Wybraliśmy XI sezonu Ekstraklasy! Oto najlepsi piłkarze minionych rozgrywek
Legia mistrzem, Podbeskidzie spadkowiczem, a kto zasłużył na indywidualne wyróżnienia za zakończony wczoraj sezon 2020/21 polskiej Ekstraklasy? Wybraliśmy najlepszą jedenastkę minionych rozgrywek.
To nie był wybitny sezon ligowy. Mistrza kraju poznaliśmy już jakiś czas temu. Do końca trwał wprawdzie wyścig o czwarte miejsce dające udział w pucharach, ale nawet wyniki ostatniej kolejki pokazały, że możemy raczej mówić o wyścigu żółwi, który po prostu musiał się zakończyć czyimś sukcesem. Z kolei na dole tabeli Podbeskidzie nie dało właściwie żadnych argumentów za własnym utrzymaniem. Inne słabe zespoły mogą zaś cieszyć się, że spadła wyłącznie jedna drużyna - choćby po obu stronach krakowskich Błoń trudno mówić o sukcesie.
W tym tekście skupimy się jednak na tym, co pozytywne, a więc na najlepszych postaciach ekstraklasowych boisk w ostatnich miesiącach. Kogo wybraliśmy do naszej jedenastki sezonu? Poniższy skład w ogromnej mierze obsadzili piłkarze trzech “medalowych” ekip, na czele z Legią Warszawa. Tylko dwa miejsca przyznaliśmy zawodnikom reprezentującym kluby z dalszych pozycji.
Bez zbędnego przedłużania:
Bramkarz: Dante Stipica (Pogoń Szczecin)
Pogoń straciła najmniej goli w całej lidze, bo ledwie 23 - o jedną bramkę mniej od Legii i dwie od Rakowa. Sześć z nich Dante Stipica wpuścił w ostatnich czterech kolejkach, gdy “Portowcy” mieli już zapewnioną przepustkę do Europy. Nie zmienia to jednak ogólnego obrazu, jaki pozostawił po sobie chorwacki bramkarz, który zanotował świetny sezon. Pokazał, że jak na polskie warunki jest golkiperem nad wyraz solidnym. Stipica aż 17 razy zachowywał czyste konto. Wykręcił procent obronionych strzałów na poziomie bliskim 80%. Uratował szczecinianom sporo punktów, niezwykle cennych, zapewniających brązowy medal. Kto wie, czy ktoś go z Pogoni zaraz nie wyciągnie.
Obrońca: Josip Juranović (Legia Warszawa)
Sprowadzenie Juranovicia okazało się strzałem w dziesiątkę. Chorwat wprawdzie potrzebował chwili, by wejść na odpowiednie obroty, ale jak już to zrobił, został fundamentalnym elementem mistrzowskiego zespołu. Radził sobie świetnie, czy to w roli wahadłowego, czy prawego obrońcy w trójce. Pewny w defensywie, inteligentny w konstruowaniu akcji, efektywny w ofensywie. Juranović zanotował siedem asyst i wykreował kolegom osiem bramkowych okazji. Po jego ruchach widać, że jest to piłkarz powyżej ekstraklasowej średniej. Nie bez przyczyny najprawdopodobniej znajdzie się w kadrze Chorwacji na Euro. Im więcej takich transferów, tym silniejsza będzie nasza liga. Legio, tędy droga.
Obrońca: Kamil Piątkowski (Raków Częstochowa)
Piątkowski odchodzi z Rakowa do Salzburga jako wicemistrz kraju, triumfator Pucharu Polski oraz jeden z najlepszych piłkarzy ligi, a na pewno jej najlepszy środkowy obrońca. I być może podstawowy zawodnik reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy - tego nie wolno wykluczać. 20-latek zapracował na aktualną pozycję równą, świetną formą przez cały sezon. Praktycznie nie zdarzały mu się słabsze mecze czy “szkolne” pomyłki. Wręcz przeciwnie. Piątkowski imponował dojrzałością w grze, nie tylko przy wyprowadzaniu futbolówki, ale także w tyłach. Przerósł rodzimą ligę i zasłużenie z niej wyjeżdża. Ekstraklasa traci wyjątkowego gracza.
Obrońca: Benedikt Zech (Pogoń Szczecin)
Pogoń zawdzięcza świetne liczby w defensywie również Benediktowi Zechowi. Przy nim nawet z pozoru przeciętni piłkarze wyglądają o niebo lepiej niż można było się tego spodziewać. Austriak doprowadził “Portowców” do trzeciego miejsca jako lider defensywy. W swym drugim sezonie w Ekstraklasie ustabilizował dyspozycję, nie dał się wciągnąć w przeciętność, wyrósł na topowego obrońcę ligi. Jest szybki i doskonale sobie radzi w pojedynkach z rywalami, co łatwo można było zauważyć w większości meczów Pogoni z minionego sezonu. Szczeciński skauting może sobie przybić piątkę - ściągnięcie latem 2019 r. długo obserwowanego Zecha z wolnego transferu było wybornym pomysłem.
Wahadłowy: Fran Tudor (Raków Częstochowa)
O tym, jak ważnym piłkarzem dla Rakowa jest Fran Tudor, mogliśmy przekonać się w ostatniej kolejce, kiedy to wszedł po przerwie meczu z Pogonią i zanotował dwie asysty. Chorwat bywał w trakcie sezonu niestabilny, ale broni się choćby liczbą wykreowanych kolegom szans - pod tym względem w całej lidze nie miał sobie równych. Piłkarsko - po prostu klasa. Nie bez przyczyny przez lata był filarem Hajduka Split, a zanim trafił do Polski, szykował się do gry w Bundeslidze. Dobrze, że Raków jest na fali wznoszącej, bo pewnie zwiększa to prawdopodobieństwo pozostania Tudora w zespole na kolejny sezon. Na jego odejściu liga sporo by jednak straciła.
Środkowy pomocnik: Łukasz Trałka (Warta Poznań)
Warta Poznań zanotowała kapitalne wejście do ligi. Ekipa znakomitego Piotra Tworka sensacyjnie finiszowała w tabeli na piątym miejscu, o włos od europejskich pucharów. A jej głównodowodzącym był Łukasz Trałka. Piłkarz, który - wydawałoby się - wypisał się z poważnego grania odchodząc niespełna dwa lata temu z Lecha. Może to pusty frazes, ale futbol faktycznie bywa przewrotny. Bo ten sam Trałka, pożegnany z “Kolejorza”, by zwolnić miejsce słynnemu Karlo Muharowi, wrócił do Ekstraklasy w barwach Warty i udowodnił, że nadal potrafi grać na solidnym poziomie. Sam “Trała” też raczej nie spodziewał się takiego obrotu spraw. A tymczasem w wieku 36 lat (37. urodziny obchodził w zeszłym tygodniu) błyszczał w lidze - strzelał (trzy gole), asystował (siedem asyst) i rządził w środku boiska. W takiej chwili nie wypada kończyć kariery. Nie w takiej dyspozycji. Kolejny rok gry to minimum.
Wahadłowy: Filip Mladenović (Legia Warszawa)
System gry z trójką obrońców i wahadłowymi wprowadzony przez Czesława Michniewicza spadł Mladenoviciowi z nieba. Serb mógł dzięki temu zatuszować braki defensywne i uwypuklić atuty w grze do przodu. Zrobił to z przytupem - żadną kontrowersją nie będzie nazwanie go numerem jeden w Legii oraz piłkarzem sezonu całej ligi. Siedem goli, pięć asyst, niespożyte siły w napędzaniu akcji ofensywnych, kluczowe podania, dośrodkowania, naturalny luz i efektowność w grze. Na polskie warunki to naprawdę świetny piłkarz.
Ofensywny pomocnik: Luquinhas (Legia Warszawa)
Luquinhas może nie imponuje statystykami, bo ani w rubryce goli, ani asyst nie widnieje w ligowej czołówce. Jego wpływ na grę Legii jest jednak nieoceniony. Właśnie dzięki takim zawodnikom - dynamicznym, przebojowym - Ekstraklasę ogląda się nieco mniej boleśnie. Ileż to on wykonał znakomitych dryblingów, będąc zmuszonym, by uważać na rzeźnickie wręcz faule ze strony rywali. Ileż posłał świetnych podań do kolegów, biorąc odpowiedzialność za grę. Ileż wykonał nieszablonowych zagrań, wykazując się sprytem i boiskową inteligencją. Dobrze, że przedłużył kontrakt z “Wojskowymi”, a Warszawie czuje się doskonale. Optymalna forma “Luquiego” będzie kluczowa przy próbie konkwisty przynajmniej fazy grupowej Ligi Europy.
Ofensywny pomocnik: Ivi Lopez (Raków Częstochowa)
Fantastyczna dyspozycja Lopeza zapewniła Rakowowi Puchar Polski, ale przecież i w lidze Hiszpan prezentował się nienagannie. Należał do najefektywniejszych piłkarzy zakończonego sezonu. Strzelał, i to nie byle jakie gole, do tego asystował, tworzył okazje, popisywał się techniką i nieszablonowymi zagraniami. Właściwie wszedł do Ekstraklasy z buta, nie potrzebował czasu na mityczną aklimatyzację. Kolejny udany transferowy strzał pionu sportowego wicemistrza kraju. A takie bramki jak poniżej to creme de la creme Iviego na polskich boiskach:
Napastnik: Tomas Pekhart (Legia Warszawa)
22 gole, korona króla strzelców, mistrzostwo Polski. Nic więcej właściwie nie trzeba byłoby dodawać, ale warto docenić Pekharta, bo zawodnicy o podobnym lub lepszym nazwisku i CV przepadali już w naszej lidze. Czech jednak doskonale wpisał się w ekstraklasowy obrazek. Miał zapewnić Legii tytuł optymalną liczbą bramek - zapewnił. Gdyby rozegrał więcej niż 25 spotkań, pewnie zdołałby wykręcić jeszcze lepszy bilans. Zdominował konkurencję, przerastając pozostałych napastników o przynajmniej głowę. I przy okazji wrócił po latach do czeskiej kadry. Gratulujemy.
Napastnik: Jakub Świerczok (Piast Gliwice)
Pekhartowi kroku najbardziej dotrzymywał Jakub Świerczok. Piast powinien stanąć na głowie, by go wykupić. Wypożyczony z Łudogorca snajper był na dobrej drodze do wprowadzenia “Piastunek” na arenę miedzynarodową. W decydującym momencie, niedzielnym meczu z Wisłą Kraków, wprawdzie zawiódł, ale generalnie rozegrał znakomity sezon. Zdobył 15 bramek. Wiele z nich piekielnie ważnych i strzelonych z niełatwych sytuacji - współczynnik tzw. expected goals 28-latek miał bowiem sporo niższy od faktycznego wyniku. Świerczok udowodnił w Ekstraklasie, że jest egzekutorem z prawdziwego zdarzenia, rasowym snajperem, którego umiejętności mogą okazać się niezwykle przydatne reprezentacji Polski na Euro, gdy będzie trzeba gonić wynik. Ciekawe, czy zostanie w naszej lidze.
ŁAWKA REZERWOWYCH:
Frantisek Plach (Piast Gliwice)
Jakub Bartkowski (Pogoń Szczecin)
Dino Stiglec (Śląsk Wrocław)
Andre Martins (Legia Warszawa)
Marcin Cebula (Raków Częstochowa)
Filip Starzyński (Zagłębie Lubin)
Mateusz Szwoch (Wisła Płock)
Jesus Jimenez (Górnik Zabrze)
Flavio Paixao (Lechia Gdańsk)
A Wy kogo uznalibyście za piłkarza sezonu? Mladenović, a może jednak Pekhart lub inny piłkarz, niekoniecznie z samej Legii Warszawa?
Kto Twoim zdaniem zasługuje na miano piłkarza sezonu 2020/21 w Ekstraklasie?
- Filip Mladenović31.37%
- Tomas Pekhart19.82%
- Kamil Piątkowski17.37%
- Ivi Lopez8.26%
- Luquinhas7.57%
- Inny piłkarz15.53%