Wściekła gwiazda Manchesteru City. Kończy się jego czas w klubie. To może być wstrząs

Wściekła gwiazda Manchesteru City. Kończy się jego czas w klubie. To może być wstrząs
Foto Alexander Canillas/SPP/SIPA USA/PressFocus
Paweł - Grabowski
Paweł GrabowskiDzisiaj · 13:00
Rzadko zdarza się, by piłkarz w jednym meczu wykreował osiem sytuacji strzeleckich kolegom, zaliczył asystę, a na koniec schodził z boiska z miną pt. “Co ja tu w ogóle robię?”. Kevin De Bruyne nie krył wściekłości po ostatnim remisie Manchesteru City z Brentford (2:2). Rozmowy na temat jego nowej umowy dalej stoją w miejscu i coraz więcej rzeczy wskazuje na to, że po dziesięciu latach Belg pożegna się z mistrzem Anglii.
Znowu jest graczem podstawowego składu, a to w jego przypadku nie takie oczywiste, bo od dawna nękają go kontuzje. De Bruyne od listopada miał cztery spotkania, kiedy wchodził tylko na ostatni kwadrans. Nie strzelił w tym czasie gola i nie zaliczył asysty, a Manchester City łącznie zgarnął punkt. To pokazuje, że magiczne podania Belga przestały ratować Guardiolę. Poprawa przyszła w ostatnich tygodniach, kiedy De Bruyne gra wszystko od początku do końca i próbuje dźwigać zespół - sęk w tym, że reszta ekipy dalej boksuje w miejscu. Za chwilę z klubem pożegna się Kyle Walker, a to wyznacza nowy kierunek rozwoju City. Stara gwardia powoli się wykrusza.
Dalsza część tekstu pod wideo

Maestro Pepa

Guardiola ostatnio wygłosił płomienną przemowę w szatni, by udobruchać De Bruyne i docenić jego wkład w to, jakim zespołem stali się “The Citizens” w ciągu dekady. 4 stycznia 2025 roku Belg rozegrał mecz nr 400 w błękitnych barwach. Jest drugim najlepszym asystentem w historii ligi po Ryanie Giggsie. Na Etihad wygrał 16 trofeów, w tym oczywiście sześć mistrzostw Anglii. Jego marka wciąż jest niepodważalna, ale problemem pozostaje wiek (34 lata w czerwcu) i skrzypiące zdrowie. Pomocnik City w poprzednim sezonie rozegrał tylko 35 procent możliwych minut. W obecnych rozgrywkach to ok. 50 procent, a fakt, że zarabia aż 400 tysięcy funtów tygodniowo, hamuje rozmowy w sprawie nowej umowy. Jeśli obie strony nie dogadają się do czerwca, De Bruyne po dziesięciu latach odejdzie z Manchesteru.
To tutaj zbudował swoje nazwisko, zamazując nieudaną przygodę z Chelsea. Jose Mourinho zablokował jego transfer do Borussii Dortmund, a potem nie potrafił zbudować w nim pewności siebie. De Bruyne rywalizował z Hazardem, Oscarem, Juanem Matą, Andre Schuerrle i Willianem. Mourinho miał trzy miejsca w ataku, ale Belg zajmował w jego hierarchii miejsce nr sześć.
- Był dzieciakiem. Nie był gotowy na rywalizację - powiedział po latach portugalski trener, ale czas brutalnie te słowa zweryfikował. Jego były podopieczny wkrótce stał się jednym z najbardziej fascynujących pomocników Premier League w historii. Był oczkiem w głowie Guardioli, ale trzeba pamiętać, że w ostatnich pięciu sezonach ledwo raz przekroczył 70 procent możliwych minut na boisku. Nawet w tym sezonie, kiedy oddaje strzał, często czuje ból w pachwinie. Dwa gole i cztery asysty w lidze w połowie stycznia to nie jest mocna karta przetargowa w walce o nową umowę.

Skrzypiące zdrowie

Kiedy Belg ostatni raz przedłużał kontakt z City w 2021 roku, był rok po sezonie, w którym zaliczył 20 asyst w lidze. Do dziś jest to rekord Premier League, który dzieli razem z Thierrym Henrym. Był wtedy młodszy plus wynajął firmę statystyczną, pokazującą na konkretach jaką wartość daje drużynie i jaki ma wpływ na wyniki. Manchester dał mu wtedy najwyższy kontrakt w klubie, opiewający na 400 tysięcy funtów tygodniowo.
Dzisiaj De Bruyne pewnie nie chciałby znacząco schodzić z tej kwoty, a City na pewno nie powtórzyłoby tej rozrzutności. 34-latek ciągle jest fascynujący na boisku, nadal ma coś, czego nie mają inni, ale skoro już teraz jego fizyczności skrzypi, to za rok albo dwa lepiej nie będzie. Manchester City musi wybiegać w przyszłość. Guardiola sam niedawno przyznał, że nie przebudował drużyny latem. W dużej mierze zależy od trzonu, który jest grubo po 30-stce.
City tej zimy próbuje łatać skład i naprawiać błędy z lata. Prawdopodobnie za chwilę pojawią się w Anglii Omar Marmoush (Eintracht), Vitor Reis (Palmeiras) i Abdukodir Khusanov (Lens). Żaden z nich nie ma więcej niż 25 lat, z czego dwaj ostatni to praktycznie nastolatkowie. De Bruyne teoretycznie mógłby przedłużyć umowę na dwa lata - tak, by jeszcze przez sezon być łącznikiem między “starym” a “nowym” City. Klub mógłby też zarobić na nim następnego lata, bo przecież ofert na takiego piłkarza zawsze będzie pod dostatkiem.

Kalifornia wzywa

Pytanie tylko: jak bardzo Belg będzie w stanie zjechać z zarobkami. W tym momencie na stole ma co najmniej dwie oferty z Arabii Saudyjskiej, choć jego żona bardziej optuje za Stanami Zjednoczonymi. I tutaj też pojawiają się propozycje, choćby z San Diego. Niedawno umowę z tym klubem podpisał Meksykanin Hirving Lozano z PSV Eindhoven. De Bruyne już przed sezonem słyszał o zainteresowaniu Amerykanów. Wówczas Guardiola zarzekał się, że Kevin na pewno nigdzie nie odejdzie, ale już teraz tak pewny nie jest. MLS to liga o niższej intensywności, gdzie De Bruyne niczym Leo Messi mógłby bardziej polegać na swojej wizji i mądrości poruszania się. Premier League z każdym rokiem jest dla niego po prostu coraz bardziej wymagająca.
- On i Erling Haaland to nie są piłkarze, którzy pomagają twojej drużynie grać lepiej. Ale to ci dwaj faceci wygrywają mecze - powiedział Pep Guardiola po zwycięstwie 8:0 z Salford w Pucharze Anglii. Mówił o ogromnym znaczeniu De Bruyne dla zespołu, choć apelował też do reszty, że nie mogą wiecznie liczyć, że sama błyskotliwość Belga załatwi sprawę. W ostatnim meczu z Brentford (2:2) ten -był zdecydowanie najlepszym graczem na boisku. W swoim stylu grał jakby rozdawał dzieciom cukierki. Rzucał piłki w każdym możliwym kierunku, a jego koledzy długo to wszystko marnowali - vide sytuacja sam na sam Matheusa Nunesa. Manchester zremisował to spotkanie, choć do 80. minuty wygrywał 2:0.
De Bruyne po meczu wyglądał jakby miał tego wszystkiego dość. Jakby nie chciał dłużej firmować swoim nazwiskiem chaosu, z którego Manchester dalej nie może wyjść. Wyniki nieznacznie się polepszyły, ale styl i bierność w obronie pozostała ta sama. W tym momencie “The Citizens” są poza strefą dającą awans do Ligi Mistrzów, a w jej obecnej edycji muszą wygrać jedno z dwóch ostatnich spotkań. A przecież już zaraz grają z PSG i ewentualna porażka mogłaby znowu mocno zachwiać projektem Guardioli.
Być właśnie ten moment i wielka scena środowych wieczorów będą okazją, by De Bruyne obudził w sobie bestię.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.

Przeczytaj również