ciekawe, nikt nie wskazał na Davida Rayę, a więc zdobywcę Złotej Rękawicy. Ostatecznie najwięcej głosów otrzymał budzący emocje, nie zawsze pozytywne, “Dibu” Martinez. Choć skończył sezon kiepskim występem z Liverpoolem, w którym sam wrzucił sobie piłkę do bramki i stracił w sumie trzy gole, to jednak wcześniej zapobiegł utracie ponad dziesięciu bramek i pod względem statystyki “goals prevented” był numerem jeden w lidze. Kilkoma występami mocno przyczynił się do historycznego awansu Aston Villi do Ligi Mistrzów, a jego obrona strzału Leandro Trossarda na Emirates mogła zadecydować o losach mistrzostwa. Argentyńczyk zemścił się na “Kanonierach” za porażkę 2:3 w zeszłym sezonie, w tym nie tracąc żadnego gola w dwumeczu z nimi.

Ben White (Arsenal)

Najlepszy sezon White’a w karierze. Każdy z pięciu głosujących wskazał go jako numer jeden na prawej obronie. Nie ma w tym grama kontrowersji, bo Anglik osiągnął życiową formę. Poprawił grę w tyłach, gdzie uzupełniał się bliżej prawej flanki z Williamem Salibą, a przy tym rozkręcił z przodu i sporo wnosił do kreacji gry “Kanonierów”. Świetnie współpracował z Bukayo Saką i Martinem Odegaardem, potrafił strzelać, asystować, otwierać drogę do bramki rywali. Miał też nieoceniony udział przy silnej broni Arsenalu - stałych fragmentach, podczas których przeszkadzał bramkarzom i wprowadzał chaos w szeregach przeciwnika. Z solidnego stopera White stał się doskonałym prawym obrońcą. Szkoda, że nie ujrzymy go na EURO 2024.

William Saliba (Arsenal)

Francuski obrońca dokonał rzeczy wydawałoby się niemożliwej - rozegrał cały sezon od deski do deski. Co więcej, od pierwszej do ostatniej minuty był w świetnej formie. Zgarnął tytuł MVP na Etihad, Anfield i Old Trafford. Chował do kieszeni ligowych gigantów, na czele z Erlingiem Haalandem. Stworzył doskonały duet z Gabrielem, miał niemal bezbłędny rok. Dołożył nie tyle cegiełkę, co wór cegieł do Złotej Rękawicy dla Davida Rayi i imponującego bilansu Arsenalu, jeśli chodzi o stracone gole (zaledwie 29, najmniej w lidze). Saliba jest dziś jednym z najlepszych stoperów na świecie, a przy tym ciągle może iść w górę, robić postęp. Zupełnie nie dziwią plotki o zainteresowaniu nim ze strony Realu Madryt. Kapitalny obrońca wyrósł nam na The Emirates Stadium.

Gabriel Magalhaes (Arsenal)

Dość niespodziewanie Mikel Arteta zaczął sezon bez Brazylijczyka w pierwszym składzie, ale szybko naprawił swój błąd. Od meczu z Manchesterem United w czwartej kolejce Gabriel ominął już tylko jedno spotkanie. Może ten zimny prysznic dobrze na niego podziałał, bo wszedł na niewidziany wcześniej u niego poziom. Prezentował się tak solidnie, że zdaniem wielu kibiców Arsenalu był w tym sezonie nawet lepszy od Williama Saliby. Razem uzupełniali się doskonale, jeden często przewidywał i nadrabiał drobne błędy drugiego albo łatał po nim dziury wynikające z ustawienia. Gabriel miał o tyle trudniej, że po jego stronie grał zwykle albo niefrasobliwy, notujący dużo strat Ołeksandr Zinczenko, albo zestresowany i niedoświadczony Jakub Kiwior, albo Takehiro Tomiyasu, który podchodził wysoko do rozegrania i Magalhaes miał do pokrycia de facto całą lewą stronę. Radził sobie z tym bez zarzutu. Do tego strzelił cztery gole.

Antonee Robinson (Fulham)

Jedyny przedstawiciel klubu z dolnej połowy tabeli w naszej jedenastce i zapewne jeden z najbardziej nieoczywistych wyborów. Reprezentant Stanów Zjednoczonych o włos pokonał Nathana Ake i Josko Gvardiola z Manchesteru City. W erze schodzących do środka bocznych obrońców Fulham trwa przy obiegających i dośrodkowujących zawodnikach w starym stylu i takim właśnie jest Robinson. Jest w ligowej czołówce pod względem rajdów z piłką i podań progresywnych. Więcej dośrodkowań zaliczył tylko Alfie Doughty. Ale w porównaniu do zeszłego sezonu poprawił też grę w obronie - nikt w całej lidze nie zaliczył więcej przechwytów od niego. Zaliczył sześć asyst, ominął tylko jedno spotkanie i wchodzi w najlepszy wiek dla obrońcy. Na lewej obronie zawsze jest deficyt jakościowych graczy, więc 26-latek zapewne może się spodziewać sporego zainteresowania swoimi usługami.

Rodri (Manchester City)

Gdy rok temu tworzyliśmy jedenastkę sezonu Premier League, gdzie Rodri oczywiście też się znalazł, nazwaliśmy go “Busquetsem premium”. Pomocnik Manchesteru City stworzył nową definicję defensywnego pomocnika, którym właściwie nie jest. Jest za to pomocnikiem kompletnym, idealnym, łączącym w sobie wszystkie najważniejsze cechy na tej pozycji. Hiszpan zabezpiecza tyły, a przy tym myśli dwa kroki naprzód, kapitalnie kreuje grę, reguluje jej tempo, swobodnie zdobywa teren, notuje kluczowe podania. Strzela (osiem goli), asystuje (dziewięć asyst). Full serwis. Jeśli ktoś zastanawiał się, czy Rodri będzie w stanie wejść na jeszcze wyższy poziom, to tak - był w stanie.
Najważniejsze ogniwo układanki Guardioli, talizman, bez którego ten zespół mnóstwo straci. Brak nominacji pomocnika do oficjalnej nagrody piłkarza sezonu Premier League to kompromitacja organizatorów tego plebiscytu.
- Jeśli chcesz zrozumieć, czym jest piłkarska inteligencja, ustaw kamerę na Rodriego - napisał Michał Okoński, uzasadniając wybór Hiszpana w gronie najlepszych zawodników ligi.
Idealna puenta.

Declan Rice (Arsenal)

Kosztował 105 milionów funtów, ale po jego pierwszym sezonie w Arsenalu widać, że nie była to wygórowana cena. Zagrał w pierwszym składzie w każdym meczu ligowym i strzelił siedem goli. Szczególnie ważne były pierwsze trzy: na 2:1 z Manchesterem United, na 1:2 z Chelsea i na 4:3 z Luton. Jesienią grał na swojej ulubionej pozycji defensywnego pomocnika, wiosną, po przesunięciu do ataku Kaia Havertza przesunął się wyżej, na “lewą ósemkę”. I tam też odnalazł się lepiej niż chyba sam mógł się spodziewać. Do siedmiu trafień dołożył dziewięć asyst, kilka z nich ze stałych fragmentów gry, których stał się etatowym wykonawcą. Ciągle porównywany do Rodriego, sam zwraca uwagę, że Hiszpan to bardziej naturalna “szóstka”, zawodnik od lat grający na tej samej pozycji, ułożony przez Pepa Guardiolę i bardziej uporządkowany. Mogli grać obok siebie, ale Anglik wybrał Arsenal. Stworzą zatem przynajmniej duet w naszym zespole marzeń.

Cole Palmer (Chelsea)

22 gole i 11 asyst - pomocnik Chelsea wygrał w tym sezonie klasyfikację kanadyjską. A przecież trafił na Stamford Bridge dopiero przed czwartą kolejką. Dopiero w październiku zaczął grać w pierwszym składzie. Dopiero w maju skończył 22 lata. To był jego pierwszy, pełny sezon w dorosłej piłce po transferze z Manchesteru City, gdzie nie miał wielu szans na grę, do chaotycznej, nieprzewidywalnej i nieuporządkowanej drużyny Mauricio Pochettino. Palmer z miejsca stał się jej liderem. Z zimną krwią wykonywał rzuty karne (9/9), ale z czasem dokładał też coraz więcej, coraz ładniejszych goli z gry. Od końca grudnia tylko w czterech z 18 spotkań nie zaliczył bramki albo asysty. Zwieńczył rozgrywki ładnym trafieniem głową na stadionie Brighton. Absolutnie odkrycie tego sezonu i oficjalnie najlepszy młody zawodnik Premier League. Gareth Southgate nie tyle musi znaleźć dla niego miejsce w kadrze na Euro, co powinien zastanowić się, jak wykorzystać go w pierwszym składzie.

Martin Odegaard (Arsenal)

Bajeczny sezon kapitana Arsenalu, który obok Rice’a był najbardziej regularnym piłkarzem “Kanonierów”, non stop gwarantującym najwyższy poziom. Odegaard potwierdził, że rozwinął się w zawodnika z topowej półki. Oglądało się go wyśmienicie. Norweg co rusz potrafił ugotować najsmaczniejsze danie. Tu kapitalnie podał w “uliczkę”, tam błysnął widowiskowym przerzutem, asystował, strzelał, podawał. Kreacja, dynamika, wizja gry - wszystko dopięte na ostatni guzik. Pomocnik tworzył arcydzieła, rozstawiał rywali po kątach, jak wtedy, gdy pod koniec kwietnia posłał na deski Chelsea.
- To, co gra Odegaard w tym zespole Arsenalu, to po prostu miazga. Spodziewałem się, że będzie gwiazdą, nie spodziewałem się, że będzie gwiazdą aż taką. On jest po prostu magikiem, jeśli chodzi o wizję, o kreatywność. Geniusz, wirtuoz. Pod pewnymi względami on zjada tę ligę. Aby tak się wyróżniać w Premier League, naprawdę trzeba być geniuszem - chwalił wtedy Odegaarda Tomasz Ćwiąkała na swoim kanale Youtube.
Nic dodać, nic ująć.

Phil Foden (Manchester City)

Najlepszy piłkarz Premier League w oficjalnym plebiscycie rozgrywek. Najlepszy według polskich dziennikarzy w głosowaniu na Meczyki.pl (więcej TUTAJ). To, jak ważną był postacią dla Manchesteru City, potwierdził w ostatnim meczu sezonu. Obrońcy tytułu potrzebowali zwycięstwa z West Hamem żeby nie oglądać się na wynik Arsenalu i Foden już w drugiej minucie wziął sprawy w swoje ręce posyłając charakterystyczną dla niego bombę w okienko, lewą nogą, zza pola karnego. Ileż on strzelił już w karierze takich goli. Tylko w tym sezonie zanotował 19 bramek i wszystkie z gry. Dołożył do tego pięć trafień w Lidze Mistrzów i 11 asyst we wszystkich rozgrywkach. To był jego najlepszy sezon w karierze. Częściej od niego w zespole Pepa Guardioli grał tylko Rodri. Wychowanek, ulubieniec trybun, mały książę Manchesteru. 28 maja skończy 24 lata, a już ma na koncie sześć tytułów mistrza Anglii - więcej niż Wayne Rooney czy John Terry.

Ollie Watkins (Aston Villa)

Na jego plecach Aston Villa spektakularnie wjechała do Ligi Mistrzów. Watkins udowodnił, że z każdym rokiem jest coraz lepszy. Wykręcił kapitalne liczby - 32 punkty w klasyfikacji kanadyjskiej zasługują na wielkie uznanie. 19 goli i 13 asyst mówią same za siebie, bo Anglik nie tylko kończył akcje “The Villans”, ale miał wielki wkład w kreację gry. Zasuwał za trzech, pressował, kiwał, odbierał, podawał, strzelał. Często był jak jednoosobowa maszyna, nie do zdarcia. Trzymał równą formę przez właściwie cały rok, nawet gdy jego zespół obniżył loty. A to wszystko w drużynie słabszej niż wielkie trio tego sezonu. Watkins to główny architekt sukcesu ekipy Unaia Emery’ego i jeden z najlepszych piłkarzy ligi. Fenomenalny progres 28-latka. Gdyby dziś ktoś chciał go wyciągnąć z Birmingham, musiałby położyć na stole naprawdę grubą kasę.
XI sezonu premier league 20.05.24
własne

Przeczytaj również