Wstrząs w United. Ogromna presja, nieoczekiwany faworyt na posadę po Ten Hagu
Uniwersum Manchesteru United wreszcie doczekało się zwolnienia Erika Ten Haga. Zaraz po meczu z West Hamem (1:2) było pewne, że ruszy medialny lincz, ale ostateczne strącenie w przepaść Holendera tydzień przed hitem z Chelsea jest wstrząsem, który mimo wszystko zaskakuje. Obecny asystent Ruud van Nistelrooy przejmie kierownicę szybciej niż myślał, a karuzela innych nazwisk będzie tylko przyspieszała.
Kibice Manchesteru United wiele razy widzieli w głowach ten film. Ten Hag w ostatnich dwóch latach był najczęściej zwalnianym trenerem w mediach. Przegrywał w beznadziejnym stylu, ale za każdym razem wysyłał fałszywe sygnały poprawy i jakoś się turlał. To paradoks, że został wylany po meczu, w którym Manchester United w pierwszej połowie powinien prowadzić 2:0 albo 3:0. “Czerwone Diabły” oczywiście mają prawo narzekać na niesłusznie podyktowany rzut karny dla West Hamu, ale nie byłoby tego płaczu, gdyby wcześniej nie pudłowały na potęgę.
Można by z tego stworzyć całą kartę do bingo: zaczynając od wyuczonych regułek Ten Haga o kontuzjach, kończąc na pudłach w ataku i narzekaniu na arbitrów. Manchester United stał się przedziwną drużyną, która potrafi rozegrać dwie zupełnie różne połowy. Stać ją na to, żeby nie trafiać do pustej bramki, co w niedzielę uczynił Diogo Dalot. Najgorsze jest to, że co chwilę karmi obietnicami, bo to, co było pozytywem tydzień temu przeciwko Brentford (2:1) nagle znowu zgasło. Nie ma sensu łudzić się, że trójka Garnacho-Hojlund-Rashford wreszcie złapie dłuższą serię. Manchester United po dziewięciu kolejkach ma raptem osiem goli - tak zły na początku sezonu nie był od 51 lat.
Blackout w głowie
Ten Hag przyzwyczaił do tego, że to pod jego wodzą pasjonaci statystyk co chwilę wynajdują jakieś kompromitujące rekordy. Ostatnio zwracano uwagę choćby na to, że Manchester od ponad roku nie wygrał meczu w europejskich pucharach. Na 17 ostatnich spotkań rozegranych w Londynie wygrał zaledwie dwa. Ma też największą dysproporcję w lidze między bramkami oczekiwanymi, a tymi, które faktycznie zdobył. W czasach Alexa Fergusona na tym etapie rozgrywek dwukrotnie potrafił mieć już 26 bramek na koncie. Teraz ma ich ponad trzy razy mniej. W pierwszej połowie przeciwko West Hamowi jego xG wynosiło 1,48, a xG rywala - 0,04. Przegrać taki mecz (1:2) to jest naprawdę solidny wyczyn.
Dobrego trenera od słabego zwykle cechuje to, że potrafi nieustannie trzymać zespół “pod prądem”. Nie pozwala mu zdejmować nogi z gazu. Szybko koryguje błędy i z każdym tygodniem popycha drużynę w konkretnym kierunku. Erik Ten Hag jest zaprzeczeniem tej krótkiej definicji, bo miał ponad dwa lata na zbudowanie solidnych podstaw, dostał wskazanych piłkarzy i choć ten zespół miewał przebłyski, to nigdy nie udało mu się zbudować dłuższej serii. Kluby takie jak Manchester United zasługują na to, by miesiącami sunąć od wygranej do wygranej. Rękę trenera często widać po tym, czy drużyna umie utrzymać koncentrację i kontrolę nad spotkaniem. Manchester w niedzielę odpuścił w drugiej połowie i został za to ukarany. Kolejny raz zobaczyliśmy zespół, który dobry jest jedynie przez 45 minut.
Dramat w liczbach
W pierwszej połowie starcia na London Stadium kilka niezłych, a jedną nawet doskonałą interwencję miał Łukasz Fabiański. Polak był jasnym punktem West Hamu, ale równie dobrze mógłby schodzić z bagażem trzech goli do przerwy, gdyby Manchester United umiał zachować zimną krew pod bramką. Tydzień temu wydawało się, że powrót do zdrowia i gol Hojlunda wywołają pozytywną spiralę. Duńczyk ma najlepsza konwersję strzałów w Premier League (11 bramek na 42 uderzeń), tak jakby zaprzeczał fatalnym statystykom całego Manchesteru. Niestety - w niedzielę próbował dwa razy pokonać Fabiańskiego i za każdym razem lepszy był bramkarz “Młotów”. Słaby mecz rozegrał Marcus Rashford, który walczy o powrót do reprezentacji Anglii i wydawało się, że w ostatnich tygodniach lekko zwyżkuje. Widać też, że problemów United nie rozwiąże Joshua Zirkzee, bo owszem, to zawodnik inteligentny i przydatny (zaliczył asystę), ale nie jest typowym egzekutorem.
Manchester United w tym momencie spadł na 14. miejsce w tabeli. W Lidze Europy plasuje się na 21. lokacie między Viktorią Pilzno a szwedzkim Elfsborgiem. Tej smutnej rzeczywistości nie zatuszuje błąd arbitra VAR w meczu z West Hamem, który jako jedyny na stadionie dostrzegł faul na Dannym Ingsie. To była przedziwna sytuacja, bo arbiter David Coote dostał sygnał od Michaela Olivera, jednego z najbardziej doświadczonych i szanowanych sędziów w Anglii. Nie miał prawa się z nim kłócić, więc podyktował jedenastkę. Pytanie: po co w ogóle interweniował VAR, który miał naprawiać tylko oczywiste błędy, a w tej stykowej akcji nie było nic “oczywistego”. Znowu mamy do czynienia z sytuacją mocno zagmatwaną. Zaraz jednak nikt o niej nie będzie pamiętał. Karuzela pędzi dalej, a cierpliwość szefów Manchesteru musi mieć w końcu swoje granice.
Rozmowy z Xavim
To była ich czwarta porażka w lidze w tym sezonie. W pięciu ostatnich kolejkach średnia goli “Czerwonych Diabłów” na mecz wynosi 0,8. Momentem, żeby podbudować nastrój może być środowe starcie w Pucharze Ligi z Leicester, ale zaraz potem na Old Trafford przyjedzie Chelsea. Przed poniedziałkowym zwolnieniem mówiło się, że to może być ostatnia szansa Ten Haga na odwrócenie złego trendu. On sam mówił, że nie ma tematu zwolnienia, a to dziennikarze opowiadają “bajki i kłamstwa”. Oczywiste było to, że najmocniej z Manchesterem trzymała go odprawa 16 mln funtów. Klub z Old Trafford nie chciał podjąć takiego wydatku, bo jest na etapie szukania brutalnych cięć - czasem wręcz absurdalnych jak wycofanie darmowych obiadów dla personelu. Teraz jednak nikogo już to nie obchodzi. W 2018 roku Manchester wypłacił zwolnionemu Jose Mourinho i jego sztabowi aż 19 mln funtów.
Ostatnio też Daily Mail podał, że Manchester zgłosił się do sąsiada z City o miejsce dla Alejandro Garnacho w ich samolocie w drodze na galę Złotej Piłki. Argentyńczyk jest nominowany do nagrody Raymonda Kopy dla najlepszego gracza do lat 21. City oczywiście odmówiło i być może jest to plotka, a być może faktycznie oszczędności w klubie wkroczyły na kolejny poziom zaawansowania. Omar Berrada i Dan Ashworth za kulisami mocno pracują, by jak najszybciej mieć następcę Ten Haga. Ostatnio wyciekły informacje, że rozmawiają z Xavim, a żona Katalończyka zupełnie przypadkiem wrzuciła zdjęcie jak ich syn paraduje w koszulce angielskiego klubu. Kolejnymi trenerami na liście są Thomas Frank z Brentford, Ruben Amorim ze Sportingu i Edin Terzić, który po pobycie w Borussii Dortmund pozostaje bezrobotny.
Listopad będzie czasem zmian. Manchester od 11 lat szuka swojej drogi po odejściu Alexa Fergusona, dlatego presja na Berradzie i Ashworthcie będzie gigantyczna.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.