Wielki problem Guardioli. W City stali zespołem jednego piłkarza
Manchester City jest w najpoważniejszym kryzysie od kiedy pracuje tam Pep Guardiola. Sześć meczów bez zwycięstwa, w tym pięć porażek z rzędu, a następnie stracone prowadzenie z 3:0 na 3:3. Z mistrzem Anglii dzieje się coś bardzo niedobrego, a już w niedzielę wielki hit z Liverpoolem na Anfield.
W sobotę porażka u siebie z Tottenham 0:4, trzy dni później remis po utracie trzech goli w końcówce z Feyenoordem. To było kilka dni, po których Guardioli pozostało jedynie podrapać się po czole. - Jeśli przegramy z Liverpoolem, nasze szanse na mistrzostwo zmaleją do zera - zadeklarował. Obecnie sytuacja w tabeli nie wygląda jeszcze aż tak źle jak mógłby wskazywać bilans, który przedstawiliśmy na początku. Wszystko dlatego, że na pięć porażek składają się także spotkania w europejskich i krajowych pucharach. W przypadku porażki na Anfield strata do The Reds będzie już jednak wynosić 11 punktów.
Co się stało, że po całkiem udanym początku sezonu, czterech zwycięstwach na starcie Premier League, Manchester City wpadł w aż taki kryzys? Oczywiście najłatwiejszym wytłumaczeniem wydaje się wskazanie na kontuzję Rodriego. Poważny uraz kolana w meczu z Arsenalem (22.09) wykluczył z gry zdobywcę Złotej Piłki do końca sezonu.
Już wtedy można było podejrzewać, że zespół Guardioli straci bardzo dużo. Wszelkie wcześniejsze przypadki, kiedy Rodriego brakowało udowadniały, że procent zwycięstw, liczba traconych goli znacznie się pogarsza. Teraz obserwujemy to po prostu w dłuższym wymiarze.
Strzelić gola City? Żaden problem
Brak ochrony w środkowej strefie skutkuje tym, iż Manchester City dopuszcza do znacznie większej liczby sytuacji po kontratakach. Nigdy za kadencji Guardioli nie notował w tej statystyce tak złych wyników. Nigdy rzecz jasna nie tracił też tylu goli, nie dopuszczał do tylko dużych szans przeciwników. Żeby oddać skalę problemu należy wspomnieć, że ostatnie pięć meczów Manchester City kończył z niższym współczynnikiem xG niż rywale. W każdym z tych meczów to oponenci stworzyli więcej dużych szans.
Ostatnie siedem straconych goli przez Manchester City, xG rywali:
Feyenoord 3:1 - 0.31
Feyenoord 3:2 - 0.99
Feyenoord 3:3 - 0.64
Tottenham 0:1 - 0.66
Tottenham 0:2 - 0.13
Tottenham 0:3 - 0.31
Tottenham 0:4 - 0.99
Na powyższym przykładzie widzimy, iż cztery z siedmiu ostatnio straconych goli to sytuacje ultra jakościowe. Nie można mówić o pechu, strzałach życia zawodników przeciwnej drużyny. Mistrzowie Anglii bronią po prostu źle. Nie ma sensu ich statystyk porównywać do sezonów, kiedy zdobywali tytuł, różnica na minus będzie ogromna, ale nawet w sezonie, w którym to Liverpool okazał się lepszy w lidze (19/20) drużyna Guardioli prezentowała się znacznie lepiej niż obecnie, co prezentujemy poniżej.
19/20 vs 24/25
Pkt: 2.13 - 1.92
xGD: +1.47 - +0.71
Gole: 2.68 - 1.83
Gole stracone: 0.92 - 1.41
xG: 2.42 - 2.01
xGA: 0.95 - 1.30
One man team
Kłopoty nie ograniczają się jednak tylko do przeciekającej obrony. Z ataku jest równie nieciekawie. Erling Haaland ma 12 goli, jest zdecydowanie najlepszym strzelcem drużyny, ale nie trafia z aż tak niesamowitą powtarzalnością, jak w poprzednich sezonach. Większym problemem jest jednak fakt, iż City opiera się głównie na tym, czego dokona norweski napastnik. Następni w klasyfikacji strzelców, Josko Gvardiol i Mateo Kovacić mają w Premier League po trzy zdobyte bramki. Jeśli chodzi o wskaźnik xG Haalanda a drugiego pod tym względem zawodnika (Savinho) różnica jest kolosalna: 11.9 - 1.8.
W lidze nieefektywni są pozostali ofensywni zawodnicy. W słabej formie jest najlepszy piłkarz ubiegłego sezonu Phil Foden (0 goli, 1 asysta), identyczny bilans ma Jack Grealish. Kupiony latem Savinho bramki jeszcze w Premier League nie zdobył, niewiele lepiej (1 gol, 1 asysta) wygląda to u Jeremy’ego Doku. Tak naprawdę drugim najgroźniejszym zawodnikiem w ataku jest ostatnio obrońca Gvardiol.
Kontuzje i nieudane transfery
Nie można w tym wszystkim oczywiście zapominać o problemach zdrowotnych innych piłkarzy, nie tylko Rodriego. Sposobem budowania kadry, niechęcią do trzymania w niej wielu graczy, Guardiola jednak sam sobie trochę zawęża pole manewru. Ostatnio coraz częściej na murawie musieli się pojawiać tacy zawodnicy jak Jahmai Simpson-Pusey, o których slyszeli pewnie tylko regularnie śledzący młodzieżowe drużyny City.
Nie można przejść też obojętnie obok kilku nie do końca udanych transferów. Od dość dawna nie została odpowiednio wzmocniona druga linia. Kompletnie nie wypaliło pozyskanie Kalvina Phillipsa, który u Guardioli jest już raczej skreślony. Matheus Nunes kosztował sporo, ale na razie liczbę jego dobrych meczów można by wskazać na palcach jednej ręki. Ilkay Gundogan to też nie jest zawodnik aż o takiej klasie jak wtedy, kiedy odchodził do Barcelony. Doliczając do tego ubytki z przodu (Riyad Mahrez, Julian Alvarez), które nie zostały odpowiednio zastąpione, rysuje nam się obraz wąskiej kadry z zawodnikami, którzy przez ostatnie lata mają swoje na liczniku.
Czy to wszystko oznacza, że ten sezon Manchesteru City można już przekreślić? Absolutnie nie, w przeszłości zespół Katalończyka potrafił łapać wybitną formę na wiosnę, kiedy ogrywał wszystkich po kolei. Z tak głębokiego kryzysu wychodzić jednak nie musiał. Fascynujące będzie obserwowanie, co teraz wymyśli Guardiola. Szczególnie, że ostatnio podpisał nową umowę, co oznacza, że prędko z Manchesterem się nie pożegna. Obserwując wszystkie okoliczności to to, co wydarzy się w najbliższych miesiącach, być może będzie największym wyzwaniem w karierze.