Wielki problem z Maguire'em. Winni wszyscy wokół poza nim? "Oblężona twierdza"

Harry Maguire nie ma łatwo. Momentami można odnieść wrażenie, że cały piłkarski świat tylko czeka, by wytknąć jego następną pomyłkę. Anglik jednak sam komplikuje sytuację swoim zachowaniem. Cegiełkę dokładają również jego bliscy.
Harry Maguire to jeden z najczęściej krytykowanych piłkarzy Premier League. Mimo tego Anglik dalej prezentuje zaskakującą, wręcz buńczuczną pewność siebie. Jego przekonanie o własnym wysokim poziomie sportowym ma niekorzystny efekt. Kolejne komentarze autorstwa kapitana Manchesteru United przynoszą coraz bardziej jednoznaczne, nieprzychylne mu reakcje. Wygląda to w ten sposób, jakby obrońca i jego najbliższe otoczenie budowali wokół niego syndrom oblężonej twierdzy. Ich zachowanie sugeruje, że jakiekolwiek negatywne oceny piłkarza United są praktycznie całkowicie bezpodstawne. I choć należy przyznać, że rzeczywiście bardzo często są one do przesady wyolbrzymione, to najdroższy defensor w historii powinien też spojrzeć na siebie. Od dłuższego czasu zawodził na murawie, więc część krytyki nie powinna go dziwić. A on własną postawą nie poprawia sytuacji.
Zbyt pewny siebie?
- Mam 30 lat i nie powinienem już czegokolwiek nikomu udowadniać. Mam ponad 50 występów w reprezentacji Anglii i jestem najskuteczniejszym obrońcą w jej historii. Zaliczyłem prawie 200 meczów dla Manchesteru United, od trzech latach zakładam jego opaskę kapitańską, ale rozumiem, że kiedy jesteś ich kapitanem, stale jesteś pod lupą - “The Athletic” cytowało odpowiedź Maguire’a na pytanie o jego sytuację w klubie, gdzie stracił miejsce w podstawowym składzie.
Te słowa spotkały się z nieprzychylną reakcją dużej części kibiców “Czerwonych Diabłów”, którzy rzeczywiście od dłuższego czasu bacznie obserwują każde posunięcie Anglika. Ten bowiem zawiódł ich zaufanie zbyt wiele razy i nie bez powodu na dłużej usiadł na ławce. Jego pewność siebie trąci więc frustrującym coraz większą liczbę fanów brakiem przydatnej samokrytyki. Zwłaszcza stwierdzenie, że “nie musi nikomu nic udowadniać” zawiodło sympatyków United. Wielu z nich zauważyło, że występy w tym klubie to przecież ciągłe udowadnianie własnej wartości. Jeśli chcesz grać na miarę ambicji Manchesteru United, non stop musisz prezentować najwyższy poziom. Ostatnio na Old Trafford są z tym poważne problemy i Maguire, podobnie jak reszta zespołu, przyłożył do nich rękę. Jeśli walka o miejsce w Lidze Mistrzów oraz zdobycie pierwszego trofeum dopiero gdy stracił miejsce w składzie to dla niego dowód, że nie powinien mieć sobie nic do zarzucenia, to łatwo podważyć jego mentalność.
“To nie ja”
- Uwielbiam grać na chwałę kraju. Mam ponad 50 występów i wydaje mi się, że nigdy go nie zawiodłem - stwierdził Anglik po meczu, w którym Włosi zdobyli bramkę po jego stracie.
Właśnie tego typu wypowiedzi frustrują opinię publiczną i kreują komentarze o zbytniej pewności siebie doświadczonego stopera. Nawet po meczu, w którym popełnił błąd (choć i tak udało się wygrać), ucieka się do dawnych, udanych występów, by budować pozytywną dla siebie narrację. Co więcej, stwierdzenie, że “nigdy nie zawiódł reprezentacji” również nie jest prawdziwe. Wystarczy przypomnieć ostatnią, zakończoną spadkiem z dywizji A kampanię Ligi Narodów i zawaloną przez niego bramkę z Węgrami czy dwa gole Niemców, strzelone po sprokurowanym przez niego rzucie karnym i nieodpowiedzialnym oddaniu piłki rywalom. Nie bez powodu przecież rok temu angielscy kibice głośno domagali się odstawienia go na boczny tor w kadrze.

30-latek raczej nigdy nie przyznaje się do odpowiedzialności za błędy. Jeśli już zalicza słabszy występ, jak przy okazji przegranego 0:5 spotkania z Liverpoolem w poprzednich rozgrywkach, podkreśla, że cała drużyna zawiodła, zrzuca winę na partnerów. Gdy dostaje pytania od mediów o obniżkę formy czy problemy z regularnymi występami, gra kartą “to nie ja, inni też byli słabi”. Zrobił to nawet podczas tej przerwy reprezentacyjnej.
- W ostatnim sezonie nie grałem dobrze, ale to samo można powiedzieć w kontekście pozostałych zawodników. To nie tylko moja wina.
Nie brzmi to jak słowa kapitana, więc frustracji kibiców trudno się dziwić. Zresztą takie zdanie padające z ust Maguire’a jest o tyle niefortunne, że w poprzednim sezonie Anglik długimi okresami był jednym z najsłabszych, a na pewno najbardziej rozczarowujących graczy drużyny United. Manifest jego katastrofalnej formy stanowił mecz z Watfordem, który przypieczętował los Ole Gunnara Solskjaera. Obrońca obejrzał wówczas czerwoną kartkę po faulu wynikającym z własnego błędu. Opuszczając boisko, cisnął opaskę kapitańską na ziemię, co tylko bardziej rozwścieczyło fanów, a drużyna ostatecznie przegrała 1:4.

Choć inni też zawiedli, umywanie rąk przez jedno z największych rozczarowań poprzednich rozgrywek na Old Trafford, w dodatku kapitana, nie przystoi. Takie podejście utrudnia empatyczne spojrzenie na reprezentanta Anglii.
Oblężona twierdza
Maguire mierzy się z bardzo dużą krytyką. Często przyjmuje ona formy przesadne lub wręcz chamskie. Nie trudno więc zrozumieć, dlaczego Anglik może czuć frustrację. Piłkarz United zdaje się jednak podchodzić do niezadowolenia kibiców bez pokory. Można odnieść wrażenie, że wszystkich zwracających uwagę na jego słabe występy wrzuca do worka “hejterów”, a wokół nie tylko jego samego, ale też najbliższego otoczenia, buduje się syndrom oblężonej twierdzy.
Wystarczy przypomnieć sobie jego cieszynkę po zdobyciu bramki z Albanią w listopadzie 2021 roku. Po wbiciu piłki głową do bramki zdecydowanie niżej notowanej reprezentacji wykonał ślizg na kolanach z zatkanymi uszami. Powód? Krytyka spływająca na niego we wcześniejszych tygodniach. Jak najbardziej zasłużona - w końcu w tamtym okresie Manchester został znokautowany 0:5 przez Liverpool i dał się łatwo ograć City w derbach. W obu tych meczach Maguire był po prostu bezradny. Takie uciszanie “hejterów” okazało się lekko niefortunne - zwłaszcza z wizerunkowego punktu widzenia.
A otoczenie piłkarza? W 2020 roku jego agent dzwonił do ówczesnego zawodnika Watfordu Troya Deeneya, zabraniając mu wypowiadania się na temat słabszej formy obrońcy.
- Dotarłem na trening i zobaczyłem, że dzwoni nieznany numer. Próbował już dwa czy trzy razy, więc pomyślałem: “Ok, jest jakiś problem”. Odebrałem, a tu agent Harry’ego Maguire’a - opowiadał Deeney w podcaście Bena Fostera. - Tłumaczył, co mogę, a czego nie mogę mówić, bo nie powiedziałbym tego Harry’emu w twarz. Odpowiedziałem: “Chwila, zwolnijmy, padły takie, a nie inne słowa. Powiedziałbym mu w twarz to samo, bo nie mam żadnego problemu”.
O jaką wypowiedź dokładnie chodziło? Napastnik stwierdził, że negatywne komentarze zbyt mocno skupiają się na Paulu Pogbie, a kapitan “Czerwonych Diabłów” ma zaskakującą taryfę ulgową. Ostatecznie skontaktował się z Maguire’em i okazało się, że zachowanie menedżera nie było skonsultowane z graczem United.
Nawet rodzina 30-latka ma jednak swoje za uszami. Jego brat w obraźliwy sposób odpowiadał na zamieszczone na Twitterze nieprzychylne komentarze dotyczące Harry’ego.. Z drugiej strony sam piłkarz oraz jego żona lubią publikować w mediach społecznościowych przychylne mu statystyki. Wygląda to na chęć budowania odpowiedniej narracji wokół Maguire’a. W oczach części odbiorców daje tymczasem zupełnie odwrotne efekty, zwłaszcza w połączeniu z pamiętanymi wciąż impulsywnymi reakcjami na krytykę.
Potrzebuje ciszy
Trzeba powiedzieć to wprost: choć transfer na Old Trafford stanowił spełnienie jego marzeń, Harry Maguire nie ma łatwo. Łatka najdroższego obrońcy w historii futbolu to ogromna presja. Rozczarowujące wyniki Manchesteru United tylko ją zwiększały. Każdy kolejny błąd sprawiał, że opinia publiczna coraz bardziej skupiała się na Angliku, aż wreszcie zaczęła wyolbrzymiać wszystkie jego potknięcia.
Problem, że ten zaczął na to reagować. Jeśli zaczepki nie przynoszą skutku, to nie przybiorą aż tak na sile. A tutaj każda próba odpowiedzi przynosiła kolejne nasilenie. Z czasem efekty było widać po samym piłkarzu, który popełniał dziwne, zaskakujące błędy i momentami wyglądał na zagubionego, sfrustrowanego. Często mówi się, że “milczenie jest złotem” i tu można stwierdzić tak samo. Posyłanie głowy popiołem i przyjęcie do wiadomości słabej dyspozycji pomogłoby mu w uzyskaniu wsparcia trybun. Ciągła obrona przed nią przynosi odwrotny efekt.
Nie oznacza to jednak, że zawsze jest nieuzasadniona. Anglik na swoją obronę zwracał ostatnio uwagę, że “Czerwone Diabły” nie przegrały w żadnym z dziewięciu ostatnich meczów, w których wychodził w podstawowym składzie. To prawda. Erik ten Hag stawiał na niego jednak głównie w spotkaniach mniej prestiżowych (a w lidze z Leeds i tak Harry był niesamowicie elektryczny). Niemniej, jest to statystyka bardzo korzystna, mogąca dać początek odbudowie formy Maguire’a.
Czy będzie to możliwe w barwach United? Tutaj stawiamy duży znak zapytania. Raphael Varane i Lisandro Martinez, nawet pomimo ostatnich słabych występów, raczej nie oddadzą miejsca w pierwszej jedenastce. Jeśli Maguire chce grać regularnie i odzyskać prawdziwą (nieudawaną) pewność siebie, raczej będzie musiał zmienić otoczenie. Fakt, że skupia się na nim uwaga środowiska, mu nie służy. Doświadczonemu piłkarzowi przyda się spokój. Na razie w odzyskaniu go mogłoby pomóc unikanie nadmiernego eksponowania buńczucznej wiary we własną klasę. Czasem bowiem warto ugryźć się w język.