WOW! Zdjął pajęczynę, robi furorę. A miał zostać budowlańcem

WOW! Zdjął pajęczynę, robi furorę. A miał zostać budowlańcem
screen uefa
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski06 Jul · 08:00
Mógł pracować na budowie, wolał zostać architektem sukcesu swojego narodu. Poprzednie EURO opuszczał jako negatywny bohater. Teraz Ruben Vargas może poprowadzić Szwajcarię do historycznych sukcesów.
Szwajcaria wyrosła na jednego z czarnych koni EURO 2024. Zabrakło jej kilku minut do pokonania Niemców i wygrania grupy A. Finalnie wyszła z drugiego miejsca, co wbrew pozorom mogło jej się opłacić. Trafiła bowiem do potencjalnie łatwiejszej połówki drabinki, gdzie już zaczęła porządki. W 1/8 finału podopieczni Murata Yakina zdeklasowali bezjajeczną reprezentację Włoch. Zagrali lepiej, szybciej i skuteczniej od ustępujących mistrzów Europy. Ozdobą tamtego spotkania była fenomenalna bramka Rubena Vargasa, który jednym magicznym dotknięciem sprawił, że piłka wpadła w idealne miejsce. Pod poprzeczkę, ale nad palcami próbującego interweniować Gianluigiego Donnarummy. Kiedyś była Forza Italia do Berlina. Teraz to właśnie w stolicy Niemiec pogrzebano marzenia “Azzurrich” o kolejnym triumfie.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Tuż przed rozpoczęciem drugiej połowy Granit podszedł do mnie i powiedział: "Ruben, proszę cię, strzel gola". Po chwili dostaję piłkę i słyszę znowu te słowa, żebym strzelił. Później wszystko potoczyło się już bardzo szybko - opowiedział Vargas przywoływany przez portal Kath.ch.

Strzał w kosmos

Szwajcaria po raz drugi w historii i przy okazji drugi z rzędu awansowała do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Trzy lata temu też rozpoczęła fazę pucharową od wyeliminowania giganta. Wtedy odprawiła do domu Francję, wygrywając w serii rzutów karnych. Ówcześni podopieczni Vladimira Petkovicia trafili wówczas pięć na pięć jedenastek. Jedną z nich wykorzystał Ruben Vargas. Niedługo potem Kylian Mbappe przegrał pojedynek z Yannem Sommerem, co doprowadziło do awansu “Helwetów”.
Kilka dni później to zawodnikowi Augsburga przytrafiło się pudło na wagę odpadnięcia. Najpierw Szwajcarzy dociągnęli do serii rzutów karnych z faworyzowaną Hiszpanią. Tym razem nie byli jednak tak skuteczni. Fabian Schar i Manuel Akanji przegrali pojedynek z Unaiem Simonem, choć po trzech seriach i tak był remis. Wtedy Vargas posłał piłkę kilka metrów nad bramką. Zrobił to niczym Sergio Ramos w pamiętnej rywalizacji z Bayernem Monachium. Hiszpania awansowała, a 22-latek zalał się łzami. Thiago Alcantara nie zamierzał nawet cieszyć się z sukcesu, tylko ruszył z próbą pocieszenia załamanego rywala. Szwajcar z dominikańskimi korzeniami przeżył najgorszy moment w karierze.
- Rzuty karne to loteria i my dziś przegraliśmy. Ale wszyscy zawodnicy są dla mnie bohaterami. Mogę tylko pokłonić się przed ich odwagą - mówił wtedy Petković.

Druga szansa

- W tamtym momencie moje rozczarowanie było ogromne. Głównie z powodu tego, że odpadliśmy, a nie dlatego, że nie wykorzystałem karnego. Ale na szczęście podniosłem się po tym, otrzymałem wiele pozytywnych wiadomości. Ludzie chwalili mnie za to, że w ogóle miałem odwagę podejść do piłki - opowiedział w rozmowie z Pomona.ch.
Vargas zdołał wstać z kolan po trudniejszym momencie. Po zmianie selekcjonera i zatrudnieniu Murata Yakina zaczął nawet odgrywać jeszcze większą rolę w kadrze. W końcówce eliminacji do tegorocznego EURO to on uratował “Helwetów” przed gigantyczną kompromitacją. Szwajcarzy awansowali na turniej, wyprzedzając w grupie Izrael o zaledwie dwa punkty. To właśnie skrzydłowy Augsburga zapewnił je podczas listopadowego zgrupowania. Strzelił wtedy dwa gole z Izraelem i Kosowem na wagę remisów 1:1. Już wtedy wybaczono mu wpadkę z Hiszpanią.
Przy okazji 25-latek mógł uratował posadę Yakina. Pod koniec poprzedniego roku Szwajcaria przegrała 0:1 z Rumunią, a lokalne media domagały się głowy selekcjonera. Na jednej z konferencji prasowych trener został zapytany wprost o to, czy planuje opuścić kadrę jeszcze przed mistrzostwami Europy. Bronił się, mówiąc, że priorytetem pozostawał awans na turniej. To tam jego zespół miał osiągnąć swój szczyt, nie podczas eliminacji. Apelował o spokój i cierpliwość, zdając sobie sprawę z tego, że szatnia za nim stoi.
- W wielu meczach byliśmy lepszym zespołem. Po prostu nie potrafiliśmy wykorzystać swoich okazji i rywale nas za to karali. Gdybyśmy strzelili tyle, ile powinniśmy, nie byłoby teraz żadnych dyskusji - podkreślał Vargas przywoływany przez Nau.ch.

Rewelacja

Yakin ostatecznie pozostał na stanowisku, co owocuje obecnie naprawdę godnymi podziwu wynikami. Jednym z wielkich osiągnięć selekcjonera trzeba nazwać utwierdzenie piłkarzy w przekonaniu o własnych umiejętnościach. Szwajcarzy nie przyjechali do Niemiec tylko po to, aby powalczyć o wyjście z grupy. Oni naprawdę wierzą w to, że mogą wrócić z medalem. Jeszcze przed startem mistrzostw Vargas został zapytany, na kogo postawiłby 100 franków, gdyby musiał wskazać zwycięzcę EURO. Nie zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Na Szwajcarię. Pewnie, że być może nie zostaniemy mistrzami, ale chcę coś zaznaczyć. Nie jedziemy tam tylko po to, aby wziąć udział - odparł na łamach portalu Watson.ch.
I trzeba przyznać, że 25-latek robi wiele, aby doprowadzić Szwajcarię na szczyt. Turniej rozpoczął od solidnego meczu z Węgrami, w którym miał jedno kluczowe podanie, dwa celne strzały i celność podań na poziomie 96%. Przeciwko Szkotom był bardzo aktywny, wdał się w sporą liczbę dryblingów, ale zaliczył przy tym mnóstwo strat. Opus magnum nastąpiło we wspomnianej już rywalizacji z Włochami. Strzelił pięknego gola, wcześniej dołożył asystę. Do tego niemiłosiernie kręcił Giovannim Di Lorenzo. Na największej ze scen rozegrał najlepszy mecz w karierze.

Religia, baseball i pędzel

- Chcę tylko podziękować mojemu Ojcu w niebiosach, Jezusowi Chrystusowi. To niesamowite, że dzisiaj wygraliśmy i gramy dalej. Dziękuję - rzucił po spotkaniu z Włochami na antenie SRF.
Vargas nie ukrywa, że wiara pomaga mu w prawidłowym funkcjonowaniu. Dodaje odwagi, uczy wartości, wyznacza odpowiednie kierunki. W tym celu regularnie chodzi do kościoła lub uczestniczy w mszach online. Dzięki temu oczyszcza umysł i karmi duszę. Kiedy później wychodzi na murawę, zdaje się zawsze mieć przy sobie swojego anioła stróża.
- Dorastałem w wierze chrześcijańskiej, cała moja rodzina jest religijna. W dzieciństwie wiele słyszałem na ten temat, ale niewiele z tego rozumiałem. Wiarę odnalazłem dzięki Felixowi Uduokhaiowi z Augsburga. Dzięki niemu nauczyłem się o wierze dużo więcej. Zachęcił mnie do przyłączenia się do wspólnoty chrześcijańskiej. Czasami trudno jest uczęszczać w niedzielę na mszę ze względu na terminarz meczów. Ale zawsze staram się być w kościele raz lub dwa razy w tygodniu. Są również nabożeństwa w Internecie, czytamy razem Biblię, śpiewamy pieśni. To wszystko bardzo wzmacnia moją wiarę - podkreślił dla Aargauer Zeitung.
We wczesnych latach to wiara we własne umiejętności utorowała mu drogę do kariery. Zawsze pragnął być sportowcem, ale początkowo nie wiedział, którą dyscyplinę ma wybrać. Opcji było sporo, ponieważ jego ojciec grał w baseball i był instruktorem golfa. Z kolei mama miała doświadczenie jako gimnastyczka. Ruben wybrał jednak swoją ścieżkę. Za cel postawił sobie bycie najlepszym piłkarzem w historii rodzinnej miejscowości Adligenswil. I chociaż mieszka tam niecałe 6000 osób, spełnienie marzenia nie było to takie proste. Po pierwsze w tych samych stronach urodził się Stephan Lichtsteiner, 108-krotny reprezentant Szwajcarii, który w kraju dorobił się statusu legendy. Po drugie Vargas miał spore problemy, aby w ogóle przebić się na seniorski poziom. W młodzieżówkach FC Luzern usłyszał, że jest zbyt niski i chudy, więc może zapomnieć o poważnej karierze.
- Nie pamiętam wszystkiego dokładnie, ale wiem, że to były dla mnie trudne momenty. Czasami siedziałem w domu i płakałem, ponieważ nie pojechałem na jakiś turniej, w którym bardzo chciałem wystąpić. Ja chciałem po prostu grać w piłkę, ale trenerzy mówili mi: "To nie wystarczy". To bolało. Ale też takie doświadczenia mnie ukształtowały. Nauczyłem się, że nigdy nie wolno się poddawać - wspominał.
Koniec końców wiemy oczywiście, że udało mu się przejść na zawodowstwo. W 2019 roku FC Luzern zarobiło nawet na nim 4 mln euro. Ale zanim Szwajcar podpisał kontrakt z Augsburgiem, gdzie występuje do dziś, przygotował sobie plan B. Gdyby nie wyszło mu w piłce, prawdopodobnie pracowałby obecnie nad wykończeniem czyjegoś domu.
- Mój ojczym jest stolarzem, znał szefa na budowie i załatwił mi praktyki malarskie. Ukończyłem je po trzech latach. Nauczyłem się dyscypliny, tego, że wstajesz rano i od razu idziesz do pracy. To był przyjemny czas, z niektórymi kolegami z budowy nadal utrzymuję kontakt. No i jeśli jest taka potrzeba, to sam mogę zrobić remont. Zresztą nie jestem jedyny w kadrze, Renato Steffen też tak zaczynał - opowiedział dla Blick.ch.

Jak w zegarku

Ze względu na styl gry Vargas bywa czasami porównywany do Xherdana Shaqiriego. Z weteranem łączy go skłonność do wspinania się na wyżyny w meczach reprezentacji. Patrząc na jego liczby w Augsburgu, raczej nikt nie pomyślałby, że ma do czynienia z piłkarskim geniuszem. W kolejnych sezonach Bundesligi notował kolejno 6, 6, 1, 3 i 4 gole. W rozgrywkach 2022/23 pauzował przez ponad cztery miesiące z powodu naderwania więzadła. Od września 2023 do lutego 2024 roku nie zdobył ani jednej bramki. Krótko mówiąc, szału nie ma. Ale już w kadrze obserwujemy zupełnie innego piłkarza. Tak, jakby czerwień szwajcarskich trykotów stawała się peleryną Supermana. Solidny rzemieślnik z piłki klubowej nagle staje się artystą pierwszej wody.
- Możemy zdominować wielkich rywali. Przeciwko Włochom wysłaliśmy jasny sygnał. Nie tylko broniliśmy dobrze, ale pokazaliśmy też, że potrafimy atakować, spychać przeciwników do defensywy. To naprawdę satysfakcjonujące. Zasłużyliśmy na ćwierćfinał, ale to nie koniec - przyznał Yakin po triumfie z Włochami.
Ze szwajcarskiego obozu płynie jasny sygnał - nikt nie zamierza cieszyć się z samego awansu do ćwierćfinału. “Helweci” najlepiej wiedzą, że stać ich na jeszcze więcej. Szczególnie, że w walce o najlepszą czwórkę Europy na ich drodze stanie Anglia, która regularnie zawodzi oczekiwania. Od wielu miesięcy przypomina zbiór jednostek, które nie tworzą drużyny. Tylko geniusz Jude’a Bellinghama spowodował, że Brytyjczycy nie odpadli ze Słowacją. Starcie z ekipą Yakina będzie jednak wyzwaniem o nieporównywalnie większym ciężarze gatunkowym.
Anglicy przy okazji każdego wielkiego turnieju przypominają hitową piosenkę Football’s Coming Home. Szwajcaria zrobi wszystko, aby to nie piłka, ale podopieczni Southgate’a wrócili do domu. Vargas wprawdzie nie został malarzem, ale spróbuje osobiście opędzlować “Synów Albionu” z marzeń o wygraniu EURO.

Przeczytaj również