Wielki wygrany EURO. Transfer do giganta to must-have

Wielki wygrany EURO. Transfer do giganta to must-have
Content Curation / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski08 Jul · 10:30
Porusza się jak Messi, a w defensywie czyści każdego rywala. Ferdi Kadioglu odpadł z EURO, ale zaraz zagości na dłużej w topowej piłce.
Nie zapomnimy występów Turcji na EURO 2024. W zalewie nudy, pragmatyzmu i przepychania awansów kolanem objawił się zespół, który po prostu chciał grać w piłkę. Kadrowo nie najmocniejszy, ale zawsze skłonny do napsucia krwi dowolnemu rywalowi. Liderem “Ay-Yildizlilar” był oczywiście zjawiskowy Arda Guler. Równie znakomity turniej rozegrał też bardziej niepozorny gracz. Nominalny lewy obrońca, który jednocześnie sprawdza się jako stoper, rozgrywający i skrzydłowy. Mówi się, że jeśli coś jest do wszystkiego, to tak naprawdę jest do niczego. Ale zdecydowanie nie w przypadku Ferdiego Kadioglu. Wszechstronność to największa zaleta tureckiego objawienia.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wspaniałe stulecie

Daj mu rywala, a on go zatrzyma. Ferdi Kadioglu od początku EURO był zmorą dla każdego napotkanego przeciwnika. Jeszcze przed turniejem Turcja drżała o stan zdrowia lewego obrońcy, który zmagał się z kontuzją. Nie zagrał w żadnym z czerwcowych sparingów, przegapił choćby mecz towarzyski z Polską, który podopieczni Michała Probierza wygrali 2:1. Kiedy mistrzostwa ruszyły, nikt nie uwierzyłby jednak, że gracz Fenerbahce miał jakiekolwiek problemy zdrowotne.
Przeciwko Gruzji był praktycznie bezbłędny. Stworzył kolegom aż cztery sytuacje strzeleckie, hasał na lewym skrzydle, wrzucając Otara Kakabadze na karuzelę. Z Czechami wdał się w osiem pojedynków, wygrywając siedem z nich. Tylko nieskuteczność kolegów sprawiła, że nie zanotował żadnej asysty. Mecz zakończył z imponującym dorobkiem pięciu kluczowych podań. Później przyszła kolej na Austrię, która miała zostać czarnym koniem imprezy. To Kadioglu chwycił jednak za wodze i wyznaczył kierunek na ćwierćfinał. Fantastycznie powstrzymywał Marcela Sabitzera, Romano Schmida i Christopha Baumgartnera. To była prawdziwa odsiecz turecka.
- Ferdi Kadioglu to mój kandydat na najlepszego lewego obrońcę EURO 2024. W ofensywie był ciągłym zagrożeniem dla rywali, operował w centrum, ale też w bocznych strefach, a jednocześnie nie zaniedbywał swoich obowiązków w defensywie. Naprawdę znakomity gracz - chwalił dziennikarz Zach Lowy.
Liczby potwierdzają jakość prezentowaną przez 24-latka. Pozostaje on liderem mistrzostw Europy pod względem skutecznych wślizgów (18). W międzyczasie wygrał aż 32 pojedynki, co jest drugim najlepszym wynikiem na tym turnieju. Wykreował 12 sytuacji, zachowując średnią celność zagrań na poziomie 87%. Grał pewnie, skutecznie i przebojowo.

Wyklęty

W ćwierćfinale EURO Kadioglu znów rozegrał naprawdę solidne zawody. A był to dla niego szczególny mecz i to nie tylko ze względu na wysoką stawkę. Zmierzył się z Holandią, którą przez lata reprezentował jako junior. W młodzieżowych kadrach “Oranje” zaliczył aż 71 występów. Dzielił w tym czasie szatnię z Codym Gakpo czy Lutsharelem Geertruidą, czyli obecnymi reprezentantami “Oranje”.
- Ferdi zadzwonił do nas i powiedział, że dokonał wyboru. Będzie reprezentował Turcję. To był dla nas bardzo szczęśliwy dzień - wspominał Hamit Altintop. - Ferdi sprzed pięciu lat i ten dzisiejszy to zupełnie inni ludzie. Wtedy reprezentowałem Holandię i grałem na innej pozycji. Dwa lata temu wybrałem Turcję i nigdy nie żałowałem tej decyzji. Jestem dumny, że mogę reprezentować ten kraj. Chcemy wygrać i awansować do półfinału. Spełniamy teraz nasze marzenia, a bez nich nie dałoby się odnieść żadnego sukcesu - podkreślił sam zainteresowany przed ćwierćfinałem EURO.
Lewy obrońca mógł wcześniej bronić barw “Oranje”, ponieważ jego mama, Diane, jest Holenderką. Sam urodził i wychował się w Arnhem. Zdecydował się jednak na reprezentowanie kraju, z którego pochodzi jego ojciec. I niestety spotkały go z tego powodu pewne nieprzyjemności. Chociaż między słowami można wyczuć, że Turcy zdecydowanie mocniej od Holendrów zabiegali o Kadioglu, kiedy ten dokonywał wyboru seniorskiej kadry.
- Ferdiego nazywa się zdrajcą za noszenie tureckich barw. To nas bardzo boli. Ludzie nie znają całej historii. To turecka federacja pokazała, że wierzy w Ferdiego - podkreśliła Diane Kadioglu w rozmowie z De Gelderlander. - Turcja przywitała Ferdiego z otwartymi ramionami. Kiedy strzelił gola z Niemcami, cały stadion skandował jego imię. Miałem wtedy gęsią skórkę - wtórował ojciec, Feyzullah.

Gracz od wszystkiego

Kadioglu z dumą reprezentuje Turcję, ale być może nie byłby tak dobry bez wczesnych lat spędzonych w Holandii. Tam poziom skautingu i umiejętność rozwoju piłkarzy znajduje się na wyższym poziomie. Już w wieku czterech lat Ferdi zapisano go do lokalnego klubu AZ 2000, skąd później trafił do NEC Nijmegen. Najmłodsza sekcja jego pierwszej drużyny przyjmowała jedynie pięciolatków, jednak ojciec skłamał na temat wieku, żeby syn mógł wcześniej spełniać marzenia. A później poszło już z górki.
- Uważam, że w Holandii jest tak wielu dobrych młodych piłkarzy, ponieważ szybko dostają szansę w pierwszych drużynach. Poświęca się dużą uwagę debiutującym zawodnikom, aby rozwinąć technikę, ofensywny styl, panowanie nad piłką. Dlatego liga holenderska jest nastawiona na atak. W Turcji gra się nieco bardziej fizycznie. Ale ja nie chcę stracić swoich cech. Jestem technicznym zawodnikiem, zawsze chcę wnieść wkład, mając piłkę przy nodze, próbuję być kreatywnym zawodnikiem. Wiem, że wciąż mogę poprawić decyzyjność pod polem karnym - opowiedział w magazynie Tam Saha.
Poza piłką w dzieciństwie Ferdi ćwiczył tenis, judo i gimnastykę. Dodatkowo po mamie, która była zawodową baletnicą, odziedziczył wyjątkową sprawność. Z tak szerokim wachlarzem doświadczeń rozpoczął wielką karierę. W lidze holenderskiej zadebiutował jako 17-latek, będąc klasyczną “dziesiątką”. W wielu wywiadach przyznał, że wzoruje się na Leo Messim i Isco. Po przenosinach do Turcji został przesunięty na lewe skrzydło, a następnie bok obrony. Zdarzały mu się nawet epizody w roli stopera. Mimo rzucania po pozycjach nie zmienił stylu gry. Nadal potrafi czarować dryblingiem, imponować techniką użytkową, ogrywać jednego rywala za drugim.
- Ferdi jest jak szwajcarski scyzoryk. Sprawdza się w każdej sytuacji. Można go wystawić na dowolnej pozycji i nie zawiedzie - chwalił na łamach Sozcu.com Ali Koc, prezes Fenerbahce.
Występy na EURO tylko potwierdziły formę, którą Kadioglu prezentował na arenie klubowej. Według danych profilu DataMB w minionym sezonie był najlepszym bocznym obrońcą ligi tureckiej pod względem celnych zagrań, kluczowych podań, sprintów, wygranych pojedynków i podań progresywnych. Co ważne, dał się poznać jako stachanowiec, który zawsze jest gotowy do gry. W rozgrywkach 2023/24 spędził na murawie 3328 minut w Superlidze. To najlepszy wynik spośród wszystkich zawodników z pola.

Teraz transfer

- Arda Guler bez wątpienia jest ulubieńcem całego narodu tureckiego. Ale myślę, że Kadioglu również mógłby grać w dowolnym europejskim klubie. Ma ku temu możliwości - chwalił Fatih Terim przywoływany przez Ntvsport.net.
Guler ma już za sobą transfer do europejskiego giganta. Kadioglu prawdopodobnie też w najbliższym czasie opuści Fenerbahce. Już kilka miesięcy temu poważnie łączono go z Arsenalem. Skaut Romain Poirot miał przygotować “Kanonierom” mnóstwo pozytywnych raportów dotyczących gry 24-latka. Ten temat ucichł, ponieważ wiele wskazuje na to, że na Emirates trafi Riccardo Calafiori, co zamknie temat wzmocnień w sektorze defensywnym. Świat nie kończy się jednak na ekipie Mikela Artety.
Portal Fotomac podawał niedawno, że na meczu Austria - Turcja zjawili się wysłannicy dziewięciu klubów, którzy mieli obserwować Kadioglu. Były to Borussia Dortmund, Bayer Leverkusen, Stuttgart, Arsenal, West Ham, Fulham, Wolverhampton, Atletico Madryt i Valencia. Z kolei już po spotkaniu z Holandią Yagiz Sabuncuoglu poinformował, że o podopiecznego Montelli zabiega też Brighton. Wiele klubów mocno śledzi więc postępy fantastycznego defensora. Opcji jest naprawdę sporo i trudno wskazać tą zdecydowanie najlepszą. “Atleti” to ciekawy kierunek, chociaż na lewej flance Diego Simeone ma do dyspozycji duet Samuel Lino - Rodrigo Riquelme. Transfer do Bayeru nie miałby większego sensu, mając na uwadze dyspozycję Alejandro Grimaldo. Ale już w BVB pojawił się wakat po odejściu Iana Maatsena. Może to właśnie finalista Ligi Mistrzów sięgnie po rewelację mistrzostw. Reprezentant Turcji na pewno znalazłby wspólny język z trenerem Nurim Sahinem.
Pozostaje czekać na konkretne doniesienia dotyczące transferu Kadioglu. Obrońca, który w tyłach jest ścianą, a w ataku czaruje niczym Isco? Wobec takiego zawodnika nie można przejść obojętnie. Już zazdrościmy drużynie, która zakontraktuje po części Turka, po części Holendra, ale w całości wielkiego piłkarza.

Przeczytaj również