Wisła Kraków jak… mistrz topowej ligi! Szokujący fakt. Ta lista zwala z nóg
Wisła Kraków po dramatycznym meczu pokonała Pogoń Szczecin i wygrała Fortuna Puchar Polski. Sam triumf z “Portowcami” to niespodzianka. Zwycięstwo w rozgrywkach? Olbrzymia sensacja. Podopieczni Alberta Rude zrobili to po swojemu, czyli… rzutem na taśmę. To już ich znak rozpoznawczy.
Wisła nie gra nawet w Ekstraklasie. Ba, na jej zapleczu ma naprawdę spore problemy i choć dalej może marzyć o awansie w tym sezonie, to jedynie po ewentualnych barażach, które też nie są pewne. Ta sama Wisła dziś świętuje natomiast triumf w Fortuna Pucharze Polski. “Biała Gwiazda” okazała się, oczywiście w tych rozgrywkach, najlepsza w kraju. Abstrakcja. Pomieszanie z poplątaniem.
Coraz łatwiej uwierzyć dziś w teorię, że Wiśle łatwiej grałoby się w Ekstraklasie, nie w pierwszej lidze. Ekipa z Reymonta pokonała w ostatnich tygodniach Widzew Łódź, Piasta Gliwice, a dziś także najsilniejszą z tego grona Pogoń Szczecin. Żeby tego było mało - każde z tych spotkań wygrywała absolutnie zasłużenie. Jako lepszy zespół.
Potem jednak, po takich imponujących zwycięstwach z drużynami w teorii silniejszymi, trzeba jechać na nieco mniej “napompowany” aurą i emocjami mecz do przykładowego Głogowa, i nagle jest… trudniej. Teraz jednak zostawmy ligowe granie na boku. Niech piłkarze i kibice “Białej Gwiazdy” myślą o tym od jutra. Dziś trzeba świętować.
Wisła pokonała Pogoń zasłużenie. W pierwszej połowie była zdecydowanie lepsza. To ona dyktowała warunki gry i tworzyła groźniejsze sytuacje. A to Szymon Sobczak uderzył piętą tuż obok słupka, a to potem ten sam gracz trafił w poprzeczkę. Piłka w obramowanie bramki “Portowców” trafiała zresztą jeszcze raz. Angel Rodado dośrodkował, jeden z piłkarzy Pogoni pechowo dołożył nogę do piłki, a futbolówka zatrzymała się na spojeniu słupka i poprzeczki.
Pogoń owszem, starała się odgryzać, ale były to raczej próby nieudolne. Anton Czyczkan, który rozegrał naprawdę bardzo dobry mecz i chyba ostatecznie wygryzł ze składu Alvaro Ratona, długo był właściwie bezrobotny.
“Portowcy” obudzili się po przerwie, a Wisła, która przez pierwsze kilkadziesiąt minut wkładała w grę zdecydowanie więcej energii, kolokwialnie ujmując - nieco spuchła. To wykorzystali gracze ze Szczecina. Dawid Szot złamał linię spalonego, Efthymios Koulouris uciekł defensorom Wisły i po dobrym podaniu 17-letniego Adriana Przyborka trafił na 1:0. Na zegarze była wówczas 75. minuta.
Do końca meczu nie pozostawało wiele czasu, ale “Biała Gwiazda”, trochę jak Bogdan Wenta, wychodzi z założenia, że nawet w 15 sekund da się odwrócić losy spotkania. I tak też się stało. Chwilę wcześniej świetną szansę zmarnował jeszcze Goku Roman, ale w ostatniej akcji meczu Wisła była już bezbłędna. Asystę drugiego stopnia zaliczył… bramkarz, wspomniany już Czyczkan. Uryga przedłużył futbolówkę, a do siatki zapakował ją Eneko Satrustegui. To też znamienne. Hiszpan być może w ogóle nie zagrałby w tym spotkaniu, gdyby problemów zdrowotnych w czasie jego trwania nie miał Bartosz Jaroch.
Wisła rzutem na taśmę trafiła na 1:1, ale nie był to jeszcze koniec emocji, bo sytuację sprawdzał VAR. Do spalonego brakowało właściwie milimetrów. One były dla ekipy z Krakowa szczęśliwe. Gol został uznany i mogliśmy szykować się do dogrywki.
Nie bez powodu “Biała Gwiazda” została też okrzyknięta… polskim Bayerem Leverkusen. Dlaczego? Ano dlatego, że w sezonie 2023/24 strzeliła już 16 goli w doliczonym czasie gry. To wynik wręcz nieprawdopodobny.
Podopieczni Alberta Rude nabrali wiatru w żagle. W dogrywkę weszli pełni werwy i nadziei, w przeciwieństwie do Pogoni, która już witała się z gąską, a nagle musiała wykrzesać z siebie kolejne pokłady energii. To okazało się piekielnie trudne. Na początku dodatkowych 30 minut “Portowcy” byli chyba myślami w szatni. Leo Borges w banalnej sytuacji zagrał do… Angela Rodado. Napastnik Wisły popędził na bramkę Valentina Cojocaru, uderzył po długim słupku i doprowadził przynajmniej pół stadionu do ekstazy.
Pogoń miała jeszcze sporo czasu, żeby odwrócić losy meczu. Próbowała. Kilka razy w polu karnym Czyczkana robiło się gorąco, ale zawsze z jakiegoś powodu futbolówka nie potrafiła znaleźć drogi do siatki. W końcu Tomasz Kwiatkowski zagwizdał po raz ostatni. Sensacja stała się faktem. Pierwszoligowa Wisła Kraków wygrała Fortuna Puchar Polski!
Dla “Białej Gwiazdy” triumf odniesiony w Warszawie jest istotny z wielu względów. To nie tylko sukces stricte sportowy, ale też finansowy. Nie jest wielką tajemnicą, że klub z Reymonta ma na tym polu swoje problemy. Zwycięstwo z Pogonią oczywiście całkowicie ich nie rozwiąże, ale pozwoli złapać oddech. Na konto Wisły za wygranie rozgrywek powędruje 5 milionów złotych. A kolejne, też duże pieniądze, można zarobić za występy w eliminacjach Ligi Europy, w których Wisła na pewno zagra. Zmagania rozpocznie od pierwszej rundy.
Najwięksi wygrani finału? Cała Wisła. Nie ma sensu wyróżniać jednostek. Prezes, trener, piłkarze, członkowie sztabu, kibice, pracownicy. Kiedyś Wisła była krajowym hegemonem. Nie jest nim już od ponad dekady, ale po latach cierpień i rozczarowań w końcu pojawiło się światełko w tunelu.
Ten klub i ten zespół stać na wiele. Bardzo wiele.