Ambitne plany trzecioligowca. Pełno ekstraklasowych nazwisk, wzmocnienia imponują
Wielkopolski futbol jest zdominowany przez Lecha Poznań. I choć jego pozycja pozostaje niezagrożona, wkrótce hierarchia w tamtejszej piłce może zostać zachwiana. Wszystko za sprawą ambitnych planów Unii Swarzędz, która marzy o drugiej lidze, a mają jej w tym pomóc znane nazwiska.
Swarzędz to kilkudziesięciotysięczne miasto leżące u granic Poznania. Od jego centrum dzieli go mniej więcej 13 kilometrów. Nie jest to jednak klasyczna “sypialnia” większego ośrodka miejskiego. Jego mieszkańcy są bowiem lokalnymi patriotami, którzy w miarę możliwości starają się podkreślić swoją niezależność od stolicy Wielkopolski. Jednym z najlepszych nośników ich tożsamości już od ponad stu lat jest sport. To wszystko dzięki Unii Swarzędz, o której niedługo może zrobić się głośniej już nie tylko w samym regionie.
Klub z ulicy Świętego Marcina trzy lata temu powrócił do trzeciej ligi i występuje od tamtego czasu w drugiej grupie, w której rywalizuje wraz z innymi zespołami z Wielkopolski, a także województw zachodniopomorskiego, pomorskiego oraz kujawsko-pomorskiego. “Duma Swarzędza” z sezonu na sezon odgrywa coraz większą rolę. Aktualnie zajmuje piąte miejsce. A że to pierwszy sezon, w którym szanse na grę w drugiej lidze będą mieli również wicemistrzowie grup, pod Poznaniem zaczęto snuć plany nawet o awansie. Mają w tym pomóc zimowe nabytki.
Dwie bomby
W trakcie aktualnej ligowej przerwy w Swarzędzu nie wiało nudą. Drużyna jesień zakończyła z 29 punktami na piątym miejscu, ze stratą siedmiu oczek do liderujących Błękitnych Stargard oraz pięciu do wicelidera, którym są rezerwy Lecha. Taki dorobek nie uchronił jednak trenera Tomasza Bekasa przed zwolnieniem, a chwilę później z klubu odszedł również jego brat Mariusz, dotychczasowy dyrektor sportowy. Unia postanowiła zaryzykować i pod koniec roku ogłosiła, że jej nowym szkoleniowcem zostanie Hermes.
- Cały czas chcę się rozwijać i nigdy nie ukrywałem, że moim celem jest zostać pierwszym trenerem i po to też zbierałem odpowiednie doświadczenie. Teraz pojawiła się okazja, żeby pokazać swoje umiejętności i przekazać drużynie moją wiedzę. Jestem trenerem już od 11 lat i czuję się gotowy. Moje obecne uprawnienia sprawiają, że mogę pracować najwyżej w II lidze. Oczywiście celowałem w objęcie zespołu na tym poziomie, ale konkurencja jest spora, więc kiedy pojawił się ciekawy i ambitny poziom na szczeblu niżej, nie miałem wątpliwości. Ważne było dla mnie, że to stabilny i dobrze zarządzany klub - mówi nam trener Hermes.
Pierwsza bomba wybuchła pod koniec roku, druga już w styczniu. O ogłoszenie Hermesa było sporym zaskoczeniem, o tyle zakontraktowanie Daniela Szelągowskiego stanowiło prawdziwą sensację. Choć młody skrzydłowy w ostatnim czasie zmagał się z problemami zdrowotnymi, to wciąż nazwisko, które wywołuje emocje. Młodzieżowy mistrz kraju z Koroną, mistrz i dwukrotny zdobywca Pucharu Polski z Rakowem Częstochowa, z dorobkiem blisko 50 spotkań w Ekstraklasie. Przyjście zawodnika o takim formacie było jasną zapowiedzią, że w Swarzędzu chcą zagrać o pełną pulę.
- Dobry trener może rozwijać naszych piłkarzy - zarówno tych młodych, jak i bardziej doświadczonych, a nam bardzo na tym zależy. “Szeli” to z kolei marka sama w sobie i to było widać już choćby w niedawnym sparingu z rezerwami Legii. Wiadomo, że to piłkarz do odbudowy, który ostatnio miał swoje problemy. Gdyby tak nie było, pewnie teraz grałby w Ekstraklasie, a na pewno w I lidze. Chce nam pomóc awansować, a my umożliwiamy mu powrót do gry, więc na tej współpracy możemy nawzajem skorzystać. Wierzymy, że Unia będzie dla niego trampoliną i przystankiem w dalszej karierze - opowiada nam z kolei Piotr Walczak, który od czerwca ubiegłego roku pełni funkcję prezesa swarzędzkiego klubu.
Były różne myśli
Dla Szelągowskiego ostatnie kilkanaście miesięcy były istną gehenną, jednak wcześniej zapowiadał się na jednego z najciekawszych skrzydłowych w Ekstraklasie. Głośniej zrobiło się o nim po bramce na 3:3 w meczu z Lechem Poznań w listopadzie 2020 roku. Później wiele obiecywał sobie po wypożyczeniu do Warty Poznań, ale kontuzja kostki, której doznał już w drugim występie, uniemożliwiła mu zrobienie większej kariery w ekipie “Zielonych”. Na chwilę wrócił do Rakowa, skąd trafił na kolejne wypożyczenie, tym razem do Chojniczanki Chojnice. To właśnie w jej barwach, w spotkaniu z Ruchem Chorzów w marcu 2023 roku, zerwał więzadło krzyżowe. Od tamtego czasu pozostawał poza grą.
- Moja kontuzja długo się przeciągała. Co wchodziłem na boisko, to wciąż czułem to kolano. Dzięki pomocy Rakowa, który wysłał mnie do kliniki w Gliwicach, udało mi się wreszcie powrócić do zdrowia. W lipcu byłem już gotowy do treningu indywidualnego. Jesienią pojawiały się jakieś propozycje, ale brakowało konkretów. Kiedy zadzwoniła Unia, dogadaliśmy się w pięć minut. Bardzo spodobał mi się ten projekt i to co mi zaproponowali. Zresztą nie miałem co wybrzydzać, a teraz chcę po prostu wywalczyć tu awans - mówi w rozmowie z nami 22-letni skrzydłowy.
Wychowanek Korony Kielce w czerwcu rozwiązał za porozumieniem stron swój kontrakt z Rakowem. Przez kolejne kilka miesięcy szukał nowego pracodawcy. To był dla niego być może najtrudniejszy moment w karierze. Piłkarz, który wcześniej swojego fachu uczył się u takich trenerów jak Maciej Bartoszek, Marek Papszun czy Dawid Szulczek, cierpliwie czekał na odpowiednią ofertę. Nie oznacza to jednak, że nie pojawiły się momenty zwątpienia. Ostatecznie wspomniany telefon ze Swarzędza okazał się dla niego więc prawdziwym wybawieniem.
- W pewnym momencie zaczęły przelatywać mi przez głowę najróżniejsze myśli. Nie wiedziałem, kiedy wreszcie znajdę ten nowy klub, czy będę mógł jeszcze gdzieś trenować. Mocno się tym zamartwiałem aż do czasu, kiedy dostałem telefon z Unii. Po prostu bardzo się ucieszyłem, że pojawiła się ta szansa. Przy tym denerwuje mnie takie gadanie, że jak już się idzie do III ligi, to może być koniec kariery. Tak naprawdę wszystko zależy przecież ode mnie i tego, jak będę tu grał. Jeśli pokażę się z dobrej strony, nie widzę problemu, aby jeszcze sięgnęła po mnie drużyna z wyższej ligi - uważa nowy zawodnik “Dumy Swarzędza”.
Niepotrzebna presja
Na dobrą postawę Szelągowskiego liczy cały klub. To jeden z jego czterech zimowych transferów, obok bocznego defensora Borysa Freilicha, wcześniej piłkarza Stali Stalowa Wola, sprowadzonego ze Sparty Oborniki, młodego pomocnika Jakuba Piotrowskiego, a także Viniciusa Ferreiry, w przeszłości napastnik rezerw Cracovii. W aktualnej kadrze możemy odnaleźć jednak więcej znajomych nazwisk. Wielu z nich, jak np. Dominik Chromiński czy Adrian Laskowski, wcześniej występowało w Warcie Poznań. Tymoteusz Klupś jeszcze kilka lat temu uchodził za jeden z największych talentów Lecha Poznań. Tomasz Dejewski w “Kolejorzu” stawiał w sezonie 2020/21 czoła Darwinowi Nunezowi i jego Benfice w Lidze Europy. Adam Stachowiak przez lata z powodzeniem bronił w Bułgarii i Turcji.
- Jestem tu od dwóch tygodni i zaskoczyło mnie, że w drużynie z III ligi może być tak dużo naprawdę bardzo doświadczonych zawodników. Nasza drużyna dobrze gra w piłkę, co już pokazaliśmy w dwóch sparingach i dlatego na marzec czekam z optymizmem. Na pewno nie trafiłbym do Unii, gdyby ta nie chciała włączyć się do walki o awans. Dużą rolę w moim transferze odegrała też postać trenera Hermesa. Moim celem jest oczywiście wejście z Unią do II ligi, ale przy okazji atrakcyjna gra. Dzięki temu będę mógł jeszcze zaistnieć gdzieś tam na wyższym poziomie - uważa Szelągowski.
Sam szkoleniowiec również docenia potencjał zespołu. Przy czym o jego sile stanowią nie tylko doświadczeni zawodnicy. Unii zależy również na rozwoju młodzieży z regionu. Ostatnio swój pierwszy profesjonalny kontrakt podpisał Jan Kanoniczak. Zaledwie 15-letni pomocnik, który przygodę z piłką zaczynał w innym wielkopolskim klubie - Avii Kamionki, już wcześniej znalazł się na radarach kilku ekstraklasowych zespołów. Postanowił, że pierwsze kroki w dorosłym futbolu postawi jednak właśnie w Swarzędzu. To pokazuje, że trzecioligowiec może być ciekawą alternatywą dla młodych zawodników, którym zależy na regularnej grze na solidnym poziomie.
- W Unii prężnie działa akademia, a my chętnie z niej korzystamy. Wiemy, że mamy potencjał, by powalczyć o ten awans. Jako trener nie chcę jednak wywierać żadnej presji na piłkarzach. To nie ma być tak, że my musimy teraz wiosną wygrać każdy mecz. Taka atmosfera jest nam niepotrzebna. Chcemy skupić się na każdym kolejnym spotkaniu i nie wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Najważniejsze, abyśmy co kolejkę wykonywali jak najlepszą pracę i wtedy będziemy wiedzieć lepiej, na czym stoimy i co może nas czekać. Na razie zarówno na boisku, jak i poza nim widzę bardzo duże zaangażowanie wśród pracowników Unii i to mnie bardzo cieszy - opowiada trener swarzędzan.
Wiek nie ma znaczenia
50-latek dotąd samodzielnie prowadził rezerwy Zawiszy Bydgoszcz, Unię Solec Kujawski, Arkę Gdynia oraz tymczasowo Chojniczankę Chojnice. Pracował też w akademii Jagiellonii Białystok, w tym również w Centralnej Lidze Juniorów. Ponadto przez lata zdobywał swoje doświadczenie jako asystent, ostatnio w Kotwicy Kołobrzeg. Brazylijczyk, który legitymuje się także polskim paszportem, nad Wisłą mieszka już od ponad dwóch dekad. Sam doskonale zauważa, jak zmienił się w tym czasie tutejszy futbol, co widać po rozwoju takich trzecioligowców jak Unia.
- Rzeczywiście widać, jak dużo się zmieniło. W trakcie ostatnich kilku lat wszystko poszło do przodu - zresztą jak cały świat. Uważam, że wpływ na to ma zmiana pokoleniowa. Ja sam już nie jestem taki młody, ale staram się być otwarty na wszelkie nowinki. Jeśli chcę pracować w tym stale zmieniającym się środowisku i dalej się rozwijać, muszę nadążać. Teraz w polskiej piłce pracuje dużo młodych, trzydziestoletnich trenerów. To jednak nie oznacza, że ci starsi nadal nie mogą innych inspirować. Nie ma różnicy, czy masz 70 czy 25 lat. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób pracujesz i jakie masz podejście do relacji z ludźmi. To jest dla mnie najważniejsze - podkreśla trener Unii.
Jeszcze kilka lat temu zejście na czwarty poziom rozgrywkowy mogło oznaczać dla młodego gracza koniec marzeń o karierze w wielkiej piłce. Tymczasem na przestrzeni ostatnich sezonów trzecia liga mocno się sprofesjonalizowała. Ma sponsora tytularnego - bukmachera Betclic i coraz częściej pojawiają się też transmisje z jej meczów. To wszystko sprawia, że rozwijać mogą się również same kluby, a utalentowani piłkarze nie boją się już trzecioligowej rzeczywistości. Wielu z nich traktuje wręcz te rozgrywki jako idealne okno wystawowe.
- W trzeciej lidze można spotkać wielu utalentowanych zawodników, którzy potem przebijają się wyżej. Dobrym przykładem jest Szczepan Mucha, który trafił prosto do Piasta Gliwice. Wszystko zależy od podejścia i tego, jak wyglądasz na boisku. Na pewno mamy tu zapewnione świetne warunki. Jak na czwarty poziom rozgrywkowy, infrastruktura w Swarzędzu jest na bardzo wysokim poziomie. Podobnie sprawa ma się w przypadku organizacji klubu. Dlatego czekam już na wiosnę i jeśli wiosną dopisze mi zdrowie, to ja już zrobię swoje - zapowiada Szelągowski.
Bez finansowego imperium
Szelągowski ma być liderem projektu, przed którym coraz częściej stawia się cel w postaci awansu do drugiej ligi. Na trzecim poziomie rozgrywkowym Unia występowała po raz ostatni pod koniec XX wieku. W 2021 roku świętowała z kolei stulecie istnienia, a przy tym warto zaznaczyć, że to klub wielosekcyjny, w którym obok piłki nożnej można trenować również zapaśnictwo, lekkoatletykę oraz gimnastykę. To jednak oczywiście futbol dzięki swojej popularności wkrótce może sprawić, że o Swarzędzu usłyszą również poza granicami Wielkopolski.
- Awans do II ligi jest naszym celem, ale podchodzimy do tego wszystkiego na spokojnie, bo piłka uczy cierpliwości i pokory. To nie jest biznes, że wszystko można policzyć czy skalkulować. Ten element nieprzewidywalności jest stałą wypadkową gry. Dlatego chcemy awansować, ale jak nam się to nie uda już w tym sezonie, będziemy wciąż rozwijać ten projekt i starać się iść dalej do przodu. Pragniemy być miejscem, gdzie młodzi, lokalni zawodnicy mają szansę na rozwój. Hermes ma być natomiast dla nich magnesem. Świetnie byłoby ich potem zobaczyć w wielkiej piłce - mówi prezes Walczak.
W Unii pragną więc sukcesów, ale wszystko ma zostać dokonane w myśl wielkopolskiej przedsiębiorczości. Klub nie zamierza zmieniać obranej przez siebie strategii. Nikt nie będzie na siłę ściągać drogich piłkarzy spoza regionu. Zamiast tego władze w dalszym stopniu chcą inwestować w lokalną młodzież. Wszystko to ma sprawić, że “Duma Swarzędza” może stanowić ciekawą alternatywę dla innych zespołów z Wielkopolski.
- Unia to klub niezwykle stabilny pod względem finansowym. Nie mamy żadnych zaległości - to, na co się umawiamy, jest konsekwentnie realizowane. Przy czym nie zamierzamy być Wieczystą i nie będziemy budować tu żadnej finansowego imperium. Zobaczymy, jak potoczą się losy Warty, ale z Lechem nie będziemy konkurować, bo w naszym regionie jest to po prostu niemożliwe. Nie powiem, że widzimy Unię w Ekstraklasie, bo byłoby to trochę niedorzeczne. Chcemy działać stopniowo i z pokorą. W Swarzędzu na trybunach można poczuć taką lokalną i rodzinną atmosferę. A jednocześnie jest to okazja, by zobaczyć piłkarzy o naprawdę dużej jakości - podsumowuje nasz rozmówca.