Wyśmiewany napastnik goni legendy. Był obiektem drwin własnych kibiców

Wyśmiewany napastnik goni legendy. Był obiektem drwin własnych kibiców
Ren Pengfei / pressfocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek Przyborowski20 Jun · 08:10
Przez lata był wyszydzany przez kibiców. Również tych drużyn, dla których grał. Nigdy sam nie krył, że wszechobecna krytyka ma na niego bardzo zły wpływ. Tymczasem teraz Alvaro Morata stał się trzecim najlepszym strzelcem w historii EURO. Dacie wiarę?
Kiedy realizator sobotniego meczu Hiszpania - Chorwacja pokazał migawki z tunelu Stadionu Olimpijskiego w Berlinie, dla wielu bardziej niedzielnych kibiców widok Alvaro Moraty z opaską kapitańską mógł okazać się niemałym szokiem. To przecież niemożliwe, by piłkarz często będący we własnym kraju tak mocno krytykowanym za brak skuteczności, miałby wyprowadzić drużynę narodową na mecz z trzecią drużyną świata. A jednak 31-latek jest kapitanem “La Furia Roja” już od początku eliminacji do niemieckiego turnieju. Kiedy Morata pełni tę funkcję, Hiszpania jeszcze nie przegrała, a z Chorwatami udowodnił, że Luis de la Fuente słusznie powierzył mu tę rolę. To on strzelił pierwszego gola w gładko wygranym 3:0 spotkaniu. Bez jego świetnej postawy nie byłoby tego triumfu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zbyt duża niekonsekwencja

Kiedy spojrzymy na statystyki napastnika Atletico Madryt w minionych miesiącach, nie powinno nas dziwić, że przed startem sobotniego spotkania wielu hiszpańskich kibiców mogło obawiać się o jego postawę. Piłkarz “Rojiblancos” od lutego zanotował w lidze zaledwie dwa trafienia, a madrycki zespół zdołał od tego czasu stracić szansę na jakiekolwiek trofeum, co oczywiście spotkało się ze sporym niezadowoleniem ze strony fanów. Niektórzy winą za dość mizerną postawę drużyny w drugiej części sezonu obarczali właśnie Moratę.
To nie pierwsza taka sytuacja w karierze byłego gracza Realu, Chelsea czy Juventusu. Madrytczyk tak naprawdę na każdym etapie kariery miewał momenty, kiedy spadała na niego większa krytyka. Nasiliła się ona zwłaszcza za czasów jego gry w Chelsea, bo “The Blues” zapłacili za niego sporo, a w zamian goli dostali stosunkowo mało. A przecież nie możemy przy tym zapomnieć, że w młodości Morata uznawany był za piłkarza z potencjałem na światową czołówkę. I choć teraz, tuż po 30-stce, ma na swoim koncie już ponad 200 bramek, tak “z głowy” nikt go by do tego europejskiego topu raczej nie zaliczył.
- Morata charakteryzuje się sporą niekonsekwencją i problemami pod bramką. To napastnik, za którego, biorąc pod uwagę wszystkie możliwe transfery, wydano w sumie mnóstwo pieniędzy, a który nigdy do końca nie udowodnił, że jest wart swojej ceny. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze problemy mentalne, co zresztą wielokrotnie sam wyjaśniał. Po prostu w europejskiej czołówce mamy napastników, którzy są znacznie solidniejsi niż Alvaro i dlatego nie jest uważany za piłkarza ze ścisłego topu - mówi nam Pascual Ruiz Arnal z dziennika MARCA.

Wielka poprawa

I o ile w klubach Morata często rzeczywiście miał problem z pokazaniem swojej wartości na boisku, o tyle w reprezentacji Hiszpanii jest to piłkarz o zupełnie innej twarzy. Już rozegrany na zgrupowaniu przed startem EURO mecz towarzyski z Irlandią Północną zwiastował, że na niemieckich boiskach możemy zobaczyć tę lepszą, reprezentacyjną wersję Moraty. I tak też było przeciwko Chorwacji, w którym cała drużyna Luisa de la Fuente zaprezentowała się ze świetnej strony.
Młoda ekipa pełna świeżej krwi prosto z Półwyspu Iberyjskiego zademonstrowała w Berlinie futbol pełen pozytywnej energii, co okazało się zabójcze dla leciwej reprezentacji Chorwacji. Worek z bramkami w tym spotkaniu otworzył jednak właśnie Morata, a więc jeden z najbardziej doświadczonych hiszpańskich graczy. Choć mówimy tu o przecież o zaledwie 31-letnim piłkarzu, w składzie na mecz z Chorwatami znalazło się tylko dwóch starszych od niego zawodników - Nacho Fernandez oraz będący rówieśnikiem napastnika Atletico Dani Carvajal. Jeśli ktoś miał wątpliwości co do roli Moraty w kadrze, mecz z zespołem Zlatko Dalicia powinien je rozwiać.
- W Hiszpanii od zawsze istniało sporo wątpliwości w stosunku do Moraty. Duży wpływ miały na to jego liczby w piłce klubowej. Myślę jednak, że w ostatnim czasie wizerunek tego napastnika znacznie się poprawił. Spore znaczenie mógł mieć właśnie fakt, że aktualnie jest kapitanem drużyny narodowej. Kibice mają teraz do niego dużo więcej zaufania niż jeszcze kilka miesięcy temu - uważa nasz rozmówca.

Bywa jak “El Nino”

Postawą z Chorwacją Morata pozwolił Hiszpanom wskrzesić wspomnienia związane z wybitnymi “dziewiątkami” pochodzącymi z tego kraju. W XXI wieku “La Furia Roja” stosunkowo często potrafiła sobie radzić bez nominalnego piłkarza na tej pozycji, ale przez jej skład przewinęło się w tym czasie także kilku świetnych snajperów. Raul, Fernando Torres czy David Villa należeli u szczytu swoich karier do światowej czołówki, a przecież oprócz nich na Półwyspie Iberyjskim wychowało się w minionych dziesięcioleciach co najmniej kilku innych solidnych napastników.
- Trudno porównać jednak Moratę do któregoś z tych zawodników, bo to byli naprawdę świetni napastnicy. Alvaro najprawdopodobniej najbliżej do Fernando Torresa, podobnie jak on potrafi wywalczyć sobie miejsce na boisku, podobnie się też na nim porusza. “El Nino” też miewał gorsze momenty tuż przed bramką i o jego skuteczności również swego czasu sporo dyskutowano. Przecież choćby na mundialu w 2010 roku spotkał się z dużą krytyką - podobnie jak to miało miejsce wielokrotnie z Moratą - zauważa Pascual Ruiz Arnal.
Powyższa trójka piłkarzy należy do napastników, którzy zapisali się złotymi zgłoskami w historii światowego futbolu. Ale poza tym tercetem żaden zawodnik nie strzelił dla kadry więcej goli od Moraty. Gol z Chorwacją pozwolił przeskoczyć mu w tej klasyfikacji Davida Silvę. Warto przy tym nadmienić, że spośród całej tej piątki tylko Villa może pochwalić się lepszą średnią goli na mecz od obecnego kapitana. A przy tym trzeba też uczciwie oddać zawodnikowi Atletico, że w tej grupie wciąż rozegrał zdecydowanie najmniej meczów (74).

Pójdą po złoto?

Mecz z Chorwacją okazał się historyczny jeszcze pod innym względem. Morata, pokonując Dominika Livakovicia, strzelił swojego siódmego gola na mistrzostwach Europy. Wcześniej trafiał na turniejach w 2016 oraz 2021 roku i, co ciekawe, za każdym razem jego ofiarą przynajmniej raz padała defensywa Chorwacji. Ponadto 31-latek dzięki sobotniej bramce stał się trzecim najlepszym strzelcem w historii EURO. Więcej goli od niego mają jedynie Cristiano Ronaldo (14) oraz Michel Platini (9). Warto jednak mieć na uwadze, że Portugalczyk rozegrał na EURO w sumie 25 meczów, a dla Moraty spotkanie z Chorwacją było dopiero jego 11. na europejskim czempionacie.
- Alvaro Morata może wejść do pierwszej trójki hiszpańskich strzelców wszech czasów. Wiele zależy od jego przyszłości klubowej i tego, czy pozostanie w Europie, ale z pewnością ma jeszcze spore szanse na to, by rozegrać jeszcze kilka meczów dla Hiszpanii już po EURO. A na turnieju w Niemczech wraz z “La Roja” ma argumenty, aby powalczyć o najwyższe cele. To solidny zespół, w dodatku bardzo ze sobą zżyty. Choć Hiszpania nie należy do grona faworytów, to może sprawić jeszcze niespodziankę - mówi hiszpański dziennikarz.
Przez moment wielu kibiców, również tych, którzy wcześniej negowali Moratę, zaczęło drżeć o zdrowie 31-latka. Spotkanie z Chorwacją, choć dla całej drużyny ułożyło się zgodnie z planem, dla samego Moraty zakończyło się przedwcześnie, bo już w 67. minucie. Napastnik musiał opuścić boisko ze względu na kontuzję, a na placu gry zastąpił go Mikel Oyarzabal. Choć potem świat obiegły jeszcze obrazki, na których Morata trzyma przy nodze worek z lodem, sam zainteresowany uspokoił kibiców w pomeczowym wywiadzie. Wyjaśnił, że został kopnięty i wolał dmuchać na zimne przed tym, co czeka go w czwartek - kolejny ważny egzamin, tym razem z obrońcami tytułu, Włochami. A z taką “dziewiątką” jak Morata w formie o zwycięstwo może być znacznie łatwiej.

Przeczytaj również